Creative Zen Hybrid – test. Miłość od pierwszego dźwięku
Założenie bezprzewodowych słuchawek Zen Hybrid daje pewność, że przestaniecie odbierać większość dźwięków ze swojego otoczenia. I to jeszcze zanim włączycie jakąkolwiek muzykę.
Producent zapewniał mnie na swojej stronie, że dzięki długiej pracy baterii i ogólnemu projektowi słuchawek będę mógł znaleźć wytchnienie. Zawsze podchodzę do tego typu obiecanek ze sporym dystansem, ale tym razem się nie zawiodłem. Sprzęt jest lekki i bardzo dobrze leży na uszach, dzięki czemu muszle zagłuszają otoczenie w dużym stopniu, i to już nawet pomijając tryb ANC. Nie zliczę, ile razy podczas testowania czymś oberwałem, bo siedziałem przed komputerem, nieświadomy krzyków skierowanych pod moim adresem przez innych domowników.

Kiedy tryb ANC (ang. active noise control) jest włączony, słuchawki wyłapują odgłosy z zewnątrz, a następnie neutralizują je, zanim cokolwiek dotrze do ucha. Tym sposobem zyskujemy dodatkowe wycinanie szumów otoczenia z pominięciem istotnych dźwięków (np. komunikatów, kiedy znajdujemy się na dworcu). W tym przypadku działa to naprawdę nieźle i bez wątpienia stanowi zaletę sprzętu.
Czarny pas w jodze
Zaskoczyła mnie wielkość Zen Hybrid w porównaniu do pudełka, w jakim do mnie dotarły. Po wyjęciu okazały się tak poskładane, że początkowo bałem się je prostować w obawie przed ewentualnym uszkodzeniem – w miejscach, gdzie najczęściej słuchawki możemy obracać względem pałąka, tutaj dodatkowo „łamią się” one do wewnątrz. Koniec końców moja ostrożność była nieuzasadniona, bo Zen Hybrid odznaczają się wytrzymałością i w żadnym razie nie trzeba obchodzić się z nimi jak z jajkiem.
Za tę cenę – rewelacja.
Taka konstrukcja sprawia, że widzę w nich fenomenalnego kompana do podróży wszelkimi środkami transportu publicznego. A ten, kto choć raz pakował się do walizki bądź torby, zapewne wie, że każdy centymetr sześcienny jest na wagę złota. W tym przypadku uda się zaoszczędzić trochę miejsca.
Na co komu tyle technologii?
Może jak na swój wiek jestem dość staroświecki, ale kiedy przyszło mi próbować wszystkie opcje z aplikacji dostępnej na telefony… zacząłem się po prostu gubić. Pojawiły się nawet myśli typu: „A po co tyle tego? Komu to potrzebne!?”. To nie tak, że jest tego naprawdę dużo, ale osobiście 90% z tych funkcji uważam za kompletnie zbędne. Słuchawki sparowane? To włączam dowolną apkę i graj muzyko. Mnie to w zupełności wystarcza. No ale z dziennikarskiego obowiązku wymienić trzeba…

…choćby mapowanie twarzy lub uszu. Na początku to wszystko przeraża, a szczerze mówiąc, nie jest tego warte. Korzystając ze specjalnej aplikacji, miałem wrażenie, że brzmienie wcale się nie poprawia, a tylko tracę czas na niepotrzebną zabawę ze sprzętem. Tryb SXFI uważam za mocno średni – po włączeniu go dźwięk robił się po prostu znacznie gorszy i jakby trochę wytłumiony, a bez niego wszystko wracało do normy. Jedyne, co mi się podobało w aplikacji, to możliwość zmiany mocy basu. Wchodził całkiem dobrze i w tej kwestii nie mam nic do zarzucenia. Na ogół lubię grzebać we wszystkich dostępnych opcjach, ale tutaj nie czułem w związku z tym szczególnej przyjemności.
Powody do narzekań? Zero
Pomijając umiarkowanie przydatną jak dla mnie aplikację, nie widzę szczególnych powodów, by coś słuchawkom zarzucić. Raz czy dwa zdarzyły się jakieś zakłócenia na samym początku, mimo że telefon leżał zaraz obok mnie, ale później już się to ani razu nie powtórzyło. Zen Hybrid wyposażone są w mikrofon, który sprawdza się całkiem nieźle, jeśli nie wymagamy zbyt wiele. Ot, w sam raz, kiedy ktoś do nas zadzwoni, a my akurat nie możemy trzymać smartfona przy uchu. Przetworniki mają idealny rozmiar, z kolei wypływający z nich dźwięk radzi sobie bardzo dobrze i w wysokich, i w niskich tonach.
Praca baterii jest jak najbardziej w porządku: do 27 godzin z włączonym ANC, a bez niego nawet 37. Gdyby jednak podczas użytkowania urządzenie się rozładowało, zawsze da się przejść z połączenia bezprzewodowego na kabel 3,5 mm i słuchać dalej. Zen Hybrid ładujemy kablem USB typu C do A, warto jednak zaznaczyć, że tracimy wtedy połączenie Bluetooth ze słuchawkami. Jeśli jednak potrzebujemy ich bezprzewodowo na już, możemy skorzystać z funkcji pięciominutowego ładowania, które sprawia, że sprzęt będzie działał nawet przez pięć godzin.

Cena: 299 zł
Dostarczył: Creative
Ocena
Ocena
Słuchawki działają wręcz fenomenalnie i sprawdzają się w wielu warunkach. Chodząc w nich po ulicy, trzeba się rozglądać, bo nawet usłyszenie klaksonu może być problematyczne. Wykonane zostały solidnie, miejscami wydają się nawet „fancy”, a ich jedyny minus to aplikacja… która i tak okazuje się zbędna podczas korzystania ze sprzętu. Dźwięk jest czysty, słuchawki leżą dobrze i długo działają na baterii.
Plusy
- dobre wykonanie
- design
- jest tryb ANC…
- …ale dobrze wyciszają nawet bez niego
- świetnie leżą
- aplikacja
- śliskie tworzywo całkiem skutecznie chroni przed zabrudzeniami
- cena
Minusy
- tryb SXFI działa miernie
- bas mógłby być lepszy
- są słuchawki, które dłużej działają na jednym ładowaniu
Czytaj dalej
Jestem człowiekiem wielu pasji. Jedne z nich przemijają, inne pozostają – a gry i pisanie to te, które będą ze mną do końca życia. Są jeszcze ciastka, ale mroczne istoty zabraniają mi o nich mówić.