[Sprawdzam] Alan Wake mnie rozczarował…
![[Sprawdzam] Alan Wake mnie rozczarował…](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2022/07/25/ee904d9f-3566-47c6-a261-f76b97970ec9.jpeg)
Mothmen 1966
LCB Game Studio | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | visual novel • weird fiction



Szybko przekonałam się – ze względu na nieudźwiękowione bloki tekstu – że Mothmen 1966 to nie materiał na stream, więc spędziłam z grą nie więcej niż 1,5 godziny. Nie zmienia to faktu, że to, co widziałam (dwa z dziesięciu aktów), całkiem mi się podobało. Gra została nieźle napisana, odpowiadają mi także retropikselowy styl graficzny i towarzysząca opowieści muzyka. Poznałam troje bohaterów, z których dwoje są parą, a jeden pracuje w sklepie na stacji benzynowej. Historia, osadzona w 1966 roku i związana ze zjawiskami towarzyszącymi deszczowi meteorytów, ewidentnie dopiero się rozkręca, ale kilka sekwencji – widok przez lornetkę, dziwaczna wizyta mężczyzn w garniturach, kojoty – zdążyło już na początku zbudować odpowiednio niepokojący klimat. Nie jest to wprawdzie poziom Scarlet Hollow, które zachwyciło mnie od pierwszego rozdziału, ale Mothmen 1966 wydaje się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przyzwoite. Jeżeli więc lubisz konwencję weird fiction, rzuć okiem na zwiastun.
Eyes in the Dark
Under the Stairs | PC | platformowa • roguelite




Z trzech opisywanych tu gier to Eyes in the Dark wywarło na mnie najlepsze wrażenie, i to pomimo faktu, że nie jestem wielką fanką platformowych roguelike’ów. Grę studia Under the Stairs najłatwiej opisać jako „Alana Wake’a w 2D”, bo także tu trzeba oświetlać przeciwników latarką. Bohaterka szuka zaginionego dziadka w proceduralnie generowanej willi pełnej mniejszych i większych stworów. Radzi sobie z nimi za pomocą to wspomnianej latarki, to procy, w ekwipunku mając także buty do przewrotów. Roguelike’owość Eyes in the Dark polega w dużej mierze na tworzeniu ciekawego buildu na bazie tych trzech elementów wyposażenia i znajdowanych upgrade’ów. Przykładowo snop światła wcale nie musi być stożkowaty – może wylatywać z urządzenia w formie unoszących się baniek albo gwiazdek przypominających ogień z miotacza. Bohaterka eksploruje willę po kawałku i po każdym segmencie wybiera zestaw cech (pozytywna plus negatywna), a celem zabawy jest pokonanie wszystkich bossów. Na pewno jest tu wolniej i łatwiej niż w Dead Cells czy innym Hadesie, co ja akurat uważam za zaletę. Spędziłam z Eyes in the Dark cztery godziny i grałabym dalej, gdybym nie miała umówionej sesji z Escape Simulatorem. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza stylowa, czarno-biała oprawa, która wygląda nieźle w samej grze i jeszcze lepiej w cutscenkach. Chętnie do zabawy wrócę, jeśli tylko znajdę chwilę – nie pasował mi jedynie fakt, że przez sporą część sesji nie byłam pewna, czy zdobyty upgrade jest do procy, czy latarki, a i później rozpoznawałam je wyłącznie po kształcie.
Wingspan (Na skrzydłach)
Elizabeth Hargrave | planszówka
W singlowe demo cyfrowej wersji Wingspan grałam bardzo dawno temu i pamiętam, że mnie nie porwało – z tego powodu po premierze już sobie odpuściłam. Tak się jednak złożyło, że po świętach do naszego domu trafiła fizyczna kopia planszówki, ze słodkim karmnikiem, do którego można wrzucać kostki, żeby wylatywały dołem. Czekała na swoją kolej przez kilka miesięcy, aż wreszcie wzięliśmy ją na urlop. Na skrzydłach to planszówka o mniejszych i większych ptakach. Cała rozgrywka trwa cztery coraz krótsze, kilkufazowe rundy, a w każdej punktowane są inne rzeczy – na przykład jajka u gatunków wijących konkretny rodzaj gniazd lub znajdujących się w danej lokacji. W każdej turze można albo zdobyć jedzenie, albo złożyć jajka, albo dobrać kartę, a każda taka akcja powoduje szereg dodatkowych interakcji. I choć wersja fizyczna podoba mi się bardziej niż cyfrowe demo, gra ma pewien walor edukacyjny, a pierwszą rozgrywkę nawet udało mi się wygrać, całość jest dla mnie zdecydowanie zbyt wolna. Przykładowo jeśli potrzebuję konkretnego efektu z karty, muszę ją najpierw dobrać, w następnej turze położyć na stole, a dopiero w kolejnej skorzystać z jej dobrodziejstw. Zdecydowanie wolę planszówki, w których mój wpływ na grę jest natychmiastowy, a przynajmniej szybszy – nawet w trwających godzinami Arkham Horror, Mansions of Madness (Posiadłości szaleństwa) czy choćby Stardew Valley mam znacznie większe poczucie sprawczości. Nie przepadam także za graniem na punkty. Do Wingspan pewnie jeszcze wrócę, skoro jest już w domu, ale raczej dla towarzystwa niż dla samej rozgrywki.
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 13 lub 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!
Czytaj dalej
13 odpowiedzi do “[Sprawdzam] Alan Wake mnie rozczarował…”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Oho, Mothmen 1966 definitywnie trafia na wishliste, wspaniale to wygląda.
Najpierw Scarlet Hollow!
Roger roger!
Zapalony planszówkowicz here. Ciekawe spostrzeżenie z Na Skrzydłach. Nawet nigdy nie zwróciłem uwagi na opóźnienie pomiędzy otrzymaniem karty a skorzystaniem z jej zdolności, ale rzeczywiście, ono istnieje.
Co do tego, że wolna – polecam na dwie osoby, gdy obie już znają. Można się w 45 minut wyrobić. 🙂
Ciekawe też, że przy strategiach na pc mamy bardzo podobne gusta, ale przy planszówkach maksymalnie się rozjeżdżamy (Arkham i Posiadłość to dla mnie niezłe nudy – ruch + akcja zapętlone 😉 ).
PS. Przy okazji, jak już to czytasz: dotarłem do polecanek indyków w nowym CD-A i chciałbym powiedzieć, że super, że się tam znalazły. Czasopismo zaczęło mi odpowiadać na pytanie „W co jeszcze ciekawego mogę zagrać?”, a tego recenzje raczej nie robią.
Bardzo się cieszę, że Ci się podobały. 🥰 A jakbyśmy się we wszystkim zgadzali, to by nudno było!
mothman 1966 to gra na dwie godziny z samodzielnym odblokowaniem wszystkich osiągnięć.
czemuż więc jedynie 2 rozdziały w aż 1,5h. czy tu nie wkradł się jakiś błąd?
Nie, po prostu streamowałam, czytając na głos i gadając z czatem, więc wiadomo, że dłużej schodzi w takich sytuacjach. Poza tym ja zawsze gram wolniej, niż pokazuje np. How Long To Beat, zwykle więc mnożę przez 1,5 albo 2.
Alan Wake rządzi! Wersja zremasterowana jest ok! Przeszedłem już drugi raz. Polecam!
Tak się przejechałam na oryginale, że raczej remastera nie ruszę, chyba że jest tam kompletnie przebudowana walka, ale wątpię, bo to nie remake. 😉
Na temat walki się nie wypowiadam, jest dość oryginalnie ze światłem, ale i tak przechodzę na najłatwiejszym poziomie. Klimat i historia oraz kilka oryginalnych pomysłów to jest to co przyciąga. Dla tego warto spróbować! I muzyka! Cudo! Słucham często w samochodzie 🙂
Pierwsze kilkadziesiąt minut Alana Wake’a jest super. Ale potem – nuda, monotonia, schematy. Zawiodłem się, ale wymęczyłem do końca, bo liczyłem, że końcówka mi to zrekompensuje. Niestety tak się nie stało. Ale już inna gra w tym uniwersum, czyli Control (wraz z dwoma fajnymi DLC), to inna para kaloszy. Tu Remedy pokazało, na co stać to studio. Długo by opowiadać, czym Control rzeczywiście jest (metroidvania TPP polana sosem z Davida Lyncha?), ale mnie rozwaliła totalnie, choć tu odwrotnie względem Alana Wake’a – początek nie zachęca, ale gdy zaczniemy się wgryzać w świat przedstawiony, to okazuje się, że mamy do czynienia z czymś nietuzinkowym. Np. porozrzucane notatki rzeczywiście mają tu sens, i to dwojaki – nie tylko dodają dużo do historii, ale też, z racji tego, że Control dzieje się przeważnie w pomieszczeniach biurowych, są też elementem scenografii (efektownie fruwającym podczas świetnej mechaniki walki) oraz fajnym biurokratycznym metakomentarzem. To oczywiście tylko skromny przykład, ale fajnych narracyjnych zabiegów jest tu cała masa. No i warto też ograć wspomniane DLC, bo jednak w kontekście samego Alana Wake’a sporo wnoszą. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że przy okazji Alana Wake’a 2 uniwersum Control będzie tam konkretnie pokazane. I w zasadzie tylko dlatego czekam na AW 2, bo same przygody pisarza z pomrocznością jasną niespecjalnie mnie interesują.
Akurat Control mnie interesuje i czeka na swoją kolej. Może się w końcu doczeka. 😉
No, i to jest odpowiedź 🙂