Czek pomógł Google uniknąć procesu przed ławą przysięgłych

W ubiegłym roku gigant z Mountain View doczekał się zarzutów ze strony Departamentu Sprawiedliwości USA i koalicji stanów, jakoby korporacja celowo (i bezprawnie) dążyła do monopolizacji sektora reklam w Internecie oraz zawyżała opłaty dla użytkowników. W związku z tym do sądu trafił pozew, a Google miało tłumaczyć się przed ławą przysięgłych – to jednak się nie stanie, jako że firma zapłaciła 2,3 miliona dolarów celem pokrycia roszczeń rządu USA.
Kto bogatemu zabroni
Pocieszający jest fakt, że sprawa nie została zamieciona pod dywan i, tak czy siak, rozprawa się odbędzie. Mimo to jej przebieg będzie zdecydowanie bardziej po myśli giganta technologicznego, któremu udało się uniknąć potencjalnego (i pierwszego w historii) procesu przed ławą przysięgłych w cywilnej sprawie antymonopolowej wniesionej do sądu przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Google swoje postępowanie będzie miało wyjaśnić sędziemu 9 września, jako że właśnie na ten dzień zaplanowane zostały zeznania.
Amerykańska korporacja zapiera się przy tym, że nie zrobiła nic złego, a jej postępowanie nie nosi ani krztyny kontrowersyjności. Przekazany rządowi czek na kwotę 2,3 miliona dolarów jest i tak na wyrost, jako że państwowi oficjele zażyczyli sobie opłacenia odszkodowania w wysokości niespełna 1 miliona dolarów, mimo wcześniejszych przebąkiwań, że powinno ono sięgać nawet 100 milionów zielonych.
Google postanowiło także nie pozostać dłużne Departamentowi Sprawiedliwości i oskarżyło go o fabrykowanie dowodów na poniesienie szkód pieniężnych celem doprowadzenia do postawienia przedsiębiorstwa przed ławą przysięgłych. Sama batalia z rządową instytucją została zaś określona mianem „bezzasadną próbą wyłonienia zwycięzców i przegranych w wysoce konkurencyjnej branży”.