Metal: Hellsinger – już graliśmy. Nie tylko dla fanów gier rytmicznych

Metal: Hellsinger – już graliśmy. Nie tylko dla fanów gier rytmicznych
Cóż, część z was zapewne też już grała w Metal: Hellsingera, w końcu demko jest dostępne od pewnego czasu. Tekst ten to raczej próba zachęcenia tych, których fakt, że to gra rytmiczna, odrzucił od razu. Jeśli tak było, spieszę z opowieścią o tym, jak wiele tracicie.

Wrzucanie niektórych gier do szufladki często robi im zwyczajnie krzywdę – gatunki przecież przenikają się, miksują, często tworząc zupełnie nową jakość. Przykładowo takiego Metal: Hellsingera w życiu nie wrzuciłbym do worka podpisanego jako „gry rytmiczne”. To przede wszystkim FPS – bardzo dobry zresztą – w którym strzelanie do rytmu daje po prostu wymierne korzyści. Oprócz tych tak oczywistych, jak większa liczba zdobywanych punktów czy ładowanie superumiejętności danej broni, otrzymujemy to, co najważniejsze: ogrom frajdy.

Metal: Hellsinger

Klik-klik-bum, klik-bum, klik-klik

Jeżeli mieliście kiedykolwiek do czynienia z najbardziej znaną próbą pożenienia gry rytmicznej z FPS-em, czyli BPM: Bullets Per Minute, to doskonale wiecie, że tam każda czynność – dashe, wystrzały, przeładowanie czy używanie umiejętności – może zostać wykonana tylko w rytmie przygrywającego w tle utworu. I doskonale rozumiem, że takie rozwiązanie odrzucało wiele osób – jak by nie patrzeć, osobom, którym słoń nadepnął na ucho, połowa przyjemności z zabawy odpadała już na starcie.

Twórcy Metal: Hellsingera, ma się wrażenie, doskonale zdawali sobie z tej kwestii sprawę i przygotowali przede wszystkim soczystego FPS-a. Nie trzeba tu klikać myszą w odpowiednim tempie, by móc w ogóle oddać strzał. Ale warto dać się porwać muzyce, bo jest wtedy zwyczajnie łatwiej i ciekawiej: wyczuwając tempo utworu, możemy określić z wyprzedzeniem, jak się ustawiać, kiedy przeładować czy odpalić superumiejętność, która to zresztą ładuje się po celnie oddanym do rytmu strzale – a każda broń oferuje inną.

Metal: Hellsinger

Sam gunplay jest doskonały, a arsenał, jaki mamy okazję przetestować w wersji demo, naprawdę daje radę: to piekielna strzelba (wypala co drugą ćwierćnutę, doskonała na krótki dystans), dwa rewolwery (te pozwalają na szybsze prowadzenie ognia: w tempie ósemek), demoniczna czaszka (robi tu za pistolet) oraz miecz pozwalający zmierzyć się z demonami w zwarciu.

Poziom podzielono na areny, na których musimy zawalczyć z tłumem wrogów: po wyczyszczeniu jednej fabuła pchana jest do przodu, a my śmigamy do kolejnej. Rozgrywka jest naprawdę soczysta: demony giną w satysfakcjonujący sposób, główna bohaterka przemieszcza się płynnie, a sterowanie jest responsywne. Możemy dashować czy wykonywać podwójne skoki – gra daje mnóstwo sposobów, by na polu walki poruszać się maksymalnie dynamicznie. Do tego możemy po drodze zebrać parę znajdziek, które głównie dbają o powiększanie się naszego mnożnika punktów. Im większy, tym więcej instrumentów usłyszymy (wokali też – te pojawiają się przy najwyższym mnożniku, tj. 16-krotnym) w przygrywającej nam podczas bitki muzyce.

Metal: Hellsinger

Kwestia ważniejsza, niż sam gameplay

No właśnie – muzyka. Sam tytuł gry zdradza, czego się spodziewać podczas zabawy. Zresztą od początku Metal: Hellsinger mocno promowany był faktem, że soundtrack zaszczycą takie gwiazdy jak Serj Tankian z System of a Down, Alissa White-Gluz z Arch Enemy czy Matt Heafy z Trivium. W demie usłyszeć możemy między innymi Alissę wespół z Two Feathers, a sam utwór – co by tu dużo nie mówić – jest świetny, czapki z głów! Idealnie pasuje do tego, co dzieje się na ekranie, i niesamowicie podbija tempo zabawy. Jeżeli gra utrzyma taką klasę pod względem muzyki (a grające w tutorialu „Through You” z Mikaelem Stannem na wokalu też jest niczego sobie), to na pewno wzbogacę się o dodatkową playlistę na Spotify. 

Metal: Hellsinger

W ogóle cała oprawa jest bardzo dobra. Klimatyczna, rewelacyjna grafika, plastyczne animacje i świetny, czytelny interfejs dodatkowo dają nadzieję na naprawdę udaną grę, która pokazuje, że w gatunku rytmicznych shooterów można powiedzieć jeszcze bardzo dużo. I to mądrze. Czekam niecierpliwie!

PS Ale główna bohaterka to im trochę nie wyszła. Wygląda jak jakaś biedna wersja Raziela z serii Soul Reaver. :/

W Metal: Hellsinger graliśmy na PC.

Pros:
  • oprawa, a w szczególności świetna muzyka!
  • doskonały gunplay
  • soczysta, satysfakcjonująca rozgrywka
  • narracja
Cons:
  • trochę nijaka ta nasza bohaterka
  • czy fabuła da radę?
  • długość głównego wątku

6 odpowiedzi do “Metal: Hellsinger – już graliśmy. Nie tylko dla fanów gier rytmicznych”

  1. Do dema podszedłem dość nieśmiało, po czym już na etapie tutoriala okazało się, że to jedna z najlepszych rzeczy jakie miałem przyjemność ogrywać. Liczę, że pełniak jednak doczeka się fizycznego wydania, bo naprawdę chciałbym dołączyć go do kolekcji.

  2. No i przekonał (twórcy również, tym, że udostępnili demo), będzie sprawdzone.

  3. CYBERTRIBAL 6 lipca 2022 o 15:40

    A ja się jakoś od dema odbiłem. Kompletnie tej gry nie czułem. Miałem też wrażenie, że siekanie przeciwników mieczem w ogóle nic nie daje. Ale to tylko moje odczucia.

  4. meczace jest to strzelanie do rytmu, we dupie mam takie udziwnienia

  5. Demo ograne kilka razy, gra będzie kupiona na premierę – chyba od czasu premiery nowego Dooma nie bawiłem się tak dobrze przy grze

  6. super.

Dodaj komentarz