9
29.10.2024, 14:00Lektura na 10 minut

Indiana Jones i Wielki Krąg jest inną grą, niż myślicie. Po prostu Bethesda nie potrafi jej odpowiednio sprzedać [JUŻ GRALIŚMY]

Jeszcze sześć miesięcy temu uważałbym ten scenariusz za absurdalny, ale dziś muszę napisać wprost: Indiana Jones i Wielki Krąg to aktualnie najbardziej oczekiwana przeze mnie gra końcówki 2024 roku.


Krystian „UV” Smoszna

Zmianę swojego stanowiska mógłbym z łatwością wyjaśnić usunięciem Kingdom Come: Deliverance 2 z jesiennej rozpiski, lecz nie byłoby to do końca sprawiedliwe. Nowy projekt studia MachineGames przekonał mnie do siebie z czasem, a kluczowym aspektem okazała się możliwość półtoragodzinnego obcowania z tą produkcją, do którego doszło niedawno w Londynie. Może wydawca byłby w stanie wzbudzić moje zainteresowanie nieco wcześniej, tylko że…


…Bethesda nie potrafi tej gry sprzedać

Wybierając się na pokaz, miałem w głowie jedynie podstawowe wyobrażenie tego tytułu, zbudowane na bazie kilku prostych haseł: action adventure, perspektywa pierwszej osoby, wstawki TPP rodem z Kronik Riddicka, eksploracja, zagadki, skradanie się, walka w zwarciu, okazjonalne strzelanie itd. W materiałach promocyjnych jednak nigdy nie padły dwa słowa, które są absolutnie kluczowe dla zrozumienia istoty tej gry, Wielki Krąg to bowiem w dużej mierze produkt aspirujący do miana immersive sima. Elementów charakterystycznych dla gatunku nie widać co prawda w otwierającym zmagania prologu, ale kiedy trafiamy na kolejne, zaskakująco rozległe i otwarte mapy, wszystkie klocki zaczynają wreszcie pasować do siebie jak ulał.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Nowa przygoda Indy’ego rozpoczyna się w 1937 roku, a więc już po odnalezieniu Arki Przymierza, ale jeszcze przed wydarzeniami opowiedzianymi w „Ostatniej krucjacie”. Fabuła zawiązuje się w murach doskonale znanego z filmów koledżu Marshall, gdzie pewnej burzowej nocy dochodzi do kradzieży jednego ze zgromadzonych na uczelni artefaktów. Zaniepokojonemu włamaniem Jonesowi udaje się nawet skonfrontować z tajemniczym złodziejem, ale ten po wygranym starciu na pięści ostatecznie ucieka. Rankiem, kiedy trwa tradycyjne w takich przypadkach szacowanie strat, bohater po rozmowie z Marcusem Brodym dochodzi do całkiem słusznego wniosku, że natura utraconego skarbu wymaga podjęcia pościgu za złolem. Jedyny ślad prowadzi do Stolicy Apostolskiej, która okaże się zaledwie pierwszym przystankiem na drodze do rozwiązania zagadki tytułowego Kręgu.


Cztery-pięć-jeden

W pełniącym funkcję rozbudowanego samouczka Watykanie odblokowujemy kolejno wszystkie ważne mechaniki rozgrywki i właśnie tutaj przekonujemy się, że Indiana Jones i Wielki Krąg u podstaw jest tradycyjną skradanką. Nasz archeolog ma duże pole manewru, kiedy przemyka się w cieniu, unikając wzroku strażników, może bowiem zwabiać przeciwników w wybrane punkty poprzez rzucanie butelkami, używać bicza do wdrapywania się na platformy, a także likwidować wrogów po cichu, waląc ich po łbach różnymi przedmiotami, np. kijami, łopatami, grabiami, łomami czy patelniami. W manipulowaniu rywalami pomaga też to, że da się ich zaalarmować, pojawiając się przez chwilę w ich polu widzenia. Taki przeciwnik zawsze przyjdzie w podejrzane miejsce, co można efektywnie wykorzystać do pozbawienia go przytomności z dala od kolegów.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Wielki Krąg nie blokuje nas jednak w żadnym stopniu przed rozwiązaniami siłowymi, wręcz przeciwnie, nawet do nich zachęca, serwując prosty system walki na pięści składający się z kilku uderzeń i bloku. W starciach da się również użyć wspomnianego już bicza, który wytrąca pukawki z rąk strażników lub oszałamia ich na chwilę, otwierając okienko do szybkiego zadania ciosu. Indy ma też do dyspozycji rewolwer umożliwiający mu wyeliminowanie w mgnieniu oka niemal każdego przeciwnika. Problem z pistoletem jest jednak taki, że wystrzał natychmiast alarmuje rywali znajdujących się w okolicy, trzeba zatem liczyć się z przybyciem posiłków. Na szczęście gra pozwala w każdej chwili sięgnąć po dowolną broń palną innego typu. Mało tego, bohater nie upuszcza jej przy wdrapywaniu się na platformy, więc w tym momencie gra przeobraża się w tradycyjną strzelankę, gdzie zmieniając szybko położenie i przesuwając się na dogodniejszą pozycję, jesteśmy w stanie położyć pokotem wszystkich ścigających nas wrogów.

Oczywiście sposób, w jaki rozwiążemy dany problem, uzależniony jest wyłącznie od naszego widzimisię i to właśnie ta kluczowa decyzja projektowa zbliża nowe przygody Indiany Jonesa do gatunku immersive simów. Produkt firmy MachineGames wręcza nam różne narzędzia, ale nie wymusza działania, które zostało wcześniej ściśle zaplanowane w scenariuszu. Wielki Krąg daje więc w tym względzie sporą satysfakcję, zwłaszcza że wrogów możemy też pozbywać się za pomocą pułapek środowiskowych lub mylić ich za sprawą przebrań, które pozwalają przenikać do stref kontrolowanych bez ryzyka podniesienia alarmu.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Poszukiwacze zaginionej wolności

Rzecz jasna cała ta swoboda w działaniach nie sprawdzałaby się tak dobrze w akcji, gdyby nie sprytnie zaprojektowane mapy. W tym względzie mocno wyróżniał się wspomniany już Watykan, ale prawdziwym pokazem możliwości gry okazała się Giza. W Egipcie oddano nam do dyspozycji dość spory obszar, który zawierał zarówno rejony cywilne (możemy w nich poruszać się bez wzbudzania podejrzeń), jak i liczne strefy zastrzeżone, zwykle dobrze chronione przez Niemców. Trudno mówić tu o otwartym świecie z prawdziwego zdarzenia, ale ogólnie lokacja sprawiała takie wrażenie, a to ostatnie było dodatkowo pogłębiane przez fakt, że developerzy udostępnili graczom drogowskazy pozwalające szybko przenosić się pomiędzy kluczowymi miejscówkami.

Podczas zwiedzania Gizy szybko też okazało się, że do części interesujących nas kompleksów prowadzą przynajmniej dwie lub trzy różne drogi, które najpierw trzeba samodzielnie odkryć. Wielki Krąg ma więc kolejną cechę godną uwagi, mianowicie walor eksploracyjny, tak lubiany we wszelkich immersive simach. Znów zamiast bycia skazanym na jedną ścieżkę, dostajemy wolność wyboru. Rozglądanie się po okolicy stanowi atrakcję samą w sobie, bo często w wyniku uważnej obserwacji odnajdziemy przejścia, które znacznie poszerzają możliwości nie tylko przemierzania lokacji, ale też eliminowania przeciwników.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Najpierw przygoda, potem akcja

Studio MachineGames często określa swoją grę hasłem „adventure action” i ta zamiana szyku wydaje się sensowna, biorąc pod uwagę, ile wrzucono w ów produkt różnego rodzaju zagadek. Jak na biegającego z biczem archeologa przystało, przyjdzie nam tu rozpracowywać starożytne mechanizmy, ale i rozwiązywać problemy „nowocześniejsze”, jak choćby ustawienie rozsianych po całym kompleksie generatorów w taki sposób, żeby zasilić windę niezbędną do dalszej eksploracji. Indy będzie też w trakcie przygody zbierał różnego typu mapy, które pomogą mu w nawigacji po obszarach zamkniętych (warto nadmienić, że z taką mapą w rękach można się poruszać), np. wykopaliskach, i pracował nad pozyskaniem przedmiotów ułatwiających eksplorację – tutaj świetnym przykładem jest rozświetlająca ciemności zapalniczka.

W grze zbieramy pieniądze wykorzystywane – a jakże – w handlu z kupcami oraz przeróżne świstki, dokumenty i inne papiery, nie tylko poszerzające naszą wiedzę na temat celu misji, wrogów lub historii danej lokacji, lecz także dające tzw. punkty przygody, których można potem użyć do zakupu specjalnych zdolności. Garnitur tych ostatnich zaskakuje bogactwem, ale wszystkie mają jedną cechę wspólną – mocno ułatwiają zmagania. Jako przykład podam możliwość stanięcia na nogi po ciosie nokautującym, o ile uda nam się przeczołgać do strąconego przy tej okazji kapelusza. Takich bonusów jest cała masa, a dostęp do nich odblokowujemy poprzez odnajdywanie specjalnych podręczników. Znów więc na pierwszy plan wysuwa się uważna eksploracja, stanowiąca – jak widać – absolutny fundament tej gry.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Ta wioska potrzebuje twojej pomocy

Oczywiście autorzy nie byliby sobą, gdyby odpowiednio nie zamieszali w kotle z misjami. Do danej lokacji zawsze przybywamy w wytyczonym przez fabułę celu, ale szybko okazuje się, że rezydujący tam ludzie mają swoje własne problemy, które możemy pomóc rozwiązać, o ile zechcemy. Podczas pobytu w Gizie próbowałem zlokalizować stelę potrzebną do wykonania zadania głównego, a przypadkowo natknąłem się na dawnego towarzysza, ten zaś powierzył mi zupełnie inne zlecenie. Efekt? Zboczyłem z kursu, by przez pół godziny zwiedzać zupełnie inny kompleks i uporać się z questem, o istnieniu którego 30 minut wcześniej nawet nie miałem pojęcia. W Wielkim Kręgu, a już na pewno w zwiedzanej przez nas najdłużej Gizie, tego typu atrakcji wydaje się być dość sporo.

Najważniejsze w tym wszystkim okazuje się jednak to, że cały ten immersivesimowy kram idealnie wpisuje się w konwencję filmów o Jonesie. Mamy tu ogromną radość z odkrywania czegokolwiek, niczym w grach z serii Uncharted czy Tomb Raider, a przecież naszym śmiałkiem jest właśnie kultowy archeolog stanowiący bazę do stworzenia zarówno panny Croft, jak i pana Drake’a. Wielbiciele kinowej sagi poczują się wniebowzięci, bo natkniemy się tu na doskonale znane postacie, poznamy zupełnie nowe, a w trakcie tej wielkiej przygody cały czas będziemy słuchać protagonisty komentującego nasze poczynania, nierzadko rzucającego przy tym one-linerami żywcem wyjętymi z „Poszukiwaczy zaginionej Arki” czy „Ostatniej krucjaty”. Warto też dodać, że w Indianę świetnie wcielił się Troy Baker, który dość skutecznie imituje głos Harrisona Forda. Choć w Wielki Krąg grałem stosunkowo krótko, często łapałem się na myśli, że obcuję z najwierniejszą do tej pory adaptacją pierwowzoru i w zasadzie pod tym względem nie mogę tej produkcji niczego zarzucić.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Żeby jednak nie było zbyt kolorowo…

…trzeba wspomnieć o problemach innego typu, bo bardzo niepokojąco w Londynie wyglądała kwestia błędów. Ilekroć gram w takie wersje demo, mam świadomość, że jest to produkt niedokończony, wymagający pracy i licznych poprawek. Z tym że takie wycinki poleruje się osobno, choćby właśnie po to, aby zgromadzeni na pokazie ludzie otrzymali jak najlepsze doznanie. Wersja udostępniona mediom okazała się jednak zatrważająco okaleczona. W oczy kłuły niedopracowane animacje przeciwników przenikających przez stałe obiekty na mapie, groteskowo poruszający się towarzysze i liczne glitche różnego rodzaju. Owszem, do premiery pozostało trochę czasu, ale w momencie ogrywania Wielkiego Kręgu były to niespełna dwa miesiące. Pozostaje mieć nadzieję, że Szwedzi te problemy ogarną, bo poprawiać mają co.

Jako całość gra zrobiła jednak na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Szczerze mówiąc, spodziewałbym się takiej produkcji prędzej po studiu Arkane niż po MachineGames, a tu proszę, okazało się, że również inna satelicka ekipa ze stajni Bethesdy potrafi przygotować tytuł, który z powodzeniem może być zaliczany do gatunku immersive simów. Mało tego, ewidentnie widać, że developerzy dobrze się w tym temacie czują. Zachowano lekkość i atmosferę wielkiej przygody z pierwszych filmów, dbając jednocześnie o wysoki stopień skomplikowania rozgrywki, co się chwali. Znajdą tu coś dla siebie amatorzy zarówno skradania się, jak i efektownej rozwałki, choć w tym drugim przypadku nie liczcie na rzeź rodem z Wolfensteina. To jednak zupełnie inna bajka i trzeba mieć to na uwadze, sięgając po ów produkt.

Indiana Jones i Wielki Krąg 
Indiana Jones i Wielki Krąg 

Ja sam na ten moment czuję się zadowolony i chętnie przekonam się, czy te optymistyczne wrażenia uda się po premierze podtrzymać. Nie ukrywam, jestem fanem tego typu produkcji i ogromnie cieszę się, że Indiana Jones nowej generacji został skrojony w taki, a nie inny sposób. To właśnie powód, dla którego Wielki Krąg z automatu stał się dla mnie numerem jeden, jeśli chodzi o nadchodzące produkcje. Liczę, że te wysokie teraz oczekiwania zostaną odpowiednio zaspokojone. Ostateczna weryfikacja nastąpi w grudniu.

Cieszy

  • pójście drogą immersive sima
  • ogromna swoboda działań
  • duże, otwarte mapy
  • spory nacisk położony na eksplorację
  • zagadki środowiskowe
  • klimat pierwszych filmów

Niepokoi

  • ogromna liczba błędów w demie


Czytaj dalej

Redaktor
Krystian „UV” Smoszna

Gram od 1985 roku i nadal mi się nie znudziło. Miałem być informatykiem, skończyłem jako pismak. Gram w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzę indyki. W branży od 1997 roku.

Profil
Wpisów12

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze