Grałem w Expeditions: A MudRunner Game. I utknąłem w błocie
Po prawdzie nie wiem, czy akurat w któreś z tych trzech miejsc wybierzemy się w najnowszej grze studia Saber Interactive, ale pierwsze okolice, jakie przyszło mi zwiedzać w trakcie testów aktualnego buildu Expeditions – wąwóz Małego Kolorado, pustynie Arizony i szczyty Karpat – były nie mniej malownicze i wymagające.

Radość z taplania się w błocku
Zacząć wypada jednak od wyjaśnienia, czym właściwie jest Expeditions: A MudRunner Game. Bo tego, że żadną miarą nie można tej produkcji nazwać wyścigówką, już chyba każdy się domyśla. Tak naprawdę Expeditions to kolejna odsłona serii, której początków należy szukać w wydanej 10 lat temu grze Spintires studia Oovee. Dzieło to, nazywane złośliwie „symulatorem przeciętnego dnia rosyjskiego kierowcy”, pozwalała nam przemierzać błotniste drogi oraz bezdroża (różnica zaiste czysto symboliczna, asfaltu tu tyle, co kot napłakał) i transportować przeróżne ładunki na pace starych radzieckich ciężarówek offroadowych.
Czy poruszanie się w terenie, w którym koła grzęzną, silniki gasną w kałużach, a o wywrotkę nietrudno nawet przy prędkości 10 km/h, może dostarczać frajdy? Jasne, i to jakiej! Tym bardziej że gra naprawdę wyśmienicie modelowała fizykę płynów i rozmokłej ziemi, czyniąc taplanie się w błocku czymś wyjątkowo atrakcyjnym wizualnie. Pamiętam, że gdy pierwszy raz odpaliłem Spintires i patrzyłem jak zahipnotyzowany na całe metry sześcienne lepkiej masy przemieszczane przez buksujące w miejscu koła, nabrałem przekonania, iż ten sposób modelowania grząskiego terenu lada moment zostanie podchwycony przez innych twórców.

Ale nie został. Na szczęście Spintires doczekało się sequeli, tym razem przygotowanych przez studio Saber Interactive. Najpierw dostaliśmy więc do rąk MudRunnera, czyli grę o niełatwej pracy dostawcy ściętych pni do tartaków, a następnie SnowRunnera, który urozmaicił nam trudy przewożenia ciężkich ładunków poprzez wprowadzenie konieczności użerania się ze śniegiem i zmarzliną.
Wyprawa na koniec świata
Ale jako że seria trochę już goniła w piętkę, powtarzając swe fundamentalne założenia, przyszła pora na odrobinę urozmaicenia. W Expeditions: A MudRunner Game znów wyruszymy w trudny teren, ale powiew świeżości jest niezaprzeczalny. Tym razem wcielimy się w uczestnika/organizatora wypraw naukowych, a nasza praca nie ograniczy się tylko do dostarczenia ładunku w jakąś kompletną głuszę. Przyjdzie nam rozbudowywać zaplecze badawcze, zatrudniać specjalistów, a przede wszystkim planować i przeprowadzać ekspedycje w dziewicze ostępy, jak pustynie czy szczyty górskie, by tam odnaleźć przeróżne skarby: od zagrzebanych w ziemi artefaktów po zapomniane ruiny.

Wiąże się z tym parę istotnych zmian w mechanizmach gry. Samo sterowanie pojazdami opiera się wprawdzie na tym, co widzieliśmy w ostatnich dwóch odsłonach, czyli mamy tu do czynienia z całkiem zaawansowanym symulatorem zachowania samochodu w trudnym terenie. Bez wiedzy na temat tego, co robi dyferencjał albo jak ciśnienie w oponach wpływa na przemieszczanie się ciężarówki w określonych warunkach, można zakończyć przygodę po kilkudziesięciu metrach podróży. Tego oczekiwałem, bo i to stanowiło siłę poprzednich części. Na pewno nie spodziewałem się natomiast liczby gadżetów, które będą nam towarzyszyć w ekspedycjach. Od wykrywaczy metali, przez echosondę badającą głębokości wody, aż po latające drony (naprawdę konieczne w sytuacji, gdy offroadujemy sobie w miejscach nietkniętych ludzką ręką i pełnych pułapek terenowych) – urządzeń do obsługi jest całkiem sporo i przyznam, że zdarzały się chwile, gdy ogarnianie tego wszystkiego stawało się nieco obezwładniające. Pomimo zaliczonego samouczka co kilka minut musiałem zerkać do rozpiski sterowania, by sprawdzić, z jakiej kombinacji przycisków na padzie muszę w danym momencie skorzystać.
O poważnym symulacyjnym zacięciu gry świadczą też kolosalne różnice w sterowaniu pojazdami sprawiające, że wybór samochodu i odpowiednie wyposażenie go (bo zmieniać możemy naprawdę wiele rzeczy, począwszy od klatki bezpieczeństwa, a skończywszy na zawieszeniu) są kluczowe dla sukcesu misji. A skoro mowa o tym, czym przyjdzie nam się wozić, oddano do naszej dyspozycji 19 offroaderów podzielonych na trzy klasy: od relatywnie niewielkich samochodów „zwiadowczych”, przez specjalnie wzmocnione ciężarówki terenowe, aż po monstra takie jak Tatra Force T815-7. Niektóre pojazdy są oficjalnie licencjonowane (wspomniana Tatra czy Loadstar), inne to twory projektantów gry, tyle że bardzo mocno inspirowane rzeczywistymi modelami (głównie produkcji radzieckiej).

Długa droga
Zdaję sobie sprawę z tego, że Expeditions nie będzie grą dla wszystkich. To jeden z tych tytułów, które potrafią z człowieka wycisnąć siódme poty, a spędzenie kwadransa na próbie pokonania stumetrowego odcinka rzeki nie dla każdego brzmi jak wymarzona zabawa. Ale cały włożony wysiłek produkcja nam solidnie wynagradza. Chociażby za sprawą swojej urody. Screeny (w tym artykule dostarczone przez developera, nie możemy publikować własnych) nie oddają tego, jak oszałamiająco wygląda w ruchu. Modelowanie płynów, mokrej ziemi, piasku i błota jest znakomite, a przyglądanie się temu, jak kilka przejazdów ciężarówki potrafi odcisnąć swoje piętno na okolicy, nigdy nie stanie się nudne.

Oczywiście Expeditions ma jeszcze przed sobą długą drogę i nie wątpię, że przejdzie liczne zmiany i usprawnienia. Wszak zdarzały mi się podczas zabawy bugi (w tym trzykrotne zawieszenie gry), a i samych typów terenu do eksploracji nie było zbyt wiele (choć to akurat zrozumiałe, to wersja demonstracyjna, a nie ostateczna). Nie zmienia to faktu, że już w tej chwili dzieło Saber Interactive wygląda bardzo zachęcająco. Dla fanów offroadu zapowiada się kąsek niezwykle smakowity.
W Expeditions: A MudRunner Game graliśmy na PC.
Czytaj dalej
3 odpowiedzi do “Grałem w Expeditions: A MudRunner Game. I utknąłem w błocie”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Nie potrafiłem się wkręcić w poprzednie części, a przy Expeditions: A MudRunner wpadłem jak śliwka w kompot. Wciągnęło mnie totalnie. Teren po którym się poruszamy zachowuje się bardzo fajnie pod kołami, a same trudy pokonywania niektórych rzek i skał tym razem faktycznie dają mi satysfakcję. Kiedyś bym pewnie odpuścił i nie miał cierpliwości, ale to może we mnie się coś zmieniło 🙂 Tak czy inaczej jestem pozytywnie zaskoczony wersją preview i myślę, że otworzę portfel jakiś czas po premierze. Po prostu fajna gierka!
Bardzo ciekawe jest to, że takie gry jak SnowRunner (będę w dalszej treści komentarza odwoływać się do SnowRunnera, bo mam w nim ponad 200h więc będzie mi najwygodniej) są uosobieniem przygody RPG. Tym grom bliżej do typowego jednoosobowego rpg-a, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. I wcale nie chodzi tutaj o rozwój swojej floty pojazdów – ten mechanizm także istnieje, ale jest prostym poprawianiem osiągów.
Dużo ważniejszym jest fakt, że:
– Do podróży musisz się przygotować. Podobnie jak w takim Wiedźminie przygotowujesz wywary i oleje, tak w SnowRunnerze i grach podobnych przygotowujesz swój pojazd na najbliższą drogę, która Cię czeka.
– W rpgach pokonujesz dużo różnych przeciwników, w SnowRunnerze takim przeciwnikiem jest każdy fragment mapy, każdy zakręt. A to błoto, a to możliwość wywrotki, a to konary, a to rzeka itd. itp. Każda pokonana przeszkoda to jak pokonany przeciwnik.
– W rpgach często czekają na nas bossowie. W SnowRunnerze takim bossem ostatecznym może być ogólnie trasa lub ostateczne zlecenie – w zależności od rozumienia tego pojęcia.
– W wielu grach musisz dostosować oręż do przeciwnika. Stalowe ostrze nie zrani ducha, a mag odporny na mróz nie otrzyma obrażeń od lodu. Podobnie jest w SnowRunnerze. Jeśli jedziesz w rekonesans, to musisz zabrać lekki, zwrotny pojazd, a kiedy jedziesz z ciężkim towarem, to nie zabierzesz czegoś co łatwo się daje zakopać w błocie. Dobierasz sprzęt do akcji.
Generalnie jest to niesamowita gra. Zadziwia mnie to jak przełożono w niej mechaniki z gier RPG. Doskonała produkcja do posłuchania w tle podcastów itp.
Co do Expeditions to z tego co wiem to spin-off i próba przed wydaniem oficjalnym SnowRunnera 2, ale zobaczymy jak wyjdzie.
Miałem podobne odczucia, grając w SnowRunnera. I cóż, Expeditions mam na celowniku, te gry w fajną niszę się wstrzeliły. Erpegi na czterech kołach i tyle. „Ciężarówka przeznaczenia ma cztery koła. Zapasowym jesteś ty” 😉