6
1.07.2023, 10:00Lektura na 4 minuty

Mortal Kombat 1 to reboot tylko z nazwy [JUŻ GRALIŚMY]

Dlaczego właściwie nowy Mortal Kombat ma w tytule jedynkę? Na podstawie wczesnej wersji można odnieść wrażenie, że głównie z przyczyn marketingowych.


Krzysztof „Otton” Kempski

Nie jest to raczej dobry moment na zbyt rozbudowane refleksje o irytującym mnie nieco trendzie restartowania kolejnych serii, grania na nostalgii i unikania zbyt wielkich liczb porządkowych w tytułach…  Wszystko, co złe, można bez problemu wymazać, a przy okazji jeszcze przyciągnąć fanów marki słowem „reboot”. Nie dajcie sobie jednak wmówić, że jedynka w nazwie nowego Mortal Kombat jest czymś więcej niż wynikiem czystego marketingu. No, ewentualnie jeszcze zapowiedzią tego, że scenariuszem poprzednich odsłon nie ma co się za bardzo przejmować. W innych aspektach ów szumnie zapowiadany restart trudno dostrzec.

Mortal Kombat 1

Nie odbierajcie tego jednak jako sugestii, że „jedynkę” należy olać. Po prostu wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nowa odsłona – identycznie jak X czy 11 – wywodzi się przede wszystkim z pozbawionego numerka Mortala z 2011 roku. Nie jest tak, że niczego od siebie nie dodaje, niemniej sam szkielet zabawy dla znających ostatnie odsłony okaże się jakby znajomy. I nie chodzi o schemat kampania + multi + wieże, tylko sam kształt pojedynków. Poza ogólną koncepcją dotyczącą walki zbyt wielu kart jednak nie odsłonięto, bo też chodziło tu bardziej o możliwość przetestowania serwerów w praktyce.


Z dwojga złego na jednego

Miałem możliwość rozegrania kilku potyczek online oraz ukończenia pojedynczej wieży, złożonej z czterech pojedynków i skromnej grupki bohaterów: Sub-Zero, Kenshiego, Kitany i Liu Kanga. Docelowo będzie ich 24. Największa niespodzianka czeka nas jednak dopiero po zdecydowaniu się na jednego z zawodników, kiedy gra pyta nas jeszcze o towarzysza (tu udostępniono trzech z docelowych 16). Starcia wciąż toczą się oczywiście w formule jeden na jednego, nie ma też opcji swobodnego przełączania się między obiema postaciami, ale kompani czekają sobie gdzieś w tle, gotowi asystować przy kolejnym ciosie czy ułatwić nam ucieczkę z opresji. Cały ten system nazywa się oficjalnie Kameo.

Mortal Kombat 1

Asysty stanowią przy tym integralną część systemu walki, wszechobecną na każdym jej etapie, poczynając od zwykłych ciosów, na zamykających starcie fatalities skończywszy. Zależnie od kombinacji postaci, interakcje między nimi będą zapewne nieco się różnić, co powinno wnieść do zabawy odrobinę nieprzewidywalności.


Przyzwyczajeni

Trudno jednak powiedzieć, by ktoś próbował wywrócić całą zabawę do góry nogami. Pomijając dodatek w postaci Kameo, wrażenia z samych walk są mimo wszystko bardzo podobne, co ostatnio. Tempo rozgrywki, łatwe do opanowania ataki specjalne czy wreszcie znana już mechanika fatal blow pozwalająca raz na pojedynek wyprowadzić mocarne uderzenie i zwiększyć nasze szanse na odwrócenie wyniku kiepsko rozpoczętej rundy – wszystko jest tu obecne. Pewną zagadką pozostaje mechanika związana z przedmiotami i całym tym wesołym zbieractwem, które dla serii stało się w ostatnich odsłonach już jakby elementem tożsamości.

Mortal Kombat 1

Technologicznie będzie to prawdopodobnie bardzo dopracowana gra. Jeśli chodzi o stronę wizualną, nie ma się czego obawiać, już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to budżetowa produkcja. Zmiany względem poprzednich odsłon – jak na przeskok generacyjny – nie są oczywiście piorunujące, bo sprowadzają się głównie do nieco żywszej palety kolorów i podbitej rozdzielczości. Tym, co cieszy jednak szczególnie, jest dalej idealna płynność, a także niemal nieistniejące ekrany ładowania oraz sprawnie działająca infrastruktura sieciowa. Wiadomo, że prawdziwym stress testem będzie dopiero otwarte demo, względnie wersja premierowa i większe tłumy graczy, ale ostrożnego optymizmu nikt przecież nie zabroni.

Premiera Mortal Kombat 1 nastąpi 19 września 2023 roku. W zasadzie już dziś można jednak stwierdzić, że jeżeli tylko nie wydarzy się wielka apokalipsa, przynajmniej stali miłośnicy tej serii powinni poczuć się usatysfakcjonowani. Reszta zaś będzie mieć pełne prawo do marudzenia na lekki posmak odgrzewanego kotleta.

Cieszy

  • wspólne kombosy z użyciem Kameo
  • dopracowana technicznie

Niepokoi

  • nie ma co liczyć na wielkie zmiany względem trzech poprzednich odsłon


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów56

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze