2
18.01.2023, 13:34Lektura na 5 minut

Graliśmy w Wo Long: Fallen Dynasty. Sekiro, czy to ty?

Zamknięta beta nowej gry Team Ninja przynosi pierwsze odpowiedzi na pytanie, czy lepszym tytułem nie byłoby raczej „How Long”.


Krzysztof „Otton” Kempski

No i faktycznie, czasami rzeczywiście pytałem sam siebie, jak długo jeszcze będę przegrywać, ale wcale nie miałem ochoty przestać. To sztuka tym większa, że na papierze połączenie Sekiro i Stranger of Paradise nie wydaje się tak ekscytujące, jak spotkanie ognia z benzyną. Można raczej odnieść wrażenie, że będzie to paliwo nieco chrzczone, mając w pamięci, że niedawny spin-off Final Fantasy należał do produkcji raczej casualowych. Nie dajcie się jednak zwieść: o ile tylko Wo Long utrzyma poziom trudności z demka prasowego, wyprawa do starożytnych Chin może śnić się po nocach wielu fanom gatunku.

Wo Long: Fallen Dynasty
Wo Long: Fallen Dynasty

W co ja się wpakowałem…

Nowy soulslike twórców Nioh przenosi nas do nieco surrealistycznej wersji Państwa Środka Epoki Trzech Królestw. Takiej z potworami, czarami i inwazją wrogich sił na dokładkę. Jak na przedstawiciela gatunku przystało, na drodze do celu postawi on przed nami całą plejadę bossów, którzy nie poddadzą się bez walki. Niczym w Sekiro będą na was wyskakiwać jeszcze raz z pełnym paskiem życia po cutscenkach tylko udających, że to już koniec potyczki. Oczywiście wciąż gotowi do bitki i dysponujący nowymi sztuczkami, na widok których zaczynamy tęsknić za wypitymi pochopnie miksturkami. Podczas spotkania z pierwszym z nich ponownie obudziły się we mnie traumy wywołane starciami z Genichiro Ashiną.

Musiałem natomiast dalej zaciskać zęby, bo… nie mielibyśmy screenów do tekstu, jako że grafiki z pierwszej połowy ogrywanej wersji są na razie tajne. Raz po raz rozwalałem więc generała Zhang Lianga, by później zbierać bęcki od wyrastającej mu wężowej ręki, której zasięg w boju to z grubsza cała powierzchnia areny. Całe szczęście, że nie trzeba chociaż w tym wszystkim przejmować się staminą, której wzorem Sekiro tutaj po prostu nie ma. Każda porażka oznacza rozpoczęcie zabawy od sztandaru bojowego pełniącego funkcję ogniska. Swoją drogą, Wo Long rozwija tę formułę o możliwość stawiania po drodze pomniejszych flag pozwalających w locie odzyskać np. tylko zdrowie czy samą manę. 

Wo Long: Fallen Dynasty
Wo Long: Fallen Dynasty

Kontrkrwotok

Podobieństwo Wo Long do Sekiro nie sprowadza się jednak tylko do tego, że dzieło Team Ninja potrafi frustrować w zbliżony sposób. Również tutaj możemy skracać sobie walkę ładowaniem statusów pozwalających nam wyprowadzać krwawe kontry skutkujące wodospadami krwi i kasujące rywalom połowę paska zdrowia. Podstawowe różnice to natomiast bazowanie bardziej na unikach niż parowaniu, masa elementów erpegowych oraz… towarzysz. Podobnie jak w Stranger of Paradise, przyjmie on na siebie parę ciosów, kiedy będziemy walić miksturkę w kącie. Przeciwnika jednak za nas nie pokona.

Gdy zdarzało nam się zablokować gdzieś w Sekiro, nie mieliśmy wyjścia, należało próbować do skutku. Wo Long oprócz przyzwania kogoś na pomoc (multi z oczywistych względów nie było jeszcze dostępne) pozwoli nam nieco podbić swój poziom i wrócić później. Nie będzie to prawdopodobnie proces aż tak ekscytujący jak w Elden Ringu z uwagi na zastąpienie otwartego świata niepołączonymi ze sobą korytarzowymi lokacjami, ale zawsze… 

Wo Long: Fallen Dynasty
Wo Long: Fallen Dynasty

Upgrade’y na pomoc

Zdobyte na przeciwnikach dusze inwestować będziemy w wybrane dziedziny (a mamy ich w grze łącznie pięć) powiązane z żywiołami. Każdy punkt podbija też oczywiście ogólne cechy, jak zdrowie czy obrona. Zwiększenie poziomu danej kategorii daje nam również punkty, które następnie możemy „wpakować” w magię. Dziedziny oferują po dwie sztuczki oraz całą masę wzmocnień do każdej z nich. Gdy już czary mamy odblokowane, dodajemy je sobie do przycisków akcji i wywołujemy w czasie starcia kombinacją z triggerem. Nie jest to idealne rozwiązanie, bo dubluje unik i prowadzi do omyłek w ferworze walki, ale po krótkim treningu da się przyzwyczaić.

To jeszcze nie wszystko, bo każda broń poza standardowymi atakami – mocnym i lekkim – ma też własne „specjale” wywoływane bumperem i przyciskiem akcji. W becie przetestowałem m.in. katanę pozwalającą na atak z saltem do przodu czy włócznię, za pomocą której wykonuje się zwielokrotniony piruet. Tymczasowe wzmocnienie statystyk daje też wskaźnik rangi, tym wyższy, im więcej przeciwników pokonamy i im dłużej unikamy zgonu. Można również podnieść go na stałe poprzez rozstawianie wspomnianych już pomniejszych sztandarów. Jak mówiłem, jest w tym wszystkim trochę Stranger of Paradise, ale w odróżnieniu od poprzedniej gry Team Ninja czy nawet Elden Ringa(*) zdecydowanie będzie to propozycja dla najwytrwalszych zawodników.

Wo Long: Fallen Dynasty
Wo Long: Fallen Dynasty

Pora na chorobowe

Na stan techniczny i okazjonalne spadki fps-ów nawet na laptopie z i7 i RTX-em 3060, wyjącym podczas zabawy niczym myśliwiec, nie będę na razie zbytnio narzekać, bo do marcowej premiery gra zostanie jeszcze zoptymalizowana. Pod względem oprawy nie ma co liczyć na wiele, mnie osobiście w pełni wystarczy jednak do szczęścia fakt, że będzie to najładniejsza i najbardziej stylowa gra z logo Team Ninja na okładce.

Wo Long: Fallen Dynasty
Wo Long: Fallen Dynasty

Skutek kilku godzin spędzonych z Wo Long: Fallen Dynasty jest ostatecznie taki, że ponownie nadwyrężyłem sobie nadgarstek prawej dłoni (całkiem poważnie, zaczynam się sypać powoli) i lekko zdyszany zastanawiam się, czy na pewno podołam temu, co czeka mnie w kolejnych rozdziałach. Ale nawet pomimo obaw o własne możliwości podkreśloną już dawno w kalendarzu datę 3 marca 2023 zaznaczyłem jeszcze grubszą kreską. Pozostałe do premiery tygodnie zamierzam zaś spędzić z maścią i przy nieco spokojniejszych grach.

(*) No dobra, nie licząc ostatnich kilku godzin, które akurat były wyzwaniem.

W Wo Long: Fallen Dynasty graliśmy na PC.

Cieszy

  • wspaniała stylistyka
  • masa sztuczek na polu walki
  • fajnie przewietrzona odmiana Sekiro

Niepokoi

  • czy dam sobie radę z pełną wersją? :D
  •  chyba nie da się wymyślić idealnego sterowania przy tylu sztuczkach


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów52

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze