
DMC: Devil May Cry ? już graliśmy
W przypadku DmC jak najbardziej by się taki przydał. Skreślanie gry z powodu fryzury głównego bohatera jest klasycznym przykładem tego, co pamiętające komunę pokolenia kwitują zdaniem „w d**ach im się poprzewracało”. W swoim nowym wcieleniu Dante nie jest już żywiącym się pizzą i lodami truskawkowymi białowłosym herosem wyrwanym z kapeli j-rockowej. Teraz mógłby nazywać się Tyler Dante i powoli dorastać do Fight Clubu.
Nie ma co ukrywać rzeczy oczywistej: Dante w swojej siwej wersji przestał mieć znaczenie. To relikt czasów, w których nie można było kwestionować pozycji Japonii jako lidera branży gier. Jest jak komiksowa postać w rajtuzach i z powodzeniem mógłby trafić do świata Marvela z lat 80. Starego Dantego nie da się opisać słowem „fajny”, na pewno nie w Europie czy Stanach, i Capcom zdaje sobie z tego sprawę. Trzeba pogratulować mu więc wyczucia czasu, bo skoro w ciągu kilku lat filmowcom udało się wskrzesić nawet tak żenującą osobowość jak Kapitan Ameryka, to czemu nie ratować Devil May Cry?
DmC to reboot cyklu – to, co Nolan zrobił z Batmanem i co sprawiło, że człowiek nietoperz zyskał nowe życie. Dokonanie takiego cudu spadło na barki brytyjskiego Ninja Theory, które teraz z gracją baletnicy i determinacją prawdziwego rewolucjonisty „tłumaczy” azjatycką serię na nasze.
Today We Are All Demons
Świat przedstawiony w DmC nie jest już pokręconą japońską wizją europejskiego średniowiecza ani nawet typową metropolią łączącą nowoczesne Tokio z Nowym Jorkiem. Akcja rozgrywa się w Limbo City, które ma w sobie klimat nadmorskiego hiszpańskiego miasteczka i brudnego Londynu – produkcję tworzą mieszkańcy Starego Kontynentu i czuć to na każdym kroku. Dante nosi na kurtce flagę Brytanii („God save the queen! She ain’t no human being!”), portale pomiędzy wymiarami ludzi i demonów tworzy się za pomocą czarów w sprayu (ktoś kojarzy ksywkę Banksy?), a w tle zamiast nadętej Zimmeriady słychać norweski aggrotech skomponowany przez lidera Combichrist i d’n’b duńskiego NOISIΛ.
Miejsce, w którym żyje nowy Dante, to zblazowana Europa zżerana przez siły prawdziwego zła, nie zaś potwory przerysowane z podręcznika do Dungeons & Dragons. Trolle, wampiry, wilkołaki i łakowilki nie są już straszne – można pozbyć się ich szybciej niż grypy: wystarczy strzelić do nich srebrem, natrzeć się czosnkiem, wbić im w serca osikowe kołki albo zawiesić sobie krzyż na szyi. Są eksponatami z cyrku osobliwości i synonimem pójścia na łatwiznę, czego ludzie z Ninja Theory chcą uniknąć. W ich wersji DmC autentycznym złem są korporacje, banki, stacje telewizyjne, politycy, rosnący dług narodowy każdego kraju, bezmyślny konsumpcjonizm, nie wspominając już o religii.
Przyrodni brat Dantego, Vergil, pojawia się więc po raz pierwszy jako wyśmiewana przez prowadzącego zamaskowana postać w telewizji. Jest jak V z „V jak vendetta”, ale przewodzący grupie partyzantów-domatorów przypominającej Anonymous. Jego organizacja, The Order, bierze na cel to, czego nienawidzą nowocześni buntownicy: stację telewizyjną Raptor News (pranie mózgu bełkotem i propagandą udającą wiadomości, powszechny monitoring), fabrykę napoju Virility (synonim korporacji sprzedającej śmierć i szczęście w puszce) oraz wieżowiec banku rządzącego światem za pomocą długu – główną siedzibę prezesa demonów, Mundusa.
Ludzie widzą jednak tylko zewnętrzną formę Limbo City (które równie dobrze mogłoby być Barcelondynem czy Wrocłaberlinem). Podobnie jak w „Matriksie” tylko „obudzeni” są w stanie zobaczyć, jak wygląda ono naprawdę, a jednym z nich, z racji swojego pochodzenia, jest Dante. Wystarczy, że należący do Raptor News system monitoringu zauważy go na ulicy, a spokojne miasto natychmiast zmienia się w swoją mroczną wersję. Ludzie z Ninja Theory tłumaczą w ten sposób znane fanom serii pojawiające się niby znikąd „demoniczne drzwi” blokujące graczowi drogę: dopiero po zniszczeniu kamery (tak naprawdę gałki ocznej) rzeczywistość wraca do pozornej normalności. Piekielna wersja Limbo City jest wściekłym, nienawidzącym Dantego organizmem.
Get Out of my Head
Grając w DmC, przez kilka godzin czułem się największym wymiataczem świata. Spędziłem parę minut w powietrzu, bez przerwy tłukąc kolejne demony i – co najważniejsze – dokładnie wiedząc, co robię. Niemal z każdą następną misją do moich rąk trafiała nowa broń, a tempo wprowadzania jej do rozgrywki pozwalało mi spokojnie nauczyć się korzystania z niej.
Zaczynając z mieczem i pistoletami, miałem wystarczająco dużo czasu, żeby opanować podstawy walki, z których wariacjami później eksperymentowałem, dodając do wyuczonych schematów ciosy zdobywanych po kolei zabawek. Pierwszy był demoniczny topór, Arbiter, do wykonywania powolnych ataków zadających poważne obrażenia. Potem pojawiła się anielska kosa, Osiris, którą cięcia wyprowadza się błyskawicznie i efektownie, ale jest ciut słabsza. W międzyczasie dostałem też łańcuchy umożliwiające przyciąganie przeciwników do siebie (czy też wyrywanie platform ze ścian) albo siebie do nich (lub np. do platform na ścianach). Chwilę później miałem już rękawice Eryx, a na zakończenie, po prawie siedmiu godzinach zabawy, odblokowałem Devil Trigger – moc zawieszającą wrogów w powietrzu i zwiększającą siłę ataków Dantego. A podobno na graczy czeka jeszcze trochę niespodzianek.
W połowie rozgrywki typowa bijatyka może wyglądać więc tak: przyciągam oponenta, wybijam go w powietrze mieczem, przyciągam się do niego i odbijając się od niego, zdzielam w łeb coś, co fruwa w pobliżu. Na ziemi od razu kręcę młynka kosą i razem z lecącym w górę niemilcem podskakuję, żeby okładać go w powietrzu. A kiedy go ubiję, powoli przy tym opadając, spokojnie strzelam do wszystkiego, co się rusza. I chociaż system walki w DmC może się wydawać mniej dynamiczny, sprawdza się w praktyce o wiele, wiele lepiej niż w poprzednich częściach. Jest przystępny i daje amatorom okazję, by grali tak widowiskowo jak profesjonaliści, a tym z kolei, by wyczyniali cuda, o jakich nie śniło się śmiertelnikom.
Dzięki temu na typowe mięso armatnie plączące się pod nogami raczej nie zwraca się uwagi – zapamiętuje się przede wszystkim trudniejszych przeciwników (np. Tyrant wymaga uniknięcia jego ataku, ściągnięcia go na ziemię łańcuchem i okładania, póki leży) oraz bossów. A ci są nie tyle szpetni, co kreatywnie zaprojektowani. Przypominający dżdżownicę sukkub o twarzy staruszki czy wielka cybernetyczna głowa robią wrażenie, ale ważniejsze są spodoby walki z nimi. Podczas tłuczenia prezentera demonicznej telewizji (czyli wspomnianej głowy w cyberprzestrzeni) on sam jest na drugim planie – większość walki prowadzi się, obserwując akcję jak w reportażu z helikoptera, a prowadzący gnoi nas podobnie jak GLaDOS w Portalu, ale mniej subtelnie.
Sent to Destroy
Wbrew powszechnej panice DmC raczej poprawia starą formułę, niż dramatycznie ją zmienia i rewolucjonizuje. Po mapach wciąż rozrzucone są klucze do pokojów z wyzwaniami, w niedostępnych dla normalnego człowieka miejscach kryją się liczne znajdźki (doliczane oczywiście do wyników), a lokacje – chociaż oskryptowane – często pozwalają wykończyć wrogów w interesujący sposób. Na przykład zmieniając ich w mielonkę przez wrzucenie pod pędzące metro.
Umiejętności Dantego można upgrade’ować (i dowolnie modyfikować, przenosząc ulepszenia z nieużywanych zdolności), sklepik z przedmiotami i kary punktowe za używanie ich są na swoim miejscu. Wszystko w DmC działa tak, jak powinno, i naprawdę trudno mi do czegoś się przyczepić. Akcja cały czas się rozwija, ciągle wydaje się, że „za rogiem” kryje się o wiele więcej. Pochłania się to jak naprawdę dobry film akcji.
Adult Content
Właśnie z powodu tej filmowości modlę się o to, żeby Cenega nie miała ambicji bawić się w dubbingi i inne dziwne wynalazki. Wszystkie filmiki brzmią i wyglądają świetnie – gra aktorska została niemal perfekcyjnie przełożona na rzeczywistość wirtualną i ani razu nie widziałem niczego paskudnego czy nienaturalnego. Paradoksalnie w DmC jest bardzo dużo cutscenek, które mogą zirytować spragnionych ciągłej akcji graczy. Niedzielni fani mordowania wszystkiego, co się rusza, docenią jednak trzy minuty przerwy, kiedy zmęczeni i zdyszani będą próbowali zrozumieć, co właściwie przed chwilą działo się na ekranie.
Wstępnie jestem zachwycony, ale należę do osób, które po jakimś czasie nudzą się siepaninami pokroju starych Devil May Cry’ów i God of Warów. Prawdopodobnie jestem więc idealnym targetem dla nowego, odświeżonego DmC i bardzo mnie to cieszy – pewnie jest to radość przedwczesna i samotna wśród płaczu hardkorowców, ale nie mam wyrzutów sumienia. W końcu lepsze jest wrogiem dobrego, prawda?
—–
Cieszy:
Niepokoi:

Czytaj dalej
126 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry ? już graliśmy”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Odwagę cywilną? Raczej arogancję – co innego, gdyby napisał, że mu się podoba (nie wnikam jak) nowy Dante, a starego uważa za przestarzałego, a co innego 'nie ma ukrywac rzeczy oczywistej’ (takie oczywiste, to skad tyle haterow?) – czyli „moja racja jest jedyną słuszną”. Bleh…
@Zkirteam|Zauważ, że również zrobiłem kontrast, a Ciebie nie szufladkuję ani oceniam, z prostego powodu – Nie znam Cię. |Mój post zabrzmiał jak zabrzmiał, ale jest to spowodowane tym, że ta część moich znajomych, która właśnie ma jakże „bogate” zajęcia jak chlanie i.t.p., stwierdziła, że nowy Dante jest spoko, bo ma wszystko i wszystkich w poważaniu. |Więc jeśli źle zabrzmiało, to sorry, ale prawda jest prawdą, że nowy Dante to gośc kierowany do ludzi w wieku 16-20 lat, ale tych, co myślą tylko o tym, cdn
Gdzie by tylko się narąbać. Tak to widzę, tak widzę nowego Dantego. I jak już wspominałem wcześniej – Zagram w to na 100%, ale mego postrzegania tego … czegoś … Nie zmieni nic. Koniec.|I przestań się czepiać łaskawie, że haters gonna hate, bo jakby z CoDa nagle zrobili grę bardziej wolną i nastawioną na taktykę i realizm, ludzie również by zaczęli hejtować.
@DxDspensin:|To że większość (jak do tego doszedłeś, to ja nie wiem) lubi nowego Dantego nie znaczy że mają rację.
@Maciejka01 On pisał o starym Dante. 😛
Grałem w demo i podoba mi się. O ile „tutorial” jest taki sobie (dużo widziałem tego na gameplayach). O tyle walka z bossem śmieszna i bardziej wciągająca. Podoba mi się spolszczenie, przechodziłem wszystkie DMC od 1 do 4 i nie powiem – są bardzo dobre. Może dwójka trochę słaba. Nowego DmC traktuje bardziej jako dobrego slashera z poczuciem humoru. Nie klasyfikuje go jako ” oh, on jest mega uber super najlepszy DMC jaki wgl powstał „. Ale jeśli taki obraz sobie wymyślili twórcy to cóż. Czekam na premiere!
@Kawalorn:|Moment….O W MORD….sorry, nie przeczytałem uważnie. Myślałem że chodziło mu o Dontego.
Btw. dlaczego nie nowy Dante i stary Dante w jednej grze? Jeśli chcieli zmienić bohatera to nie musieli od razu kreować nowego wizerunku Dantego, mogli przecież (tak jak w 4) stworzyć nową postać, a stary Dante… Cóż, jeśli już nie jako postać grywalna to chociaż gdzieś tam pojawiający się w tle bohater tudzież w ogóle go nie uwzględnić, a nie próbować wcisnąć ludziom jego nowy wizerunek. Wystarczyło zrobić grę na znanej marce DMC (większa sprzedaż?) z nowym bohaterem, zupełnie nowym…
Cytat ze strony na ktorej mozna zamowic pre-ordera:|”Autorzy DmC Devil May Cry zdecydowali się zaprezentować graczom fabułę ukazującą młodzieńcze lata głównego bohatera, czyli Dantego, który musi poradzić sobie ze swoimi korzeniami – jest on bowiem dzieckiem demona i anioła. Głównym wrogiem naszego protagonisty jest pewien żądny zemsty wojownik, natomiast kolejne misje rozgrywają się na dwóch płaszczyznach: w świecie ludzkim oraz w piekle”.
No dobrze… Miałem na myśli, że skoro chcieli już nową postać to nie musieli kreować Dantego od początku, a stworzyć historię bez udziału Dantego… Chcieli mieć jednak Dantego mogli zostawić starego, któremu nic nie brakowało, a był rozpoznawalną postacią na rynku gier.
Primo-Jest nie najlepiej.Nie wiem czy ktokolwiek z Was widział true emo.Dla mnie (nowy D)to typowy gość z remizy do uwalenia.|Secundo – Dawno nie zamiatałem leveli takim typem jak Nero.A Lucia śni mi się po nocach jako niewykorzystany potencjał(DmC2).|Tertio – Kuba1pl Hammerfall też zszedł na psy już dawno temu. A po twojej arogancji ,oczy ci pizdą zarosły i każdego jedziesz jak nie powiem co.Weź sobie przykład z kolegi bijącego rekord CoD BO 2=saluto.|A tak serio Demo za darmo ,pograjcie w nowe
DmC i wróćcie do Devila 4.Jackpot!!!
@Deathroll2097:|Popieram. Popieram. DmC jest beznadziejny w porównaniu do poprzednich dwóch części.
@Deathroll2097:|Popieram.
Z resztą jest coś takiego jak YouTube i zobaczcie co można robić NERO, a o DANTE nie wspomnę.Aha jeszcze „gangsta ” łowców demonów ,czyli LADY i TRISH ?Jakiegoś Co-oPa można było wklecić ale CAPCOM przegiął,dali nam żel boya z kurtką z flagą W.K.ocb?
Ale płaczki z was, doprawdy. Ninja Theory błysnęło odwagą tworząc ten remake i bardzo dobrze, ta seria wręcz WYMAGAŁA uporządkowania po tym co działo się w DMC4, w którym namieszali i najapończyli co nie miara. Nowe DmC jest próbą uprzątnięcia tego co nazbierało się przez 4 części „starego Dantego”, a nazbierało się o wiele za dużo fabularnego syfu. Całym sercem zgadzam się z nimi i modlę się żeby na jednym DmC się nie skończyło.
„Starego Dantego nie da się opisać słowem „fajny”, na pewno nie w Europie czy Stanach, i Capcom zdaje sobie z tego sprawę.” Raz już to mówiłem, ale naprawdę nie jestem w stanie znaleźć lepszego komentarza – /watch?v=Hr0xHf4yu1o
Teraz na serio, skończyłem czytanie tego artykułu na tym tekście, boję się pomyśleć co będzie dalej. Jeśli się nie mylę ten sam człowiek odpowiada za recenzję Dark Souls na PC, więc posłużę się pewnym przykładem. Wychodzi nowa część serii, robiona przez inne studio i (ponieważ w Demon’s/Dark Souls nie ma bohatera jako takiego) zamiast mrocznych zamków i smoków idziesz do Equestrii walczyć z Discordem i Nightmare Moon (wpiszcie to w Google) oraz obniżają poziom trudności.
Nowe DmC jest robione przez studio przypominam odpowiedzialne za Heavenly Sword czy Enslaved i na przykładzie już pierwszej gry, w którą miałem przyjemność zagrać jestem w stanie powiedzieć, że to studio może co najwyżej zrobić nowe Dante’s Inferno. W czasie całej gry (na normalnym lub trudnym, niestety już nie pamiętam) zginąłem tylko przy ostatnim bossie. Gra była dobra, ale śmiesznie prosta co już ma prawo nastawiać pesymistycznie do nowego DmC.
Niektórzy mogą nie wiedzieć, ale przy oryginalnym DMC trafiał człowieka szlag. Gra była niemiłosiernie trudna. Nawet DMC4 już ułatwione nadal potrafiło robić problemy. DMC jako seria jest w dużym niebezpieczeństwie podzielenia losu Ninja Gaiden. Masterowanie comcosó, wyrywanie sobie włosów z głowy przy DMC 1, 3 i 4 (w 2 nie grałem) było jedną z pięknych rzeczy w tych grach. Drugą był bohater. Jego wygląd i zachowanie. Nie udoskonala się dzieła perfekcyjnego, a to teraz próbuje zrobić Ninja Theory.
Nie lubisz Dantego? Ok, ja nie lubię Kapitana Ameryki, Cyclops’a czy Superman’a. Problem polega na tym, że próbujesz przynajmniej być dziennikarzem. Zasada dziennikarskiej neutralności? Obiło się o uszy? Szlag mnie trafiał jak elementem każdej recenzji od Assassin’s Creed 2 do Revelations było „o mój Boże jak ja nie lubię Ezio i w ogóle on jest zły bo szatan i Smoleńsk”. CDA naprawdę cierpi na brak konkurencji i pozwalają już sobie chłopaki na zbyt wiele, ale wracając do tematu.
Oczywiście zaraz będzie argument „to jest restart serii i ty jesteś gupi”. Chcesz zrobić coś nowego? Daj temu nową nazwę. Zrób spin off’a, cokolwiek. Kiedy coś nazywa siebie Devil May Cry to automatycznie oczekuję Devil May Cry, nie Edward ze Zmierzchu: Łowca Demonów. Podobną głupotę walnął JoWood przy Gothic 4, wszyscy wiemy jak to się skończyło. A nawet jeśli, to wiemy jak się skończył Resident Evil 6.
W sumie już skończyłem, teraz czekam na obrzucenie wszystkim. Swoją drogą limit 500 znaków w komentarzach, których celem jest często dyskusja, do której nawet zachęcają autorzy newsów jest niezłym failem.
Właśnie. Oryginalna seria miała tyle potencjału (między DMC3 i DMC, na przykład – pokazać, jak Dante dojrzewał, jak przeżywał utratę brata… Albo choćby pokazać bunt Spardy, jak to się zaczęło…), że na spokojnie dałoby radę stworzyć DMC5. Z tym, że CAPCOM najwyraźniej uznał, że wprowadzając postać Nero do DMC4, narobili takiego bigosu fabularnego, że nie ma sensu tego tłumaczyć i łatwiej będzie wyzerować serię i olać wrzaski fanów, dając grę do zrobienia Ninja Theory.
@Ylthin:|Szczególnie to że na oficjalnym forum serii potwierdzono że Nero jest synem Vergila.
Imo uważam, że ten Dante tutaj tak szybko jak narobił szumu tak szybko zostanie zapomniany, bo większość graczy słysząc Devil May Cry lub Dante będzie myślało o tym pierwszym 😉
TuComix – Wyjaśnić niedopowiedziane wątki? xD Nie sądzisz, że „wyjaśnianie niedopowiedzianych wątków” poprzednich czterech części w piątej odsłonie namieszało by jeszcze bardziej? Jak to widzisz? Gra stworzona z flashbacków… do tego z Nero w roli głównej?|zoldiator – NIE MA obiektywnej opinii na żaden temat. Opinia z natury jest SUBIEKTYWNYM odczuciem autora, jeśli serio wymagasz obiektywizmu w tego typu publicystyce to musisz być quite niezłym ignorantem.
@Kricz|może przy recenzjach. przy zapowiedziach mógłby jednak trochę powstrzymać swoje myśli, a przynajmniej nie jechać po fanach i poprzednich czterech częściach gry. w dodatku sam przyznał na końcu tekstu, że slashery go nudzą. jak taka osoba w ogóle może brać się za taką grę? ja też bym pisał głupoty gdyby ktoś mi kazał opisać RTS’a albo przygodówkę. tylko ja o tym wiem i nawet nie mam zamiaru zaczynać żadnych dyskusji o tego typu grach. tak samo taka osoba nie powinna w ogóle brać się za DmC.
Haha, zoldator. Przypominasz mi te wszystkie płaczki pod tytułem „NIE LUBISZ TO NIE GRAJ”. Otóż mylisz się, właśnie taka recenzja człowieka stojącego „z boku” będzie recenzją chłodniejszą od kogoś kto jest fanatyczne w jakiejś grze zakochany. Co nie znaczy, że lepszą, bo jak już mówiłem recenzje są tylko recenzjami, subiektywnymi, a nie broń boże obiektywnymi ocenami produktu. Berlin jest recenzentem de facto z profesji, na pewno umie ocenić grę z pewnego dystansu nie tracąc w tym swojej subiektywności.
@Kricz|jaką grę lubisz? nie koniecznie ulubiona ale taka, którą bardzo lubisz.
@TuComixs:|Potrzebny dobry scenarzysta, to fakt. Ale też sam scenariusz musiałby dużo wyjaśnić całe te zawiłości fabularne w bardzo dobry sposób.
Heh, klasyczny Dante za stary….taki zarzut postawiłbym raczej Kratosowi który stał się nudny i jednowymiarowy z tą swoją niekończącą się zemstą. Ten nowy koleś Dantego ledwo przypomina, podobnie jak i cała gra która niby pewne cechy od starego DmC dziedziczy ale głównie kosmetycznie. Całość de facto przypomina Heavnely Sword, nawet sterowaniem. Głośny tytuł był widać potrzebny by wzbudzić zainteresowanie, ale czy warto to robić kosztem tak szanowanej marki jaką jest DmC? W mojej opinii – absolutnie nie.
Ja się cieszę z powodu zmiany wizerunku serii. Owszem DMC1-4 były świetne, ale PCtowcom nie było dane tego zasmakować w pełni (DMC3 i 4 to wyjątki, z czego DMC3… był kiepskim portem).Nowy bohater, nowe podejście do tematu to świetna wiadomość. Nie jestem hardcorowym fanem Dantego i spółki (ok Trish mam nadzieję, że zostanie ^^). Dobrych slasherów na PC nie ma zbyt wiele, więc ja się cieszę. 😉 (MG Rising – to kolejny tytuł na który czekam 🙂 ).
zoldator – A co to ma do rzeczy? Powiedzmy seria Ace Attorney Phoenix Wright. Przy czym Apollo Justice, który ma być swego rodzaju odświeżeniem serii – bardzo mi się podobał. Na co Ci ta informacja?
@Kricz|Więc napiszę to z perspektywy kolesia, który o Phoenix Wright wie tyle co Bullshit Evolved i Ultimate Marvel vs Capcom 3. Załóżmy, że robią nową część. Bez grafiki stylizowanej na anime, a opartej na UE3 w stylu dużo bardziej zachodnim. W dodatku zmieniają całkowicie założenia rozgrywki robiąc z tej gry LA Noir. Główny bohater teraz to znużony życiem, uzależniony od alkoholu prawnik po rozwodzie, który ma już dość świata i ludzi. Nie brzmi najlepiej nie?
Teraz załóżmy, że jako fan nie podoba ci się to i potem czytasz recenzję/zapowiedź/whatevs zaczynającą się tekstem w stylu „Poprzednie części serii nie był fajne, nie lubię gatunku ale nie był fajne, poprzedni bohater nie był fajny, a fani nie mają prawa się buntować przeciwko decyzji projektantów.” Bo tak właśnie zaczął się ten artykuł. W tym momencie jako fan DMC mam prawo czuć się dotknięty, bo autor pozwolil sobie na całkowity pojazd zarówno po fanach jak i po grach.
Tyle, że DmC to remake, a ten twój poniższy przykładzik nijak ma się do remake’u poziomu DmC, lol. Z [beeep] przykład. |Co do Twojego obrażalstwa – Berlin słusznie wypomina wam te wszystkie łzy butthurtu, bo przysłaniają wam one samą grę. Od kiedy ocenia się tytuł w kategoriach „ALE POPRZEDNIE CZĘŚCI BYŁY INNE”? Ten cały płacz wielu z was odbierze przyjemność z grania w (miejmy nadzieję) bardzo fajną grę. To smutne. I cholera, tak, to godne potępienia. Uprzedzenia stoją zaraz obok stereotypów i szufladkowania.
@Kricz|DmC to nie remake tylko prequel, fabularnie ustawiony przed DMC3. Remake to może być DMC HD Collection. Swoją drogą znalazłem bardzo fajną analizę dema DmC – /watch?v=k9wth1Wk3EM&feature=plcp|I niestety stało się to czego się bałem najbardziej – Heavenly Sword 2: Devil May Cry.
@Kricz|Jest takie małe ,,ale” do twojego argumentu: ta gra nazywa się Devil may Cry, więc oczekuję Devil may cry, ale lepszego, usprawnionego, niecofającego się poniżej poziomu pierwszej części. A gra, jak już wspomniałem, we własnych kategoriach też można o kant….. wiesz czego, rozbić. To niewiarygodne jak BARDZO można tą grę złamać, jak jej mechanika po prostu w większości przypadków nie działa i wygląda jak 2 różne gry wrzucone do wora i pobite bejsbolem. A chcesz dobre porównanie? BOMBERMAN ACT ZERO
@Zoldator – ani remake, ani prequel. DmC to reboot serii. Czyli wszystko od nowa, gra nie ma nic wspólnego z poprzednią serią.
@Shibari|Nawet jeśli to po raz kolejny pytam, czemu Devil May Cry? Zróbcie nową markę, niech Capcom przejmie Heavenly Sword zamiast robić dziecko Heavenly Sword i DMC, cokolwiek. Nie byłoby problemu gdyby ta gra nie pretendowała do tytułu DMC, bo jej to kompletnie nie wychodzi.
@VenomPlug racja. założę się że 3/4 redakcji ,,strzeliłaby focha” na wieść że np. nowy God of War będzie rebootem, zaś Krata będzie wyglądać jak jakiś nastoletni hipster. Ale że jako to DMC przeszedł reboota, a fanów DMC w redakcji jest mniej – nie za bardzo ich to obchodzi.
„czemu Devil May Cry? Zróbcie nową markę” Żeby potem wysłuchać płaczów, że „To podróbka Devil May Cry!!! Niech wymyślą coś oryginalnego!!!”.
Dromader – Nie, boże, nie. Wyrzućcie ze łba stare Devil May Cry. To jest reboot, NOWA gra nazywająca się DmC, na cholerę wracać do czegoś co jest przeszłością. |Swoją drogą psioczenie na gameplay też jest zrodzone z uprzedzeń, przecie jak zrzędzić to na każdy aspekt gry, nie na wybrane. Mi się gameplaye bardzo podobają, jestem świeżo po DMC4, które wcale nie jest takie świetne jak wszyscy tutaj są święcie przekonani. Ani gameplayowo ani (tym kurde bardziej) fabularnie.
@Kricz|Jak nowa gra, to czemu te same imiona, bronie, podobne wątki fabularne itp? Tutaj jest problem: ta gra paraduje z nazwą która powinna zrodzić coś innego. Oczywiście że nie chce żeby seria się cofała czy zamarzła w stagnacji, chce żeby się rozwijała, ale nie kompletnie zmieniała i to na gorsze do tego. Co do gameplayu, to jakie uprzedzenia, gra po prostu jest zepsuta, i nawet kiedy działa to jest zupełnie powolna, niewygodna i zbyt łatwa. DMC4, tutaj bym już nic nie mówił na twoim miejscu. Nie po DmC
@Kricz|http:www.youtube.com/watch?v=7fcagPujS3E&feature=plcp|http:www.youtube.com/watch?v=zIvWzovY1_g&feature=relmfu|To dla szukających dowodów i analizy.
@spawn60|Trudno nazwać podróbką DMC grę, która DmC nie przypomina prawie wcale.
@Dromader To powolne spadanie Dantego gdy strzela w dół po prostu mnie rozwaliło. 😛
@Kawalorn |http:www.youtube.com/watch?v=Ts00KdUYAqY&feature=related|Donte zaiste porusza się z gracją motyla.
@down Tym lepiej dla takich osób jak ja. Gdy grałem w DMC4 na blaszaku, nie interesowały mnie combosy, ani jakieś tricki, bo nie było na to czasu i nie pozwalała na to moja klawiatura, gdyż nie wiedziałem co klikać żeby coś fajnego wyszło. Tak, były pomocne listy tego wszystkiego, ale sterowanie było na xkloca, lub ps3. A tutaj nawet ci co napierdzielają niemiłosiernie w klawisz, mogą robić combosy, o których się pro’som nie śniło…|Jak dla mnie jest w sam raz. Oby dali lepszy port na PC’ty…