Chińczycy czytają Sienkiewicza. Krzyżacy – The Knights of the Cross [JUŻ GRALIŚMY]
Kiedy sprawdzałem wrzucone na Steam Next Fest demo gry Krzyżacy – The Knights of the Cross, pierwsze zaskoczenie czekało na mnie w menu głównym, gdy całość odpaliła się… po chińsku. Na szczęście szybkie skorzystanie ze smartfona tłumaczącego tekst z obrazu pozwoliło przełączyć w opcjach język na angielski… po czym komedia zaczęła się na dobre.

Pan WołodyJinping
Przyznam się bez wstydu: komizm trójkąta miłosnego złożonego z twórczości Sienkiewicza, gier wideo i komunistycznych projektantów z Azji próbujących to ogarnąć całkowicie zdominował moje odczucia. To zbyt abstrakcyjna sytuacja, by bez mrugnięcia okiem zaakceptować naszych bohaterów narodowych w cukierkowo-mangowej stylistyce godnej gier mobilnych. Mieliśmy już co prawda japońskiego erpega o Chopinie (Eternal Sonata), ale strategia karciana przedstawiająca unię polsko-litewską opierającą się Krzyżakom to trochę grubsza sprawa.
Przyjemnie rozpikselowana grafika może kojarzyć się z Wargroove’em, muzyka z wpisaniem frazy „średniowieczne melodie free mp3” w Google’a, a sama gra to krążenie po mapie Polski, by odpalać na niej karciane starcia. Krzyżacy pod tym względem nie odbiegają od większości produkcji indie i raczej nie mają zamiaru wybijać się swoją skalą ponad ustalenie pewnych reguł rozgrywki oraz skuteczne zapętlenie jej. Poza czytaniem dialogów, które próbują podpatrywać Fire Emblem (co się nie udaje, ale też nikt nie powinien tego oczekiwać), uwagę przykuwa przede wszystkim walka. Prezentuje ona dwa oddziały (nasz zawsze znajduje się po lewej stronie ekranu) okładające się w turach na polu bitwy umiejscowionym w XV-wiecznej Europie Środkowej.

Do dyspozycji otrzymujemy zestaw kart, z których korzystamy, by wywoływać konkretne akcje, oraz bohaterów posiadających unikalne umiejętności, mogące się przydać, gdy wpadniemy w tarapaty. Po przeciągnięciu na przeciwnika lub członka drużyny wspomniane karty uwalniają swoje właściwości, aktywując przyjemne dla oka animacje walczących postaci. Podczas tury możemy użyć pięciu „kartoników”, po czym nadchodzi kolej na oponenta – ta wymiana trwa tak długo, aż ktoś padnie. Zwykle jednak potyczkę toczymy dosłownie przez kilka rund, z pomniejszymi przeciwnikami najczęściej trzy lub cztery. Szybkość, z jaką się to odbywa, i casualowy poziom trudności (choć można wybrać też wyższy; warto również zauważyć, że demo to początek gry) sprawiają wrażenia zbliżone do Half Minute Hero(*). Właśnie w tej dynamice upatruję największą zaletę produkcji, jeżeli bym miał patrzeć na nią zupełnie obiektywnie.
(*) Czy ktokolwiek pamięta tego „błyskawicznego” erpega? Jest na Steamie, jak coś, to polecam!

Kawaii Krzyżacy
Patrząc nieobiektywnie: gra stanowi dla nas, Polaków, tak dużą ciekawostkę, że trudno nie chcieć przyjrzeć się jej bliżej. Chińczycy maglują po swojemu, a więc z uroczymi wpadkami (takimi jak błędne rozłożenie miast na mapie), klasykę i historię, które wpycha nam się do gardła od dziecka. Lektury i podręczniki robiły to na siłę, nieprzyjemnie, bez krzty polotu. I choć w Krzyżakach – The Knights of the Cross tego polotu też nie czuć, to jest to przyjemna forma zemsty: obserwowanie takiego wybebeszenia czegoś, co męczyło kolejne pokolenia. Bo o ile istotności naszego „Bożego igrzyska” nie da się deprecjonować, tak jak roli wydarzeń prowadzących do bitwy pod Grunwaldem, o tyle wciąż mamy ogromne braki w ciekawym nauczaniu o tym. A wspaniale byłoby, gdyby w szkole pojawiły się lekcje pokazujące te wydarzenia z wielu perspektyw, np. i historyków, i Sienkiewicza, i gier wideo. Tylko jak to zmieścić w programie, skoro na przeboje Elizy Orzeszkowej i formowanie się greckiej polis trzeba przeznaczyć więcej czasu?

Uciekając jednak od gorzkich dygresji, Krzyżacy – The Knights of the Cross to ciekawa mała gra, którą łatwo pominąć w każdym innym kraju niż nasz. Dobieramy karty, wskakujemy na pogaduszki do obozu, dokonujemy wyborów, postacie levelują, bitwy okazują się błyskawiczne, dialogi dynamiczne… Naprawdę jest okej. Jeżeli miks historii, mangowych wersji polskich władców i rycerzy oraz przesuwania kart na polu bitwy brzmi dla was ciekawie, to warto spędzić trochę czasu z tym demem. Mnie nasyciło na tyle, że po „pełniaka” nie sięgnę, ale będę wspominał to doświadczenie jako jedno z ciekawszych w mojej karierze gracza – i to nie tylko w tym roku.
W Krzyżaków – The Knights of the Cross graliśmy na PC.
Czytaj dalej
7 odpowiedzi do “Chińczycy czytają Sienkiewicza. Krzyżacy – The Knights of the Cross [JUŻ GRALIŚMY]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

No i proszę, da się bez jęczenia, że „cultural appropration, potraktowali polską kulturę bez szacunku, czy wśród twórców był zapewniony parytet Polaków” i tym podobnych bzdur.
To wina amerykańskiego stylu życia, który rozlał się po całym świecie przez ich medialną hegemonię. Niestety, USA pełni rolę „rodzica” świata; kiedyś byli takim, który uczył szacunku do innych, teraz ciągle uczy jakiegoś patologicznego samobiczowania. Ekstremalny narcyzm jest modny i promowany, można nawet stwierdzić, że ta cecha stała się już cnotą.
Na szczęście jeszcze nie dotarł do każdego zakątka Ziemi, choć pewnie (poza kilkoma wyjątkami) to kwestia czasu. Polska na razie stawia się całkiem nieźle, ale spójrz na np. takie CD Projekt Red. Po sukcesie Wiedźmina 3 nagle stali się „cool kids” i zaczęli zachowywać się, jakby byli rodowitymi Kalifornijczykami.
Swoją drogą: dlaczego bycie wykształconym, tolerancyjnym społeczeństwem MUSI oznaczać podkładanie się i dawanie większych praw ludziom, którzy urodzili się bez kijka między nogami czy nie mają typowych upodobań seksualnych?
Fakt, że praktycznie wszyscy opierają się na takich „pakietach wierzeń” niszczy wiarę w ludzkość.
Nie czaję w ogóle wpychania wszędzie orientacji seksualnej. Czy to seriale o superbohaterach, czy to star treki, wszędzie wpycha się relacje seksualne bohaterów. Co mnie obchodzi czy Superman jest hetero czy gejem? Chcę oglądać walkę Supermana z potężnymi przeciwnikami, a nie wnikać w jego psychikę. Kiedyś oglądałem Supergirl, ale zrezygnowałem, bo więcej czasu zajmowało gadanie o uczuciach, a nie pokonywanie przeciwników. Od pierwszego są filmy obyczajowe. Pewnie ma to odciągnąć uwagę od innych problemów typu totalna inwigilacja obywateli. Człowiek ma myśleć, że jest wolny, choć jest coraz bardziej zniewalany.
„Nie czaję w ogóle wpychania wszędzie orientacji seksualnej”
Właśnie, Szekspir mógłby się opanować, a nie ciągle te „Romea i Julie” i „Sny nocy letniej”. Hatfu.
„Czy to seriale o superbohaterach, czy to star treki, wszędzie wpycha się relacje seksualne bohaterów. Co mnie obchodzi czy Superman jest hetero czy gejem?”
Bo ludzie lubią historie miłosne od… zawsze? Lois Lane w przypadku samego Supermana istnieje od 1938 roku, nie ma chyba superbohatera BEZ wątku romantycznego. O czym ty w ogóle mówisz?
„Pewnie ma to odciągnąć uwagę od innych problemów typu totalna inwigilacja obywateli”
Tak, ta zupełnie niespodziewana i nowa metoda zniewalania ludzi – włączanie wątków miłosnych w opowiadane historie. Bingo.
Dla mnie to jak wciskanie do filmów porno wątków sentymentalnych i rozmówek. Co do Supermana to pewnie, że Lois była od dawna, ale z chęcią obejrzałbym sobie film o kimś, kto ma gdzieś romanse, a przynajmniej bez wałkowania tego przez pół filmu. Proponuję jeszcze, żeby każdy z superbohaterów miał dzieci, bo przecież w realu większość ludzi ma dzieci, proponuję wkomponować codzienne obowiązki, włącznie z chodzeniem do toalety. Np. Superman z rozwolnieniem. Albo Batman, ostatecznie jest zwykłym człowiekiem. I wtedy się okaże, że Superman ma inne sprawy niż walka z jakimś kosmitą zagrażającym ludzkości. Do tego dochodzi tworzenie multiwersów z bohaterami, bo trzeba zrobić kolejną wersję damską bohatera, trzeba zmienić mu płeć, zrobić z niego geja.
„ale z chęcią obejrzałbym sobie film o kimś, kto ma gdzieś romanse”
Ale przeciez takich filmow sa tysiace.
„Proponuję jeszcze, żeby każdy z superbohaterów miał dzieci”
Niektorzy maja, niektorzy nie – podobnie jak watki romantyczne – ponownie, gdzie jest problem? xD
„Do tego dochodzi tworzenie multiwersów z bohaterami, bo trzeba zrobić kolejną wersję damską bohatera, trzeba zmienić mu płeć, zrobić z niego geja.”
Nie trzeba, ale ludzie tego chca, ogladaja, podoba im sie to, a artysci chca takie komiksy/filmy tworzyc. Nadal nie brakuje bardziej mainstreamowych serii, dla kazdego cos milego – narzekasz na istnienie OPCJI, ktore mozesz sobie obejrzec? Bardzo beta zachowanie…
Ciekawe, jak w tej grze przedstawią bitwę pod grunwaldem?