rek

Polacy zapraszają do Japonii. Sengoku Dynasty – recenzja early access

Polacy zapraszają do Japonii. Sengoku Dynasty – recenzja early access
Sengoku to dość burzliwe stulecie w historii Japonii. W tym czasie doszło bowiem do osłabienia władzy szogunów, co doprowadziło do wojen o wpływy pomiędzy poszczególnymi zarządcami prowincji zwanymi daimyō. Stąd też okres ten nazywany jest „erą walczących prowincji”.

Gracz wciela się w uciekiniera z jednej ze spustoszonych wojnami okolic. Wraz z grupką innych desperatów wsiada na statek i rusza w podróż w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca. Cóż, udaje mu się, choć nie do końca tak, jak planował – okręt rozbija się na niewielkiej (acz nie bezludnej) wyspie. I teraz, chwilę po obejrzeniu bardzo klimatycznego komiksowego intra z japońskim narratorem, musimy, niemal goli (i zapewne nieweseli), rozpocząć nowe życie.

…Hm, coś wam to przypomina? Może Medieval Dynasty? I słusznie. Wprawdzie za gry odpowiadają inne studia, ale ich wydawca nie ukrywa „pokrewieństw” obu swoich tytułów, co zresztą wyraźnie w SD widać (choćby w identycznym systemie wykorzystywania narzędzi, acz nie tylko). Czy zatem mamy do czynienia z reskinem gry Render Cube? No, nie. Owszem, w sumie znalazło się tu to samo co w Medieval Dynasty. Tylko że jest tego więcej, w większości zostało też lepiej (lub inaczej) i dużo ładniej wykonane.

Sengoku Dynasty

Doszło też – lub dojdzie – sporo nowych elementów i pomysłów. To, co można obecnie pobrać ze Steama, to dopiero wczesna wersja gry (starczy na jakieś 7-10 godzin zabawy), mocno jeszcze niekompletna. Nie ma na razie obiecanej porządnej walki, rolnictwa, rozbudowanej ekonomii, starzenia się, rodziny, grywalnej postaci kobiecej, górnictwa itd. Ale oceniając tylko to, w co już pograłem, jestem ostrożnym optymistą co do jakości finalnej wersji. Bawiłem się bowiem całkiem nieźle. Rzekłbym, że lepiej niż w nieco przaśnym Medieval Dynasty (o niedorobionym Wild West Dynasty nie wspominając…). SD narzuca leniwą narrację, zmuszając gracza, by się wyciszył, odprężył i wciągnął w nieśpieszne życie japońskiego wieśniaka, obserwując rozwój wydarzeń z perspektywy pierwszo- lub trzecioosobowej (w tym ostatnim przypadku nawet z trzech różnych ujęć kamer).

I tak się życie powoli toczy…

Sengoku Dynasty wedle twórców „oferuje ekscytującą wielogatunkową mieszankę otwartego świata RPG, budowania miast i symulacji życia z elementami survivalowymi w burzliwych czasach feudalnej Japonii”. Z grubsza jest to zgodne z prawdą, choć akurat „burzliwe czasy” nas raczej tu omijają, bo trafiliśmy do odizolowanej i w sumie bardzo spokojnej okolicy. Pomijając np. upadek ze skały, zagrożenia to (obecnie…) głównie dziki i od czasu do czasu pojedynczy bandyci, zwykle słabe leszcze.

Jeśli więc po obejrzeniu klimatycznego intra nakręcicie się na jakąś mroczną i krwawą rozgrywkę w stylu filmów Akiry Kurosawy, to cóż… lepiej się szybko „odkręćcie”. Przez pierwszą godzinę albo dwie będziecie głównie chodzić „w malowniczych okolicznościach przyrody” (grafika to niewątpliwy atut Sengoku Dynasty!), zbierając wszystko, co się nawinie: patyki, kamienie, gałęzie, jagody, trawę, grzyby, jadalne korzonki, ptasie jaja itd. Dwa pierwsze składniki po to, by sporządzić (podobnie jak w MD) iście neolityczne narzędzia, takie jak kamienna siekierka czy takiż topór ciesielski, oskard bądź drewniany młotek (z czasem dorobimy się lepszych, bo stalowych narzędzi). Za ich pomocą będziemy wykuwać od podstaw nasz dobrobyt. Przyrządy te zużywają się zastraszająco szybko, ale na szczęście ani patyków, ani kamieni tutaj nie brakuje. Potem ścinamy pięć odmian drzew, z których uzyskujemy kłody, deski i drewno na opał. Budujemy szałas, domek, więcej domków, większe domy, rozmaite warsztaty i inne struktury (tawerna, wieża strażnicza, studnia, magazyny), meblujemy nasze lokum, polujemy, handlujemy, fortyfikujemy wioskę itd.

…na tej japońskiej prowincji

Ale co to za wioska bez mieszkańców? Odszukujemy zatem innych rozbitków i namawiamy ich, żeby przenieśli się do naszej osady. (Z enpecami da się bowiem rozmawiać, choć dialogi są raczej drętwe. Często po prostu tylko wygłaszamy kolejne linijki tekstu, nie mając możliwości pokierowania konwersacją). Lecz jeśli nie przygotowaliście dla nich gotowego domu, nie liczcie, że się zgodzą. Na szczęście jak już mamy swoich ludzi, to możemy zaprząc ich do pracy. Niech sobie nie myślą, że te mieszkania to za darmo dostali…

Sengoku Dynasty

Oczywiście w grze jest też fabuła – rzetelna, ale nie porywająca – w ramach której da się wykonywać rozmaite questy, tak główne, jak i poboczne. Rozwijać możecie nie tylko swe otoczenie, lecz także prowadzoną postać, i to w czterech kierunkach (przywódca, wojownik, rzemieślnik, mnich), choć póki co rozwój ten jest bardzo symboliczny i niczemu tak naprawdę nie służy. No ale w przyszłości…? Trzeba też dbać, by wasza postać miała pełny brzuch i czuła się wypoczęta. Wszystko to dzieje się w cyklu dobowym i w rytm pór roku.

…Domyśl się!

Sielanka? No cóż, twórcy postarali się – chyba raczej niezamierzenie – by gracz jednak nieco się przy Sengoku Dynasty spocił. Po prostu rzucają go na głęboką wodę. Żadnych misji treningowych, interaktywnych samouczków czy krótkich scenariuszy wprowadzających. Zaczynacie na plaży… i domyślcie się, co dalej. Tak, niby gra coś tam podpowie, ale skrótowo, a do tego zwykle tylko jeden raz. Potem wskazówka znika i nie ma przebacz. Więc kombinujcie… Jak użyć narzędzi, by np. przygotować palenisko? (W menu sterowania zbindowane są aż trzy rodzaje interakcji z otoczeniem, ale tu żadna nie działa). Albo jak osiągnąć wymagany przez fabułę piąty poziom rozwoju wioski?

Sengoku Dynasty

Ale to tylko rozgrzewka, czekają was większe wyzwania. Wiecie, jakie jaja będą z… zaczerpnięciem wody ze studni? Do tego potrzebna wiadra. Proste sprawa? Ha! Wytworzenie go to tutaj prawie jak przejście z epoki brązu do wieku pary, bo wymaga zbudowania w sumie kilku struktur (!) oraz masy kombinacji i klikania. Wszystko po to, żeby zrobić sobie wiadro, rozumiecie, cholerny drewniany skopek(*)! Wcale nie łatwiej – a wręcz trudniej – jest też z np. przydzieleniem wieśniaków do konkretnych zajęć. Albo – znów wymaga tego fabuła – ze zreperowaniem mostu. Owszem, potem, jak już serią prób i błędów do tego dojdziecie, okazuje się to nawet dość proste… ale na pewno nie intuicyjne.

(*) Okej, jedno gotowe można w grze znaleźć, ale to też wcale nie jest łatwe.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Niedoróbki i babole

Wiadomo, wczesny dostęp = dużo usterek. Więc nie potępiam za nie twórców, a tylko raportuję wam, czego możecie oczekiwać. A zatem przygotujcie się na bardzo długie wczytywanie się gry, nawet z SSD. Po bodaj minucie (albo i dwóch) zasysania danych w pewnym momencie symbol ładowania zamiera… i przez wieczność (albo coś koło tego) NIC się nie dzieje. Już myślałem, że tak zostanie. Aha, i nie wczytujcie czasem sejwów w trakcie grania, bo wszystko się zawiesi (wychodźcie wcześniej do menu głównego!). Spodziewajcie się spadków klatek, niekiedy sporych, niezależnie od konfiguracji waszych komputerów i ustawionych parametrów grafiki. Niektóre questy (np. „Zioła dla Maty”) są zabugowane i nie da się ich – gdy piszę te słowa – ukończyć. Mapa okazuje się praktycznie bezużyteczna (brak zoomu i możliwości stawiania znaczników). Interfejs wymaga doszlifowania (np. malutkie literki w dialogach, nieco większe, ale niezbyt czytelne w dzienniku zadań – niechże te napisy będą skalowalne!). Możemy bez problemu okradać enpeców na ich oczach, nie wywołując z ich strony żadnej reakcji. W ekwipunku o ograniczonej pojemności jedna kłoda drewna, z której zrobimy od trzech do pięciu desek, zajmuje jeden slot. Ale jeśli potniemy np. 20 kłód na deski, to one wszystkie mieszczą się… też w jednym „okienku”.

Sengoku Dynasty

Nieco kuleje aspekt survivalowy rozgrywki. Nasza postać ma aż trzy różne paski energii, ale naprawdę trzeba się wysilić, by nie móc ich utrzymać na sensownych poziomach. Głód w praktyce nie istnieje, bo zawsze w okolicy znajdziemy coś do jedzenia. Spanie służy chyba tylko do „przewijania” nocy. Zachorować się nie da, brodzenie w zimnym morzu czy godziny spędzone na deszczu zdają się nie robić na naszej postaci specjalnego wrażenia. Próbowałem z ciekawości skręcić sobie kark, zrzucając się z wysokich skał, i naprawdę musiałem się sporo napracować, aby poważniej się zranić.

Czego mi tu brakuje?

Pomijam oczywiście brak rzeczy, które twórcy mają dopiero zaimplementować. Ale w tym, co już dostałem… cóż, chyba przydałoby się nieco więcej immersji, klimatu. Marzy mi się więc, by postacie mówiły do mnie po japońsku… (Albo żeby chociaż w ogóle mówiły!). Wiem, to nie takie proste. Ale enpece mogliby się chociaż kłaniać na początku i końcu rozmowy! Dla mieszkańca Kraju Kwitnącej Wiśni niewykonanie tego gestu to po prostu coś niewyobrażalnego; samuraj miał prawo zabić chłopa, który mu się nie ukłonił. Przydałyby się też pojedyncze scenariusze, tryb sandboksowy, misje treningowe i porządny system pomocy. Na razie wygląda to tak, jakby twórcy chcieli wręcz zniechęcić część osób do swego dzieła. (W razie czego zajrzyjcie na Steama, fani zrobili to, czego nie dokonało studio, czyli porządny poradnik dla początkującego gracza).

Sengoku Dynasty

Najbardziej męczy mnie tu jednak powtarzalność pewnych trywialnych w sumie czynności. Dla przykładu, budowa domu to pracowite klepanie młotkiem: najpierw podłoga, potem kolejne ściany (a jedna składa się z kilku segmentów), schody, sufit. Każdy taki element to z 10 kliknięć. Trwa to więc dobrych parę minut (zakładając optymistycznie, że mamy wszystkie surowce). I naprawdę po którymś tam razie robi się to już CHOLERNIE nudne. Dlaczego nie da się takich najczęstszych czynności opcjonalnie zautomatyzować? Okej, niech to mi odejmuje tyle samo czasu, energii, surowców i zużycia przedmiotów z mojej puli co wcześniej, ale niech budowa trwa kilka sekund, a nie ze 300! Nie wiem, ile zajmie przejście finalnej wersji gry, acz zakładam, że podobnie jak Medieval Dynasty, czyli 30-40 godzin – i mam dziwne wrażenie, że tak jedną trzecią tego czasu spędzicie, ścinając i rąbiąc drzewa oraz waląc młotkiem w ściany…

Warto też popracować nad balansem, podkręcić dialogi i może nieco udramatyzować fabułę. Swoją drogą, choć to polska gra, to nie ma w niej polskiej wersji językowej (jeszcze…). Jest już natomiast turecka i ukraińska. Hm. Nie miałbym takoż nic przeciwko wyraźniejszemu sygnalizowaniu kolejnych osiągnięć naszej postaci czy tego, że odblokowaliśmy nowe struktury.

Sengoku Dynasty

Jak widać, sporo jeszcze pracy przed autorami Sengoku Dynasty, więc nie wiem, czy już teraz warto grę polecić. Uważam jednak, że dobrze pamiętać o tym tytule i gdzieś za sześć miesięcy albo i rok, gdy już wyjdzie z wczesnego dostępu, do niego powrócić.

[Block conversion error: rating]

Dodaj komentarz