Civilization 7 – pierwsze wrażenia. Ponad 30-letnia formuła trochę się wyczerpuje, ale wciąż szalenie mnie wciąga
Rozmawiałem ostatnio z koleżanką, która powiedziała, że ją Cywilizacja zwyczajnie nudzi. Po chwili dodała: „No, tak po kilkuset godzinach”. Po paru dniach obcowania z siódmą odsłoną serii mam wrażenie, że w tym przypadku może być podobnie.
Nie zrozumcie mnie źle, „siódemce” nie brakuje tego, za co pokochaliśmy serię Sida Meiera, wprowadza także garść mniej lub bardziej fundamentalnych zmian… ale o prawdziwej rewolucji możemy zapomnieć. I nawet po (ledwie) tysiącu tur jestem w stanie wyczuć nutkę zmęczenia formułą, która – choć sprawdzona – ma przecież na karku już… grubo ponad 30 lat.
Karol Wielki, przywódca Majów
Odpuszczę sobie tłumaczenie podstawowych założeń, bo te się nie zmieniły – wciąż rozwijamy swoją nację, budując miasta, walcząc, prowadząc dyplomację, odkrywając nowe technologie i dbając o kulturę oraz religię. Standard. Skupmy się na nowościach. Największą z nich jest rozdzielenie liderów od cywilizacji! Brzmi groźnie i nieco dziwnie, no bo jak to – Katarzyna Wielka na czele Cesarstwa Rzymskiego? W tym szaleństwie kryje się jednak metoda. Dzięki temu można od początku tworzyć ciekawe kombinacje pomagające w osiągnięciu swoich celów. Lider da nam takie bonusy, wybrana nacja takie – łącznie składa się to na spory potencjał militarny z domieszką naukowego!
Co ciekawe, przy przejściu do kolejnej epoki (tych mamy łącznie trzy) musimy wybrać nową cywilizację! Ale tutaj pojawiają się pewne ograniczenia, więc to nie tak, że przekształcimy każdą w każdą. Taki system dodatkowo wspiera elastyczniejsze podejście do wyboru celów. Gra za pomocą wyraźnie podanych wskaźników podpowiada, co należy zrobić, żeby popchnąć naszą cywilizację do przodu. Łatwo jest też w locie zmienić swoje podejście – może rywal zbudował już siedem cudów świata, a nam w sumie nieźle idzie rozwój wojskowy? Żaden problem, w kilka chwil da się wykonać piwot i nie odczuwamy aż tak dotkliwie, że straciliśmy cenne tury – choć oczywiście dobra strategia już od pierwszego momentu potrafi zaprocentować. Nie ma się jednak co bać zmian i Civilization VII jasno o tym informuje.
Progres i stagnacja
Drugą ważną zmianą jest to, jak zarządzamy miastami. Nie ma już robotników, wszystko stawia się automatycznie. Co więcej, nowe kolonie powstają najpierw jako miasteczka, które możemy przekształcić w pełnoprawne miasta albo… w wyspecjalizowane miejsca, jak rybacka mieścina zapewniająca bonusy do żywności. Choć decydując się na tę drugą opcję, ograniczamy sobie możliwości rozwoju w innych kierunkach, zachęca ona do eksploracji i stawiania małych przyczółków w odległych zakątkach globu. Co ciekawe, wyruszenie na drugi koniec świata często wiąże się z przepłynięciem oceanu – a to bez odpowiedniej technologii wyrok śmierci. Wzburzone wody uszkadzają bowiem nieprzygotowane statki, co ogranicza nasz wachlarz ruchów na początku gry, a jednocześnie daje inne opcje w jej późniejszej części.
Widać, że Firaxis bardzo stara się „siódemką” wyznaczyć jakieś bardziej ustrukturyzowane ramy rozgrywki. Każda epoka odkrywa nowe perspektywy –poprzez wybór innej cywilizacji, dostęp do kolejnych technologii czy opcje eksploracji. No i super, to nawet działa, niemniej czuć nieco zmęczenie materiału. Civka wciąga jak bagno, ale z bagnami jest ten problem, że raczej nie mamy zbytnio ochoty na nie wracać. Kto wie, czy po kilkudziesięciu godzinach, które wbiję przed popełnieniem pełnoprawnej recenzji, moja perspektywa się nie zmieni, lecz jak na razie widzę przed sobą tytuł z potencjałem na świetną grę, ale jednocześnie chciałbym czegoś więcej. Czegoś innego. Bezpieczeństwo może i się opłaca, tylko czy ta formuła wytrzyma kolejne trzy dekady? Cóż, to pewnie rozważania na inny dzień. Póki co wracam do mojej cywilizacji, bo kolejne setki tur się same nie nabiją, prawda?
Czytaj dalej
Za dnia projektuję gry tabletop RPG, w nocy zajmuję się dziennikarstwem popkulturowym (m.in. dla CD-Action, Nowa Fantastyka, Pismo, dwutygodnik). Uwielbiam grać w koszykówkę, poznawać lore Soulsów i pić mleko waniliowe.