2
13.12.2021, 19:40Lektura na 3 minuty

Wrażenia z Dragon Ball: The Breakers. Uciekłem Cellowi i mam się dobrze

Po pierwszych minutach spędzonych z pokazową wersją Dragon Ball: The Breakers naprawdę nie zakładałem, że ostatecznie napiszę o nim całkiem pozytywny artykuł.


Krzysztof „Otton” Kempski

Wszystko dlatego, że nowa gra osadzona w świecie Dragon Balla to idealny przykład do rozdziału „jak nie robić pierwszego wrażenia” w podręczniku dla developerów. Produkcja od początku atakuje nas ścianą tekstowych samouczków (swoją drogą, przydatnych z uwagi na nietypową koncepcję, o której za chwilę), później opisem „fabuły”, a następnie wszechobecną brzydotą. Zresztą na screenach możecie zobaczyć, jak gra prezentuje się w najwyższych detalach. Dwa miesiące po premierze ślicznego Demon Slayera boli to szczególnie... Kiedy oczy w końcu przywykły i zacząłem biec przed siebie, sprawdzając, jak działają kolejne skille, zauważyłem jeszcze na dokładkę, jakie to wszystko toporne... no nie, chyba wpakowałem się w kaszankę.


Lepiej jeden, a konkretny

Tym, co sprawiło, że wraz z kolejnymi meczami początkowa niechęć ustąpiła miejsca lekkiej sympatii, jest przede wszystkim interesujący pomysł na rozgrywkę. Dragon Ball: The Breakers to bowiem dość nietypowa asymetryczna sieciówka, w której jeden z graczy usiłuje skopać tyłki siedmiu pozostałym, a ci próbują spłatać mu psikusa i uciec spod topora. Schemat ten znamy z kinowych slasherów i Dead by Daylight, gra wyróżnia się jednak za sprawą lżejszego klimatu, obecności pojazdów i zauważalnie większych drużyn. Ocalali nie mają szans w bezpośrednim starciu z potężnym Najeźdźcą (w tej roli wystąpił znany z pierwowzoru Cell, z czasem możemy jednak spodziewać się kolejnych złoczyńców), który uwięził ich w szczelinie czasowej i próbuje wybić do ostatniej sztuki. To znaczy – szans nie mają tylko w bezpośredniej walce, bo sposób na zwycięstwo jednak istnieje... 

Dragon Ball: The Breakers

Mapa jest podzielona na sektory, w każdym z nich kryją się klucze mocy, które należy najpierw odnaleźć, później zaś umieścić w specjalnym gnieździe. Szukamy ich po omacku, choć istnieje możliwość zdobycia kompasu wskazującego położenie celów. Dopiero zebranie wszystkich pozwala nam uruchomić wehikuł czasu i czmychnąć do innej czasoprzestrzeni. Zadanie to, choć z pozoru bardzo łatwe, szybko się komplikuje.


Uciekaj czym prędzej

Główną przyczyną jest krążący po mapie Cell, który wraz z upływem czasu staje się coraz potężniejszy. Choć gracz ma w arsenale broń palną, ta nadaje się ona co najwyżej do rozwalania skrzynek. Konieczność brania nóg za pas dobitnie sugeruje nam lista umiejętności, wśród których znajdują się m.in. chmura dymna czy możliwość katapultowania się na drugi koniec planszy. Są też wreszcie pojazdy oraz... beczki, w których możemy się ukryć. Osoba grająca najeźdźcą, choć osamotniona, ma jednak koniec końców wystarczające narzędzia, włącznie z możliwością zbombardowania calutkiego sektora – wtedy niczym w battle royale trzeba bezwzględnie opuścić go choć na kilka chwil. Widząc głównego złego, należy jak najszybciej brać nogi za pas również dlatego, że gra nie oferuje respawnów. Jeżeli w ciągu kilkunastu sekund nie ocali nas kumpel z defibrylatorem, dysproporcja sił się powiększa. 

Dragon Ball: The Breakers

Kiedy tylko zaczynamy kumać, na czym polega specyfika każdej ze stron, początkowe złe wrażenie nieco się zaciera i nagle wpadamy w syndrom jeszcze jednego meczu – ani się obejrzałem, a dotarliśmy do końca weekendu testowego. Choć podchodziłem do The Breakers jak pies do jeża, chętnie sprawdziłbym, jak rzecz będzie mi się podobać np. po tygodniu grania. Również dlatego, że zbudowanie produkcji na wiele godzin wokół tego jednego pomysłu może się ostatecznie okazać dość trudnym zadaniem. Nie wykluczam więc także scenariusza, w którym nowy Dragon Ball skończy jako ciekawostka.

Cieszy

  • świetny pomysł na zabawę
  • odmienny gameplay dla obu stron

Niepokoi

  • okrutnie szpetna i lekko toporna
  • czy sama ciekawa koncepcja wystarczy na długo?


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów52

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze