1
3.03.2022, 12:00Lektura na 8 minut

Graliśmy w Blood West. Stalker spotyka Thiefa na Demonicznym Zachodzie

Dziki Zachód to doskonałe miejsce akcji dla strzelanki. Albo erpega. Albo skradanki. „A jakby dać to wszystko naraz... i jeszcze coś od siebie dorzucić?” – pomyślał ktoś z polskiego studia Hyperstrange.


Smuggler

Studio to znane mi było dotąd tylko ze slashera Elderborn i spin-offu Postala z podtytułem Brain Damaged. Twórcy mówią sami o sobie, że kochają metal, popkulturę lat 90. i klasyczne „boomer shootery”, a jako inspirację przy tworzeniu Blood West wskazują Stalkera, Thiefa i System Shocka. To może być nieco mylące, gdyż po uruchomieniu ich najnowszej gry widzimy coś, co raczej przywodzi na myśl pierwszego Quake’a. Ciemno wszędzie, piksle wszędzie, co to będzie, co to będzie?


Kowboju, do dzieła!

Utrzymana w stylu low-poly i świadomie „niskorozdzielcza” grafika sugeruje, że pogramy w coś wystylizowanego na klasyczny FPS z lat 90. Fabuła jakby nieco nawiązuje zaś do... Painkillera. Oto jesteśmy rewolwerowcem wskrzeszonym po śmierci i zmuszonym do wykonania misji polegającej na oczyszczeniu Dzikiego Zachodu z paskudnych artefaktów przesiąkniętych esencją Zła. Kto je zostawił, co się tam właściwie wydarzyło – tego w sumie nie wiemy i raczej się obecnie nie dowiemy. Opowieść jest bowiem na razie czysto pretekstowa. Sprowadza się do tego, że z braku innego wyjścia musimy szukać owych przedmiotów, poukrywanych w rozmaitych dziwnych miejscach – kopalni, opuszczonym forcie, spalonym kościele – eliminując po drodze masę rozmaitych demonicznych niemilców.

Blood West

Poprawiamy zatem wiszące u pasa kolty... yyy... zaraz. Nie mamy żadnych koltów. Nic nie mamy. Nawet mapy. Ani żadnych szans w walce wręcz z kręcącymi się wokół paskudnymi poczwarami. Jedyne, co możemy robić, to ich unikać, co wcale nie będzie łatwe, bo każdy nasz krok powoduje, że pasek „hałasu” na dole ekranu się wydłuża. Zezując na niego i owe stwory, musimy przemykać się przez ciemne lokacje, gorączkowo zbierając rozmaite znajdźki i poszukując jakiejkolwiek broni. Na początek będzie nią siekiera.

Ale jeśli myślicie, że to coś zmieni, to jesteście w błędzie. Te poczwary są cholernie twardymi skurczybykami, a każde starcie z nimi będzie ryzykowne i często zakończone otwartymi ranami (krwawienie można powstrzymać bandażem, o ile jakiś się ma). Chyba że podkradniecie się za ich plecami i zadacie im silny cios w łeb... Krótko mówiąc, nie liczcie tutaj na siłowe przedzieranie się przez piekielne hordy. Nie ta bajka. Blood West to nie tyle strzelanka, co raczej survival horror przyprawiony elementami erpega, roguelite’a i skradanki, rozgrywający się w świecie, który możemy swobodnie eksplorować. To ostatnie jest zresztą wskazane, bo nagradzani jesteśmy rozmaitymi znajdźkami, dość szczodrze porozrzucanymi po okolicy.


Erpeg

Nasza postać ma rozmaite parametry, wpływające na to, co robimy (zmęczenie, odporność na obrażenia etc.), które można w trakcie gry modyfikować. Praktycznie każda czynność, jaką wykonamy, przynosi nam punkty doświadczenia, dzięki którym możemy sobie dokupić rozmaite perki. Pomarudzę tylko, że spora część z nich jest dość „sucha” (ot, takie tam „+10% do czegoś”), co nieco psuje mi klimat.

Blood West

Można je podzielić na: a) rozwijające fizyczny potencjał naszej postaci (np. większa odporność czy wytrzymałość), b) poprawiające umiejętności walki wręcz i na dystans (np. szybsze przeładowanie lub tutejszy odpowiednik bullet time’u) oraz c) wpływające na nasze umiejętności i szczęście (np. przy każdym ciele znajdujemy loot, możemy odzyskiwać większość wystrzelonych strzał, ciszej się skradamy itp.). Poza pomiotami ciemności napotykamy rozmaitych handlarzy, z którymi możemy sobie pogadać, pohandlować (podpowiedź: koniecznie kupcie mapę, gdy tylko będzie was na nią stać), a czasem nawet dostać jakąś misję poboczną.


Roguelite

Mamy tylko jedno miejsce na sejw, nadpisywane przy każdym wyjściu z gry... i każdej śmierci. A giniemy, przynajmniej na początku, bardzo często. Zgon cofa nas do ostatniego tzw. totemu dusz, jaki aktywowaliśmy. Rozmieszczone są one na planszy bardzo oszczędnie, co oznacza, że wielokrotnie będziecie przemierzali trasę od niego do miejsca, gdzie zakończyliście swój żywot, co jest męczące, szczególnie że wrogowie się respawnują. Zachowujemy wprawdzie zdobyte przedmioty i perki, ale żeby nie było za łatwo, to każde zmartwychwstanie sprawia, że spada na nas fragment klątwy, negatywnie wpływając na nasze atrybuty (np. długość paska życia). Gdy zaś „skompletujemy” ją całą, dostaniemy dodatkową karę.


To nie jest tytuł, przy którym będziecie się relaksować. Tu czekają krew, pot i łzy.


Śmierć takiego przekleństwa nie niweluje – ba, w jej efekcie spada na nas część innej klątwy! W sumie można mieć na karku aż cztery takie „atrakcje” naraz... Na szczęście uroki można zdjąć, wykonując zlecone przez totem dusz zadanie (czyli np. zabijając określoną liczbę wrogów „z przyczajki”, co będzie niełatwe, szczególnie gdy klątwa będzie ograniczać nasze umiejętności skradania się) albo zakopując pod totemem sporo „przeklętego złota”. Znajdziemy też złote monety, które jednorazowo neutralizują urok przy zmartwychwstaniu.

Blood West

Wrogowie i oręż

Zbyt wielu odmian wrogów tu nie spotkacie, ale trzeba przyznać, że wykonano ich pomysłowo – od dość paskudnych zombie (niektóre zresztą poruszają się w... trumnach, które trzeba strzaskać, by móc wykończyć „lokatora”), poprzez demony kobiece, insektoidy plujące kwasem, ptakoludzi, pochodzące z indiańskich wierzeń stwory zwane wendigo, aż po arcyupierdliwe i trudne do unieszkodliwienia latające czaszki, potrafiące przenikać przez ściany. Przeciwnicy nie są zbyt mądrzy (nie potrafią np. wspinać się po drabinach), ale za to twarde z nich dranie. Ubicie każdego jest sporym wyzwaniem, bo jedyną naprawdę skuteczną metodą jest silne uderzenie albo strzał w paskudny zwykle łeb, co nie jest łatwe. I to nie tylko z powodu odporności stworów na obrażenia (zwykle trzeba trzech-czterech kul lub ciosów w korpus albo jednego trafienia w głowę), ale i dlatego, że z bronią też nie ma tu lekko.

Blood West

W ekwipunku dysponujemy tylko dwoma slotami na uzbrojenie, a jest z czego wybierać: noże, łuki, toporki, rewolwer, dubeltówka, karabin Winchester; a większość arsenału występuje w trzech odmianach różniących się mocą: zardzewiałej, zwykłej i wyjątkowej. Do tego amunicji mamy zwykle tyle co kot napłakał (acz trzeba dodać, że jest jej kilka odmian, skutecznych przeciwko konkretnym wrogom, a strzały da się odzyskiwać). Strzelanie nie przypomina tego, co znamy z większości FPS-ów. Broń palna jest ciężka i nieporęczna, ma spory odrzut, a nasze ręce drżą, więc celowanie jest tu naprawdę sporym wyzwaniem, szczególnie gdy nie zainwestujemy w perki poprawiające biegłość w tym aspekcie. W praktyce więc decydowałem się na walkę wręcz za pomocą siekiery (mamy dwa rodzaj ataków – lekki i mocny), a broni zasięgowej używałem tylko w sytuacjach, gdy z różnych powodów nie mogłem sięgnąć niemilca toporkiem.

Blood West

Podoba mi się poczucie mocy, jaką dają tu giwery. To, co robi pocisk ze strzelby z trafionym z bliska przeciwnikiem, usatysfakcjonuje nawet zagorzałych fanów estetyki gore – to zdecydowanie gra dla dorosłych. Lecz podkreślam raz jeszcze: tu preferowane są skradanie się i ataki z zaskoczenia, dające dodatkowe bonusy do obrażeń, a nie radosna wymiana ognia. Tym bardziej że huk wystrzałów alarmuje innych wrogów w pobliżu.


Bloody West

Parę elementów trzeba w grze niewątpliwie poprawić. Irytują rozmaite pierdółki: brak sortowania przedmiotów w ekwipunku czy niezbyt przydatna mapa (bez wskaźnika kierunku, w którym się poruszamy, czy możliwości umieszczania znaczników ), brak regulacji gammy w opcjach, zbyt rzadko rozmieszczone checkpointy itp. Są jednak i poważniejsze problemy: w Blood West kuleje balans. Na początku jest cholernie trudno. Amunicji jest za mało, handlarze mają bandyckie ceny, a wrogowie – pomijając to, że regularnie się odradzają i potrafią widzieć nas przez ściany, co nie było zapewne zamiarem twórców – są zbyt odporni. Za to po paru godzinach (a we wczesnym dostępie dostajemy jakieś 6-7 godzin rozgrywki), gdy już podkręcimy sobie perki związane z bronią palną i walką wręcz, zaczyna się robić z tego dość trywialna haratanina.

Blood West

Pokombinowałbym też z systemem skradania się. Obecny model nie jest najlepszy, bo im dłużej idziemy, tym większy hałas robimy, co sprawia, że gracz zmuszony jest do poruszania się w kucki zrywami: kilka kroków – stop (czekamy aż pasek alarmu zmaleje), kilka kroków – stop. Nie jest to fascynujące i mam nadzieję, że nad tym elementem gry twórcy jeszcze posiedzą. Warto by też pomyśleć nad urozmaiceniem zadań i pogłębieniem fabuły. Trochę kuleje optymalizacja, ale na tym etapie produkcji to rzecz dość oczywista.


Horror West

To, co najbardziej mi przypasowało w Blood West, to płynący z ekranu bardzo sugestywny klimat „Demonicznego Zachodu”. Już sama idea horroru rozgrywanego w tych realiach jest świetnym pomysłem. Ciemność, nienachalna, ale budująca poczucie zagrożenia muzyka, niepokojące odgłosy wydawane przez stwory... jest dreszczyk na karku, muszę przyznać. Do tego dla kontrapunktu nieco czarnego humoru w dialogach. (Swoją drogą, gra ma kinową polską wersję językową; niby powinna to być oczywistość w rodzimych tytułach, ale jak sami wiecie, różnie z tym bywa).

Blood West ma spory potencjał i radzę mieć na ten tytuł oko. Ale uprzedzam – to nie jest gra, przy której będziecie się relaksować. Tu czekają krew, pot i łzy... oraz efektownie rozbryzgujące się czerepy pomiotów z piekła rodem. Hell yeah!

Cieszy

  • sugestywny klimat
  • horror w realiach Dzikiego Zachodu
  • broń ma moc!
  • widzę w tej grze potencjał

Niepokoi

  • problemy z balansem i skradaniem się
  • rozmaite drobne niedoróbki
  • dość hardkorowy poziom trudności


Czytaj dalej

Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów250

Obserwujących52
Blood West
Ocena redakcji
-
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
FPS
Producent
Hyperstrange
Blood West

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze