2
25.07.2024, 11:04Lektura na 7 minut

Xiaomi 14 Ultra – przetestowałem aparat w Norwegii i… jestem zaskoczony

Seria telefonów Xiaomi 14 nie jest zbyt szczęśliwa dla tego producenta. Niedługo po premierze gruchnęła bowiem wieść, że szybki aparatów niekiedy parują, co siłą rzeczy sprawia, iż foci się trudno. Miałem okazję się przekonać, czy to tylko plotki.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Telefony spod znaku Xiaomi Ultra kojarzą mi się z bezkompromisową jakością fotografii – przez długi czas korzystałem z modelu 11 Ultra i w trybie manualnym oraz z podpórką pozwolił mi on nawet robić fajne zdjęcia nocnego nieba. Tym ciekawszy więc byłem tego, co potrafi „czternastka”. Okazja trafiła się nie byle jaka – na zaproszenie firmy Xiaomi pojechaliśmy do Norwegii, by spróbować „odczarować” telefon Xiaomi 14 Ultra i zobaczyć, jak w praktyce sprawuje się aparat tego flagowca.

9
zdjęć

Bezkompromisowa konfiguracja

Pewnie jesteście ciekawi, więc odpowiem już teraz: przez dwa dni niezwykle intensywnego robienia zdjęć wspomnianego problemu nie odnotowałem ani razu, nie słyszałem też, by wystąpił u innych, a muszę przyznać, że warunki testowe mieliśmy naprawdę niezłe i bardzo zróżnicowane. Telefon towarzyszył nam bowiem w saunie, przy temperaturze 80°C i wilgotności 80%; fotografowałem również panoramę miasta ze szczytu lokalnego wzniesienia, gdzie żonglerka między ciepłą kieszenią a chłodniejszym powietrzem była czymś naturalnym. Dał radę w miejscowym akwarium i podczas wędrówek po Bergen. Ogólnie ze wszystkich zadań wywiązał się znakomicie. A jak wypada przy bliższym spojrzeniu?

9
zdjęć

Nim odpowiem na to pytanie, najpierw kilka kwestii technicznych. Stworzony we współpracy z firmą Leica aparat telefonu Xiaomi 14 Ultra składa się z czterech obiektywów, każdy zaś został wyposażony w matrycę 50 Mpix. Pierwszy z nich, główny o zmiennej przysłonie f/1.6-f/4.0, korzysta z sensora LYT-900 1″ i robi użytek – podobnie zresztą jak dwa moduły tele, o których za moment – z dobrodziejstw optycznej stabilizacji obrazu. Oprócz tego mamy obiektywy: f/1.8 75 mm z zoomem optycznym x3,2, „peryskopowy” f/2.5 120 mm, tym razem z pięciokrotnym optycznym przybliżeniem, oraz 12 mm f/1.8, obejmujący 122 stopnie, a więc moduł ultraszerokokątny, jako jedyny pozbawiony wspomnianej wcześniej OIS.

Jak widać, pod względem sprzętowym urządzenie robi bardzo dobre wrażenie. To telefon z uniwersalnym zestawem obiektywów, na których nie oszczędzano – całość powinna więc znaleźć zastosowanie niezależnie od okoliczności. Tak też to wszystko wypada w praktyce.

9
zdjęć


Sięgasz po telefon i robisz zdjęcia

Tym, na co zwróciłem uwagę niemal od razu, była… prostota i szybkość działania aparatu. Otwierasz odpowiednią apkę, kierujesz obiektyw i cykasz fotkę. Tyle. Nic tu nie muli, nie przycina, przerzucanie się pomiędzy poszczególnymi trybami nie nastręcza trudności i nie powoduje frustracji. Nawet tryb profesjonalny, siłą rzeczy bardziej skomplikowany ze względu na ręczną kontrolę nad ustawieniami aparatu, pozwala całkiem szybko zrobić zdjęcie – a to w przypadku wielu konkurencyjnych urządzeń nie jest wcale tak oczywiste, jak można by sądzić. Smartfon Xiaomi dobiera tu wstępie różne parametry, nam zaś pozostaje ich modyfikacja, by osiągnąć zamierzony efekt, co zajmuje dosłownie moment, jeśli wiemy, co chcemy zrobić. „Czternastka” pod tym względem nie zawodzi.

Również tryb automatyczny nie rozczarowuje – w mojej ocenie wystarczy olbrzymiej większości użytkowników. Fotografie są zbalansowane, rozpiętość tonalna niezwykle dobra, a detale obiektów uwiecznionych na zdjęciach wyśmienite. Oczywiście mówimy tu cały czas o „standardowych” fotkach – gdy chcemy uzyskać bardziej artystyczny efekt i pobawić się np. jasnością, trzeba jednak sięgnąć po wspomnianego „manuala”, który pozwoli nam np. przyciemnić odpowiednio scenę, by kosztem reszty na pierwszy plan „wyciągnąć” chociażby punktowe oświetlenie czy zachodzące słońce. Niemniej podkreślam: to sytuacje sporadyczne i dotyczące specyficznych preferencji użytkownika.

5
zdjęć

I z bliska, i z daleka

Tym, co warto docenić, jest również trafny na ogół automatyczny dobór odpowiednich obiektywów. Ultra myli się sporadycznie, a jeśli tego typu potknięcia się pojawiają, to dotyczą specyficznych warunków, np. prób fotografowania obiektów z niewielkiej odległości lub z gorszym oświetleniem. Tutaj czasem zobaczycie nieco dezorientujące „przeskakiwanie” obrazu. Z rzadka miałem też wrażenie, że w danych okolicznościach inny obiektyw okazałby się lepszy. A skoro już o tym mowa, wizyta w akwarium pokazała, że peryskopowe 120 mm jest jednak niekiedy nieco za ciemne i w przypadku najgorzej oświetlonych zbiorników musiałem korzystać z innych „słoiczków”. Niemniej to narzekanie niemalże na siłę – ogółem telefon rewelacyjnie wręcz wypada zarówno w szerokich planach, jak i przy próbach uchwycenia detali czy fotografowaniu znacznie oddalonych obiektów. Interesującą rzeczą, swoją drogą, jest to, że choć w Ultrze nie ma specjalnego trybu makro, fakt ten… nie przeszkadza. Po prostu robimy zdjęcia zupełnie normalnie, w sposób całkowicie płynny przeskakując sobie do naprawdę niewielkich odległości, pozwalających już wyłuskiwać takie szczegóły jak choćby nasionka w truskawkach. Efekt okazuje się naprawdę zacny.

Jak pewnie się domyślacie, ogólna jakość fotografii jest wręcz wyśmienita. Cieszy fakt, że „na oko” – na ile mogłem zaobserwować przez dwa dni – nie ma tu zbyt dużych różnic w kolorach pomiędzy obiektywami głównym a ultraszerokokątnym. Wrażenie robi też tryb portretowy: tutaj do wyboru dostajemy cztery ogniskowe, po zrobieniu fotki zaś da się dodatkowo, korzystając z wirtualnego suwaka przesłony pod zdjęciem w galerii, wyregulować sobie głębię ostrości. Działa to bardzo fajnie – na ogół. Z rzadka bowiem telefon ma tendencję do niechlujnego „wycinania” tła, na czym cierpią np. zmierzwione włosy: albo zostają przycięte, albo pomiędzy nimi prześwituje nierozmazane tło. Bywa też, że za element pierwszego planu zostanie uznana chociażby znajdująca się blisko głowy latarnia lub inny obiekt „na styku”. Zdarza się to jednak sporadycznie i dotyczy specyficznych fryzur, że tak powiem.

4
zdjęć

Podsumowanie

Doceniłem również interfejs aparatu. Jest szybki, intuicyjny, łatwo pozwala się odnaleźć w gąszczu opcji w trybie manualnym, jednym kliknięciem zaś przerzucimy się pomiędzy ustawieniami kolorów naturalnych i intensywnych. Innymi słowy: telefon Xiaomi 14 Ultra został wyposażony w bardzo wygodny i dający świetne efekty aparat, z którym z całą pewnością chciałbym się zaprzyjaźnić na dłużej, już zupełnie prywatnie.

Nie jest to oczywiście sprzęt pozbawiony wad, sporadycznie miewa foszki, zwłaszcza w trybie automatycznym, kiedy to, co chcemy osiągnąć, rozmija się z tym, co proponuje software. To jednak kwestie zupełnie pomijane w końcowej ocenie, sprzęt bowiem tak czy inaczej oferuje bardzo wysoką jakość fotografii – sądzę, że towarzyszące materiałowi zdjęcia stanowią tego najlepszy dowód. Więcej ich znajdziecie na moim Instagramie, a do tematu możliwości fotograficznych smartfona Xiaomi 14 Ultra wrócę niedługo przy okazji recenzji urządzenia. Ze względu na położenie Bergen i fakt, że w okolicach północy było tam jeszcze całkiem jasno, nie miałem okazji sprawdzić możliwości sprzętu w trybie nocnym. Cóż, ciekawe, co Xiaomi 14 Ultra pokaże we Wrocławiu, gdy słońce zanurkuje pod horyzont. Na ten moment zaś to najlepszy telefon do zdjęć, jaki miałem w rękach.

4
zdjęć

Cieszy

  • ogólna rewelacyjna jakość zdjęć – z detalami, balansem bieli i brakiem szumów na czele
  • cztery funkcjonalne obiektywy z dobrymi matrycami
  • wygodny interfejs aparatu i bezproblemowa obsługa
  • dający spore możliwości tryb portretowy
  • przybliżenia i fotografie detali wychodzą tu wręcz wyśmienicie
  • dzięki połączeniu możliwości obiektywów i interfejsu bardzo łatwo dobrać odpowiedni kadr
  • akumulator telefonu starcza niemalże na cały dzień intensywnego focenia – co nie zawsze jest oczywiste
  • nie paruje! ;)

Niepokoi

  • tryb portretowy czasami, gdy fotografujemy osobę ze zmierzwionymi włosami, ma problemy z prawidłową separacją planów
  • obiektyw peryskopowy bywa za ciemny w scenach, gdzie poskąpiono światła
  • w trybie automatycznym podczas kadrowania sporadycznie zdarza się przeskakiwanie pomiędzy obiektywami w tę i z powrotem


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów634

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze