Might & Magic: Heroes VI – wrażenia z bety

Z reguły nie gram w bety, bo dzieło należy oglądać skończone, a nie rozgrzebane z każdej strony i opinii nie należy wyrabiać sobie na czymś, co pewnie jeszcze tysiąc razy ktoś poprawi. Niedobrze jednak było by nie spróbować Might & Magic: Heroes VI, tym bardziej że kluczy do zamkniętych testów rozdaliśmy kilka tysięcy, a i przecież niewiele bardziej kultowych serii na świecie istnieje.
Spędziłem przy Might & Magic: Heroes VI kilka ładnych godzin i wydaje mi się, że jestem całkiem zadowolony. Co prawda: gra nabrała rumieńców dopiero kiedy wyrzuciłem z głowy „fabułę” i kampanię, a przeszedłem do jedynego dostępnego scenariusza i rozegrałem małą potyczkę z komputerem – i właśnie w tym scenariuszu widać wszystkie zmiany w stosunku do poprzednich części serii, w nim też można zaobserwować czym najnowsza część „Hirołsów” tak naprawdę jest.
A jest niemal tym samym, co poprzedniczki, ale przystosowanym trochę bardziej do naszych czasów – zmieniono jednak kilka rzeczy, z którymi niektórym może być ciężko się rozstać.
Zrezygnowano chociażby z charakterystycznego sposobu „korzystania z miasta”. Pejzaż na królestwo, który zmieniał się w zależności od postawionych w nim budynków zastąpiono małym okienkiem z zakładkami. Jedna z nich, to koślawa animacja całości, drugie to drzewko budowania, trzecie to rekrutacja jednostek, czwarte to karczma… I ma to pewien plus – jest zdecydowanie szybsze (a raczej byłoby, gdyby dało się ustawić zakładkę otwieraną domyślnie – teraz z powodu ogólnej kiepskiej funkcjonalności bety te małe animacje ładują się ZBYT długo), jednak nie ma nawet grama tego rozmachu, który cechował do tej pory serię Heroes of Might & Magic. Rozumiem, że wchodzenie do miasta, klikanie, czekanie na animację, by kliknąć znowu mogło kogoś nudzić, albo męczyć, nie rozumiem jednak kogo to obchodzi, skoro gra w produkcję opartą na turach, w której czas jest akurat najmniej ważnym elementem.
Ciekawym dodatkiem jest z kolei „pole zasięgu”, które mają miasta. Wokół znajdziecie zawsze jakieś budowle, które są od nich zależne – a to coś, co produkuje jednostki, a to jakąś kopalnię. Teoretycznie jest to bardzo ciekawy pomysł, bo nikt wam nie sprzątnie sprzed nosa kopalni bez uprzedniego zdobycia zamku, ale jakoś nie jestem przekonany, że ma to inny sens, niż ułatwianie rozgrywki. Stary system działał, zawsze można było kogoś wykończyć odbierając mu kluczowe surowce – teraz jest inaczej, chyba nawet trochę gorzej.
Zmieniono też liczbę surowców, więc i może z tego wynika decyzja o wpływach miast. Teraz zbiera się drewno, kamyki i KRWAWE kryształy, a co turę dostaje trochę złota. Mam wrażenie, że to kolejny nietrafiony pomysł, bo jedyne, co udało się dzięki temu osiągnąć, to podkręcone tempo rozgrywki. To nie jest FPS, to jest gra turowa, nie wiem dlaczego mam mieć możliwość rozbudowania się do ostatnich poziomów w ciągu kilkunastu tur. Wydaje mi się, że ta decyzja niszczy całkowicie doskonały balans rozgrywki z „trójki”, ale chciałbym usłyszeć opinię psychofanów na ten temat, bo i nigdy hardkorowcem nie byłem.
Najbardziej znaczącą zmianą, której dokonano jest system produkcji jednostek. Teraz wszystko rodzi się w jednej puli i jest rozdzielane pomiędzy wszystkie zamki (a i zdobyty zamek można przerobić na własny, czyli zdobywając Inferno można mieć z niego Sanktuarium za niewielką opłatą). Znaczy to tyle, że jeżeli w jednym i drugim miejscu możesz produkować zombie, to możesz rekrutować je z jednego, odgórnego źródła. Będzie ich dlatego więcej do zabrania, ale ty nie będziesz w sytuacji podbramkowej modlić się, żeby posiłki dojechały na ostatnią turę. Teraz masz spokój, ciszę i łatwiznę… Co może dla niektórych być ogromnym plusem, dla niektórych minusem nie do przeskoczenia.
I nawet najbardziej rzucająca się w oczy zmiana – brak losowości w „budowaniu” swojego bohatera – nie wygląda na dobrą. Możemy ustawić sobie portrecik, modelik, przynależność do szkoły magii lub miecza i początkową reputację – ścieżkę łez, lub krwi, która wpływa na bonusy i dodatki, które zyskujemy później. Możemy rozwijać hirosa zgodnie z naszym widzimisię, ale niestety nie wierzę, że ludzie od Might & Magic: Heroes VI to Blizzard i wiem dobrze, że w ciągu miesiąca istnieć będą dwa ostateczne buildy, do których nikt i nic nie będzie miało podskoku. Więcej czasu też spędziłem przeskakując po tych wszystkich opcjach, niż rzeczywiście grając w grę, a i nie wpłynęły na moją rozgrywkę przesadnie bardzo – chcę to jednak zobaczyć w pełnej wersji, żeby wyrobić sobie opinię.
Co do mniej znaczących aspektów gry: pamiętam, że w jej poprzednich częściach – i kiedykolwiek użyję tego zwrotu będę mówić o pierwszych trzech z małym odniesieniem do czwórki udając, że piątka nie istnieje – pierwszym, co rzucało się w oczy była „epicka” fabuła. Nieważne jak sztampowa i kiczowata by nie była, starała się przynajmniej oddać ten trącący magicznym śledziem klimat smoków, królestw, czarów I wspaniałych bohaterów Niekoniecznie, prawdę mówiąc, tęskniłem za tymi opowiadaniami, które dostawałem w „czwórce” do czytania, aż zobaczyłem jak bardzo wykastrowano ten akurat element w najnowszej części. I chyba jednak wolę mieć do przeczytania dużo na poziomie średniozaawansowanego blogera-powieściopisarza, niż ten bełkot z Might & Magic: Heroes VI. O aktorstwie, które poziomem nawet do polskich seriali nie dobija nie wspominam, bo bez przekleństw nawet nie ma co tego komentować. Jeżeli takie coś trafi do wersji pudełkowej, to chyba ktoś sobie z kogoś jaja robi. Szósta część jednej z najbardziej kultowych serii w historii brzmi żałośnie i nie wiem dlaczego ktoś do takiej roboty zatrudnia ludzi z ulicy.
Najgorsze jest jednak to, że Might & Magic: Heroes VI po prostu nie chce działać. Tnie się, jak psychosamobójca, spada w płynności do ujemnej liczby fps-ów na sekundę i stroi fochy, jak niewiele innych produkcji. Kilka razy komputer mi się bez słowa wyłączył, parę razy wrócił sobie do pulpitu, kilka razy klient Ubisoftu z którego serwerami połączone są moje „sejwy” odmówił posłuszeństwa… I tak dalej. Mam nadzieję, że wszystko to zostanie poprawione, mam nadzieję, że jak najszybciej.
Pomimo wszystkich uwag – jest w porządku, jest okej. Niestety od takich serii wymaga się znacznie więcej, niż bycia poprawnymi, a tak na razie wygląda Might & Magic: Heroes VI. Jest to gra, która nie zawodzi bardzo, bazuje na sprawdzonych schematach I wygląda tak, jak prawdopodobnie spodziewaliśmy się, że będzie wyglądać. Prawdopodobnie cała przyjemność grania polega na tym, że wszystko to przypomina eksperyment po drodze, coś pomiędzy trójką, a czwórką – i to eksperyment, który i tak udał się lepiej, niż można by przypuszczać.
Chciałbym jednak więcej, podobnie jak i na pewno wielu innych fanów starych „hirołsów”, chociaż domyślam się, że chyba wolałbym dostać po prostu remake trójki.
Niemniej jednak: jedynymi prawdziwymi minusami, które jestem w stanie Might & Magic: Heroes VI wytknąć są braki fabularne, koszmar aktorski i niedopracowana grafika. Reszta to mankamenty bety, albo też nowe mechanizmy, które swojej wartości dowiodą dopiero, kiedy gra trafi do sklepów. Albo i nie dowiodą, ale miejmy nadzieję, że tak źle nie będzie.
Czytaj dalej
209 odpowiedzi do “Might & Magic: Heroes VI – wrażenia z bety”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Sorry. Jogging. 🙂 |Nie powiedziałbym, że branża się cofa. Zmienia kształt, zwiększa liczbę odbiorców itp, ale nie cofa. Tak wtedy jak i teraz jest masa gniotów, ale są też świetne gry. Akurat serię Heroes uważam cały czas za świetną i zdania nie zmienię. Trójka dobra rzecz, ale kolejne części też są satysfakcjonujące. A co do przekonania jeden drugiego to raczej nie ma szans.|Ale z DMC4 nie wytrzymam 🙂 Gra była świetna, ale w przeciwieństwie do 3 nie wymagała od gracza takiego zaangażowania.
Co do DMC – w walce nerem faktycznie. Ale podczas gry Dantem na wyższych poziomach trudności (o najwyższym nie wspominając) trzeba się było zaangażować.|Co do serii HoMMi cofania się branży. Ja to ujmę tak: do 3ki, uważam, gry były najlepsze. 4ka to był totalny eksperyment. 5ka była nawet niezła, a trochę błędów czy niedociągnięć można wybaczyć.|Jeśli zaś o 6ke chodzi… Jak już pisałem, uważam, że podczas wprowadzania tak wielkich zmian twórcy powinni dodać również coś od siebie.
I to właśnie jest najbardziej boląca mnie wada tej gry.|Co się zaś tyczy rynku gier – on również zmierza trochę nie tam gdzie trzeba. Należało by obrócić go o ok. 90 stopni, żeby nie tylko produkowano nowe zmienione gry, ale też coś dla starych wyjadaczy. Niestety tych drugich jest coraz mniej. I to również duży problem. Tu chyba się ze mną zgodzisz?.|I jeszcze raz co do H6 – zobaczymy jak będzie wyglądał pełniak, a nie beta. Możliwe, że tę grę (z powodu braku konkurencji, a jakże) kupię.
Nie zmienia to jednak faktu, że (na podstawie bety tak twierdzę ofc) mogła zostać wykonana lepiej, bardziej hirołsowato.|Niektórym przeszkadza to mniej (Ty, np.), a niektórym bardziej (Ja) i o to raczej kłócić się nie można.|No, ale wydaje mi się, że to by było na tyle. Podejrzewam, że zgadzasz się z grubą większością tego co tu napisałem, więc apeluję do zdrowego rozsądku – zamknijmy temat zanim zaczniemy skakać sobie do gardeł o byle co (tzn. o świetność serii, ale nikt nikogo nie przekona 😛 ).
Co do DMC4 dalej uważam, że fajnie się siekało, ale wymagające nie było. Może grając Dantem było trudniej, ale gdzie tej trudności do 3 części.|No ale właśnie chodzi o to, że twórcy dodali coś od siebie. Zadania poboczne, przygodowy charakter map. Zresztą samo zmienianie zmian to dodawanie coś od siebie. Co więcej mogą dodać? Większość developerów zapewne wydałaby to samo, bo tak by było bezpieczniej dla nich.
A sam rynek – produkcje dla starych wyjadaczy także są produkowane, tylko trzeba poszukać. A że jest ich mniej względem unowocześnionych gier? Jak mówiłem, branża się zmieniła a liczba starych wyjadaczy jest mniejsza. Ale nie tylko dlatego, że gry są słabsze. Dlatego, że pozakładała rodziny, z powodu pracy nie ma tyle czasu lub po prostu umarła (mało to raków, wypadków etc?). Mnie wykonanie nie przeszkadza w ogóle. Dalej widzę tą „hirołsowatość” i dalej jest przyjemnie.
Jeśli porównać do 3ki, to fakt, było łatwe.|Przygodowy charakter map moim zdaniem tylko psuje zabawę, bo tak na tej mapie (jeśli została przemyślana i starannie wykonana, jeśli nie – zwracam honor) zagrasz i w multi. Nie muszą one być tworzone tylko i wyłącznie pod single. |Nie wiem czemu tak bardzo nie zależy Ci na tej ilości miast, surowców i możliwości, ale widzę, że i tak się nie zgodzimy ;p.|Ja tam wielu gier dla starych wyjadaczy nie zauważyłem (wyj. Super Meatboy), ale może za słabo szukam.
A nawet jeśli istnieje takich więcej, to jest ich dalej zdecydowanie za mało. Nie mam nic przeciwko grom dla niedzielniaków, ale jeśli zaniknie sztuka przechodzenia trudnych, skomplikowanych i ambitnych gier, zaniknie w końcu cały rynek.|A co do hirołsowatości – gdzieś tam się przewija, ale jak dla mnie jest jej zdecydowanie za mało.|Proszę o wniosek podsumowujący i serio zamknijmy już temat, bo możemy gadać w kółko to samo i nic z tego nie wynika 😛 .
Lubie HoMMo Niewiadommo.Grałem w III i V dla mnie lepsza jest III