Philips Evnia – byłem na pokazie. Te monitory!
Mamy kilka marek, które są oddane niemal wyłącznie gamingowi i tworzą kompletne ekosystemy dla fanów tego rodzaju rozrywki. Philips do tej pory do nich nie należał – teraz jednak rzuca się na głęboką wodę.
Żeby daleko nie szukać: Razer czy Corsair to przykłady brandów, które mają w swojej ofercie niemal wszystko, czego potrzebują gracze. Philips zaś – przynajmniej w obrębie naszego podwórka – do tej pory kojarzony był głównie z ekranami. Wygląda jednak na to, że niedługo wspomniane i znane już przecież marki będą musiały zrobić trochę miejsca dla nowego w tym gronie – nomen omen – gracza.
Pozytywne myślenie
Evnia to nowa gamingowa marka Philipsa. Nazwa pochodzi z języka greckiego i znaczy tyle co „dobry umysł” lub – w nieco bardziej swobodnym tłumaczeniu – „pozytywne myślenie”. To ostatnie na pewno przyświeca zespołowi Philipsa, bo wraz z premierą zestawu urządzeń firma chce zrobić wyłom w dość skostniałym już rynku „wielkich” producentów gamingowych i rozsiąść się między nimi, oferując nie tylko ekrany, co było dość oczywiste, ale i akcesoria w postaci myszek, słuchawek i przyozdobionych iluminacją RGB podkładek.
Nowy sprzęt – wzorem poważniejszej konkurencji – ma spinać programowy kombajn, który pozwoli np. zsynchronizować podświetlenie czy zapisać całościową konfigurację zestawu w chmurze. Elektronika marki Evnia będzie dzielić się na cztery linie: podstawowa to seria 3000, ta dla bardziej wymagających – 5000, z kolei hi-end zostanie oznaczony siódemką oraz ósemką z trzema zerami.
Dla najbardziej wymagających
Gwiazdami są oczywiście monitory, w których produkcji Philips ma największe doświadczenie. I muszę przyznać, prezentują się naprawdę nieźle – szczególnie już najwyższe modele. Co najmniej jeden z nich chciałbym zobaczyć u siebie, tj. Evnię 42M2N8900, czyli w zasadzie topowy ekran 4K o przekątnej 42 cali, z wciąż bardzo rzadko spotykaną na biurkach matrycą OLED o częstotliwości odświeżania 138 Hz i czasie reakcji GtG… 0,1 ms. Wyświetlacz wyposażono w HDMI 2.1, podświetlenie tylnej ściany to technologia Ambiglow, mamy też zgodność z HDR10. Na żywo monitor robi wręcz fenomenalne wrażenie, również za sprawą oryginalnego wyglądu. Bez dwóch zdań najciekawszy sprzęt spośród wszystkich zaprezentowanych.
Wzrok przyciąga zresztą także panel VA miniLED – 34M2C7600MV to już w zasadzie klasyczna konstrukcja 34″ 3440 × 1440, z ekranem zgodnym z HDR1400 i z matrycą 165 Hz. Promień krzywizny wynosi 1500R, nie zabrakło też Ambiglow oraz HDMI 2.1. Podobny model – przynajmniej jeśli chodzi o format – to 34M2C8600, czyli 34 cale WQHD, ale dla odmiany stworzone z wykorzystaniem panelu QD-OLED. Obraz odświeża się tutaj z częstotliwością 175 Hz, producent chwali się zaś zgodnością z HDR400 oraz podświetleniem Ambiglow. Również w tym przypadku ekran jest zakrzywiony. To samo zresztą można powiedzieć o „średniaku” 27M2C5500W z matrycą VA. Siłą rzeczy ten ostatni wypada najmniej efektownie, ale nie zmienia to faktu, że najwidoczniej monitory Evnia powinny zająć zasłużone miejsce wśród najlepszych konstrukcji. No i – co warto podkreślić – w końcu na biurkach graczy (no, przynajmniej tych z grubszymi portfelami, o czym za chwilę) zaczną pojawiać się ciut częściej wyświetlacze OLED, które w królestwie laptopów dostępne są już od jakiegoś czasu (co zresztą budzi u mnie jako zatwardziałego pecetowca niekłamaną zazdrość).
Ceny? Cóż, trzymajcie się krzeseł. Patrząc na zastosowane technologie, oczywiste wydawało się, że tanio nie będzie, ale jak się okazuje, zaprezentowane wyświetlacze to – przynajmniej jeśli chodzi o najwyższą półkę – zabawki dla naprawdę majętnych. Za 42M2N8900, czyli ów największy OLED, zapłacimy 1959 euro, za QD-OLED 34M2C8600 – 1849 euro, do 27M2C5500W z matrycą VA firma przypnie zaś metkę z ceną 579 euro. Wszystkie te ekrany zadebiutują w połowie stycznia. Najwcześniej, bo już w grudniu, pojawi się Philips Evnia 34M2C7600MV. Wartość tego miniLED-a to jednak aż 2069 euro. Ceny zaporowe, szczególnie w kontekście sytuacji gospodarczej w naszym kraju i złotówki szorującej po podłodze kantorów.
Akcesoria Evnia
Monitory to jednak nie wszystko. W ślad za ekranami podążą akcesoria: klawiatury, myszki, słuchawki i podkładki z podświetlonymi krawędziami. Na owe mniejsze urządzenia będziemy musieli poczekać aż do czerwca 2023, aczkolwiek miałem okazję „obmacać” je już teraz.
Bardzo dobre wrażenie sprawiają na pewno wygodne hi-endowe słuchawki z wyraźnym sznytem cenionych konkurencyjnych muszli spod znaku Siberii; myszki i klawiatury oznaczone „siódemkami” na końcu przyciągają wzrok niebanalnym wzornictwem, jeśli zaś chodzi o półkę średnią, to ten sprzęt zbytnio się nie wyróżnia, szczególnie już słuchawki, które najprawdopodobniej zginą w tłumie innych urządzeń tego typu (w ich przypadku zresztą do gustu nie przypadły mi muszle ani ogólna, dość po macoszemu jednak potraktowana konstrukcja). Tu prezencja jest dość przeciętna, z kolei plusem wydaje się biała kolorystyka najdroższych akcesoriów – na pewno zwrócą tym na siebie uwagę na półkach.
Właśnie – wygląd. Wspomniane urządzenia łączy oryginalna stylistyka: to „marmurowa”, nakrapiana w specyficzny sposób tekstura oraz ciekawie poprowadzone oświetlenie w postaci prostego (na ogół) i zatopionego w obudowach paska LED. W najdroższych produktach nie uświadczymy też kabla, „średniaki” i podstawowe akcesoria będziemy z kolei podłączać przewodem USB. Sprzęt trafi do sklepów w wersjach białej i czarno-szarej, zależnie od modelu.
Porzucając już aspekty techniczne, tym, co na pewno się Philipsowi udało, jest pokazanie świeżo wyglądającej i zasadniczo innowacyjnej – przynajmniej w kontekście ekranów – marki. Firma podkreśla chęć łamania schematów oraz swoją inkluzywność (zatrudniła zresztą pierwszą afrykańską profesjonalną graczkę jako twarz brandu). Trzeba przyznać, że to spójna i oryginalna komunikacja – szkoda tylko, że w ramach tej inkluzywności nie pomyślano np. o myszkach dla leworęcznych, jeśli miałbym się powyzłośliwiać na koniec. Na to być może przyjdzie czas – do lata przecież jeszcze ponad pół roku. W międzyczasie zaś przekonajmy się, co potrafią te na pierwszy rzut oka cudne monitory – ja tego dużego OLED-a na swoim biurku wprost nie mogę się doczekać.
zdjęć
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.