[Sprawdzam] Który z tych wyjazdów cię interesuje?
![[Sprawdzam] Który z tych wyjazdów cię interesuje?](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2022/03/14/36605827-3d22-4a2c-b69d-aee560f1693c.jpeg)
FAR: Changing Tides
Okomotive | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | podróż w prawo • obsługa pojazdu • elementy logiczne


W ostatniej chwili odstąpiłam recenzję FAR: Changing Tides komuś innemu i jestem ciekawa jego opinii. Mnie, jako fance FAR: Lone Sails, druga część podobała się jedynie umiarkowanie. To jeszcze więcej podróży w prawo, tym razem nie po torach i piachu, lecz głównie po wodzie (nie tylko, ale po czym dokładnie, niech pozostanie niespodzianką) i mając do dyspozycji prawdziwą łajbę, która z wyższością może patrzeć na obdarte żagle z poprzedniej odsłony serii. Rozgrywka jest niemal dwukrotnie dłuższa, co powinno mnie cieszyć, jednak pozostaję wierna „jedynce” i jej skondensowanej, prostszej zabawie, skupionej na pojeździe i walce z pogodą. Changing Tides sprawiało mi najwięcej frajdy, gdy nie próbowało mnie na siłę uszczęśliwiać. Kiedy układałam żagle tak, by optymalnie współgrały z wiatrem, i pozornie nic się nie działo – miałam wtedy poczucie wolności, tak podobne do tego z Lone Sails. W „dwójce” dodano rozmaite mechanizmy i środki transportu, ale brakuje jej równie wyrazistej kolorystyki, świeżości i napięcia. Burza nie jest straszna, a najbardziej stresuje sytuacja, kiedy postanawia się popływać pod wodą, a potem przez własne roztargnienie nie można znaleźć łódki. Głębiny można zwiedzać niemal przez całą grę, co jest dość imponujące, ale zazwyczaj niewiele się tam dzieje i nie warto schodzić pod powierzchnię. Nawet jeśli widać coś na radarze – tylko wybija to z podróżniczego charakteru serii i dla mnie stanowiło raczej nieatrakcyjny obowiązek. Za dużo jest w sequelu Inside, a za mało starego, dobrego Far: Lone Sails, przez co mimo że nie żałuję spędzonego wspólnie czasu – zwłaszcza dzięki zakończeniu, które wydusiło ze mnie wewnętrzne „wow” – polecać będę przede wszystkim tańszą o dwie dyszki „jedynkę”.
A Musical Story
Glee-Cheese Studio | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | muzyczna • rytmiczna

Ta prosta muzyczno-rytmiczna produkcja wpadła mi w oko w czasie zeszłorocznego E3 – ograłam wtedy demo i czekałam na premierę. A Musical Story prowadzi gracza przez wspomnienia pewnego młodego mężczyzny, który wspomina wyjazd na koncert. Całość ma klimat mocno woodstockowy – jest tu dużo muzyki, marihuany i miłości. I podczas gdy większość gier rytmicznych, z jakimi miałam do czynienia, bazuje na QTE oraz innych wizualnych wskazówkach, A Musical Story przeznaczone jest przede wszystkim dla tych, którzy mają jakikolwiek słuch muzyczny. Dwugodzinna gra przeplata pozbawione dialogów fragmenty narracyjne i rytmiczne wyzwania, w których należy powtarzać zasłyszane sekwencje dźwięków, początkowo łatwe, a z czasem coraz trudniejsze. Jeśli kilkakrotnie zawalisz, dopiero wtedy zaczniesz otrzymywać od gry coraz bardziej oczywiste wizualne wskazówki – ale bazowanie na nich powinno być raczej ostatecznością. Bez choćby podstawowego poczucia rytmu A Musical Story musi być, wyobrażam sobie, szalenie frustrujące. Historia opowiadana jest scena po scenie, a bezbłędne powtarzanie melodii daje gwiazdki pozwalające odblokować alternatywną ścieżkę. Widziałam bodajże trzy miejsca, w których można w ten sposób „skręcić”, jednak sama poddałam się po obejrzeniu złego finału – od klikania triggerów na padzie ręce bolały mnie tak bardzo, że nie mogłam nimi ruszać, a do tego brakowało mi zbyt wielu gwiazdek, by chciało mi się przechodzić A Musical Story niemal od początku. To raczej smaczek dla tych, którzy lubią maksować wyniki.
Firework
Shiying Studio | PC | przygodowa • horror
Kompletnie nie rozumiem przytłaczająco pozytywnych opinii na Steamie. To, co zaczęło się całkiem ciekawie – policjanci trafiają do dziwnego miasteczka, by rozwiązać zagadkę podpalenia trumny – okazało się mieć jedynie interesujące momenty. Cała reszta to łażenie z miejsca na miejsce i rozwiązywanie prostych, nieraz bardzo symbolicznych łamigłówek, co absolutnie nie przeszkadzało mi w świetnie napisanym The Last Door, ale solidnie wynudziło w Firework. Konwencja, ze swoimi papierowymi lalkami i niewyjaśnionymi morderstwami, ma potencjał, ale historia powinna zostać przycięta i ruszyć z kopyta znacznie wcześniej. Ofiarowałam jej przeszło dwie godziny, zanim uznałam grę za stratę czasu. Można stworzyć powolną, klimatyczną opowieść – wspomniane The Last Door czy choćby Song of Horror są fenomenalne – ale trzeba to robić umiejętnie, a przede wszystkim, co ważne zwłaszcza w przypadku pikselowych produkcji, okrasić ją dobrą muzyką. Tu warstwa dźwiękowa jest bardzo szczątkowa, dialogi są przegadane i choć chciałam lubić Firework, tu nasze drogi się rozchodzą. Jeśli chodzi o dwuwymiarowe horrory tego typu, zdecydowanie wolę serię Distraint.
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!
Czytaj dalej
4 odpowiedzi do “[Sprawdzam] Który z tych wyjazdów cię interesuje?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Oho, Far 1 mam już zainstalowane i czeka na dobry dzień, jestem bardzo ciekaw. Pora też w końcu ukończyć Last Door, bo kiedyś pierwszy rozdział bardzo mi podpasowal <3
To koniecznie, przed Tobą dwa sezony!
No właśnie… The Last Door. Fenomenalny indyk, ale niestety skończyłem na trzecim epizodzie… W sumie sam nie wiem czemu. Dużo mnie ominęło Dziewiąteczko? Warto dalej brnąć?
Moim zdaniem bardzo, to jedna z moich ulubionych serii.