rek
rek

Pillars of Eternity ? już [prawie] graliśmy

Już za chwileczkę, już za momencik będziecie mogli przeczytać w naszej relacji z Gamescomu, jak to dałem się zaczarować Pillars of Eternity. Po ograniu tytułu w domowym zaciszu wiem już, jakie zaklęcie rzucili na mnie developerzy – baldurowe Okropne Zauroczenie. Filary od Obsidianu są tak popękane, że „backers beta” powinno się przemianować na „backers pre-alpha”.

Oczywiście każdy, kto wychował się na starych rolplejach BioWare’u doceni głębokie ukłony w kierunku klasyków (od ekranu tworzenia postaci, przez wygląd okien dialogowych, po literackie opisy wplecione w dialogi). Sporo tu rozwiązań naprawdę mądrych (przykładowo odpoczynek w droższym pokoju gospody daje całej drużynie zestaw buffów), a i autorski świat ma w sobie trudny do przeoczenia potencjał. Cóż jednak z tego, skoro twórcy Fallout: New Vegas pobili swój życiowy rekord w eksponowaniu baboli?

Zacznijmy od błędu, z jakim stykaliśmy się w stareńkich RPG-ach opartych na Dungeons & Dragons – bohaterowie wciąż nie nauczyli się wyszukiwania ścieżek, a nawet podczas walki zdarza im się tak zablokować, że przeciwnicy mogą im prać tyłki bez ryzyka odwetu. Ba – przez brak udźwiękowienia ataków i zaklęć oraz dziwaczne nakładanie się na siebie wrogich sylwetek i podpisów, w wymianie razów zorientować się czasem trudniej niż w reformach budżetowych. Ba, ba – polonizacja bywa klimatyczna, ale jest zwyczajnie niedbała. Przez braki w opisach zaklęć niekiedy zupełnie nie wiedziałem, jakimż to czarem właśnie posługuje się mój czarodziej. Osobną kwestią jest wycięcie niektórych opcji dialogowych oraz opisów, jakimi powinniśmy być raczeni po kliknięciu na interaktywny element lokacji. Osoby zajmujące się przełożeniem tytułu na język polski zasłużyły na kilka kopniaków w tyłki.

Ale to jeszcze nic – gości siedzących nad skryptami powinno się publicznie wychłostać! Przed pierwszym starciem, jakie moja drużyna miała stoczyć z pewnymi łowcami nagród, zapisałem stan gry i wyłgałem się z potyczki. Po odejściu awanturników na ekranie pojawiło się… stadko dzików. Kliknąwszy na jednego z nich okazało się, że mogę pobrać z nieruchomej zwierzyny jakieś przedmioty (nawiasem mówiąc – nie mam pojęcia jakie. Większość ekwipunku nie została opisana, w dodatku zamiast sensownych ikon jesteśmy często raczeni rysunkiem czegoś, co wygląda jak słój z masłem).

Gdy wczytałem sejwa – dziczyzna pozostała na pozycjach. Jeden z czarów obronnych, jakiego użyłem by lepiej przygotować się do obijania mord, wyzwolił natomiast agresję we wspomnianych wyżej wojach, których herszt – zgrozo – zaczął atakować jakieś 20 razy na turę. Nie muszę mówić, że zakończyło się to dla moich zuchów szybkim zgonem. Klnąc pod nosem spróbowałem raz jeszcze i tym razem udało mi się ubić niemilców. Trochę później wykryłem, że z tymi zapisami stanu gry to w ogóle jest ryzykowna sprawa, bo aktywnym questom zdarza się wówczas resetować.

Dania głównego – polowania na ogra, jakie to powierza nam pewien hodowca świń – nawet nie liznąłem. Po kilku chaotycznych klepankach z wilkami i ogromnymi żukami, gdy udało mi się odnaleźć zamieszkaną przez zielonoskórego jaskinię, beta zaczęła się przedziwnie wykrzaczać. Oba korytarze tarasowała mi grupka nadnaturalnie wielkich pająków, którego jednak przejścia nie wybrałem – wymiana razów kończyła się w ciągu kilku sekund, a gra częstowała mnie informacją, że drużyna poległa. Było to o tyle osobliwe, że każdorazowo portrety moich postaci nie pokryły się w całości krwistą czerwienią, a odnóża pajęczaków ledwie kilka razy musnęły ich zbroje.

To niejedyne z przewin, jakie sprawiły, że po raptem 80 minutach odbiłem się od Pillars of Eternity i nie zamierzam do niej wracać do chwili, gdy Obsidian opublikuje pierdyliard łatek. Jeśli tak ma wyglądać „przywracanie do życia klasyków”, to dziękuję, postoję, ewentualnie pomogę w ponownym ich grzebaniu. Wyobrażam sobie, jak poczuć się musieli kickstarterowi darczyńcy, którym sprezentowano w podzięce za wsparcie równie ordynarną fuszerkę. Nie przekreślam tytułu, bo też ładnie wyreżyserowana prezentacja w Kolonii, jak i półgodzinny gameplay, który trafił do sieci chwilę wcześniej, wtłoczyły mi do głowy bardzo hurraoptymistyczny obrazek. Mam jednak nadzieję, że dostaniemy dopracowany produkt, a nie potworka, jaki nie powinien opuszczać testerskich dysków twardych.

rek

63 odpowiedzi do “Pillars of Eternity ? już [prawie] graliśmy”

  1. Znając Obsidian pewnie tak naprawdę dialogi i elementy fabuły są w fazie beta a gameplay jest w fazie alpha… Najgorsze jest to, że normalnie gier się tak nie robi, no chyba że w drużynie brakuje prawdziwych programistów… Muszę przyznać że teraz naprawdę boję się że zepsują gierę totalnie… Jeśli nie naprawią absolutnie wszystkich poważnych bugów to niech mnie pocałują wiadomo gdzie – wolę po raz setny zagrać w Baldura…

  2. @Papkin „jeżeli gra mi się dobrze pomimo bugów, to odzwierciedla to ocena.” tak tak czasem na (kolejne) zamknie betatesty wpuszcza się w prawie gotowy produkt ale nie takie zadanie ma beta. Gra z Fazy alfa przechodzi w fazę beta wtedy kiedy ma pieszych testerów zwanymi beta testerami 😉

  3. Moreus – akurat o Total Warze wspominałem, bo to mi FaceDancer wypomniał. 😉 PS – wciąż czekam na wrażenia z gry. Zwłaszcza tych osób, które mi tłumaczą, „że to przecież beta i może mieć błędy”, co jest rzecz jasna ogromnym odkryciem.

  4. Proszę bardzo: http:forums.obsidian.net/topic/66770-first-impressions-thread/Co do R2 – wystarczy obejrzeć recenzję Angry Joe.

  5. Przyznam się, że sam nie grałem w PoE, ale sugerując się tekstem i kilkoma filmami z gry, stwierdzam, że ta wersja jest betą tylko z nazwy. Generalnie gra osiąga status beta, kiedy wszystkie elementy gry są zaimplementowane, w tym grafika, więc nie powinno być placeholderów. Mogą występować memory leak’i, opóżnienia lub crashe , ale źle zaimplementowane save’y, pathfinding oraz kolizje są podczas bety niedopuszczalne. Ewidentnie nawalił dział QA Obsidianu, bo takiej wersji gry lepiej nie pokazywać światu.

  6. @Papkin dla Ciebie najwyraźniej jest to wielkie odkrycie ponieważ ciągle wydajesz się tym faktem być zaskoczony 😛 Co do moich osobistych wrażeń z rozgrywki to Ci ich nie przekaże ponieważ nie będąc darczyńcą dla PoE nie mam dostępu do tej bety, a nawet gdybym go miał to nie mam czasu grać w nieskończone produkcje. Wolę poczekać do premiery i wtedy mądrzejszy o kilka recenzji zdecydować czy warto. Z zasady unikam wszelkich early access dlatego właśnie że są nieskończone i zabugowane.

  7. Kurczę, jestem szczerze zdziwiony, boś zaangażowany w adwokaturę PoE i tłumaczenie mi nowych dla mnie pojęć, takich jak „wersja beta” (to coś po grecku czy innej łacinie?) niemal równie silnie, jak Holy.Death w uświadamianiu, że istnieją różne opinie. A już poważnie – ja tam early accessów i innych wczesnych wersji nie unikam, a nawet ogrywam dość często, stąd właśnie piszę: moim skromnym zdaniem to, co wrzucono w sieć, to już przeginka.

  8. @Papkin tak masz racje to z greki. Konkretnie Beta to druga litera ichniego alfabetu 😛 Ale czemu tak nazwano etap podczas którego testuje( to kluczowe słowo dzisiejszej lekcji, zapisz sobie w kajeciku) się którąś tam wersje gry to już spytać musisz mądrzejszych od mnie 😛 A poważnie to bronie PoE bo jestem fanem Baldur’s Gate i innych starych RPG i liczę że ta gra im dorówna, albo chociaż będzie przyzwoita. A nie jestem darczyńcom bo nie inwestuje w sentymenty. Jak gra będzie dobra to kupie, jak nie to nie

  9. Stary – mam nawet tatuaż z Tormenta. 🙂 Też tęsknię za taką koncepcją zabawy i to bardzo mocno. W piśmie masz zresztą mega optymistyczną, pogamescomową zapowiedź. Ale wiesz, obrona czegoś, bo „to przecież musi być dobre” jest dziwna. Ja tam wciąż w Pillars of Eternity wierzę, ale uczciwie ostrzegam, że wersja beta jest po prostu koszmarnie zabugowana. I to nawet jak na standardy Obsidianu. Gra ma wielki potencjał, który na razie przysłaniają różne bolączki. Tyle.

  10. Eh.. Torment – pierwsze RPG w jakie grałem 🙂 Ja nie bronie dlatego „że musi być dobre” tylko dlatego że uważam że nie powinno się wystawiać oceny nawet wstępnej nieskończonemu produktowi. Jak napisałem niżej mam nadzieje że gra będzie chociaż przyzwoita, a jak będzie świetna na co liczę to kupię nawet w cenie premierowej ( też rzadko mi się zdarza, w tym roku kupiłem na premierę tylko Dark Souls 2 ) Tyle 🙂

  11. Artykuł: beta Pillars of Eternity jest normalną betą, a nie marketingowym chwytem, więc jest zła. http:1d4chan.org/wiki/Derp

  12. I jeszcze jedno – wszystkie bugi wymienione przez autora są wymienione przez twórców PoE jako znane bugi w poście, w którym ogłosili, że jest już dostępna beta (pathfinding, save & load, AI, UI, missing assets). Wyjątkiem jest polonizacja, ale czy można narzekać na jakość polonizacji, kiedy angielska wersja nie jest jeszcze gotowa? Taki tłumacz musi pracować z niepełnym, ciągle zmieniającym się tekstem!

  13. No i super 😉

Dodaj komentarz