
DMC: Devil May Cry ? już graliśmy
W przypadku DmC jak najbardziej by się taki przydał. Skreślanie gry z powodu fryzury głównego bohatera jest klasycznym przykładem tego, co pamiętające komunę pokolenia kwitują zdaniem „w d**ach im się poprzewracało”. W swoim nowym wcieleniu Dante nie jest już żywiącym się pizzą i lodami truskawkowymi białowłosym herosem wyrwanym z kapeli j-rockowej. Teraz mógłby nazywać się Tyler Dante i powoli dorastać do Fight Clubu.
Nie ma co ukrywać rzeczy oczywistej: Dante w swojej siwej wersji przestał mieć znaczenie. To relikt czasów, w których nie można było kwestionować pozycji Japonii jako lidera branży gier. Jest jak komiksowa postać w rajtuzach i z powodzeniem mógłby trafić do świata Marvela z lat 80. Starego Dantego nie da się opisać słowem „fajny”, na pewno nie w Europie czy Stanach, i Capcom zdaje sobie z tego sprawę. Trzeba pogratulować mu więc wyczucia czasu, bo skoro w ciągu kilku lat filmowcom udało się wskrzesić nawet tak żenującą osobowość jak Kapitan Ameryka, to czemu nie ratować Devil May Cry?
DmC to reboot cyklu – to, co Nolan zrobił z Batmanem i co sprawiło, że człowiek nietoperz zyskał nowe życie. Dokonanie takiego cudu spadło na barki brytyjskiego Ninja Theory, które teraz z gracją baletnicy i determinacją prawdziwego rewolucjonisty „tłumaczy” azjatycką serię na nasze.
Today We Are All Demons
Świat przedstawiony w DmC nie jest już pokręconą japońską wizją europejskiego średniowiecza ani nawet typową metropolią łączącą nowoczesne Tokio z Nowym Jorkiem. Akcja rozgrywa się w Limbo City, które ma w sobie klimat nadmorskiego hiszpańskiego miasteczka i brudnego Londynu – produkcję tworzą mieszkańcy Starego Kontynentu i czuć to na każdym kroku. Dante nosi na kurtce flagę Brytanii („God save the queen! She ain’t no human being!”), portale pomiędzy wymiarami ludzi i demonów tworzy się za pomocą czarów w sprayu (ktoś kojarzy ksywkę Banksy?), a w tle zamiast nadętej Zimmeriady słychać norweski aggrotech skomponowany przez lidera Combichrist i d’n’b duńskiego NOISIΛ.
Miejsce, w którym żyje nowy Dante, to zblazowana Europa zżerana przez siły prawdziwego zła, nie zaś potwory przerysowane z podręcznika do Dungeons & Dragons. Trolle, wampiry, wilkołaki i łakowilki nie są już straszne – można pozbyć się ich szybciej niż grypy: wystarczy strzelić do nich srebrem, natrzeć się czosnkiem, wbić im w serca osikowe kołki albo zawiesić sobie krzyż na szyi. Są eksponatami z cyrku osobliwości i synonimem pójścia na łatwiznę, czego ludzie z Ninja Theory chcą uniknąć. W ich wersji DmC autentycznym złem są korporacje, banki, stacje telewizyjne, politycy, rosnący dług narodowy każdego kraju, bezmyślny konsumpcjonizm, nie wspominając już o religii.
Przyrodni brat Dantego, Vergil, pojawia się więc po raz pierwszy jako wyśmiewana przez prowadzącego zamaskowana postać w telewizji. Jest jak V z „V jak vendetta”, ale przewodzący grupie partyzantów-domatorów przypominającej Anonymous. Jego organizacja, The Order, bierze na cel to, czego nienawidzą nowocześni buntownicy: stację telewizyjną Raptor News (pranie mózgu bełkotem i propagandą udającą wiadomości, powszechny monitoring), fabrykę napoju Virility (synonim korporacji sprzedającej śmierć i szczęście w puszce) oraz wieżowiec banku rządzącego światem za pomocą długu – główną siedzibę prezesa demonów, Mundusa.
Ludzie widzą jednak tylko zewnętrzną formę Limbo City (które równie dobrze mogłoby być Barcelondynem czy Wrocłaberlinem). Podobnie jak w „Matriksie” tylko „obudzeni” są w stanie zobaczyć, jak wygląda ono naprawdę, a jednym z nich, z racji swojego pochodzenia, jest Dante. Wystarczy, że należący do Raptor News system monitoringu zauważy go na ulicy, a spokojne miasto natychmiast zmienia się w swoją mroczną wersję. Ludzie z Ninja Theory tłumaczą w ten sposób znane fanom serii pojawiające się niby znikąd „demoniczne drzwi” blokujące graczowi drogę: dopiero po zniszczeniu kamery (tak naprawdę gałki ocznej) rzeczywistość wraca do pozornej normalności. Piekielna wersja Limbo City jest wściekłym, nienawidzącym Dantego organizmem.
Get Out of my Head
Grając w DmC, przez kilka godzin czułem się największym wymiataczem świata. Spędziłem parę minut w powietrzu, bez przerwy tłukąc kolejne demony i – co najważniejsze – dokładnie wiedząc, co robię. Niemal z każdą następną misją do moich rąk trafiała nowa broń, a tempo wprowadzania jej do rozgrywki pozwalało mi spokojnie nauczyć się korzystania z niej.
Zaczynając z mieczem i pistoletami, miałem wystarczająco dużo czasu, żeby opanować podstawy walki, z których wariacjami później eksperymentowałem, dodając do wyuczonych schematów ciosy zdobywanych po kolei zabawek. Pierwszy był demoniczny topór, Arbiter, do wykonywania powolnych ataków zadających poważne obrażenia. Potem pojawiła się anielska kosa, Osiris, którą cięcia wyprowadza się błyskawicznie i efektownie, ale jest ciut słabsza. W międzyczasie dostałem też łańcuchy umożliwiające przyciąganie przeciwników do siebie (czy też wyrywanie platform ze ścian) albo siebie do nich (lub np. do platform na ścianach). Chwilę później miałem już rękawice Eryx, a na zakończenie, po prawie siedmiu godzinach zabawy, odblokowałem Devil Trigger – moc zawieszającą wrogów w powietrzu i zwiększającą siłę ataków Dantego. A podobno na graczy czeka jeszcze trochę niespodzianek.
W połowie rozgrywki typowa bijatyka może wyglądać więc tak: przyciągam oponenta, wybijam go w powietrze mieczem, przyciągam się do niego i odbijając się od niego, zdzielam w łeb coś, co fruwa w pobliżu. Na ziemi od razu kręcę młynka kosą i razem z lecącym w górę niemilcem podskakuję, żeby okładać go w powietrzu. A kiedy go ubiję, powoli przy tym opadając, spokojnie strzelam do wszystkiego, co się rusza. I chociaż system walki w DmC może się wydawać mniej dynamiczny, sprawdza się w praktyce o wiele, wiele lepiej niż w poprzednich częściach. Jest przystępny i daje amatorom okazję, by grali tak widowiskowo jak profesjonaliści, a tym z kolei, by wyczyniali cuda, o jakich nie śniło się śmiertelnikom.
Dzięki temu na typowe mięso armatnie plączące się pod nogami raczej nie zwraca się uwagi – zapamiętuje się przede wszystkim trudniejszych przeciwników (np. Tyrant wymaga uniknięcia jego ataku, ściągnięcia go na ziemię łańcuchem i okładania, póki leży) oraz bossów. A ci są nie tyle szpetni, co kreatywnie zaprojektowani. Przypominający dżdżownicę sukkub o twarzy staruszki czy wielka cybernetyczna głowa robią wrażenie, ale ważniejsze są spodoby walki z nimi. Podczas tłuczenia prezentera demonicznej telewizji (czyli wspomnianej głowy w cyberprzestrzeni) on sam jest na drugim planie – większość walki prowadzi się, obserwując akcję jak w reportażu z helikoptera, a prowadzący gnoi nas podobnie jak GLaDOS w Portalu, ale mniej subtelnie.
Sent to Destroy
Wbrew powszechnej panice DmC raczej poprawia starą formułę, niż dramatycznie ją zmienia i rewolucjonizuje. Po mapach wciąż rozrzucone są klucze do pokojów z wyzwaniami, w niedostępnych dla normalnego człowieka miejscach kryją się liczne znajdźki (doliczane oczywiście do wyników), a lokacje – chociaż oskryptowane – często pozwalają wykończyć wrogów w interesujący sposób. Na przykład zmieniając ich w mielonkę przez wrzucenie pod pędzące metro.
Umiejętności Dantego można upgrade’ować (i dowolnie modyfikować, przenosząc ulepszenia z nieużywanych zdolności), sklepik z przedmiotami i kary punktowe za używanie ich są na swoim miejscu. Wszystko w DmC działa tak, jak powinno, i naprawdę trudno mi do czegoś się przyczepić. Akcja cały czas się rozwija, ciągle wydaje się, że „za rogiem” kryje się o wiele więcej. Pochłania się to jak naprawdę dobry film akcji.
Adult Content
Właśnie z powodu tej filmowości modlę się o to, żeby Cenega nie miała ambicji bawić się w dubbingi i inne dziwne wynalazki. Wszystkie filmiki brzmią i wyglądają świetnie – gra aktorska została niemal perfekcyjnie przełożona na rzeczywistość wirtualną i ani razu nie widziałem niczego paskudnego czy nienaturalnego. Paradoksalnie w DmC jest bardzo dużo cutscenek, które mogą zirytować spragnionych ciągłej akcji graczy. Niedzielni fani mordowania wszystkiego, co się rusza, docenią jednak trzy minuty przerwy, kiedy zmęczeni i zdyszani będą próbowali zrozumieć, co właściwie przed chwilą działo się na ekranie.
Wstępnie jestem zachwycony, ale należę do osób, które po jakimś czasie nudzą się siepaninami pokroju starych Devil May Cry’ów i God of Warów. Prawdopodobnie jestem więc idealnym targetem dla nowego, odświeżonego DmC i bardzo mnie to cieszy – pewnie jest to radość przedwczesna i samotna wśród płaczu hardkorowców, ale nie mam wyrzutów sumienia. W końcu lepsze jest wrogiem dobrego, prawda?
—–
Cieszy:
Niepokoi:

Czytaj dalej
126 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry ? już graliśmy”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Fani czegokolwiek mają to do siebie, że wiedzą lepiej. To upoważnia ich do wydawania ostatecznych sądów po dwóch trailerach czy trzech screenach. I często nie potrafią dać twórcom kredytu zaufania. Ponad tym staje Berlin. I sprawdza w akcji DMC: Devil May Cry.
Dawać DmC ;_;
Chilwila moment, czy ja aby na pewno czytam tekst berlina czy może jima sterlinga? Eh, szkoda gadać, tekst pisany w taki sposób żeby wywołać jak najwięcej kontrowersji. Już czuje ten shitstorm.
Berlin, o ile zgodzę się z faktem, że gameplay w nowym DMCu jest wporzo, choć bossowie są strasznie łatwi do pokonania w porównaniu do trójeczki,|o tyle NIGDY nie zgodzę się z tym, że stary Dante jest przeżytkiem. |Obecna postać jest typowym nastolatkiem, wyglądającym w sumie jak … Ćpun i emo-(Narząd żeński rozrodczy). Jest stworzony po to, by podobać się … amerykanom. Bo tam co drugi rock-man tak wygląda.Stary Dante miał klasę i nawet w prostym strzelaniu w pistoletów umiał to okazać. Tyle.
@Poprawiam sięBoss ukazany na gameplayu, nie jaki Succubus był strasznie banalny. Naprawdę dziwiłem się, że osoba grająca tak dawała ciała. Całokształt ocenię dopiero kiedy sam zagram.Ale … Naprawdę, jak Wam w redakcji może się podobać postać, która rzuca tekstami na zasadzie |”[beeep] you !|- No, [beeep] you !|- NO, [beeep] YOU !”.|Żenada.
„Starego Dantego nie da się opisać słowem „fajny”, na pewno nie w Europie czy Stanach, i Capcom zdaje sobie z tego sprawę.” – po tym straciłem jaką kolwiek ochotę, żeby dalej czytać tą recenzję..
Skoro Dante jest przeżytkiem, to może czas też przystosować mario do obecnych czasów? Najlepiej na podobizne Justina Biebera… |Dante to postać kultowa, zarówno pod względem charakteru, wyglądu, sposobu bycia i poczucia humoru. Każdy jego dialog w poprzednich częściach był zabawny i stylowy. A teraz? Po obejrzeniu pierwszych dwudziestu minut utkwiło mi w pamięci tylko przerzucanie się „fuckami”…
Tego nie kumam. Capcom całkiem porzuca dotychczasowy target i robi casualową, prościtutką grę i jeszcze jest za to chwalony. Lel. Zresztą po zagraniu w demo nie widzę sensu, żeby się grą zainteresować. Samograj, brzydkie to, dialogi na poziomie gimnazjum, cutscenki wybijające z rytmu. Nie narzekam na bohatera, bo to w sumie taki sam laluś jak pierwotny Dante, tylko lekko odmłodzony. Yeah, I said it.
Widzę, że nie podoba się fakt, iż coś się zmienia. Już to widzę jakby to wyglądało, jakby słuchano się tzw. hejterów. Do kina chodziłabym na nieme filmy, słuchałabym muzyki za czasów kamienia łupanego, grała w Tennis for Two. Niby nie ma w tym nic złego, jednak nie przesadzajmy. Najbardziej dziwi mnie fakt, że nikt nie napisze: kiedyś liczyła się zabawa, kiedyś to gry miały dusze… kiedyś to gra miała fabułę. Ewentualnie: świat zszedł na psy skoro wyznacznikiem dobrej gry jest wizerunek gł. bohatera.
Na 4chanie już mówią że gra się nie sprzeda, i nie dziwię się że tak będzie.
@Lara Notsil |Czy ja napisałem gdziekolwiek w moim poście, że gra jest zła ? Proszę o wskazanie tego fragmentu.A bohater jest beznadziejny, koniec kropka. Tak jak i ultra kontrowersyjne podejście Berlina.
Nie chodzi tu o wizerunek Dontego, ale to że gra jest uproszczona i oferuje mało combosów (plus to że można w nieskończoność być zawieszony w powietrzu i ten bug powodujący że Donte „lata”). Przeciwnicy są odporni na specyficzne ataki, łatwi bossowie, Vergil (tu znany jako Vorgil) używa karabina szturmowego…..BYM W KÓŁKO WYMIENIAŁ ALE TO JEST MĘCZĄCE.
No to nie kupujecie gry. Problem solved.
Kupię, bo gameplay jest wporzo. Ale i tak najchętniej bym podmienił pliki gry, by w każdej scenie postać zwracająca się do Dantego, zamiast jego imienia wypowiadała słowo „Emo”. I tyle z mojej strony, starczy nabijania komentarzy bez celowych.
@Kopah:|Pewnie że nie kupię. Nie dam Ninja Theory kasę na DmC2. Pewnie po tym wszystkim Capcom odstawi markę na stojak na parę lat. Dopiero potem dadzą prawdziwy sequel który będzie kontynuować to co poprzednie 4 części opowiedziały.
Drugi i trzeci akapit o_O CO?!
Większość osób nie lubi zmian gdy pewien schemat wyglądu bohatera utrzymywał się przez pierwsze 4 części cyklu, ale czy na pewno w 4 części DMC mamy zupełnie nową postać Nero która przypadła do gustu większości graczy i co też wygląda inaczej jak Dante z poprzednich odsłon. Gra jest nastawiona na klimaty znane bardziej europejskiej widowni dzięki czemu fani bedą mogli porównać sobie pomysłowość nowej gry DMC z poprzednimi odsłonami
wiedziałem tak chcieli tak zrobili, nie dość ,że to nie przypomina japońskiej gry to jeszcze zmieniło się w jakiś studencki film dla amerykanów
@Maciejka01 zgadzam się całkowicie, ale z Vergilem dobrze zrobili, bo w oryginalnej wersji to on nie używał broni palnej nigdy. Więc jak to ma być alternatywna wersja to mi pasuje. Nawet Dante spoko jest jak to ma być alternatywna – normalnie baardzo fajny koleś, a tu emochłoptaś, który jedynie fakami rzuca na prawo i lewo.
Nie ma się co spinać – będzie dobry slasher, a takich nigdy za wiele.|Ale Berlinie – rozumiem, nie jesteś fanem serii i nie żal ci starej formuły. Ale ja, który poprzednie części wyobracał na wszystkie sposoby, czuje lekki żal. Żal, bo kolejna seria straciła unikalny sznyt, który odróżniał ją od konkurencji. Bądźmy szczerzy – DmC to kolejny „generic slasher” który podzieli los takiego „Dante’s Inferno” i o którym za rok czy dwa niewielu będzie pamiętać. CDN
CD. Ba! Gdyby nie nazwa i kontrowersje to najpewniej wszyscy olewali tę grę aż do premiery. Jedyna nadzieja w tym, że ekipa od japońskich DMC weźmie się za pełnoprawną piątą część. Albo Platinum Games wykupi prawa do oryginalnego Devila 😉 (wiem, marzenia ściętej głowy…).
Nie, nie, Berlin. Nowe jest wrogiem dobrego.
Nie, po prostu….. nie. Nawet nie porównując tego do poprzedników, ta gra jest wyjątkowo zła. Układ sterowania jest niewygodny, spamowanie jest nagradzane i walka jest ogółem bardzo łatwa nawet na najwyższym poziomie trudności (jest demo więc każdy może sobie sprawdzić), część systemów nie działa prawidłowo jak na przykład licznik stylu, lwia część pomysłów jest zerżnięta żywcem z innych gier gatunku (Bayonetta na przykład z mechaniką uników), pełno bugów, gra jest niemiłosiernie wolna i nieresponsywna-
-Fabuła? Zrzyna z klasycznych filmów typu They live, demony w mediach, Illuminati i inne tego typu klisze do kwadratu. Gra aktorska? Głos Vergila przyprawił mnie o mdłości, a dialogi sprowadzają się to wymiany F**ków z przeciwną osobą. Muzyka? Chodzi o te tandetne wub wub które tam sobie pogrywa od czasu do czasu, czy te BARDZO średnie kawałki combochrista który to sądzi że earrape tworzy dobrą muzykę?-
-Proszę was, to jest dno i bardzo mnie smuci jak KAŻDA strona próbuje je bronić, szczególnie że teraz jest dostępne demo i każdy może się przekonać, jak BARDZO zła ta gra jest. Gra niema nawet guzika manualnego namierzania, coś co jest NIEZBĘDNE w dobrej grze akcji, przez jej brak Dante zawsze rzuca się nie na kogo trzeba. Po prostu…. brak mi już słów…. kurde Berlin, wiem że jesteś straszny hipster ale proszę cię, to już nie jest śmieszne, szczególnie ten 2 i 3 akapit.
@garrett18|”w 4 części DMC mamy zupełnie nową postać Nero która przypadła do gustu większości graczy i co też wygląda inaczej jak Dante”. Że jak? Nero jest dokładną kopią Dante, a charakterem to przypominał egocentrycznego, rozpieszczonego szczeniaka. Jak w ogóle można kogoś takiego polubić?!|No, chyba, że ktoś ogląda tylko anime i mangą się zaczytuje, to by tłumaczyło parę elementów.
Wszystko łapie, ale jak Berlin pisze, że z tym systemem walki profesjonaliści będą wyczyniać cuda, to już mogę się tylko zaśmiać. On jest typowy dla GoWa i przez to dość mocno ograniczony, spójrz co ludzie wyprawiali w poprzednich DMC, to tutaj to tandeta.
Dla mnie jedno akceptować nową formę gry, a co innego uważać że koleś który na „Fuck you” umie odpowiedzieć tylko głośniejszym „fuck you” jest lepszy od… w sumie od czegokolwiek.|Berlin przestań uważać się za mądrzejszego od reszty bo ciebie zmiana konwencji nie rusza.
@Kawalorn a tam, opinie to opinie. To że ktoś uważa gówniarskie zachowanie/teksty za fajne to już jego sprawa. Można to co najwyżej skwitować uśmiechem politowania. Już prędzej bym się zastanawiał komu może podobać się gamaplay. Btw, https:www.youtube.com/watch?v=7WvXYnDdnR4 Po prostu: LOL.
@Dromader:|Poszedłeś tak daleko by najpoważniejsze minusy wymienić. Masz u mnie piwo.|@JacQ13:|Źle zrobili z Vergilem. Zamienili kogoś z tragiczną przeszłością (jak to ukazano w mandze DMC3 i na podstawie teorii jego powiązania z Nero) który to powiedział sobie: „Chrzanić wszystko, przywołuję Te-me-ni Gru.”, na potentata informatycznego który to o włos wygląda lepiej od nowego Dantego. Vergil w originale nienawidził ludzi (patrz tragiczna przeszłość), a co zatem i broni. Tak więc zmienili, teraz jest źle.
@Maciejka01 – To reboot, więc zmienili. Teraz jest buntownikiem, przywódcą ruchu oporu. Wolę to niż kolejny raz powtórkę z 3. Trzeba nowości. |@Kawalorn – Wyluzuj, ja nie mogę… Raz w trailerze usłyszałeś „[beeep] YOU” i od razu Dante dla Ciebie rzuca samymi fakami na lewo i prawo… |Co do Berlina, jego opinia, a wy go hejtujecie. Dzieci z was i tyle, ktoś ma własne zdanie, a wy po nim jeździcie, bo jest niezgodne z jedyną, słuszną prawdą, że DmC to shit.
Stary Dante, nie był fajny? O.o No nie był, był [beeep]iaszczy. Berlinie, grał,żeś pan w którąś wcześniejszą odsłonę serii??
@Shibari|,,Nie ma co ukrywać rzeczy oczywistej: Dante w swojej siwej wersji przestał mieć znaczenie.”Coś mi to na opinię nie wygląda. Autor nieźle pojechał po starym Dantym w swoim tekście, więc można uznać że on zaczął obrażając gusta fanów serii.
3. akapit … no tak, ja rozumiem, że fanowi Linkin Park się może nowy Dante podobać, ale bez przesady. W ogóle cały akapit brzmi jak wypowiedź lead designera studia odpowiedzialnego za nowe DMC. A stary Dante był [beeep], to że nie był 'cool’ dla amerykańców, dla kultury w której gwiazdki typu wspominane LP czy Nicki Minaj są idolami, to inna sprawa.
„Wszystkie filmiki brzmią i wyglądają świetnie” Ta, http:www.youtube.com/watch?v=JSEBAukcHaU takie coś zamienione na „[beeep] you” „NO, [beeep] YOU”. No ale to ja się nie znam, to jest teraz 'cool’, berlin potwierdzi 😡
@Dromader – to już nawet nie o to chodzi, zaczyna artykuł od „lol nie podoba wam sie nowy dante R Z A L” zeby zaraz potem „NIE MA CO UKRYWAC RZECZY OCZYWISTEJ, STARY DANTE JEST JAK KOMIKSOWA POSTAC W RAJTUZACH”. Zdziwienie „jak to wam sie nie podoba” i zaraz potem „lol ale stary design byl do tylniej czesci ciala, TO O C Z Y W I S T E”. Berlin chyba ma dziwny fetysz związany z kontrowersyjnymi opiniami. No ale jak jemu się podoba chłopaczek z emo(już mniej) grzywką wzięty wprost z deathcore’owego zespołu..
Najdziwniejszym dla mnie zawsze zarzutem dla starego Dantego jest to, że jest zbyt Japoński… a tak naprawdę to chyba najbardziej zamerykanizowana postać w istnieniu gier wideo 😛 Koleś w stroju z matriksa, jedzący pizze, zabijający demony przesadnie wielkim mieczem do muzyki rock i zasypujący ich gradem kul z 2 pistoletów naraz nie jest dość amerykański? Sprzedaże nie kłamią, w ameryce DMC się sprzedaje i nawet ma solidną fan-bazę. Kurde, amerykańska społeczność jest wciąż najbardziej wokalną przeciw DmC!
A, i żeby nie było – ja mimo wszystko na grę czekam (w demo nie grałem i nie zamierzam) i jej nie skreślam mimo TRAGICZNEGO wyglądu nowego bohatera (to rzecz oczywista, oczywiście). 🙂 Za mało jest dobrych slasherów na PC (jeszcze trzecich Darksidersów anulowali ;() bym życzył tej grze źle.
Hmmm… Że niby stary Dante się przejadł? Może Tobie tak… Dla mnie białowłosy, w skórę ubrany Dante z wielkim kosiorem na plecach był, jest i będzie symbolem największego kozactwa jakie kiedykolwiek istniało. Dante to, moim zdaniem, jedna z najlepszych growych postaci ever. Temu nowemu też dam szansę, może ujdzie… Cóż jednak co wspomnienia to wspomnienia i słysząc DMC i Dante zawsze będę miał w głowie obraz tego pierwszego 😀
Stary dante się przejadł, a na forach krzyczą, że chcą starego… więc pytanie komu się przejadł o_O ?|Gameplay jak zawsze w dmc – mi się bardzo podoba, fakt jest wolny, ale naprawdę jemu nie mogę chwilowo niczego zarzucić. Ale niestety klimat mnie dobija. :/ |PS> jak mógł się przejeść DMC w ogóle skoro 1 była dawno temu, 2 uznana za tragiczną część to zostają 3 i 4.
czyli reasumując, nowe przygody Dantego mają miejsce w Polsce. |E tam ludzie, dajcie sobie spokój, dawny Dante był fajny, ale nowy tez zły nie jest. Tylko jedno mnie martwi. Sokoro w 3 Dante jest stosunkowo młody (20-23 ?) to ile lat musi miec tutaj ? 10 ? Chyba, ze tam sie liczy inaczej czas i wiek…
@Chronokles – ta część to reset serii. Więc 1-4 starego dantego nie mają nic wspólnego z tą. Np. w 1 dmc zabija się vergila a tutaj jest więc wiesz… 😉
tzn. rozumiem ten reset i jak by nie patrzeć, niby całkiem na nowo, ale… Nieco jest to z lekka nielogiczne 🙂 . Szkoda, że nie zrobili resetu właśnie z Vergilem, bo to tez niezly gośc.
Dla mnie to wystarczyło by zmienić tylko jedną rzecz i to całe 'DmC’ raz, że było by dobrą gierą, a 2 że nie spotykało się z taką ilością hate’u: NAZWĘ PRODUKTU (i ew. postaci). No bo ludzie, dajcie spokój… skoro nie ma toto nic wspólnego z poprzednimi częściami, to po kiego ch… nazywać to DmC. Skoro są tacy oryginalni na wymyślanie nowych historii to niech okarzą łaskę i odczepią się od starej serii i dadzą oryginalnemu 'Devil Hunter’owi’ należyty spokój. Bo skoro tyle ludzi go lubi (ja też) za to jaki
był, to chyba jednak nie jest taki’niefajny’ bądź 'żenujący’ jak to pisałautor tego (całkowicie nieobiektywnego zresztą…) tekstu. W sumie to nawet nie wiem kto to pisał, i chyba nie chce wiedzieć. Jeszcze sobie zaczne myśleć ile dostał do ręki za jednoczesne oj***nie fanów DMC i samej serii DMC (przy jednoczenym 'oh!’ i 'ah!’ odnośnie nowego DmC).. a wtedy zaczne robić się zazdrosny, bo z funduszami lipa -.-
Boże, widzisz i nie grzmisz?! „Dante w swojej siwej wersji przestał mieć znaczenie. To relikt czasów, w których nie można było kwestionować pozycji Japonii jako lidera branży gier.” No jak tak można pisać? To właśnie Dante w siwej wersji jest ikoną tej gry, postacią charakterystyczną. Kto to jest ten na zdjęciu u góry? – pytają mnie moi znajomi. Nie wiem nawet co im odpowiedzieć, bo sam nie nie mam pojęcia. To właśnie dawna specyficzna postać Dantego sprawiała, że DMC przykuwał nas na długie godziny do
telewizorów. Znany dobrze wszystkim zabieg producentów w ostatnim czasie. Stworzyć „nową” grę i podpisać ją tytułem, który ma już renomę na rynku i świetnie się sprzedawał. Starzy wyjadacze DMC na pewno nie nabiorą się na to. Do kogo ma trafić ten nowy wizerunek bohatera? Ten koleś wygląda jak Justin Bieber! No chyba, że właśnie taki miał być w swym założeniu target odbiorców…
W demku szczególnie poruszył mnie jeden detal: dialog przed walką z wielkim robakopłodem. W każdej grze główny bohater sili się na jak najbardziej błyskotliwe i elokwentne dialogi, tu taki piękny kontrast do całego rynku gier: płód próbuje go obrzygać, dziecinno-chamskie „twoja matka to dziwka”, „pi@%^ol się”, te sprawy. Lubię kontrasty 😀 I mimo faktu że jestem fanem starych dmc, nowy całkiem nieźle przekonał mnie do siebie demkiem. Świetny system walki, ukryte bonusy, te sprawy 😀 |haters gonna hate :C
No, sądząc po komencie poniżej, już wiemy kto jest targetem nowego bohatera. Ludzie chełpiący się chlaniem, wyzwiskami i brakiem kultury. Iście cudowny kontrast.Pozostaję hejterem, dziękuję.
Albo ci kolesie, którzy oceniają (niepoprawnie) na bazie pierwszych czterech losowych słów z posta, co? Też niezbyt kulturalni. Napisałem że spodobał mi się kontrast (KONTRAST! nie chamstwo samo w sobie), z góry wsadziłeś mnie do szufladki „chlanie, wyzwiska i brak kultury”. Gdzie… Twoja, z pewnością jakże perfekcyjna i nieskazitelna kultura? | | Dodam jeszcze gratulacje dla Berlina za odwagę cywilną dotyczącą „stary dante jest przestarzały”. Zaiste, dałbym medal – ale pewnie już Cię hejterzy zatłukli.