5
14.04.2024, 07:10Lektura na 5 minut

O tej funkcji Windowsa zapomnieliście – a ona dalej istnieje!

Nie da się ukryć, że wygaszacze ekranu, bo o nich mowa, zostały przez przeważającą część osób zapomniane. Wszystko oczywiście przez zmiany – tak w technologii wyświetlania obrazu, jak i w systemach Windows, których działanie doprowadziło do marginalizacji wspomnianych programów. Okazuje się jednak, że wciąż można zrobić z nich użytek.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Tak naprawdę sam o wygaszaczach zapomniałem. Tematem zainteresowałem się jednak przy okazji 25-lecia filmu „Matrix” – kiedyś, w zamierzchłych już czasach, screensaver na motywie tego kinowego hitu stanowił pozycję obowiązkową do zainstalowania na świeżo postawionym systemie operacyjnym. Teraz zaś wróciłem do starych przyzwyczajeń.


Wygaszacze ekranu – trochę historii

U nas ta kategoria oprogramowania nosi nazwę wygaszaczy ekranu, polski termin nie oddaje jednak głównej, choć dziś już historycznej funkcji screensaverów. W zamierzchłych czasach służyły one bowiem do ochrony wykonanych w technologii CRT ekranów – wyświetlanie jednorodnego obrazu na monitorze powodowało wypalenie jego luminoforu, przez co np. elementy interfejsu systemu operacyjnego stawały się mniej lub bardziej widoczne na stałe. Zadaniem wygaszacza ekranu było więc ochranianie wyświetlacza przed zbyt szybkim zużyciem, a to, że przy okazji mógł on jeszcze ładnie wyglądać, tak naprawdę od strony praktycznej nie miało większego znaczenia.

Korzystając z możliwości zainstalowania nowych wygaszaczy ekranu, bez problemu wrócicie do klasyki.
Korzystając z możliwości zainstalowania nowych wygaszaczy ekranu, bez problemu wrócicie do klasyki.

Pierwszy wygaszacz ekranu pojawił się w 1983 na platformie IBM PC, stworzył go zaś autor Norton Commandera – John Socha, który zresztą jest również pomysłodawcą nazwy. Idea, ze względu na jej użyteczność, dość szybko znalazła zastosowanie na różnej maści urządzeniach korzystających ze wspomnianej technologii wyświetlaczy i koniec końców w latach 90. screensavery trafiły także do systemów z rodziny Windows. Tam występowały samodzielnie, ale nieco później stały się też bardzo istotną częścią pakietów motywów o nazwie „Microsoft Plus!”. Wówczas mało kto wyobrażał sobie korzystanie z „Okien” w ich standardowej, szarej postaci, omawiane tu programy zdobyły więc niesamowitą popularność, nierzadko zamieniając wypukłe, szklane ekrany w akwaria czy portale pozwalające spoglądać na górskie szczyty. Nieraz jednak na estetyce się nie kończyło.

Są i rury!
Są i rury!

Kres epoki wygaszaczy ekranu

Wygaszacze ekranu pełniły niekiedy ciekawe funkcje. Warto tu przypomnieć choćby screensavery wyświetlające newsy z kanałów RSS lub projekt SETI@Home i pokrewne mu programy, dzięki którym można było udostępnić moc obliczeniową peceta różnym instytucjom naukowym w celu prowadzenia przez nie różnorakich badań. Cały ten proces rozpoczynał się właśnie od aktywowania określonego wygaszacza ekranu. Nic nie trwa jednak wiecznie.

Wygaszacz ekranu na motywie z filmu Matrix dalej wygląda rewelacyjnie.
Wygaszacz ekranu na motywie z filmu Matrix dalej wygląda rewelacyjnie.

Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z nowymi odsłonami Windowsa i porzuceniem ekranów CRT na rzecz LCD. Te ostatnie okazały się zdecydowanie odporniejsze na efekt wypalenia, swoje zrobiła również nowocześniejsza estetyka systemów operacyjnych Microsoftu. Co tu dużo mówić: wygaszacze ekranów stały się zbędne, zdecydowanej większości użytkowników wystarczało automatyczne wyłączanie ekranu po ustalonym czasie. Takie rozwiązanie było o tyle logiczne, że przecież w ten sposób zestawy PC czy laptopy zużywały mniej energii elektrycznej – a w przypadku tych drugich okazało się to wręcz zbawienne. Mimo to Microsoft nie zdecydował się na wyrugowanie tej funkcji z systemu – wygaszacze znajdziemy w ustawieniach personalizacji, tyle że zostały standardowo wyłączone, a to z biegiem lat doprowadziło do ich zapomnienia.


Jak włączyć wygaszacz ekranu?

Jeśli dopadła was nostalgia lub chcecie zobaczyć coś fajnego, zanim ekran się wyłączy, możecie w prosty sposób aktywować sobie screensaver. Żeby to zrobić w systemach Windows 10 i 11, trzeba kliknąć prawym przyciskiem myszy na pulpit, potem kolejno Personalizuj, Ekran blokady – i na samym dole znajdziecie Ustawienia wygaszacza ekranu. W oknie, które się pojawi, wybieramy interesującą nas aplikację oraz dopasujemy związane z nią opcje.

Można też dodać do systemu niestandardowy wygaszacz. W tym celu odwiedźcie np. stronę screensaversplanet.com, pobierzcie konkretną aplikację i zależnie od jej charakteru posłużcie się instalatorem lub kliknijcie na plik SCR prawym przyciskiem myszy i z rozwijanego menu wybierzcie pozycję Zainstaluj. Nowe screensavery powinny się pojawić po uruchomieniu okna z ustawieniami wygaszacza ekranu – czasem trzeba jednak chwilę odczekać lub wywołać wspomniane okno dwukrotnie. Prawdopodobnie będziecie musieli przy tej okazji również dostosować opcję automatycznego wyłączania ekranu, żeby wyświetlanie screensavera miało sens.


Wielki powrót?

Nie da się ukryć, że dziś wygaszacze pełnią funkcję wyłącznie estetyczną. Nie zmniejszają zużycia ekranu w sposób zauważalny, ba, korzystanie z nich w porównaniu ze zwykłym automatycznym wyłączaniem wyświetlacza przekłada się wręcz na wyższy pobór prądu. Czasem jednak warto zaszaleć, choćby z sentymentu, nie?

Wygaszacze z zegarem nie tylko ładnie wyglądają, ale i są funkcjonalne.
Wygaszacze z zegarem nie tylko ładnie wyglądają, ale i są funkcjonalne.

Co ciekawe, wygaszacze ekranu mogą jeszcze powrócić. Coraz częściej na biurka trafiają bowiem ekrany korzystające z technologii OLED – a ta jest zdecydowanie mniej odporna na efekt wypalenia w porównaniu z tradycyjnymi już wyświetlaczami LCD. Screensavery mają więc szansę znów stać się użytecznymi – przynajmniej do czasu, kiedy na scenie nie pojawią się microLED-y. Wtedy być może historia znów zatoczy koło, ale do tego droga jeszcze bardzo daleka.

Bez problemu znajdziecie również coś bardziej nowoczesnego.
Bez problemu znajdziecie również coś bardziej nowoczesnego.


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów586

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze