4
18.06.2024, 19:30Lektura na 7 minut

Graliśmy w Delta Force: Hawk Ops. Czy to będzie udany powrót legendy?

Darmowa gra na wszystkie platformy (w tym smartfony), którą tworzy studio należące do Tencenta – czy to się może udać? Po ograniu wczesnej wersji Delta Force: Hawk Ops umiem to sobie wyobrazić, choć wątpliwości wciąż mam sporo.


Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

Pamiętacie w ogóle serię Delta Force? Jeśli nie macie na karku ponad 30 lat, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie. Pierwsza odsłona taktycznego shootera firmy NovaLogic została wydana jeszcze w 1998 i jej odbiór okazał się na tyle dobry, że rok później zadebiutował sequel. Na przestrzeni kolejnej dekady na rynku pojawiło się łącznie dziewięć części, jednak z każdą kolejną cykl tracił na znaczeniu i jakości. Dziesiąta gra sygnowana nazwą Delta Force – o podtytule Angel Falls – ostatecznie nigdy nie ujrzała światła dziennego po tym, jak tworząca ją firma zamknęła swoje podwoje w 2016 roku. Biorąc pod uwagę fakt, iż taktyczne FPS-y stały się w międzyczasie niszą, a o marce DF wielu graczy zwyczajnie zapomniało, nie sposób było sądzić, że ktokolwiek zdecyduje się na jej wskrzeszenie.

Aż na horyzoncie pojawił się Tencent – za decyzją o przywróceniu Delta Force do życia stoi nie tylko konkretny pomysł biznesowy (o którym za chwilę), ale też historia i status tej serii w Chinach. Jej fenomen w Państwie Środka tłumaczyła mi odpowiedzialna za kwestie wydawnicze Jessica Zhang:

– W latach 90. granie w kafejkach internetowych było w Chinach ulubionym rodzajem rozrywki sporej części młodzieży. A jedną z najpopularniejszych gier okazało się właśnie Delta Force. Nie tylko wśród graczy, lecz także właścicieli kafejek, którzy wietrząc interes, obniżyli stawki za grę w DF względem innych produkcji.

Delta Force: Hawk Ops
Delta Force: Hawk Ops

I właśnie m.in. na tym sentymencie twórcy zamierzają budować swoją społeczność, a przynajmniej jej azjatycką część. Kto jednak konkretnie stoi za Hawk Ops? Jest to podlegające Tencentowi Team Jade, najbardziej znane z przygotowania i rozwijania mobilnego Call of Duty. I o ile smartfonowa wersja nie musi napawać optymizmem, o tyle na podstawie tego, co widziałem, jestem w stanie dać developerom kredyt zaufania. Szczególnie że sami podkreślają, jak dużo nauczyli się na błędach popełnionych podczas prac przy CoD Mobile. A przy okazji obiecują, że nie będzie to typowe doznanie F2P, które z darmowością i uczciwym traktowaniem niepłacących graczy ma niewiele wspólnego.


Free-to-play, nie pay-to-win

– Bardzo chcielibyśmy, by powracając, seria Delta Force miała szansę trafić do jak największej liczby graczy, dlatego zdecydowaliśmy się na model free-to-play. Nie chcemy jednocześnie chować żadnych rzeczy za paywallem, to ma być naprawdę darmowa produkcja, włącznie z kampanią dla jednego gracza. Mikrotransakcje dotyczyć będą jedynie elementów kosmetycznych, nie będzie można kupić wewnętrznej waluty czy nowych operatorów.

Czy powyższe idee zostaną wprowadzone w życie, okaże się dopiero po premierze. Już teraz jednak wiadomo, że gra trafi na niemal wszystkie możliwe platformy: od pecetów, przez PlayStation 5 i Xbox Series X/S, po smartfony. Dzielić będą ten sam silnik – Unreal Engine. Zbierając te informacje do kupy, łatwo wywnioskować, że nie mamy co liczyć na nextgenową oprawę. Moja sesja z Delta Force: Hawk Ops oczywiście to potwierdziła. Choć grałem na komputerze z RTX-em 4090 na pokładzie i wymaksowanymi ustawieniami graficznymi, produkcji daleko było do najwyższych standardów.

Delta Force: Hawk Ops
Delta Force: Hawk Ops

Dla mnie jednak ma to mniejsze znacznie od samej multiplatformowości. Jak pogodzić bowiem cross-play między konsolowcami a graczami PC i mobilnymi? Twórcy zapewniają, że będą w tej kwestii pewne restrykcje i przynajmniej w teorii nie powinna zdarzyć się sytuacja, w której ktoś ze sterowaniem dotykowym zmierzy się z osobą operującą myszką i klawiaturą (chyba że sam zechce oczywiście). Przy tym jednocześnie za pomocą jednego konta będziemy mogli dowolnie zmieniać platformy – bez problemu więc jednego dnia pogramy np. na PS5, a kolejnego przerzucimy się na smartfona.

Wyjątkiem będzie sytuacja, gdy postanowimy wypróbować kampanię dla jednego gracza. Podczas pokazu zastrzeżono, że nie trafi ona na urządzenia mobilne. Muszę przy tym zaznaczyć, że właśnie tryb singleplayer wydaje mi się w tej chwili jednym z ciekawszych aspektów nowej odsłony Delta Force, ponieważ w tym wypadku mowa o remake’u pierwszej części, której historia była mocno inspirowana „Helikopterem w ogniu” Ridleya Scotta. Team Jade poszło jednak o krok dalej i… wykupiło licencję na wspomniany film. Zamiast wygenerowanych na silniku gry przerywników dostaniemy fragmenty hollywoodzkiej produkcji. To bardzo ciekawe podejście, choć muszę jednocześnie przyznać, że zobaczyłem wyłącznie zwiastun tej części gry. Moja sesja hands-on dotyczyła bowiem trybów multiplayer.


Online z botami

Tych były dwa – Havoc Warfare i Hazard Operations. Pierwszy to rozgrywany na ogromnych mapach (miałem okazję sprawdzić jedną z nich) tryb PvP w dość standardowym wydaniu. W zaproponowanej mi rozgrywce mój cel w ekipie atakującej stanowiło zdobycie kolejnych przyczółków drużyny przeciwnej. To wszystko w określonym czasie i przy stale zmniejszającej się liczbie możliwych respawnów. Zadanie nie należało do zbyt łatwych, do tego za kompanów miałem, niestety, nie żywych ludzi, ale boty. Te natomiast nie grzeszyły inteligencją i same nie były często w stanie posunąć natarcia do przodu.

Z tego względu zdecydowanie bardziej spodobał mi się drugi pomysł na rozgrywkę wieloosobową, tym razem oparty w dużej mierze na PvE. Hazard Operations zmienia konwencję w extraction shootera, w którym głównym celem jest wydostanie się z miejsca akcji przy jednoczesnym zdobyciu jak najlepszego lootu. I tu tkwi pewien haczyk: jeśli zginiemy, stracimy wszystko. Nie tylko to, co zebraliśmy w trakcie misji, ale też to, co na nią ze sobą wzięliśmy. Przygotowanie do każdej gry ma być bowiem równie kluczowe, co umiejętność celnego strzelania. Przed ruszeniem do akcji istnieje możliwość dokupienia szeregu rzeczy: od wytrzymalszej kamizelki kuloodpornej, przez broń i amunicję, po apteczki i inne wspomagacze. Tym, co nas limituje, jest oczywiście zarówno zasobność portfela, jak i pojemność plecaka (można nabyć większy).

Delta Force: Hawk Ops
Delta Force: Hawk Ops

I właśnie tutaj trzymam za developerów kciuki najmocniej – by nikt z kadry kierowniczej nie postanowił zmienić ich planów i wprowadzić możliwości dokupienia wewnętrznej waluty za prawdziwe pieniądze. Zdają się oni przekonani, że tak nie będzie, bo sami podkreślali wielokrotnie podczas rozmowy, że nie mają określonych celów biznesowych i nikt nie zakłada, ile gra musi zarobić. Przynajmniej na razie.

To o tyle istotne, że póki co odbiór wskrzeszonego DF w sieci wydaje się pozytywny. Muszę przy tym zastrzec, że wersja, w którą grałem, była dużo wcześniejsza niż to, co w ostatnim czasie można zobaczyć na zwiastunach. Nie brakowało więc bugów, problemów z detekcją kolizji czy trafień, jednak ogólnie gunplay przypadł mi do gustu, a cała rozgrywka jawi się jako ciekawy miks Call of Duty i Battlefielda. Oczywiście przy zachowaniu proporcji, bo pod względem budżetu Hawk Ops nie ma szans konkurować z tymi produkcjami.

Delta Force: Hawk Ops
Delta Force: Hawk Ops

Dla kogo to?

Ale też w żadnym wypadku nie zamierza. Biorąc pod uwagę model free-to-play i wierząc (pewnie ciut naiwnie), że gra nie przekształci się rychło w pay-to-win, czekam na Hawk Ops być może bez wypieków na twarzy, ale przynajmniej z nieskrywaną ciekawością. Przyznam, że tryb PvP nie jest dla mnie, lecz zarówno kampania dla pojedynczego gracza, jak i misje w ramach Hazard Operations jawią się jako świetna zabawa. Oby tylko nie została ona pogrzebana przez mikrotransakcje, problemy z odpowiednim matchmakingiem, cheaterami i w końcu brakiem bazy graczy. To ostatnie chyba jednak nie powinno stanowić kłopotu – Team Jade niedługo po pokazaniu zwiastuna podczas Summer Game Festu pochwaliło się przebiciem ponad 100 tys. wishlist na Steamie.

Cieszy

  • kampania dla jednego gracza
  • F2P bez P2W
  • niezły gunplay

Niepokoi

  • multiplatformowość (smartfony)
  • bugi i niedoróbki
  • trudno uwierzyć w brak agresywnej monetyzacji


Czytaj dalej

Redaktor
Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.

Profil
Wpisów734

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze