7
19.04.2023, 13:30Lektura na 7 minut

Kultowy Winamp powrócił. Odpaliłem i jestem załamany

Kilkanaście lat temu nikt nie słyszał o serwisach streamingowych, a muzykę odtwarzało się za pomocą m.in. ciepło wspominanego Winampa, który to właśnie powrócił w nowej wersji. Pytanie tylko, czy ten powrót był potrzebny.


Jakub „Jaqp” Dmuchowski

Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że przyszło nam żyć w dobie remasterów i wszelkiej maści „odświeżonych” wersji – od gier pokroju Resident Evil IV Remake po klasyki Disneya we współczesnej oprawie. Zdawać by się mogło, że panuje globalny kryzys twórczy. Jakby tego było mało, dostosowywanie starych produkcji do nowych odbiorców przynosi różne rezultaty. Z jednej strony mamy wspomnianego Residenta chwalonego za utrzymanie ducha oryginału, z drugiej chociażby Warcrafta III: Reforged, który zdecydowanie zawiódł pokładane w nim nadzieje.

Z nieukrywaną przykrością muszę przyznać, że nowy Winamp dla osób pamiętających oryginał jest właśnie tym, czym Reforged okazało się dla fanów trzeciego Warcrafta. A raczej byłby, bo współczesna wersja programu ze swoim pierwowzorem ma tyle wspólnego, co wspomniany RTS ze stajni Blizzarda z Call of Duty.


Nazwa może mylić

Klasyczny Winamp służył przede wszystkim do odtwarzania plików z muzyką, bardziej zaawansowani użytkownicy za jego pomocą słuchali także internetowych stacji radiowych. Tymczasem jego nowa wersja jest serwisem strumieniowym pokroju dobrze znanego Spotify, z jednym wyjątkiem – dostęp do programu uzyskamy tylko i wyłącznie z poziomu przeglądarki, jako że nie mamy możliwości… ściągnięcia specjalnej aplikacji. Zapomnijcie więc o wykorzystywaniu Winampa do odtwarzania utworów zapisanych na dysku – takiej funkcji zabrakło i nie zanosi się, aby coś w tej kwestii w najbliższym czasie miało się zmienić. Nie ma jednak tego złego, jako że klasyczna wersja programu wciąż jest dostępna do pobrania z oficjalnej strony producenta i pomimo kilkunastu lat na karku oraz dosyć archaicznego wyglądu świetnie spełnia swoje zadanie.

Winamp
Winamp

Skoro ustaliliśmy już, czego nie potrafi spadkobierca jednego z najpopularniejszych w Polsce odtwarzaczy, warto skupić się na tym, co może nam on zaoferować. A jest tego naprawdę niewiele.


Ładnie, ale „spotifajowo”

Pierwsze, co rzuca się w oczy po założeniu konta i zalogowaniu się w serwisie, to jego „spotifajowy” projekt, z wszelkimi plusami i minusami zastosowania takiego layoutu. Wszechobecne gradienty prezentują się całkiem nieźle, a zastosowane fonty oraz kolorystyka nie budzą żadnych zastrzeżeń. Z lewej strony ekranu widnieje pasek nawigacji globalnej zawierający najważniejsze zakładki.

Winamp
Winamp

Biorąc pod uwagę świecącą pustkami stronę główną i brak jasnego wskazania mi kierunku, swoją przygodę z Winampem postanowiłem rozpocząć od zajrzenia do kategorii „Artists” w sekcji „Library”… tylko po to, aby ujrzeć tam jedną pozycję – DJ-a Mike’a Llamę, który w swoim portfolio posiada takie rozpoznawalne utwory jak „demo 2 – It really whips the llamas ass” oraz „demo 5 – Llama Tested Mother Approved”. Co prawda stanowi to akurat miły ukłon w stronę osób pamiętających klasycznego Winampa, jednak po zapoznaniu się z jakże bogatą ofertą pana Llamy zapragnąłem poszukać artystów tworzących muzykę, która bardziej wpasowuje się w moje gusta. Jak się okazało, aby tego dokonać, musiałem przejść do zakładki „Fanzone”.

Winamp
Winamp

W niej wreszcie natrafiłem na listę gatunków muzycznych, z ciekawością więc zajrzałem do kategorii „Indie” i odczekałem bite kilkanaście sekund, aż wczytają się wszystkie dostępne w jej ramach pozycje. Okazało się, że muzykę indie na Winampie dostarcza obecnie wyłącznie… trzech wykonawców. Podobnie sprawa ma się z innymi gatunkami – w przypadku popu ponownie trafimy tylko na trzech artystów, bluesa z kolei posłuchać możemy w wykonaniu aż jednej osoby. Chlubnym wyjątkiem jest muzyka elektroniczna, którą w serwisie dzieli się aż 18 artystów.


Płać w ciemno

Aby jednak sprawdzić, co dany artysta jest nam w stanie zaoferować, musimy – z poziomu jego profilu – wykupić odpowiedni plan członkowski, którego cena w przypadku wariantu podstawowego wynosi (zazwyczaj) symbolicznego dolara, czyli jakieś cztery złote. Co poniektórzy twórcy oferują także wariant premium, najczęściej wyceniany na 10 lub nawet 20 dolarów, co przekłada się odpowiednio na około 42 oraz 85 złotych. Mam nadzieję, że nikt nie liczy na to, że będę wyszukiwał danego muzyka w Spotify lub YouTube Music tylko po to, aby później powrócić na Winampa i przekazać artyście 10 dolarów celem uzyskania przywileju do słuchania utworów jego autorstwa na tej właśnie platformie.

Winamp
Winamp

Po przeszukaniu kilkunastu innych kategorii poświęconych gatunkom muzycznym z przykrością muszę stwierdzić, że przeważająca część wirtualnych półek świeci pustkami, jeśli więc zechcemy odkryć nowe utwory indie, rockowe czy metalowe, to srogo się zawiedziemy. Większe szanse na powodzenie mamy, jeśli interesuje nas muzyka elektroniczna – w jej przypadku wybór jest bogatszy, jednak wspomnianych już 18 wykonawców, których znajdziemy w poświęconej jej zakładce, również nie jest oszałamiającą liczbą. Zgoła inaczej sprawa prezentuje się w przypadku podcastów. Ich biblioteki są naprawdę pokaźne i pomimo oczywistego zalewu produkcji wątpliwej jakości posłuchamy m.in. „Huberman Lab” lub „Critical Role”. Wielu z pewnością ucieszy fakt, że w Winampie nie brakuje również podcastów polskojęzycznych, wśród nich znalazły się choćby „7 metrów pod ziemią” oraz „Kryminatorium”. Przebierać możemy także w licznych stacjach radiowych.


Czy będzie żył długo i szczęśliwie?

Szczerze powiedziawszy, po weekendzie spędzonym na zapoznawaniu się z Winampem nie do końca rozumiem, jaki jest cel jego istnienia w obecnym stanie. Co ciekawe, serwis zdaje się borykać z podobną zagadką. Reklamuje się on jako platforma dla artystów, tych jednak na niej ze świecą szukać.

Sam pomysł umożliwienia twórcom zarabiania dzięki planom abonamentowym również nie jest zły, jednak do oryginalności mu daleko. Nie lubię kupować kota w worku, więc jeśli podczas korzystania z serwisu do strumieniowania muzyki nie mam możliwości odsłuchania tej muzyki i muszę uciekać się do korzystania z YouTube’a lub Spotify, aby sprawdzić, czy utwory danego artysty przypadną mi do gustu, to nie widzę powodu, aby wracać po tym na Winampa.

Winamp
Winamp

W ogólnym rozrachunku nowy Winamp jest dziwnym tworem. Pozbawiony własnej tożsamości i jakichkolwiek oryginalnych rozwiązań ginie w zalewie podobnych mu platform dysponujących w dodatku kartą przetargową w postaci wyrobionej marki. Szanse na zdobycie użytkowników, którzy nie kojarzą nazwy serwisu jeszcze z doby Windowsa XP i obecnego na niemal każdym komputerze odtwarzacza muzycznego, Winamp ma więc znikome.

Problem w tym, że również „weteranom” nie może zbyt wiele – poza potężnym zawodem – zaoferować. W aktualnym wydaniu Winamp jest zupełnie innym produktem i nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. Do korzystania z platformy zachęca bogata biblioteka podcastów, ale nie oszukujmy się – w tym przypadku też istnieją lepsze alternatywy. Musimy jednak pamiętać, że to dopiero debiut opisywanego serwisu i jeszcze wiele może się zmienić. Obecny stan Winampa nie nastraja jednak optymistycznie.

Winamp
Winamp

Cena: darmowy, z opcjonalnymi opłatami subskrypcyjnymi

Adres witryny: www.winamp.com

WINAMP – INFORMACJE

Platformy: WWW • Opłaty: stawka abonamentu ustalana przez poszczególnych twórców, ceny zaczynają się od jednego dolara/euro w zależności od regionu • Inne: Creator Pass, radio internetowe, podcasty, profile twórców

Ocena

Winamp w bieżącym wydaniu niczym nie wyróżnia się na tle konkurencji. Poruszanie się po serwisie wymaga mnóstwa klikania, a wiele kategorii poświęconych gatunkom muzycznym świeci pustkami. Cieszyć może rozbudowana biblioteka podcastów, jeśli jednak nie wiemy, czego szukamy, możemy utknąć w zalewie bylejakości.

4
Ocena końcowa

Plusy

  • duży wybór podcastów
  • jeśli preferujemy radia internetowe, z pewnością znajdziemy tu coś dla siebie
  • pod względem szaty graficznej prezentuje się całkiem zacnie

Minusy

  • całkowite zerwanie z korzeniami i odcięcie się od pierwowzoru
  • serwis nie ma pomysłu na siebie
  • muzyka ogromnej części twórców zamknięta jest za paywallem
  • większość kategorii świeci pustkami
  • nawigacja po portalu woła o pomstę do nieba
  • jeśli chcemy posłuchać bardziej rozpoznawalnych wykonawców, to nie mamy tu czego szukać


Czytaj dalej

Redaktor
Jakub „Jaqp” Dmuchowski

Swoją przygodę z grami komputerowymi rozpoczął od Herkulesa oraz Jazz Jackrabbit 2, tydzień później zagrywał się już w Diablo II i Morrowinda. Pasjonat tabelek ze statystykami oraz nieliniowych wątków fabularnych. Na co dzień zajmuje się projektowaniem stron internetowych. Nie wzgardzi dobrą lekturą ani kebabem.

Profil
Wpisów812

Obserwujących2

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze