rek

Największa gra strategiczna w historii. Graliśmy w Terra Invicta

Największa gra strategiczna w historii. Graliśmy w Terra Invicta
Obcy już tu są. Pierwsze międzygwiezdne statki przyleciały do rozciągającego się za orbitą Neptuna Pasa Kuipera, gdzie przybysze stworzyli swoją bazę operacyjną, a 1 października 2022 roku ich sonda rozbiła się na powierzchni Ziemi. Mam nadzieję, że tego nie przegapiliście.

Jeśli to wydarzenie wam jednak umknęło, to spieszę was uspokoić. Niewykluczone, że studio Pavonis Interactive, założone przez twórców bodaj najpopularniejszego moda do XCOM-a – The Long War – przesunie jeszcze punkt startowy gry. W końcu autorom zależy na tym, aby jak najwiarygodniej odwzorować aktualną sytuację na Ziemi i w Układzie Słonecznym. Do tego stopnia, że w produkcji o inwazji kosmitów modelują nawet wojnę w Ukrainie oraz prawdopodobny kierunek zmian klimatycznych i ich wpływ na przyszłe PKB ziemskich państw i regionów.

Hybryda z kosmosu

Pora jednak skończyć z tą tajemniczością i wyłożyć kawę na ławę. Czym jest Terra Invicta? Otóż najprawdopodobniej największą grą strategiczną, jaka kiedykolwiek powstała. To z jednej strony rozbudowana produkcja typu grand strategy, której przedmiotem zainteresowania jest geopolityka, gospodarka, rywalizacje wpływowych grup interesów i konflikty zbrojne na naszej planecie. Z drugiej to także gargantuiczna w swoich rozmiarach i porażająca realizmem symulacja eksploracji, ekspansji i kolonizacji Układu Słonecznego. A jakby tego było mało, Terra Invicta jest też najbardziej zaawansowanym symulatorem walk w przestrzeni kosmicznej, jaki widziałem.

Terra Invicta

Jak to wszystko ogarnąć? Łatwo nie jest, ale na pewno pomaga wprost genialny pomysł na fabułę, która czerpie pełnymi garściami nie tylko z XCOM-a, ale również z książek science fiction takich jak bestsellerowy cykl „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” Liu Cixina. Podstawowe założenie gry już znacie: ludzkość zorientowała się, że w Układzie Słonecznym pojawili się nowi sąsiedzi, a 1 października przekonała się, iż zainteresowanie przybyszów nie ogranicza się do pasów planetoid czy planet zewnętrznych. Zamiary Obcych są niejasne, ale mieszkańcy Ziemi, a przede wszystkim jej wpływowi przedstawiciele, reagują w sposób przewidywalny, tzn. tworząc stronnictwa (na początku gry tajne), których celem staje się przeforsowanie określonej polityki względem przybyszów.

Konflikty ziemskie…

Stronnictw jest siedem. Ruch Oporu próbuje skonsolidować Ziemian wokół idei nieuniknionego konfliktu z kosmitami i wykorzystać wszelkie zasoby, aby się na tę ewentualność przygotować. Zjednoczona Ludzkość wyznaje podobną doktrynę, acz w formie ekstremalnej, wychodząc z założenia (skądinąd słusznego), że na naszej planecie znajdzie się wielu potencjalnych kolaborantów, więc elementem przyszykowania się na inwazje jest też usunięcie „piątej kolumny” i każdego, kto promuje ścieżkę inną niż konfrontacyjna. Z kolei Słudzy to… no właśnie, to kolaboracyjna część ziemskich obywateli, a dokładniej ci, którzy wierzą, iż przybycie Obcych oznacza dla nas zbawienie, dlatego należy otoczyć ich czcią.

Terra Invicta

Podobne, choć minimalnie bardziej sceptyczne wobec kosmitów stanowisko ma Protektorat liczący na możliwość wynegocjowania kapitulacji, która ostatecznie okaże się dla Ziemian korzystną. Projekt Exodus uważa, że szanse na obronę naszej planety są zerowe i należy porzucić mrzonki o wojnie czy koegzystencji, a wszystkie wysiłki powinno się skierować na ucieczkę w stronę gwiazd. Z kolei przedstawiciele Akademii chcą przyspieszyć rozwój technologiczny do tego stopnia, aby kosmici uznali nas za potencjalnych partnerów. No i jest jeszcze Inicjatywa, czyli tajne stowarzyszenie pragnące wykorzystać całe to zamieszanie dla własnych interesów, nie bacząc na losy ludzkości. W Terra Invicta możemy przejąć stery dowolnej spośród tych frakcji, co – biorąc pod uwagę ich kompletnie asymetryczne cele – sprawia, że każda rozgrywka jest inna.

Jeśli myślicie sobie, że odmienne sposoby patrzenia na problem Obcych doprowadzą te stronnictwa do walki ekonomicznej, a nawet zabójstw i wojen, to macie rację. A orężem w tych konfliktach będą nasi agenci (reprezentujący różnorodne profesje: od polityków i miliarderów, przez naukowców i celebrytów, aż po szpiegów i hakerów) oraz państwa. Oczywiście, aby móc manipulować zasobami kraju, trzeba najpierw przejąć stery polityki. W państwach stosunkowo niewielkich relatywnie łatwo to osiągnąć, o ile mamy odpowiednich ludzi do danego zadania – musimy po prostu przekonać do swoich poglądów władze ustawodawczą i wykonawczą. W Polsce jest już nieco trudniej, bo komplet wpływów zdobędziemy, mając również we własnej kieszeni media. We Francji dochodzi do tego problem kontroli nad związkami zawodowymi. A w gigantycznych Stanach Zjednoczonych – poza zdobyciem aprobaty Kongresu i prezydenta – należy opanować również media, sektor finansowy, korporacje, a nawet bloki wyborców głosujących w oparciu o tożsamość etniczną czy religijną. Niemniej opłaca się walczyć o potężne państwa, bo nie dość, iż dostarczą nam one najwięcej zasobów potrzebnych do poszerzania wpływów, to jeszcze pozwolą – w ostateczności – na prowadzenie wojen z tymi krajami, które dały się zmanipulować złowrogiej (czyli nie naszej) ideologii.

Terra Invicta

…i nieziemskie

Walki na Ziemi to wszakże tylko preludium do kolonizacji Układu Słonecznego. W końcu rozwiniemy technologię na tyle, by zacząć czerpać zasoby z innych ciał niebieskich. (Notabene drzewka badawcze są największymi i najbardziej skomplikowanymi, jakie kiedykolwiek widziałem. Po czymś takim Hearts of Iron IV nie robi już na człowieku żadnego wrażenia). A w kosmosie nikt nie usłyszy naszego krzyku, gdy łapiąc się za głowę, będziemy próbowali pojąć, jak zarządzać koloniami i pracami górniczymi na planetoidach, jak bronić się przed agentami przejmującymi nasze stacje orbitalne i jeszcze na dodatek jak wygrywać z bardziej zaawansowaną cywilizacją w bezpośrednich starciach (symulowanych z realizmem porównywalnym z tym, co pokazało Elite: Dangerous) z udziałem wielkich okrętów kosmicznych. Ten ostatni element gry – przyznam się otwarcie – ostatecznie mnie pokonał. Pomimo tysięcy godzin spędzonych z produkcjami Paradoksu i radości z projektowania nowych statków ponosiłem klęskę za klęską.

Terra Invicta

Czy mogę winić za to twórców? Jasne. Ich samouczki są do bani, połowa gry okazuje się kompletnie niezrozumiała, a widok bogactwa opcji wywoła u co mniej odpornych graczy napady paniki. To ten typ produkcji, w które trzeba zainwestować kilkadziesiąt godzin, żeby poczuć się komfortowo z interfejsem i zrozumieć – przynajmniej z grubsza – jak osiągnąć swoje cele. A jak już się zabrałem za wytykanie wad, to powiem więcej: te przeskoki pomiędzy sytuacją na Ziemi a bitwami kosmicznymi czy eksploracją Układu Słonecznego są mało naturalne. No bo niby wszystko toczy się w czasie rzeczywistym, ale starcia państw i agentów na błękitnej planecie lepiej pasowałyby do formuły turowej. Nieraz miałem wrażenie, że Terra Invicta to tak naprawdę dwie, a może nawet trzy różne produkcje, pomiędzy którymi stale przeskakuję, w dodatku nie zawsze z własnej woli. A o tym, że im dłużej gram, tym bardziej żałośnie brzmi wycie wiatraczka na moim wysłużonym Ryzenie 5 3600, nawet nie wspominam. Tak, ten tytuł naprawdę ma sporo wad. Tylko dlaczego nie mogę się od niego oderwać?

W Terra Invicta graliśmy na PC.

Pros:
  • tak realistyczna, że zacząłem bać się prawdziwej inwazji kosmitów
  • wciągająca opowieść
  • niezła muzyka
Cons:
  • nie wszystkie mechanizmy dobrze do siebie pasują
  • bardzo szybko rzuca gracza na głęboką wodę

7 odpowiedzi do “Największa gra strategiczna w historii. Graliśmy w Terra Invicta”

  1. Chyba nawet nie muszę uruchamiać gry i sprawdzać mnogości dostępnych opcji by dostać ataku paniki bo wystarczył mi ten tekst. Z jednej strony brzmi to jak mokry sen stratega, z drugiej, jak koszmar człowieka pracującego, mającego rodzinę i inne 'dorosłe’ obowiązki. Czy chciałbym spróbować? Jasne! Czy jest sens w ogóle próbować? Tak, za 26 lat, jak osiągnę wiek emerytalny 😂

    • Kurczę, chciałem napisać dokładnie to samo 🙂

      Póki co zadowolę się Xenonauts 2 (jak już wyjdzie).

    • jak chcesz jakąś nieco mniej skomplikowaną turówkę w kosmosie to polecam Endless Space 2. Nadal będziesz musiał poświęcić z 5-6h żeby załapać co i jak trzeba robić, ale potem jest piekielnie przyjemnie

    • Mi wystarcza stellaris. Na dużo mniejsza skalę i dla kogoś kto ma „życie” wystarcza .

  2. Wygląda jak gra-marzenie, w którą nigdy nie zagram, bo wybrałem życie. Ale tekst zachęca, oj zachęca do sprawdzenia tego tytułu:)

  3. Z jednej strony fajne to, ale z drugiej się zastanawiam, czy jest sens tworzenia tak skomplikowanych gier. Za chwilę połączą wszystko, że ludzie będą żyli grą. Nie będziemy tworzyć simów, tylko się nimi stawać, łącząc nasze umysły z komputerami.

  4. kurde jak tak dalej pójdzie to będę zostawał po godzinach w pracy, bo w domu wiadomo trzeba mieć warunki

Dodaj komentarz