
Widzieliśmy w akcji growego Bonda! 007 First Light sporo czerpie od Hitmana, ale i filmowości tu nie brakuje

Nie zrozumcie mnie źle: to będzie najprawdziwsza gra z Bondem w roli głównej. Tyle że niektórych zaskoczyć może fakt, iż agenta 007 poznajemy na początku jego szpiegowskiej kariery. Co wcale nie oznacza, że czeka nas nuda i pilnowanie wychodka Królewskiej Mości.
Kiedy uczysz się fachu
Niestety nie miałem okazji, by poprowadzić Jamesa własnoręcznie. Zorganizowane przy okazji Gamescomu spotkanie ograniczyło się do obserwowania gameplayu. Prezentacja trwała dość długo, a twórcy nie stronili od licznych komentarzy na temat charakteru swojej produkcji. Wówczas też wyszło na jaw, że Bond (przynajmniej początkowo) nie gra tu pierwszych skrzypiec. Jest kierowcą dla reszty bardziej doświadczonego zespołu.
Jako teren dla misji polegającej na neutralizacji agenta 009, który przeszedł na „ciemną stronę Mocy”, wybrano ukryty w słowackich górach kompleks hotelowy. Jak łatwo się domyślić, młodemu szpiegowi nie w smak nudna warta przy samochodzie. Szybko więc zakrada się do wnętrza, tym samym pokazując całkiem spory zakres gameplayowych opcji naszej postaci. Zabawa przypomina otwartą i typową dla skradankowych gier akcji piaskownicę, pozwalającą próbować szczęścia na wiele różnych sposobów. Możemy uciec się do sabotażu i odwrócić uwagę obsługi płonącą stertą liści, nic też nie stoi na przeszkodzie, by wspiąć się po gzymsie czy specjalną strzałką z lekiem wywołać nudności u strażnika.
Oczywiście, jak to z Bondem bywa, nie brakuje odrobiny brawury, osobistego wdzięku i… szczęścia. Trzeba bowiem nie tylko przemykać niezauważonym obok ochrony, ale i unikać pozostałych członków zespołu, którzy – przynajmniej chwilowo – są święcie przekonani, iż James pilnuje samochodu, zabezpieczając drogę odwrotu. To ciekawa, dość spokojna, ale i emocjonująca rozgrywka. Zachęca do kombinowania, korzystania z wybranych gadżetów oraz podziwiania przyjemnej dla oka grafiki wnętrz wspomnianego hotelu. Wyraźnie czuć, że twórcy, IO Interactive, zjedli wcześniej zęby na serii Hitman.

Pościgi i wybuchy
Druga część prezentacji obejmowała wydarzenia z tej samej misji, ale nieco późniejsze, kiedy przykrywki się spaliły, cały hotel pogrążył się w chaosie, a obita gęba Jamesa stanowiła najlepszy dowód na to, że subtelności należy odłożyć na bok. Przyszła pora na prawdziwą akcję, przypominającą to, co kojarzymy z filmów.
Widać, że twórcy świetnie orientują się w bondowskim DNA, gdyż nie zabrakło ani „zadziornych” dialogów, ani efektownych pościgów, ani odpowiednio podrasowanych wybuchów. Jazda samochodem to nie tylko próby utrzymania się komuś na ogonie: musimy kombinować, unikać licznych przeszkód, korzystać ze skrótów czy ramp, a troska o lakier czy zawieszenie auta schodzi tu na naprawdę daleki plan. Niedługo później zaś dostajemy… licencję na zabijanie, o czym informuje komunikat u góry ekranu. Twórcy najwyraźniej dość rygorystycznie rozdzielają od siebie kolejne segmenty gry. Co istotne, śmiercionośnej siły możemy używać jedynie wtedy, kiedy sami jesteśmy zagrożeni, co w naturalny sposób porządkuje gameplay i pokazuje, że jednak stoimy po stronie tych dobrych. W końcu etos agenta zobowiązuje, nie?
Wówczas na ekranie zaczyna się dziać naprawdę dużo. Zdarzenia na lotnisku, które widziałem, bardziej kojarzą mi się ze starszymi filmami z Brosnanem niż z ostatnimi obrazami, gdzie w Bonda wcielał się Daniel Craig. Innymi słowy, jest efektownie. Kolejne sekcje mapy przygotowano w taki sposób, żeby demolka była równie łatwa, co spektakularna, a przeciwnicy nie dają chwili wytchnienia. Finał tych wydarzeń pokazał również, że nawet w ogniu walki możemy korzystać z gadżetów – dzięki włamaniu się do systemów samolotu James zyskał opcję ograniczonej kontroli nad jego sterami, co pozwoliło na przechylanie rzeczonego statku powietrznego na prawo i lewo podczas starć z kolegami 009. Tego rodzaju niecodziennych okazji do zabawy, jak zaręczają twórcy, znajdziemy znacznie więcej.

To co, czekamy?
Gra wydaje się naprawdę niezła. Żadna tam produkcyjna topka, ale moim zdaniem i tak jest czego wypatrywać. Już teraz widać, że możemy spodziewać się klimatycznej mieszaniny akcji i bardziej subtelnych, szpiegowskich sekwencji. Nie zabraknie też pięknych kobiet. Twórcy „odhaczają” więc kolejno listę elementów charakterystycznych dla serii, a to pozwala sądzić, że fani przynajmniej pod tym względem się nie zawiodą.
Oczywiście dały też o sobie znać niedociągnięcia. W paru miejscach wyraźnie widać było, że model jazdy samochodem wymaga jeszcze dopracowania, a po drodze pojawiło się kilka pomniejszych błędów oraz jeden poważniejszy, który sprawił, że prowadzący musiał zacząć zabawę od nowa. Czasem w oczy rzucało się też to, że twórcy za pomocą aż do przesady określonej konstrukcji mapy chcą uzyskać „filmowy efekt” i po prostu dać graczom okazję do zdrowej rozpierduchy. Czy to źle? Niekoniecznie. Jeśli ma być tak jak na wielkim ekranie, to z pewną umownością w tej materii musimy się pogodzić. Podejrzewam jednak, że Duńczycy wiedzą, co robią, a my w ostatecznym rozrachunku tylko na tym zyskamy.
