1
29.12.2021, 13:30Lektura na 3 minuty

Endling. Gra, przy której rozbeczy się największy twardziel

Las ogarniała pożoga. Przerażone zwierzęta uciekały od szkarłatnych płomieni i gryzącego dymu, tratując się nawzajem. Wśród nich była też lisica. U kresu sił, ratując się przed wszechogarniającym ogniem, dotarła do urwiska. Spadła. Ranna, brudna, wyczerpana, znalazła schronienie w niewielkiej norze. Jeszcze tej samej nocy urodziła czwórkę młodych.


Dawid „DaeL” Biel

Pierwsze pięć minut obcowania z Endling* było nie tylko pełne akcji, ale także boleśnie pociągało za te struny w ludzkiej duszy, do których posiadania zazwyczaj się nie przyznajemy. Podobnych wrażeń dostarczyło kolejne pół godziny, jakie spędziłem z wersją alfa debiutanckiej gry Herobeat Studios. Krótki wycinek rozgrywki przepełniony był w równej mierze dramatyzmem i wzruszeniami. Sprawiał, że z nerwów przygryzałem wargę i zmagałem się z uciskiem w gardle.


Lęk i desperacja

I choć rzadko zdarza mi się przyznać, że jakieś dzieło ujęło mnie właśnie tym, iż w kącie oka zakręciła mi się łezka (prędzej pochwalę To the Moon za nadzwyczajną oprawę wizualną, niż potwierdzę, iż słodko-gorzkie zakończenie gry jest cudowne i chce się przy nim ryczeć), to tym razem jestem bezsilny wobec faktów. Endling to gra piękna, właśnie ze względu na poruszany temat, jego realistyczne ujęcie i ten brak lęku w prezentowaniu treści, które niekoniecznie wpisują się w definicję gry jako fantazji pozwalającej uciec przed rzeczywistością.

W Endling wcielamy się w lisicę, która właśnie wydała na świat młode. Ale ten świat jest u swego kresu. Nie wiemy do końca, czy to skutek globalnej katastrofy, czy tylko jakichś lokalnych wydarzeń (choć wiele wskazuje na opcję pierwszą), na pewno jednak kończy się świat małych zwierząt, cudem ocalałych z pożogi. Znalezienie pożywienia jest niezwykle trudne, otaczają nas ślady zniszczenia i rozkładu. A w okolicy grasuje najniebezpieczniejszy spośród wszystkim drapieżników – człowiek.


Symulator lisicy

Gdy młode śpią w norce, musimy więc czym prędzej udać się na poszukiwania czegokolwiek, co pozwoli napełnić brzuchy małych lisiątek. Będziemy gnać przed siebie, węszyć, skradać się, omijać groźnych rywali i polować – wszystko pod osłoną jakże krótkiej nocy. Gdy młode podrosną, wyruszymy w stronę innego, lepszego schronienia. I… spróbujemy odnaleźć zaginione szczenię. Bo jakby dramatów związanych z przeżyciem wygłodzonych zwierząt było nam mało, developerzy postanowili zadać nam jeszcze jeden cios prosto w serce.

A zresztą – jak przypuszczam – wszystko to jest dopiero wierzchołkiem góry lodowej, bo wycinek gry, z jakim miałem do czynienia, trwał nie więcej niż 40 minut i stanowił zaledwie wstęp do rozgrywki. Ale i tak zdołał mnie oczarować – prostą, acz piękną oprawą graficzną, cudownym udźwiękowieniem (wreszcie dowiedziałem się, jakie odgłosy wydają lisy!), a przede wszystkim kunsztem, z jakim wykorzystywał proste mechanizmy gry, by przekazać poczucie desperacji i walki z czasem.

Endling nie jest szczególnie skomplikowanym symulatorem, sterowanie jest proste, a przedstawiony świat – choć trójwymiarowy – umożliwia poruszanie się tylko po wyznaczonych ścieżkach. A jednak przy użyciu tych środków udało się developerom z Herobeat Studios stworzyć grę, która przekonuje, że los ostatnich lisów naprawdę zależy od gracza, a opowieść nie jest odgórnie narzucona przez scenarzystów. Ech, i ciężar tej świadomości jest ogromny. A oczekiwanie na pełną wersję gry będzie się nieznośnie dłużyć.

*„Endling” to po angielsku ostatni przedstawiciel gatunku. Słowo to spopularyzowano w ostatnich dekadach, gdy wiele prób ratowania wymierających gatunków zakończyło się fiaskiem, a ostatni ich przedstawiciele dożywali końca swoich dni w ogrodach zoologicznych.

Cieszy

  • doskonały pomysł
  • dobre połączenie mechanizmów gry z opowiadaną historią

Niepokoi

  • dalszy los małych lisków i ich mamy


Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów79

Obserwujących16

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze