5
29.09.2022, 19:37Lektura na 8 minut

WoW: Dragonflight – już graliśmy. Jest nadzieja dla fanów

Rozum i godność człowieka – to jest coś, co przydałoby się twórcom World of Warcraft: Dragonflight, bacząc na to, w jakim stanie jest teraz zarówno sama firma, jak i jej MMO. Sprawdźmy zatem, czy Blizzard poszedł po rozum do głowy. Bo na godność to trzeba sobie jeszcze zasłużyć – najlepiej pracą u podstaw. A premiera tuż, tuż – już 28 listopada.

Miejmy to już za sobą: nikt z redakcyjnych fanów WoW-a nie przepada za obecnie panującym dodatkiem. Napisaliśmy to i powiedzieliśmy – czy to na łamach magazynu, czy na naszym kanale youtube’owym, czy tu, na stronie – chyba na wszystkie możliwe sposoby.

Dragonflight ma być świeżym oddechem, który przyda się graczom po nie dość, że kiepskawej zabawie w Shadowlands, to jeszcze smrodzie, który ciągnie się za firmą od wykrycia problemów z molestowaniem seksualnym i nadużyciami wobec pracowników. Smrodzie jak najbardziej zasłużonym. Powiedzieć, że odpływ fanów był zauważalny, to jak nie powiedzieć nic: z MMO Blizzarda uciekły tabuny graczy. Twórcom nie pozostało nic innego, jak solennie posypać głowy popiołem. I zejść…


…Na ziemię, ale szybując na grzbietach smoków

Widać, że Blizzard mocniej zaczął przyglądać się temu, o co proszą – a przede wszystkim na co narzekają – gracze. Wśród fanów dało się odczuć zmęczenie zaświatami, tak samo jak obecnym systemem talentów i umiejętności, który, ujmując w wielkim skrócie, bardzo upraszczał rozwój postaci. W założeniach jest całkiem niezły, bo z zestawu gotowych talentów możemy wybrać kilka naszym zdaniem najlepszych i najcelniej definiujących nasz styl gry – ale często w ogólnym rozrachunku sprowadza się to do wyboru tej jednej optymalnej ścieżki.

Dostaliśmy więc cztery główne nowości: odświeżony system talentów; grywalną rasę dracthyrów – humanoidalnych smoków mogących wcielić się jedynie w intrygującą klasę heroiczną(*), evokera; oraz dragonriding, czyli latanie na smokach. Spytacie: ale jak to, przecież od początku 2007 roku możemy wskakiwać na wierzchowce i fruwać sobie tam, gdzie nam się żywnie podoba! Tyle że dragonriding to rzecz wymyślona zupełnie na nowo: wolno go uprawiać tylko na Dragon Isles (czyli w miejscu akcji najnowszego rozszerzenia), przy jego okazji dosiadamy wyłącznie smoków, ale za to można rozpędzać się do zawrotnych prędkości (większych nawet o 800% od tempa biegu!). O ile nauczymy się odpowiednio szybować i pikować.

(*) Czyli klasa startująca od wysokiego poziomu doświadczenia (tu: 58. z łącznie 70), przeznaczona raczej dla wyjadaczy.

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

Mam talent

Miałem oczywiście do czynienia z betą, która pełna jest mniejszych i większych błędów oraz wycieczek do pulpitu. Nowa/zmodyfikowana zawartość i resety talentów co tydzień to też chleb powszedni. Z drugiej strony moje wcześniejsze doświadczenia z wersjami przedpremierowymi (miałem okazję ograć tak Mists of Pandaria, jak i Battle for Azeroth) były jakby ździebko lepsze: tutaj o średnio działające przedmioty, zadania czy mechanizmy potykałem się nad wyraz często. 

Jak na pierwszy rzut oka spisują się nowe talenty? Kurczę, doskonale. Po cedzonych wcześniej przez Blizzarda informacjach na ich temat już można było się nastroić pozytywnie, ale w praktyce jest jeszcze ciekawiej. Chcesz stworzyć wojownika o specjalizacji Fury ciachającego dwoma dwuręcznymi mieczami, ale z kilkoma talentami podkradniętymi tankowi? Proszę bardzo. Czy działa to sensownie? Nawet, nawet, szczególnie w PvP.

Przede wszystkim: pierwszy raz w World of Warcraft poległem na rozkładaniu talentów. Miałem jeden dylemat za drugim: jest tyle świetnych umiejętności do odblokowania dla mojego paladyna, zadających sensowne obrażenia, ale z drugiej strony mamy ścisły limit punktów do wykorzystania. System przypomina teraz ten sprzed uproszczenia i rewitalizacji przy okazji Mists of Pandaria, choć o wiele mądrzej zaprojektowany. 

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

Tym razem inwestujemy w aż dwa drzewka z osobną pulą punktów. Jedno odpowiedzialne jest za ogólne talenty klasy, a drugie za specjalizację. W tym pierwszym odblokowujemy umiejętności, które ongiś zdobywaliśmy, levelując postać. Szybki rzut oka na perki pozwala stwierdzić, że jeżeli chcemy np. zmaksymalizować obrażenia, warto odpuścić niektóre talenty związane z kontrolą tłumu lub PvP. To dość odważny ruch, ale ma sens: stworzenie precyzyjnego buildu wyłącznie do zadawania mocnych razów wydaje się naturalną konsekwencją wprowadzenia opcji kompletnego wyłączenia walki z innymi graczami.

Ach, uspokajam zaniepokojonych: da się jako tako odtworzyć buildy, z którymi śmigało się w Battle for Azeroth i Shadowlands. Ale pojawiły się o wiele ciekawsze opcje i aż żal ich nie wypróbować, szczególnie że zmiana talentów nic nie kosztuje.

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

Znacie demon huntera?!

Drugą nowością są wspomniani wcześniej dracthyrowie. Smokoludzie umieją w każdej chwili zmienić swoją formę ze smoczej na w pełni humanoidalną – w tej drugiej szybciej regenerują zdrowie, ale nie mogą walczyć. Jako smoki potrafią za to nawet latać: ich popisową umiejętnością rasową jest możliwość wzbicia się w powietrze, by poszybować na wzór dragonridingu (choć tylko w ograniczonym stopniu). Mogą to zrobić w dowolnym momencie, nawet poza Dragon Isles! 

Sporym plusem jest naprawdę ogromne pole do popisu w kwestii zmiany wyglądu dracthyrów – jest tyle opcji, że trudno będzie spotkać na naszym serwerze drugiego takiego samego. Brakuje mi trochę opcji modyfikacji masy smoka, bo te smukłe sylwetki wyglądają w niektórych ujęciach po prostu tak sobie. Z drugiej strony nie ma się co dziwić: klasa, w którą wcielają się dracthyrowie, nie ma nic wspólnego z tankowaniem.

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

Evokerzy to magowie, którzy prócz zadawania obrażeń mogą też leczyć sojuszników. Do wyboru są więc tylko dwie specjalizacje – Devastation i Preservation – na szczęście dość skrajnie różniące się od siebie. Podobnie było w przypadku demon hunterów: tam też mieliśmy tylko dwie ścieżki – DPS-owy Vengeance lub tankowy Havok. Pierwsze moje skojarzenie było takie, że evoker to demon hunter, ale w formie dystansowej. Jest możliwość szybowania po skoku, są zaklęcia przypominające Eye Beam łowcy demonów (czyli: stoimy w miejscu i wypuszczamy przez kilka sekund falę uderzeniową zadajacą ogromne obrażenia), mamy też sporo możliwości w kwestii skracania i zwiększania dystansu do przeciwników. Da się np. na chwilę wznieść w powietrze i klecić zaklęcia w ruchu.

Nową klasą gra się całkiem nieźle, ale przede wszystkim efektownie: połączenie zdolności typowych dla smoka z magicznymi mocami po prostu działa. W jednej chwili machamy skrzydłami, by przewrócić wroga, później uderzamy go potężnym czarem, na koniec wzlatujemy w powietrze i lecąc, palimy ziemię tuż pod jego stopami. Nawet na papierze musi to dla fana WoW-owych potyczek wyglądać co najmniej ciekawie.


Jak wytresować swoją cierpliwość

Na koniec wróćmy do dragonridingu. To w zasadzie wymyślone na nowo standardowe latanie, które – szczególnie na początku, gdy dosiądziemy naszego smoka po raz pierwszy – musimy porządnie przećwiczyć. Szczęśliwie dostępny jest dość rozbudowany samouczek, który w miarę bezboleśnie wprowadza nas w meandry fruwania. Przede wszystkim należy nauczyć się pikowania, a potem płynnego wznoszenia się, gdyż lecąc standardowo, w linii prostej, będziemy stopniowo wytracać prędkość, co sprawi, że ostatecznie zaczniemy powoli opadać. Potem trzeba znów wzbić się w powietrze, co nie jest takie proste. Głównie dlatego, że mamy ograniczoną do trzech liczbę punktów „energii”.

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

Otóż smoczy wierzchowiec może używać dwóch umiejętności: wystrzelenia w górę oraz przyspieszenia w linii prostej. Każda kosztuje punkt, a ten odnawia się tylko wtedy, gdy jesteśmy na ziemi lub nabieramy prędkości, pikując. Przypomina to trochę zabawę latawcem – a gdy już się tego nauczymy (zajęło mi to zdecydowanie zbyt dużo czasu…), to przyjemność z latania jest wprost niesamowita. Poczucie prędkości zapiera dech w piersiach, a sam fakt, że można teraz pokonać ogromne dystanse w chwil kilka, jest czymś, czego do tej pory w WoW-ie nie doświadczyliśmy.


Zadowolony. Ale nie ufam

Nie miałem okazji szczególnie przyjrzeć się głównemu wątkowi fabularnemu – ten obecnie zawalony jest elementami zastępczymi i umiarkowanie działającymi questami – dlatego pokonałem tylko pierwszą świeżą krainę. Na razie wszystko wygląda całkiem dobrze (oszczędzono nudnego, długiego wprowadzenia), ale nie powiem, by nowe wyspy przyprawiły mnie o szybsze bicie serca.

World of Warcraft: Dragonflight
World of Warcraft: Dragonflight

W końcu zdecydowano się też kompletnie odświeżyć interfejs. I ło matko, zrobiono to świetnie. Wraz z premierą dodatku zamierzam rzucić Bartendera (add-on do modyfikowania UI) w kąt. Każdy element doczekał się graficznego upgrade’u, do tego wszystkie możemy ustawić na ekranie tam, gdzie nam się żywnie podoba. Brakuje tylko opcji skalowania rozmiaru okienka czatu, ale liczę, że to poprawią.

Cieszy też powrót do bardziej przyziemnych wątków, bo te absolutnie nieciekawe zaświaty były fabularną pomyłką. Dragonflight urzekł mnie najbardziej w momencie – uwaga, spoiler – w którym obserwowałem port w Stormwind w towarzystwie Turalyona i Genna Greymane’a. Staliśmy tam wpatrzeni w statki, a oni zastanawiali się ze smutkiem, kto powinien teraz rządzić Przymierzem, skoro król Anduin przepadł. Za takie momenty uwielbiałem fabułę World of Warcraft. Liczę na to, że dostanę ich znowu co najmniej tak dużo, jak w Legionie, czyli – nie bójmy się tego słowa – najlepszym dodatku do WoW-a, jakiego kiedykolwiek doświadczyliśmy. Ech, Blizzardzie…

World of Warcraft: Dragonflight trafi na rynek 28 listopada.

Cieszy

  • nowy system talentów
  • evoker i dracthyrowie dają radę
  • W KOŃCU KONIEC Z ZAŚWIATAMI
  • dragonriding też daje radę

Niepokoi

  • Dragon Isles są po prostu okej
  • a co jeśli znów położą wątek fabularny?
  • trudno Blizzardowi zaufać
  • trochę za dużo tych bugów, jak na betę


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysiek „Bastian” Freudenberger

Z redakcją związany jestem jakoś od 2013 roku. Poza pisaniną to jestem sobie dyrektorem artystycznym w CD-Action (nienawidzę nazwy tego stanowiska), gdzie wymyślam layouty, składam magazyny do kupy i projektuję okładki, a na naszym youtube'owym kanale pajacuję przed kamerą. Crash Bandicoot > gry z Mario.

Profil
Wpisów146

Obserwujących14
World of Warcraft: Dragonflight
Ocena redakcji
-
Ocena użytkowników
10
Platformy
PC
Gatunek
MMO
Producent
Blizzard Entertainment
World of Warcraft: Dragonflight

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze