Często komentowane 25 Komentarze

[BLOGI] Co to jest Disciples: Reincarnation?

[BLOGI] Co to jest Disciples: Reincarnation?
"Informacja prasowa"
Uwielbiam teksty, któe piszą ludzie zafascynowani jakimiś grami. Tak, jak nasz bloger Rankin zafascynowany jest Disciples: Reincarnation, które postanowił przybliżyć wszystkim z was. Warto poczytać!

###

Jak zapewne większość ludzi, którym truję i spamuję w tej sprawie zdążyła zauważyć, od dłuższego czasu gram namiętnie w Disciples: Reincarnation. Co to jest Disciples: Reincarnation? tl;dr version – Disciples 3 without all the suck. A pełnym zdaniem…

…a nawet od samego początku. Disciples: Sacred Lands było strategią turową z dość mocno zaznaczonymi elementami RPG. Było grą znikąd, a jednak stworzoną z tym mitycznym sercem – choć modele jednostek były, eee, słabe, to klimat – artworki, oprawa dźwiękowa, a także nowatorska mechanika „ewolucji” żołnierzy, sprawiły, że niejeden gracz zapamiętał Sacred Lands w pozytywnym świetle, a gra zarobiła dość, aby dostać sequel pełną gębą, stworzony na zasadzie – więcej, lepiej, fajniej. Sequel na tyle dobry, że wraz z Heroes of Might and Magic 3 i (rzadziej wspominanym :C) Age of Wonders utworzył niedościgniony kanon pecetowych turówek fantasy. I dostał garść dodatków.

Historia Disciples: Reincarnation jest – podług tego, co mi się udało ustalić – zawiła i pełna bólów porodowych. Otóż najpierw było Disciples 3 Renaissance, tworzone przez zupełnie inną firmę, niż dotąd odpowiedzialna za serię, i przyjęte chłodno z mnóstwa powodów. Potem pojawiło się Disciples 3 Resurrection, które dodawało grywalnych ożywieńców. Potem twórcy pracowali nad/wydali Disciples 3 Rebirth, które dodawało parę nowości, w tym powrót podróży morsko-wodnej. W tym miejscu grę w swoje łapki dostało jeszcze inne studio. Zmniejszyło ono rozmiar pola bitwy, kompletnie przeskalowało mechanikę i statystyki (koniec z dziesiątkami tysięcy HP), utworzyło od nowa mapy kampanii (i chyba też nieco zmodyfikowało fabułę, ale tu są tylko moje przypuszczenia), a także wymordowało większość, jeśli nie wszystkie, bugi. Celem ich prac było utworzenie de facto nextgenowego Disciples 2, a wynikiem ich prac jest właśnie Reincarnation. Żeby nie było jednak zbyt różowo, studio odpowiedzialne za grę zbankrutowało, ostatni patch wydało prywatnym, darmowym wysiłkiem, a szczegóły publikacji sfinalizowało tylko z garścią wydawców – z tego, co mi wiadomo, grę można dostać tylko w naszym polskim muve, a także na bodajże gamersgate.

A jest czego żałować.

Sednem D3Rein jest, podobnie jak w poprzednich odsłonach serii, kampania, a raczej kampanie. Tutaj mamy łączną liczbę czterech, po jednej dla każdej grywalnej rasy: Imperium, demony, elfy i ożywieńcy. Kampanie, podług tego co zdążyłem przejść, tworzą spójną i ułożoną chronologicznie fabułę. I choć map-rozdziałów jest na papierze mało (fabuła imperium zamyka się w 6 misjach), to indywidualne mapy są naprawdę duże i starczają na długo (średnio 10 godzin gry na mapę). Każdą zaczyna się z głównym, fabularnym, bohaterem, którego utrata powoduje koniec gry, a także jednym, wybranym, importowanym z poprzedniej mapy. Pozostałych uprzednio posiadanych herosów można zresztą odkupić w dowolnym mieście za odpowiednio wyższą opłatą. Jak już napisałem, mapy są duże, a przede wszystkim – bardzo otwarte, choć czasem, aby z tej otwartości skorzystać, trzeba będzie się zdrowo nagimnastykować… albo nagrindować. Ponieważ zaś wszystkie podziemia, wieże, itp. co kilka tur się regenerują z losową zawartością i nagrodami, okazji do nabicia expa nigdy nie zabraknie. Na każdy akt-rozdział-mapę składa się wątek główny, a także garść pobocznych, aktywowanych po napotkaniu odpowiedniego NPC. Wszystkie misje są zrealizowane jednakowo – dojdź do wskazanego punktu na mapie, ew. dojdź do wskazanego punktu na mapie i ubij co tam znajdziesz.

Minus oskryptowania misji jest jednak inny, a mianowicie fakt, że wszystkie skrypty działają tak, jakby je aktywował bohater fabularny, mimo, że może to zrobić dowolna aktywna jednostka. Prowadziło to do nieco groteskowych sytuacji, na przykład porwania eskortowanej osoby spod bram odległego miasta, mimo, że jednostka tę osobę reprezentująca siedziała bezpiecznie w stolicy. W ogóle zresztą nie mogłem pozbyć się wrażenia, że nić fabularna gry, choć sama w sobie klimatyczna i dość intrygująca, średnio współgra z mechaniką i stylem turowej gry strategicznej. Wrażenie to jednak nie mogło zmienić faktu, że kampanię imperium zaliczyłem z przyjemnością od deski do deski, co od bardzo dawna mi się nie trafiło.

Jak każda strategia turowa, Reincarnation nie może odbyć się bez walki. Ta odbywa się na osobnym polu bitwy, podzielonym na hexy. Jest ono dostatecznie małe, aby walkę wręcz można było nawiązać w pierwszej turze, ale zarazem dostatecznie duże, aby można było sobie pozwolić na pewne, rzecz jasna ograniczone, finty i manewry. Tu i ówdzie porozsiewane są – z rzadka – pola/kamienie focusu w trzech odmianach, każde podwaja obrażenia stojącej na nim jednostki odpowiedniego typu, co dość konkretnie urozmaica potyczki, tym bardziej, że AI zazwyczaj potrafi z nich korzystać, a jeśli nie może – omijać szerokim łukiem. Szczególnie natomiast należy uważać na wszelkie umiejętności i pasywy, które częściej mogą przesądzić o wyniku bitwy, niż focus stone’y – takie +1 ruchu trolla (albo – o zgrozo – dwóch trolli) w odpowiedzi na trafienie krytyczne, plaga wilka, czy stały regen po przekroczeniu pewnej bariery HP mogą całkowicie odwrócić sytuację. Jeśli gracz nie grinduje przesadnie, każde starcie sprawia przyjemność, a o to w końcu chodzi. Acha, fajny patent wprowadzono w postaci ekranu przygotowania do bitwy – pokazane są obie armie w postaci ikon, można zmienić formację, wyjąć kogoś z rezerw, jeśli są jakieś, można też dokonać odwrotu, jeśli sytuacja na to pozwala.

Jednostki można podzielić na rekrutów i herosów. Herosi na początku są dość słabi, szczególnie magowie ale dzięki możliwości używania najróżniejszych przedmiotów, oraz dzięki bardzo obszernemu drzewku umiejętności, które można rozwijać, z czasem bohater zacznie być prawdziwym wymiataczem, szczególnie na początku kolejnych scenariuszy, które trzeba zaczynać z gołowąsami. Każda ze stron konfliktu ma swoje cztery odmiany podstawowych archetypów fantasy – wojownika, łucznika, maga i złodzieja. I tak na przykład wojownik Imperium może wzmacniać przykładem pobliskich sojuszników, a nawet wskrzeszać martwe jednostki, podczas gdy wojownik elfów skupia się raczej na debuffach. Jedynie złodziej jest dość dziwną jednostką – nie posiada takiego potencjału bojowego, jak pozostali herosi, zaczyna z zaledwie jednym punktem dowodzenia, a jego specjalne umiejętności również trzeba odblokować skill pointami, ale za to może zadawać obrażenia wrogowi bez wystawiania się na starcie, może też całą swoją drużyną zaatakować pojedynczego przeciwnika z wrogiej jednostki.

Rekruci natomiast również występują w czterech odmianach – wojownik, łucznik, mag i wsparcie + 1 specjalna jednostka na rasę, z tym że ich ścieżka rozwoju dyktowana jest nie przez wybrane skillpointy (bo żadnego wyboru w tej kwestii nie ma), a przez zakupione w stolicy budynki. Wiele budynków posiada swoje wykluczające się wzajemnie alternatywy i po kilka kolejnych poziomów zaawansowania. Biorąc za przykład giermka imperium, może on podążyć ścieżką inkwizytora, lub rycerza. Rycerz po dwóch awansach może zostać aniołem, bądź też, po dalszych dwóch awansach, obrońcą wiary lub paladynem – a to oznacza, że z jednej jednostki podstawowej można wykroić cztery kompletnie inne, każda ze swoimi mocnymi i słabymi stronami. Taki patent, wzięty zresztą żywcem z poprzednich części Disciples, dość wymiernie urozmaica budowanie armii i pozwala na dostosowanie jej do własnego stylu grania. Ale, ale – mógłby powiedzieć ktoś obeznany z Disciples 2 – przecież większość alternatyw w tamtej odsłonie była zdecydowanie mało użyteczna!

Otóż nie, odpowiem, przechodząc do kwesti balansu i zrównoważenia aspektów gry. A ten chyba jest – poza drobnymi wyjątkami – najlepszy w serii. Autorzy nie wahali się dołożyć tu pasyw, tam odporności, jeszcze gdzie indziej umiejętności aktywowane, albo nieco tasując źródła obrażeń, tak, że można spokojnie uzasadnić wybranie np. władcy żywiołów zamiast białego maga. Kontynuując przykład giermka, przyjrzyjmy się jego drogom ewolucji – jedna (inkwizytor) skupia się na usuwaniu buffów i rażeniu wrogów posługujących się wszelkimi truciznami i klątwami. Druga (Anioł) ma godny uwagi damage, ale jej siłą jest potężny kontratak za każde obrażenia krytyczne, co może poważnie osłabić wrogiego żołnierza i niemal zabić maga. Pozostałe dwie skupiają się na rycerskich tradycjach, jedna wzmacniając pobliskich sojuszników, druga z każdym ruchem zyskując na szybkości. Do wyboru, do koloru.

Nieco bardziej problematyczna jest sprawa zasobów – w D3Rein mamy złoto, kamienie i 5 gatunków many. O ile złoto przydaje się cały czas, to kamienie po rozbudowaniu zamku po prostu przestają być użyteczne. Pewne kroki w kierunku rozwiązaniu tego problemu uczyniono dając opcję utworzenia przy ich pomocy run, które pozwalają na rzucanie zaklęć w trakcie bitwy, ale użyteczność run jest mocno ograniczona i zazwyczaj bardziej opłaca się po prostu atakować. Dlatego też pod koniec gry wcale nie jest niezwykłą sytuacja, gdzie w skarbcu jest ze 20 000 sztuk (?) kamienia. Z zaklęciami jest nieco lepiej – limit jednego zaklęcia na turę (dwóch dla specjalności mistrza magii) oznacza, że nie wystarczy rzucić we wroga wszystkimi ofensywnymi zaklęciami, a potem swojego bohatera doładować wszystkimi buffami, jak to bywało w poprzednich odsłonach gry. A i pierwszopoziomowe zaklęcia potrafią być pożyteczne.

Zasoby zdobywa się tak, jak i w poprzednich odsłonach Disciples – stolica, miasta i różdżki konwertują określoną ilość przylegającego terenu na kolor ich właściciela, wszelkie budowle dają zasoby graczowi, na którego terenie leżą. Zniknęła jednak klasa różdżkarza – teraz różdżki konwertujące teren może postawić każdy heros, ale tylko w określonych punktach. Na osłodę każda różdżka jest unikalną jednostką obronną, która automatycznie łapie poziomy i ewoluuje, a jeśli komuś to nie wystarcza, można ręcznie dołożyć dodatkowych żołnierzy.

Jednej rzeczy tylko brakuje – dyplomacji. Szczególnie w multiplayerze (hot seat i online) by się przydała.

Teraz parę słów zachwytu nad grafiką. Jest ona po prostu doskonała, twórcy tej gry jako jedni z niewielu potrafią utworzyć wielobarwne, estetyczne, a zarazem rozbudowane wokół jednego koloru (każda nacja ma własny) grafiki. Zarówno modele 3D, jak i ich animacje również prezentują się świetnie, a zadbano nawet o takie detale, jak trawa falująca od wichury przy rzucaniu zaklęć, czy widoczne na modelu bohatera zmiany ekwipunku. Interfejs jest wygodny i czytelny, jedynie artwork goblina na ekranie skilli jednostek jest paskudny. Muzyka również jest prześwietna, szczególnie mapa świata u elfów i imperium, takie liryczno-orkiestrowe kawałki z zawodzącym śpiewem, w sam raz pasujące do mrocznogotyckiego klimatu gry. Najsłabszym elementem oprawy są głosy – czasem są dobrane średniawo, w pojedynczych wypadkach w ogóle brak, albo jest wokal rosyjski.

To zresztą najpoważniejsze bugi, jakie doświadczyłem w grze – przez bite dwa miesiące grania nie doświadczyłem ani jednego crash’a, znikających jednostek czy elementów interfejsu, jakie to błędy podobno były plagą Renaissance.

Podsumowując, Disciples 3 Reincarnation jest pozycją obowiązkową dla każdego fana turówek fantasy… a moim skromnym zdaniem w ogóle grą najlepszą w tym gatunku od czasu Heroes of Might and Magic 3, będąc szczególnie dobrym panaceum na herezje, jakimi były ostatnie odsłony herosów. Jeśli ktoś miał do czynienia z Renaissance albo innymi wersjami Disciples 3, niech lepiej o nich szybko zapomni, a jeśli ktoś ma wątpliwości – te 55 zł naprawdę nie jest wielką sumą za dziesiątki, albo i setki, godzin zabawy.

[Wpis na blogu autora]

25 odpowiedzi do “[BLOGI] Co to jest Disciples: Reincarnation?”

  1. Rankin

  2. Czyżby redakcja miała zamiar wybierać jeden wpis dziennie i publikować go na głównej? Obawiam się, że szybko się wam skończą takie dobre wpisy jak do tej pory. 🙁

  3. Deathdealer 3 lipca 2013 o 07:13

    Wreszcie, ktoś tą grę zauważył… Miesiącami w produkcji, od miesiąca w ofercie jednego sklepu w polsce, coś na co wielu miłośników gry czekało, a CDA nawet słowa o tym nie wspomniał.

  4. Deathdealer 3 lipca 2013 o 07:17

    Małe sprostowanie – między czasie powstawał dodatek z Klanami Górskimi, który miał być wydany po tym z Hordą Nieumarłych, wydostało się masę artworków, ale prace kompletnie zawieszono. A Rebirth miał być od początku tym, czym jest Reincarnation… tylko przejęte i dokończone przez kogo innego wraz z zmianą nazwy.

  5. Ech, ciężko się zorientować w historii d3, wszędzie co innego pisze, o ile w ogóle pisze.

  6. Podobno lepsze, podobno fajniejsze, ale co z tego jak ja już na Steam mam Renesaince i Resurrection? Kupować Reincarnation tylko dlatego, że to jest to samo co już mam, ale nieco ulepszone – no strata kasy dla mnie. Ale jak ktoś nie ma – zakup obowiązkowy. Wciąż nie ma startu do Disciples 2, że o Herosie 3 nie wspomnę, ale jest już znacznie lepiej.

  7. Jak masz Renaissance i Resurrection to nie „nieco” a „kompletnie”, ale jak nie chcesz – twoja strata.

  8. Tekst zachęca do kupna, zwłaszcza, że w obawie przed kiepską jakością gry nie kupiłem jej.

  9. Miałem już zarówno Renaissancce jak i Resurrection, ale jako że jestem fanem serii postanowiłem zakupić. Dałem 25 zł na promocji w Gamersgate i zdecydowanie nie żałuję, już na pierwszy rzut oka jest dobrze, potem tylko lepiej. Faktycznie nie jest doskonała, ale warto dać jej szanse.

  10. To bardzo dobra wiadomość!! Fajnie że tekst ten trafił na główną stronę, bo bewnie jako wielki fan Disciples II, nigdy bym się o Reincarnation nie dowiedział. Niestety grałem w D3 i bardzo się rozczarowałem. Bardzo bardzo.Ale po tym co tu przeczytałem to zastanawiam się nad kupnem jednak tym co najbardziej przemawia na nie, jest grafika. Boję się, że wywoła we mnie traumatyczne wspomnienia z D3. Sklepie CD-Action może jakaś zniżka??? 🙂

  11. @Deathdealer – dokładnie. Prasa growa, zwłaszcza polska, ma nieznośną manierę pisania tylko o tym co głośne. Fakt, że tutaj nawet pecetowy Rock Paper Shotgun się nie popisał, bo u nich też ani słowa o grze. Nadal – dla internetu Disciples wydaje sie kończyć na Ressurection. A dziwne, bo przecież w Polsce to popularna seria. No ale cóż, teraz dla każdego liczy sietylko ilość odsłon, a widać lepiej napisać „analize trailera GTA V” niż o takiej grze…

  12. Według muve.pl gra zapewnia 180 godzin zabawy. Przejście Disciples: Odrodzenie zajmuje też tak z 70 godzin. Tylko co z tego, jeżeli 80% rozgrywki to walki ze sklonowanym mięsem armatnim? Zabijanie kolejnych oddziałów chłopów i zombie szybko nudzi. Oczywiście jest opcja automatycznej bitwy, tyle że wtedy twój oddział z pewnością zużyje najcenniejsze zwoje i mikstury. No i jeszcze ten rozwój postaci. Rekrut potrzebujący do awansu 20 wygranych potyczek to przesada.

  13. Deathroll2097 3 lipca 2013 o 09:39

    Wreszcie ktoś coś skrobnął na temat tego wydania.Jeżeli byłby w zestawie dodatek Górskie Klany ,może i bym się skusił a Odrodzenie i Wskrzeszenie już posiadam więc dam sobie spokój.Ktoś kto jeszcze nie grał w Disciples 3 jak najbardziej niech się zaopatrzy bo gier z taką grywalnością,klimatem i udźwiękowieniem ze świecą szukać.Szczególnie że wytępiono irytujące bugi typu znikający interfejs czy jednostki które doskwierały wcześniejszym wersjom.

  14. Polecam Disciples II, do dzisiaj ma niepowtarzalny, mroczny klimat i jest genialnie grywalny. Był tak wiele razy w różnych bundlach po 1$ ze juz nie wiem gdzie lepiej kupic, aby wam polecic, ale kupcie gdzie popadnie i tak ta gra jest tego warta. (koniecznie z dodatkami) – według mnie nawet HOMMIII wymięka, po prostu wole Disciples II.

  15. Kupiłam, zagrałam jakieś 2h i odinstalowałam. Gra w sumie ma potencjał gdyby nie fakt, że koszmarnie długo zbiera się exp żeby móc „wyewoluować” swoje jednostki. Po 2h grania nie miałam już z czym walczyć na mapie, więc automatycznie stanęłam w miejscu, a ściganie głównego wroga było monotonne i żeby było śmieszniej to nie wiem skąd, ale miał nie raz znacznie lepiej wyexpione jednostki niż ja.|P.S. W Hordzie Nieumarłych Wilkołaki są zbyt OP. Żadna broń nie zadaje im obrażeń, jedynie magią można je ranić. OP

  16. Owszem, levelowanie jest trochę powolne, ale po 2h na pewno było jeszcze co ubijać, chociażby wciąż respiące się losowymi jednostkami wieże/lochy, sam po 8 h kończyłem mapę nie ubijając jeszcze wszystkiego, co mogłem. Also, w mojej drużynie imperium minimum dwie postacie zawsze rażą magią (a po wyekspieniu – cztery) so…

  17. wilkołaki nie są takie mocne. O ile pamiętam nie mogą ewoluować, wiec na wyższych poziomach są to jednostki zdychające po 1 turze. Na początku i owszem mogą być trudne

  18. Fakt, Herezja była i jest Heros 6 ;-( UBI ma duzy minus u Herosiarzy -> http:heroescommunity.com/forumdisplay.php3?FID=18

  19. Deathdealer 3 lipca 2013 o 12:37

    @Bluearga – wolne levelowanie w serii Disciples to standard, a co do wilkołaków to mają swoje mocne i słabe strony i wcale nie są „OP”.

  20. Dla mnie Disciples to 1 i 2 ,za numer 3 hexy i ekran walki z rzutu izometrycznego podziękuje. Dzięki za zepsucie serii .

  21. @Deathdealer – wolne levelowanie to jest w pierwszych Diciplesach, gram teraz w pracy to wiem, w domu gram w dwójkę i lvl leci o niebo szybciej. Co ciekawe, seria była w przecenie na GamersGate, każdą można było dostać za 5 euro, ale nie Reincarnation. Ta dalej twardo żąda 30…

  22. Hm, kupując D3 Reincarnation co dostajemy w 'pakiecie’? Podstawkę + nieumarli +’wodny świat’? Mam w posiadaniu podstawkę i zastanawiałem się nad kupnem dodatku. Nie wiedziałem o tej 'trzeciej’ wersji.

  23. Tak jest, są kampanie i grywalne fakcje dla Imperium, Elfów, Demonów i Ożywieńców, a także wędrowanie wodą.

  24. Wkrótce w promocji na muve za 30 zł, za tyle godzin rozgrywki opyla się.

  25. Z tego co pamiętam to w Disciples II też było ograniczenie w rzucaniu czarów, dokładnie takie samo.

Dodaj komentarz