[Akademia CD-Action] The Division – wrażenia z bety
![[Akademia CD-Action] The Division – wrażenia z bety](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/ee470f77-f58c-4bc8-94d6-ed6f20d752c4.jpeg)
Oczywiście – pamiętajmy, że nie była to kompletna gra. A i silnik – Snowdrop – zdawał się być wersją testową. Kicki, glitche, zagubione tekstury – to wszystko znamy z każdej innej bety, a jednak przez cały weekend słyszałem, że na tle innych wczesnych wersji, ta jest szczególnie okrojona. Ale po kolei.
Kto tkwi w grzechu niewiedzy tak głęboko, że nawet nie wie, czym jest Dywizja, ten trąba i tyle. Ale żeby nie było, żem cham i prostak, to śpieszę wytłumaczyć: mamy tutaj do czynienia z MMORPG, w którym wcielamy się w agenta założonej na mocy Dyrektywy 51 The Division – organizacji aktywowanej po Czarnym Piątku, w trakcie którego nastąpił atak z użyciem wirusa.
Zadanie jest czytelne – odzyskać NY. Ale zwrócenie go społeczeństwu wcale nie będzie łatwe bo tam, gdzie kończy się cywilizacja, zaczyna się chaos. Stąd nasz agent zwalcza w trakcie rozgrywki nie tylko pospolitych gangsterów, ale też uciekinierów z więzienia na Rikers Island, samozwańczą armię Last Man Batalion czy przyprawiających o ciarki na tyłku Czyścicieli – gości w biokombinezonach uzbrojonych w palniki, których jedynym celem jest wypalenie zarazy. Najlepiej przez spopielenie wszystkiego i wszystkich.
Rozgrywkę zaczynasz singlowo – lądując w Nowym Jorku z rozkazem uzyskania dostępu do Bazy Operacyjnej. Gdy już odbijesz ją z rąk wroga, dowództwo zleca Ci odbudowanie kwatery, wyglądającej nie lepiej niż akademik po Juwenaliach. To miejsce (baza, nie akademik) jest twoją mapą – nie może tam wejść nikt, nawet członkowie twojej grupy. W środku znajdziesz m.in. stół rzemieślniczy, skrytkę i skrzynkę uzupełniającą zapasy.
W czteroosobowym coopie naprawdę jest co robić. Misje wątku głównego (w becie AŻ trzy), są całkiem dobrze zbudowane i sensowne. Co prawda standardem jest odbijanie lekarza z prowizorycznego szpitala, ale już ekstrakcja technika z podziemi kostnicy, po której pałętają się Czyściciele robi piorunujące wrażenie. Gdy te zadania wykonacie, pozostają misje poboczne (przynieś-podaj-zastrzel kogoś), tzw. Encounters (starcia z frakcjami) i miejsca, w których można znaleźć przedmioty przydatne w craftingu. A jeśli nadal będzie wam mało, to możecie pobiegać po ulicach – szybko natraficie na bandę zbirów, ograbiających właśnie ciało jakiegoś cywila. Ciekawe jest też Echo – wyświetlany w formie hologramu 3D obraz wydarzeń, które miały miejsce wcześniej. Zawsze też – wzorem wszystkich RPG – możecie po prostu poszperać po kątach i poszukać skrzynek z lootem.
Co istotne, jeśli biegacie jako drużyna, to po własnej mapie – czwórka graczy w PvE. Pewnie zaraz ktoś mi wytknie: „Stary, gdzie to MMO?”. Otóż w samym środku NY mamy Dark Zone – strefę skażoną bardziej niż pielucha bobasa po sowitym posiłku. Stężenie wirusa jest tam tak wysokie, że trzeba chodzić w masce, a wojsko i administracja – zaskoczone agresywnością wirusa – ewakuowały się tak szybko, że zostawiły cały sprzęt. NAPRAWDĘ dobry sprzęt.
Skoro itemy są tam lepsze, to i przeciwnicy bardziej wymagający. No i przedmiotów z DZ nie można od tak założyć – trzeba dokonać ekstrakcji helikopterem, po której są dostępne w Bazie Operacji. Właśnie tu The Division rozwija MMO-owe skrzydła, bo Dark Zone jest niczym innym, jak terenem PVE/PVP, gdzie każdy może lutować do każdego. Brak reguł? Nie do końca – agent, który zaatakuje innego otrzymuje status renegata (czyli PK). W takim wypadku obowiązują zasady podobne do tych znanych z innych MMO.
I to jest właśnie jądro PvP The Division. Renegat musi uciec przed graczami, przyczaić się i poczekać aż licznik sekund przy statusie PK zejdzie do zera, będąc jednocześnie zwierzyną, której zabicie gwarantuje przeciwnikom sporo ikspeków i kasy. A każdy, oddany w jego stronę strzał, tylko podbija licznik.
Zabicie gracza czy graczy to już recydywa, która aktywuje status polowania na człowieka. Każdy w okolicy widzi na mapie Twoją pozycję, a gustowną czachę, jaka unosi się nad głową, można wypatrzeć nawet przez ściany. O ukryciu się nie ma mowy. Problematyczna jest sama aktywacja statusu – zdarzyło się, że podrzuciłem PK-erom granat pod samochód, a jakiś postronny wlazł w strefę rażenia, automatycznie robiąc z nas zabójców. Innym razem sprzedawałem headshot za headshotem bossowi, by ostatni wysłać prosto między oczy graczowi, który akurat wybiegł zza osłony auta. I znów – musieliśmy chować się po zaułkach przez kilka minut.
Niestety – w becie niewiele się dzieje, jest mało mobów, a jak już są, od razu rzuca się na nie setka graczy. Z mapy wynika jednak, że DZ w finalnej wersji będzie większy o co najmniej drugie tyle, a kto wie, co jeszcze Massive Entertainment nam zaserwuje. Tak czy inaczej, ja jestem na tak. Zwłaszcza, że implementacja Team Speaka udała się nad wyraz dobrze. Innowacją, z którą jeszcze nie spotkałem się w żadnym MMO jest to, że zbliżenie się na wyciągnięcie ręki (tudzież spluwy) do innego gracza lub drużyny powoduje, ze słyszymy ich rozmowę (a oni naszą). Krok w stronę realizmu. Brakuje go jednak w walce z elitami – typowy gangsta, uzbrojony w bejsbol, musiał dostać dobre sześć headshotów ze snajperki, żeby się grzecznie położyć.
Tak czy inaczej – Dywizja bez wysiłku wciągnęła mnie w swoje szeregi. Pytanie, czy Ubiki opanują endgame przynajmniej tak dobrze, jak Blizzard w WoW. Jest w The Division moc, jest ogromny potencjał do zrobienia dobrej gry MMO w realiach nam zbliżonych (bo o Destiny trudno powiedzieć to samo), w którą z chęcią zagrałby wielbiciel gier spod znaku Clancy’ego. Czyli na przykład niżej podpisany. Albo gracz, któremu znudziły się już wszystkie WoWy, Lineage, Metiny, Tibie i inne takie. Może się okazać, że The Division wzbudzi całkiem spore zainteresowanie. I tego Ubikom życzę. A nam, żeby nie spartolili tej gry tak samo, jak ekipa z Montrealu AC: Unity. Amen (a raczej Enter).
Czytaj dalej
14 odpowiedzi do “[Akademia CD-Action] The Division – wrażenia z bety”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pracując nad researchem do najnowszego dziecka Ubików, napaliłem się na betę jak REDzi na kontynuację historii Wiedźmina. Ale to, co dostałem w piątek wbiło mnie w fotel.
Pogralem, i to co nie przeszkadzalo w takim Borderlands strasznie mi przeszkadzalo w The Division – „musisz strzelic temu panu 50 razy w glowe, bo twoj 1911 ma za niski level”. Moze dlatego, ze z broni w Borderlands nie strzelalem, a z Colta to wiem, ze malo kiedy strzal w twarz nie skutkuje padnieciem i lezeniem. |Gdyby nie to, moze nawet bym z Brazylii albo Rosji sprawadzil klucz dla siebie i brata. |Bo pewnie jak znajac ten typ gier, jak sie nie ma znajomego do regularnego grania, to -100 do „fun”.
Po ograniu bety odniosłem wrażenie, że The Division to survival jakiego szukałem, tj. taki w którym survivalu nie ma. Brakuje tu mozolnego ścinania drzewek i łupania kamieni, ale w zamian dostajemy intensywne starcia. Klimat zbudowany o dość prawdopodobny scenariusz zagłady również jest dużym plusem. Czekam niecierpliwie na premierę.
@bohater8 – niestety, jak w każdym MMO. A najgorsze jest to, że jak ty masz 4 lvl, a kolega 20, to nie ma raczej szans się spotkać na jednym serwerze w DZ… Smutno. No ale kto wie, co przyniosą ostatnie poprawki w kodzie. Ja czekam z niecierpliwością. No i co do pistoletów itd. – pamiętajmy, że to jest MMORPG, a nie Operation Flashpoint.|@Khalim – w sumie trudno tutaj szukać survivalu 😛 . Najwięcej go – moim zdaniem – w DZ, jak „przypadkiem” odstrzelisz komuś głowę, albo podrzucisz granat do kieszeni 😛
@Khalim|Zgadzam się. Moim zdaniem, The Division nawet jako udostępnione do tej pory demo zjada na śniadanie te wszystkie Rusty, DayZ, czy H1Z1. Na terenie Dark Zone chodzi właściwie o to samo, czyli o przeszukiwanie mapy w poszukiwaniu cennych gratów tudzież nieuchronne i częste konfrontacje z innymi graczami, ale brzmi to, wygląda, działa tudzież jest zaprojektowane w sposób bez porównania lepszy. No i community jakby lepsze, skłonne do współpracy i rozmowy.
Nazywac Diablo survivalem, to pewna nowosc. |@dicolyen: Nie no, ja wiem ze to MMORPG. Ale w Borderlands to nie przeszkadza, a tu miks ultra-realnej grafiki z ultra-nierealna bronia kompletnie psuje mi zabawe. |@Shaddon: Gra jeszcze nie miala premiery, toksyczne community jeszcze nie mialo czasu przejsc z innych gier. 🙂 |Przypomne, ze na poczatku istnienia DayZ tam tez ludzie do siebie nie strzelali i bylo latwo i milo znalezc kolegow do zwiedzania.
@bohater8|Nazywanie drużynowej strzelanki TPP z elementami MMO i RPG „Diablo” to z kolei przykład bezrefleksyjnego przyswajania i późniejszego powtarzania zasłyszanych haseł, bez względu na to, jak bardzo mijają się one z prawdą. A co do twojej opinii o community, to chyba tak źle nie będzie, biorąc pod uwagę, że demo testowało ponad 6 milionów ludzi, a brak jakichkolwiek długoterminowych konsekwencji wobec poczynań graczy stwarzał wręcz idealne środowisko do toksycznych zachowań. Jestem dobrej myśli. 🙂
@Shaddon: Czym rozni sie „core” The Division od „core” Diablo? W obu grach chodzisz po lokacjach pelnych mobkow i zabijasz ich dla lootu, co jakis czas wymieniasz ekwipunek bo stary sprzet nie zadaje odpowiednio duzych obrazen, i tak w kolko. Inaczej ustawiona kamera nie zmienia tego, ze Division jest duzo blizej do Diabelka czy Borderlands niz do DayZ czy The Long Dark.
Co to PK-ery? Ja znam tylko Rogue agent.
@bohater8 – pełna zgoda, psuje immersję (bardzo popularne w Akademii słowo 😛 ), ale tylko komuś, kto nastawia się na realizm, jakiego po grach z serii „Tom Clancy” można się spodziewać. No ale wyobraź sobie elity Riotersów, rzucające żółty loot, padające od jednego headshota… śmieszne, nie? To jakby Lich King padał od dwóch critów – Nie pasuje do MMORPG. Więc wydaje mi się, że trzeba było znaleźć złoty środek – albo „one-shot-one-kill” i bardzo niegrywalne środowisko MMORPG, albo realizm (IMO).
@Shaddon – dodam jeszcze do Twojego wywodu, że nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie mobów w DZ było co kot napłakał, więc często z nudów skasowało się ekipę czy dwie 😛 .|@zadymek – PK-er to inaczej Player Killer 🙂
@dicolyen otóż da się grać z kolegą w DZ gdy masz 4 a on 20 🙂 |Tylko niestety ten który ma niższy poziom trafia do DZ na poziom kolegi więc jest ciężko
@kari34 – mi się nie złożyło. Ok, ja miałem 4, on 12, ale wciąż – TD wciąż nie chciało nas wrzucić na jeden serwer w DZ.
@bohater8|To, co napisałeś, mogłoby być opisem każdego MMORPG-a od początku istnienia tego gatunku, ale oczywiście nie o to chodzi. Porównanie do Diablo ma za zadanie dowieść, jakoby The Division było grą płytką, miałką i skupioną na jednym i tym samym, co oczywiście jest bzdurą. Sam poziom interakcji pomiędzy poszczególnymi graczami, a nawet całymi ich frakcjami stawia tę grę o kilka poziomów wyżej.