Najlepszy rok dla gier? Cliff Bleszinski wspomina lepsze czasy

Dziady zawsze narzekają na to, że kiedyś to były czasy, a teraz nie ma czasów. Spikain słyszał to wiele razy i nie jest zwolennikiem bezrefleksyjnego idealizowania przeszłości, ponieważ jego zdaniem żyjemy w czasach, w których na Steamie co chwilę pojawia się coś naprawdę dobrego.
Każdego miesiąca swe premiery celebrują setki nowych gier, a wśród nich z reguły trafiają się jakieś perełki. Problemem może okazać się jedynie fakt, iż bez odpowiedniego marketingu dzieła wielu niezależnych twórców giną w informacyjnym szumie. Pamiętajmy zatem, że nie tylko mainstreamem człowiek żyje i czasem po prostu trzeba zadać sobie odrobinę trudu, żeby znaleźć coś naprawdę świeżego i wciągającego.
Cliff Bleszinski wspomina 2004 rok
Zapomnijmy na chwilę o krytykowaniu tych osób, które lubią powspominać lepsze czasy, i zwróćmy uwagę na niedawny tweet, którym podzielił się znany twórca gier, Cliff Bleszinski.
Jego zdaniem 2004 rok był naprawdę wyjątkowy i niezwykle dobry dla branży. Gracze mieli okazję delektować się wspaniałym i do dziś mile wspominanym Fable. Wielu z nas spędziło niezapomniane chwile w tropikalnym słońcu pierwszej odsłony serii Far Cry, gdzie uzbrojeni najemnicy niekoniecznie stanowili największe zagrożenie. W tej produkcji wolność eksploracji potrafiła spowodować opad szczęki, lecz prawdziwa swoboda pojawiała się dopiero w Grand Theft Auto: San Andreas! Nie dość, że CJ mógł biegać, jeździć i latać po ogromnej mapie, to jeszcze mogliśmy wpływać na takie niuanse, jak jego muskulatura, fryzura, a nawet skuteczność podążania za tym cholernym pociągiem (Big Smoke zawsze chętnie o tym przypomina).
To nie koniec, bo przecież 2004 rok obdarował nas takimi hitami, jak Half-Life 2, Knights of the Old Republic II, Counter-Strike: Source, Need for Speed: Underground 2, Thief: Deadly Shadows, World of Warcraft, a nawet Vampire: The Masquerade – Bloodlines, które nawet mimo wątpliwego stanu technicznego, oferowało kawał dobrej rozgrywki w świecie mroku.
Pewnie niektórzy w to nie uwierzą, ale jakby tego było mało, kiedyś gry wychodziły naprawdę ukończone i nie miały całej masy tworzonych na kolanie hotfixów. Ponadto nie byliśmy zasypywani mikrotransakcjami, walutami premium, pociętą zawartością ukrytą w DLC, płatnymi oszczędzaczami czasu, inwazyjnymi mechanikami pay-to-win, wizjonerskimi rozwiązaniami z blockchainem i NFT oraz grami wymagającymi do działania dostępu do internetu, bez cienia szansy na tryb offline. Ach tak, pamiętajmy również o nabierającym na sile forsowaniu wersji cyfrowych i porzucaniu pudełkowych wydań.
Co w związku z powyższym? Wielu powie, że nic, bo aktualnie wszystko jest na dobrej drodze. Mimo tego jest również grupa tych słynnych, wiecznie narzekających dziadów, którzy chętnie wracają myślami do przeszłości. Przeszłości, która obsypywała ich niezwykłymi, tworzonymi z pasją arcydziełami, przy okazji szanującymi ich czas oraz pieniądze. Czy jest w tym spora dawka przesadnej idealizacji? To więcej niż pewne! Nostalgia jest silnym narkotykiem… ale musicie przyznać, że wspominanie starych gier i krytykowanie współczesnych trendów mimo wszystko ma jakąś rację bytu i nie jest wyłącznie bezrefleksyjnym idealizowaniem przeszłości.
Czytaj dalej
25 odpowiedzi do “Najlepszy rok dla gier? Cliff Bleszinski wspomina lepsze czasy”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Oczywiście to nieprawda, że kiedyś było lepiej. Przecież obecnie co miesiąc mamy takie rewelacyjne gry, że o Half-Life 2, Undergroundzie, Riddicku, Kotorze, Painkillerze, Thiefie, Fable’u, MGS3, Dawn of War czy San Andreas nikt już nie pamięta…
Nigdy nie wychodziło tak wiele słabych, nudnych i niedopracowanych gier… AAA.
Produkcje AA i Indyki trzymają fantastyczny poziom, te pierwsze jakością i wykonaniem nie raz przebijające swoich „starszych kuzynów”, natomiast te drugie oferujące całą masę zróźnicowanych, oryginalnych i niepowtarzalnych doświadczeń growych.
Wystarczy tylko unikać ścieków z włazami znaczonymi takimi developerami jak np. „Blizzards” czy „Ubisoft”, a jest spora szansa że każdy znajdzie coś na poziomie, bez agresywnych systemów monetyzacynych, żerujących na FOMO i traktujących gracza jak bezmyślnego „Coomsumera”.
Pozdrawiam
Sporo racji, ale indyki to tez nie jest lek na wszystko. Też wielu znalazło tam swoją niszę i klepie pikselowe przygodówki, czy jakieś platformówko-metroidvanio-rogueliko-soulsliki, a pewne gatunki pozostają nietknięte (bo zrobić trudno, a zarobek będzie niewielki). Wśród indyków też trzeba przerzucić sporo łajna, żeby dokopać się do jakiejś perełki, poza tymi najbardziej znanymi. Albo sam pomysł jest ciekawy, ale cierpią na brak środków i ludzi, żeby go odpowiednio obudować. Nie ma prostych rozwiązań, niestety.
2004 rzeczywiście był dobrym rokiem dla branży, ale to w 2023 nareszcie doczekamy się Baldur’s Gate III, więc ogłaszam remis. 🙂
Baldurs Gate 3 już dawno wyszło i nazywało się Pillars of Eternity, a teraz wychodzi Divinity Original Sin 3 tylko nazywa się Baldurs Gate 3. Co wcale nie sprawia że polubię 2023 🙂
W takim razie średni był ten BG3 bo jakoś szybko mi się znudził i leży już 3 lata na dysku 🙁
Co tam opinie graczy z całego świata. Jak coś się Coronerowi szybko znudzi to znaczy że średnie.
Mi dla odmiany PoE ogromnie podeszło. Co jakiś czas wracam i przechodzę inna klasa postaci i z inną konfiguracja drużyny. Dokładnie tak samo miałem z Baldurs Gate 2. DOS dla odmiany nigdy nie ukończyłem. Więc wiem że BG3 w takiej formie tez raczej nie jest dla mnie. Do tego posłużę się porównaniem filmowym. Wyobraź sobie że wychodzi Ojciec Chrzestny 4 ale w formule Johna Wicka. Na pewno zacny będzie to film i wart obejrzenia, ale fani pierwszej trylogii raczej wzrusza ramionami.
Kiedyś gry były lepsze.. Bardziej dopracowane niż dzisiaj, gdy internet nie był powszechny i nie raczono nas setkami paczyków.
Nie cięto ich na kawałki by sprzedać potem resztę, i w ogóle jakoś kompetentni ludzie je tworzyli.
Dziś tylko ciągłe dojenie klienta, Season Passy i DLC, monetyzacje i wszechobecna poprawność polityczna.
Zmienili się konsumenci, to i zmieniła się branża niestety.
Raczej wolę 2007. Crysis, Assassin’s Creed, Call of Duty 4, World in Conflict, Portal, Gears of War, Dirt, Stalker, Wiedźmin, Jade Empire (ale bym chciał dwójkę!), Call of Juarez, Kane & Lynch, Dzikie Hordy, Mass Effect… A to wszystko dziś tak samo grywalne, jak wówczas.
2007 to zdecydowanie mocny zawodnik 🙂
Muszę kiedyś do Jade Empire wrócić, ależ mi się to podobało rok-dwa po premierze.
GTA SA – ostatnie GTA z duszą
Fable – MEH
Rome – MEH
MGS 3 – Best game ever to trzeba przyznać.
Half Life 2 – może buty lizać oryginałowi, epizody lepsze.
Riddick – Cool
Vampire – Spoko
KotoR 2 – o wiele słabszy od jedynki
Halo 2 – Halo jakoś mega popularne w PL nie było nigdy
Unreal Tournament 2004 – bardzo dobry FPS
Far Cry – Świetna gra, jeden z najlepszych FPSów.
Doom 3 – Nie taki zły jak mówią, ale wciąż też nie taki dobry
CS Source – tutaj z CSa zaczęły się robić żarty
NFS U2 – Most Wanted lepsze
WoW – gejoza
Simsy – proszę was..
Thief – meh
Warhammer – nigdy nie grałem
Painkiller – świetny tytuł.
Też bym nie przesadzał z tym 2004 rokiem. Kilka innych lat też było na podobnym poziomie.
Wszyscy wiemy, że ulubiony rok Deana to 2011, bo wtedy wyszło Dark Souls 😀
Nie bez kozery ogłosili to „najlepszą grą wszechczasów” 😉
Według mnie dawniej gry były lepsze, a dowodem tego jest fakt jak wielu graczy woli wrócić do gier z 2000-2006 roku, zamiast ograć jakąś nowość. Dlaczego tak jest?
Wielu wymieniło już w poniższych komentarzach, ale najważniejsze to: pełne gry, bez żadnych dodatkowych cięć, brak żerowania na FOMO, starano się o zachowanie klimatu.
Dzisiaj gry są wydawane w taki sposób, by nie ryzykować. Gra ma się sprzedać, a aby to zrobić trzeba wykonać kroki A, B, C. Dawniej twórcy kombinowali, bo nie mieli jeszcze takiej dawki wiedzy co i jak się sprzedaje, dzięki temu dostawaliśmy gry nieszablonowe.
Kolejnym dowodem na to, że dawniej było lepiej jest fakt o ilu starych grach ludzie pamiętają, a ile gier z ostatnich lat wymienia się w roli „klasyków” itp.
Jakie gry z ostatnich lat pamiętacie i uważacie za rewelacyjne?
– Wiedźmin 3.
– Divinity Originial Sin 2.
– Może od biedy jakaś Forza Horizon?
– Nowe Hitmany – według mnie najlepsze jakie kiedykolwiek były.
– Hogwart Legacy – najlepsza gra w tym uniwersum jaka powstała.
i? Co dalej? Osobiście mógłbym wymienić jeszcze kilka dobrych produkcji, ale tylko dobrych – nic ponad to. Dawniej jednak wychodziło po kilka produkcji do roku, które pamiętamy do dziś, a więc gier wybitnych. Jeszcze raz, by wybrzmiało: kiedyś co roku dostawaliśmy kilka gier wybitnych, dzisiaj… jedną raz na 2-3 lata.
Wiele osób myśli też, że ratunek znajdą w indykach (nawet tutaj takiej komentarze się pojawiały) – „każdego miesiąca wydawanych jest mnóstwo gier, wystarczy poszukać wśród indyków i znajdziesz coś wspaniałego” – niestety, ale to bzdura. Indyki mogą mieć wybitną fabułę, i dużo włożonego serca, ale bardzo często są tworzone przez małe studia, a czasami wręcz pojedyncze osoby i efektem tego taka gra ma np. kiepsko stworzony interfejs użytkownika, a to znacznie wpływa na wygodę gry. Często też brakuje dobrych podwalin pod gameplay, bo nie jest wystarczająco przemyślany lub rozbudowany – do tych rzeczy potrzeba ludzi.
Osobiście gdybym miał wymienić jakiś konkretny rok, który był najlepszy, to nie potrafiłbym tego zrobić. Najlepszy był cały przedział od 2000 (może nawet wcześniej) do 2006 roku według mnie. 2007 też był ok, ale czuć było, że to zmierza już w niepewnym kierunku.
Krótko mówiąc: Według mnie w mówieniu, że kiedyś gry były lepsze jest ziarno prawdy. Gry dzisiaj są technicznie lepsze (nie mylić z dopracowane, ale grafika, cienie, fizyka są dziś oszałamiające) i mają lepiej dopracowane UI (to bardzo ważna rzecz – wiele starych gier jest niegrywalnych z powodu wkurzającego interfejsu), ale masa innych aspektów takich jak np. klimat są zaniedbane.
I żeby było smutniej – nie widać, by sytuacja miała ulec poprawie. Twórcy nie wstydzą się pokazywać swoich gier w 30 fpsach i wmawiać nam, że inaczej się nie da – że gra jest tak super, że powinniśmy się cieszyć z tych 30 klatek. Nie widać, by na rynku była firma gotowa wydać produkt ryzykowny. Raczej wszyscy wiemy czego się spodziewać po zapowiedzianych grach, jeszcze długo przed ich premierami. No cóż… miłego 🙂
Lubię takie tematy, bo reakcje na nie dają żywe przykłady błędów poznawczych, które wszyscy popełniamy. W tym konkretnym przypadku kolorowanie przeszłości, które charakteryzuje się wyolbrzymianiem pozytywnych aspektów dawnych wydarzeń i minimalizacją negatywnych.
Oczywiście nie ma nic złego w odrobinie nostalgii, fajnie sobie przypomnieć, jak kiedyś wyglądał nasz stosunek do gier, ale warto pamiętać, że bierze się to niekoniecznie z tego, że gry rzeczywiście były wtedy lepsze (bo wg chyba żadnej miary nie da się takiego twierdzenia udowodnić), a bardziej z całego kontekstu, w jakim znajdowały się one w naszym życiu i jak to życie wyglądało – a z reguły byliśmy wtedy młodsi, mieliśmy mniej zmartwień, mniej doświadczeń (stąd i mniejszy krytycyzm).
Słowem, fajne czasy, ale generalizacja pt. „kiedyś było lepiej” jest nie tylko fałszywa, ale i bywa nawet niebezpieczna – warto poczytać o zjawisku „rosy retrospection” (lajcik) i „declinism” (już gorsza sprawa), fascynujące rzeczy.
Niemniej zgodzę się, że w 2004 były fajne gry. Może nawet o kilka więcej niż w 2005, ale kto by się tym przejmował – Skyrim i tak wyszedł w 2011 :-P.
„o wg chyba żadnej miary nie da się takiego twierdzenia udowodnić”
Jedyna pewna rzecz jest taka, że dziś gry są lepsze pod względem technicznej oprawy audiowizualnej (wyższe rozdzielczości, oświetlenie, cieniowanie i inne cuda), bo nawet pod kątem stylu artystycznego też już bywa różnie. I może jeszcze pod względem ogólnie pojętej łatwości użytkowania (standardowe, mniej toporne sterowanie, jednolite, nieudziwnione interfejsy), dzięki czemu teraz do gier nie trzeba instrukcji na ileś tam stron, żeby się w ogóle zorientować jak należy w coś grać. Natomiast masz rację, że nie da się do końca udowodnić, że gra ma to coś, to odpowiednie wyważenie wszystkich elementów, tę iskrę, to nieuchwytne coś, co sprawia, że ludzie pamiętają taką grę latami, że w dany tytuł można z przyjemnością grać nawet dziś, pomimo zestarzenia się różnych rozwiązań i elementów z dzisiejszego punktu widzenia topornych. To jest coś, co bardzo trudno zdefiniować, więc jeszcze ciężej zważyć, zmierzyć i w ogóle porównywać „mędrca szkiełkiem i okiem”.
„z całego kontekstu, w jakim znajdowały się one w naszym życiu i jak to życie wyglądało – a z reguły byliśmy wtedy młodsi, mieliśmy mniej zmartwień, mniej doświadczeń (stąd i mniejszy krytycyzm). „Słowem, fajne czasy, ale generalizacja pt. „kiedyś było lepiej” jest nie tylko fałszywa, ale i bywa nawet niebezpieczna – warto poczytać o zjawisku „rosy retrospection”…”
Tu sporo racji. Tylko co jeśli ja obecnie ogrywam wiele starych tytułów po raz pierwszy i (przyznaję, że już na wstępie nastawiony, żeby nie przywiązywać wielkiej wagi do technikaliów nieprzystających do współczesnych standardów) znacznie częściej znajduję w nich tę „iskrę”, niż we współczesnych grach. Podobnie miało kilku moich znajomych, którzy siedzieli w nowych tytułach, a po starsze sięgnęli za moją namową. Tu raczej nie ma mowy o różowych okularach nostalgii. Tak, jestem świadomy, że ja i krąg moich znajomych i ich preferencje niekoniecznie odpowiadają ogółowi graczy.
Swoją drogą nie wiem czy jest sens tak się rozdrabniać i mówić o najlepszym roku. Osobiście wolę potraktować to trochę szerzej i mówić o najlepszej dekadzie, bo jeden bardzo udany bądź wyjątkowo kiepski rok może zafałszować obraz danego okresu działania branży. Jeśli miałbym wybierać, powiedziałbym, że końcówka lat 90. i początek lat dwutysięcznych to taki złoty okres. Powiedzmy 1998-2008, a jeśli liczyć złoty okres przygodówek, to nawet od 94. Ech, piękne czasy, gdy jeszcze mocno się liczyła kreatywność, a rosnące wymagania sprzętowe były najczęściej usprawiedliwione widocznymi postępami w dziedzinie grafiki czy fizyki.
„Tylko co jeśli ja obecnie ogrywam wiele starych tytułów po raz pierwszy i (przyznaję, że już na wstępie nastawiony, żeby nie przywiązywać wielkiej wagi do technikaliów nieprzystających do współczesnych standardów)”
A pewnie, tylko że to jest też element nostalgii – grasz w te gry, bo są one popularne, niesione na fali uwielbienia od lat, z czasów gdy były przełomowe. Ja też lubię wracać do wielu takich tytułów – najlepszy przykład to u mnie Fallout, którego uwielbiam, choć nigdy go nie ukończyłem. Mam jednak w głowie cały kontekst jego powstawania, setki wywiadów z twórcami (btw polecam kanał Tima Caina, super opowiada o swojej karierze i grach), czyli cały bagaż informacyjny, którego nie mam, włączając gierkę z lat późniejszych. I to jest normalny element tej „iskry”, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
„Swoją drogą nie wiem czy jest sens tak się rozdrabniać i mówić o najlepszym roku.”
No jasne, miło powspominać, pewne okresy na pewno będą się dla nas wyróżniać, ale nadmierne przywiązanie do takiego „rankingu” jest moim zdaniem niezdrowe.
„Jeśli miałbym wybierać, powiedziałbym, że końcówka lat 90. i początek lat dwutysięcznych to taki złoty okres.”
Mam podobnie, ale musimy też zdawać sobie sprawę, że ma tak każde pokolenie – dla ludzi starszych ode mnie o dekadę, takim okresem będzie przełom lat 80-90 (kult Amigi to dla mnie niepojęta zagadka), dla młodszych okres, gdy zawitał Minecraft. To jest bardzo silnie związane z indywidualnymi przeżyciami – i to jest ok.
„A pewnie, tylko że to jest też element nostalgii – grasz w te gry, bo są one popularne, niesione na fali uwielbienia od lat, z czasów gdy były przełomowe”
Z tym, że nie ograniczam się do tytułów „przełomowych”. Grywam również w rzeczy, które były w swoim czasie oceniane tak sobie i nigdy nie osiągnęły statusu kultowych i powszechnie pamiętanych po latach. W zasadzie szukam czegoś co powinno mi się podobać i ogrywam, nawet jeśli oceny mówią, że to średniak. A jeśli chodzi o te tytuły kultowe, to też nie podchodzę do nich, jak do jakiegoś objawienia, co potrafi zaoszczędzić rozczarowania, bo gra się okazuje po prostu bardzo dobra, ale nie jest grą wszech czasów jak się powszechnie twierdzi.
„Mam podobnie, ale musimy też zdawać sobie sprawę, że ma tak każde pokolenie”
Tak, to ma sens, że każdy idealizuje czasy, gdy był młody, szczęśliwy i dopiero co zaczynał swoją przygodę z gamingiem. U mnie to jednak jest trochę przesunięte, bo przygodę z grami zacząłem jakoś w 2003. Wcześniej gry jako takie gdzieś tam w mojej świadomości egzystowały, ale nieszczególnie się tym interesowałem (tak, swego czasu grywałem jeszcze na Pegazusie i nie mógłbym powiedzieć, że źle się bawiłem, ale powiedzmy szczerze, że mam do tamtego sprzętu i gier zerowy sentyment), a jak już zacząłem, to ogrywałem co nowe i ładne. Dopiero gdzieś koło 20013/14 zacząłem się poważniej zastanawiać nad tym, co mnie ominęło z lat wcześniejszych i w co może warto zagrać. Więc u mnie złoty okres trochę się rozmija z czasem, gdy byłem młody i niewymagający.
@Quetz, ale co jest dziwnego w kulcie Amigi? Poza jakimś pixel heaven nigdy tych kompów na oczy nie widziałem, ale kult jest dla mnie oczywisty: to były po prostu świetne komputery w swoich czasach. I ja to widzę. Natomiast muszę przyznać że nie ogarniam najstarszego atari… stare automatówki za to, ooo.
Jest w tym wszystkim jeszcze coś jak w każdej kulturze: mieliśmy wszyscy (mniej więcej) szansę obserwować wzrost kultury growej, przejście od 8 bitów do fotorealistycznej grafy. W latach ok 1980 (wczesne automaty) – ok. 2013 (tlou? lub inne filmowe) co roku pojawiały się nie po prostu gry, a całe rewolucje – nowa grafika, nowe techniki, nowe pomysły po prostu. Dzisiaj mamy złotą erę szlifów tego co było dawniej, pytanie tylko jak długo to jeszcze potrwa. Zupełnie nowe rzeczy – np. VR, jakoś nie chcą ruszyć…
@DIRK
„Grywam również w rzeczy, które były w swoim czasie oceniane tak sobie i nigdy nie osiągnęły statusu kultowych i powszechnie pamiętanych po latach.”
No to jest chwalebne hobby, też dzięki GOGowi odkryłem masę tytułów z dawnych lat, o których nawet nie słyszałem i choć wiele z nich ogrywam, to jednak nie wzbudzają one AŻ takiego zachwytu – są bardziej ciekawą lekcją historii i rozszerzeniem horyzontów, gdy na żywym produkcie widać, jak rozwijało się myślenie o grach.
„bo gra się okazuje po prostu bardzo dobra, ale nie jest grą wszech czasów jak się powszechnie twierdzi.”
Też tak wielokrotnie miałem, natomiast wziąwszy pod uwagę kontekst historyczny rozumiem, dlaczego wtedy była za taką uważana. Po prostu nie ma tego emocjonalnego elementu, no i widzimy, gdzie jesteśmy teraz i ile tytułów zrobiło to po prostu lepiej.
„Dopiero gdzieś koło 2013/14 zacząłem się poważniej zastanawiać nad tym, co mnie ominęło z lat wcześniejszych i w co może warto zagrać. Więc u mnie złoty okres trochę się rozmija z czasem, gdy byłem młody i niewymagający.”
Jasne, każdy ma swój gust i oczekiwania – fajnie, że znajdujesz takie starsze gry, dla mnie to też dużo radości. Nadal jednak myślę, że gdy mówimy o szerszym zjawisku, to aspekt nostalgii jest bardzo istotny.
@FAKE
„ale co jest dziwnego w kulcie Amigi? Poza jakimś pixel heaven nigdy tych kompów na oczy nie widziałem, ale kult jest dla mnie oczywisty: to były po prostu świetne komputery w swoich czasach”
Ależ ja tego nie neguję – po prostu z Amigą miałem do czynienia jedynie kilkukrotnie, więc moje uczucia z nią związane są raczej nijakie. Natomiast Pegasus, Super Nintendo, PC z 486 i potem pierwszymi Celeronami na WIn95 – o, to już są klimaty, które darzę dużym sentymentem. I absolutnie rozumiem, dlaczego Amiga była kultowa, po prostu mnie ten rozdział ominął.
„Jest w tym wszystkim jeszcze coś jak w każdej kulturze: mieliśmy wszyscy (mniej więcej) szansę obserwować wzrost kultury growej, przejście od 8 bitów do fotorealistycznej grafy.”
To prawda, myślę że też trochę z tego powodu trudniej jest nam teraz zaimponować, bo pamiętamy te wszystkie rewolucje, podczas gdy dziś rozwój jest raczej ciągły, bez tak niesamowitych przełomów.
Choć VR będę bronił – to jest i będzie nisza, ale zrobiła coś, o czym wiele osób marzyło, więc kudos. Ale na pewno nie będzie mainstreamem, przynajmniej nie spodziewam się.
Kurde 2023 myślę że jednak może być dużo lepszy niż 2004:
HiFi Rush
Remake System Shock
Tears of the Kingdom
Hogwart’s Legacy
Final Fantasy XVI
Street Fighter 6
Diablo 4
Jedi: Survivor
RE4 Remake
A to są tylko głośne tytuły, część pominąłem, a jest jeszcze masa indyków typu Pizza Tower, Dredge, etc… No i nadchodzące gry:
Starfield
Phantom’s Liberty
Baldur’s Gate 3
Lies of P
cholera wie co jeszcze
Przydałby się Commander Keen i Jazz Jackrabbit jakieś nowsze odsłony przykładowo tych gier wideo/gier komputerowych.
Half-Life 3,Portal 3,Dota 3,Team Fortress 3 by się przydało,ale na to chyba należy poczekać.