2
7.08.2022, 10:00Lektura na 9 minut

MultiVersus – już graliśmy. MMA z Batmanem i Kudłatym

Dzieło Warner Bros. Games oraz Player First Games to dla fanów zarówno gatunku, jak i występujących w grze bohaterów pozycja obowiązkowa. Ale i reszta ma tu czego spróbować.

Z perspektywy kogoś, kto nie jest specjalnie zainteresowany rywalizacyjną rozgrywką sieciową, MultiVersus może zostać niesłusznie odebrane jako kolejne wieloosobowe mordobicie. Czy słusznie? I tak, i nie. Gra broni się tym, czym była reklamowana od samego początku: możliwością wcielenia się w znane z kart komiksów i ekranów telewizorów kultowe postacie. To jedyna produkcja, w której w skórze królika Bugsa spuścicie manto Batmanowi albo jako Wonder Woman zawiążecie tyleż niespodziewany, co absurdalny sojusz z Aryą Stark, by stanąć naprzeciwko duetu LeBron James i Velma. I to naprawdę „robi” tę grę.

MultiVersus
MultiVersus

Gdzieś już to widziałem

Jeśli jesteście fanami Super Smash Bros. Ultimate czy stosunkowo niedawno wydanego Nickelodeon All-Star Brawl, poczujecie się tu jak w domu. Ja nie jestem, więc MultiVersus okazało się moim debiutem w podobnych rozgrywkach, ale cieszę się, że nareszcie przełamano dotychczasowy monopol Nintendo na tego typu zabawę.

Z racji pierwszego podejścia do gatunku bez marudzenia skończyłem krótki trening podstawowych ruchów i – nieco przytłoczony mnogością możliwości, jakie daje wcielenie się w przepotężnego, choć używającego niezmiennie tylko małej cząstki swej mocy Kudłatego – ruszyłem od razu do walki z innymi ludźmi. Do wyboru mamy kilka trybów: jeden na jednego, drużynowy (2 na 2), wszyscy przeciwko wszystkim (maksymalnie 4 graczy) oraz to samo w wariancie z botami lub ze znajomymi przeciwko botom. Twórcy rekomendują tryb drużynowy – widać, że pod takie właśnie rozgrywki projektowano tytuł, ale do tego jeszcze wrócimy. Na początku skupmy się na trybie jeden na jednego i dostępnych postaciach.

MultiVersus
MultiVersus

Tych jest tylko 17, co po pewnym czasie zaczyna odrobinę uwierać, jednak pamiętajmy, że to dopiero beta, a nie pełna wersja. Spotkamy tu zarówno Aryę Stark z „Gry o tron”, Człowieka Finna i Jake’a z „Pory na przygodę!” oraz najbardziej znane twarze DC Comics (Batmana, Wonder Woman, Supermana), jak i królika Bugsa czy diabła tasmańskiego Taza ze „Zwariowanych melodii”. Wybór bohaterów jest bardzo szeroki i nieprzypadkowy – Warner Bros. podążając śladem Nintendo, postawił na najpopularniejsze postacie z posiadanych przez siebie marek, co ma być głównym „wabikiem” zachęcającym do zabawy. Konkurencyjna Brawlhalla reklamuje się w podobny sposób, oferując crossovery z postaciami z gier Ubisoftu (Ezio z Assassin’s Creed II czy Rayman), jednak MultiVersus wynosi to na zupełnie nowy poziom, będąc właściwie w całości crossoverem niektórych z najbardziej popularnych marek medialnych (w dodatku w większym stopniu niż Nickelodeon All-Star Brawl) – i ten kierunek rzeczywiście działa.

Mimo szerokiego wachlarza postaci po pewnym czasie pojawia się wrażenie, że producenci mogliby dodać więcej bohaterów. Katalog ewentualnych nowych wojowników jest przecież ogromny, a od premiery wersji testowej MultiVersus wzbogaciło się już o… LeBrona Jamesa – świetnego koszykarza, którego obecność w grze uzasadnia nieco mniej świetny występ w niedawnym „Kosmicznym meczu: Nowej erze”. Do obsady dołączą też wkrótce (choć z opóźnieniem) Rick i Morty z kreskówki o tym samym tytule. Na starcie miałem dostęp do Wonder Woman, Finna, Granat („Steven Universe”), Supermana oraz przesłodkiego Psonifera (na razie jedyna postać stworzona specjalnie na potrzeby produkcji), ale darmowi bohaterowie będą się zmieniać co dwa tygodnie.

MultiVersus
MultiVersus

Trening czyni mistrza

Swoją pierwszą walkę stoczyłem jako Wonder Woman, stając naprzeciwko Velmy – na tyle, na ile pamiętam ją z przygód Scooby’ego, spodziewałem się ciapowatej okularnicy, która momentalnie ulegnie potędze żeńskiej wersji Supermana. Nic bardziej mylnego! Velma okazała się wymagającą przeciwniczką, a jej zestaw ruchów prawie zrobił ze mnie miazgę. Ostatecznie moja Wonder Woman wygrała, choć boleśnie się przy tym przekonała, że słowa faktycznie mogą być silniejsze od miecza.

A co znaczy „wygrać” w MultiVersus? Przyzwyczajeni do klasycznych pasków zdrowia będą musieli się nieco przestawić. Owszem, obijamy gęby adwersarzom i jest to nasza podstawowa taktyka rozgrywania meczów, jednak tak naprawdę cel stanowi dwukrotne (lub czterokrotne w przypadku walki 2 na 2) wyrzucenie przeciwnika z areny. Działa to diabelnie prosto i intuicyjnie: okładamy rywala, czym się da, i obserwujemy licznik obrażeń. Kiedy przekroczy on 100, szansa na wyrzucenie drugiej osoby z areny z każdym kolejnym atakiem rośnie. Mimo tego warto zachować zimną krew do samego końca, bo – jak się wielokrotnie przekonałem – przedwczesna radość w starciu z kimś, kto dobrze poznał ruchy sterowanej przez siebie postaci, może prowadzić do rychłej zguby.

MultiVersus
MultiVersus

Każdy bohater dysponuje dopasowanym do własnego stylu zestawem ruchów. Kudłaty będzie ładował swoją absurdalnie wielką moc i rzucał kanapkami, Batman stworzy zasłonę dymną, a LeBron James zacznie miotać nami po całej arenie dzięki piłce do koszykówki. Umiejętności są do siebie podobne, ale nie identyczne, za sprawą rozbudowanego treningu i możliwości walki z botami mamy zaś szansę skutecznie je opanować przed właściwą rozgrywką – a im więcej gramy daną postacią, tym więcej odblokujemy kart dających perki konkretnym bohaterom. Używanie ich nie ma wielkiego wpływu na rozgrywkę, jednak pozwala efektywniej wykorzystywać to, w czym dany wojownik jest najlepszy.

Wyjaśnię to na przykładzie Batmana, typowego ryjoobijacza wyposażonego w znane wszystkim gadżety. Ma on do dyspozycji bombę, która po przyczepieniu do przeciwnika wyrzuca go w powietrze, batarang nakładający efekt osłabienia i kulkę dymną pozwalającą na chwilę wytchnienia lub atak z zaskoczenia. Na deser jest hak – używany zwykle do przemieszczania się po dachach Gotham tutaj służy do wykonywania szybkiego doskoku do przeciwników lub chwytania sojusznika w trakcie wypadania z areny, by Batman mógł szybko na nią powrócić. Po użyciu kart odblokowywanych wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów postaci możemy wzmocnić siłę nakładanego batarangiem osłabienia czy zadawać większe obrażenia bohaterom z tym debuffem.

MultiVersus
MultiVersus

Znalezienie odpowiedniej kombinacji perków może bardzo ułatwić starcia, ale nie zrobi za nas wszystkiego: MultiVersus stawia na skille gracza. Walki (szczególnie drużynowe) są chaotyczne, ale wymagają współpracy między sojusznikami, a dynamika niektórych aren – zmieniających się samoistnie lub od naszych działań – sprawia, że trzeba kontrolować jednocześnie kilka aspektów rozgrywki i robić to na tyle szybko, by znaleźć czas na opracowanie odpowiedniej taktyki. Znajomość korelacji występujących w poszczególnych duetach i ruchów postaci jest kluczowa do zwycięstwa, bo, owszem, można spamować ciągle jednym atakiem, ale maksymalnie piąta walka pokaże wam, że tak się w to nie gra. Każdym z każdym walczy się nieco inaczej.


Mikrotransakcje wcale nie takie „mikro”

Kiedy znudzą się nam podstawowe postacie, nic nie stoi na przeszkodzie, by odblokować pozostałe – służy do tego wewnątrzgrowa waluta, zdobywana za wbijanie kolejnych poziomów konta oraz wygrywanie walk, lub waluta premium zwana tutaj gleamium. I choć rozumiem, że produkcje free-to-play muszą na siebie jakoś zarabiać, to ów element MultiVersus jest czymś, co bardzo mi się nie podoba.

MultiVersus
MultiVersus

Gleamium sprzedawane jest w paczkach po 450, 1000, 2000 i 6000 jednostek. Najtańsza i najmniejsza opcja zmusi was do wydłubania z portfela 22,50 zł, a odblokowanie jednego bohatera kosztuje 700 jednostek geamium. Naturalnie możemy używać złota zdobywanego w trakcie walki oraz w ramach okazjonalnych nagród przyznawanych po wykonaniu celów sezonowych, jednak jest to proces żmudny i wymagający długiego grindu. Teoretycznie granie kilkoma udostępnionymi za darmo postaciami pozwala na w miarę komfortowe nabijanie sobie kabzy, jednak ja po nieco ponad 10 godzinach mogłem pozwolić sobie jedynie na odblokowanie Batmana, a w czasie pisania tego tekstu przymierzałem się do kupienia Aryi Stark.

Gleamium wydajemy także na dodatkowe skórki postaci (na ten moment każda ma tylko jedną), konferansjerów zapowiadających bitwy, banery profilu, kpiny, odznaki i inne typowo kosmetyczne funkcje. Tego wszystkiego za złoto odblokować się nie da, podobnie jak Bitewnej Przepustki Premium, która kosztuje 300 gleamium i zawiera zdecydowanie ciekawszy zestaw nagród niż jej darmowy odpowiednik. Najdroższe z perspektywy właściwie zerowej wartości (prócz wizualnej) są skórki postaci: te najtańsze kupimy „tylko” za 700 gleamium (czyli około 40 zł), a w przypadku Batmana będziemy musieli wysupłać aż 2000 (czyli około 80 zł).

MultiVersus
MultiVersus

Jeśli natomiast nie chcecie bawić się w żmudne grindowanie i liczenie każdego wydanego grosza, możecie kupić jeden z trzech Founder’s Packów. W najtańszym znajdziecie 15 żetonów do natychmiastowego odblokowania postaci, 300 gleamium i jeden baner profilu. Cena? „Jedynie” 179 zł. MultiVersus to świadoma swoich atutów produkcja darmowa, ale właśnie: świadoma swoich atutów. Mikrotransakcje nie są konieczne do dobrej zabawy, gdybyście jednak chcieli wycisnąć z gry jak najwięcej, rozsądniej byłoby podejść do niej jako produktu premium z darmowym – choć bardzo rozbudowanym – demem.

Jak wspomniałem na początku, raczej nie gram w tego typu produkcje, a w stosunku do tytułów darmowych tylko z nazwy jestem raczej konserwatystą, ale to dość wysoka cena. Szczególnie że mówimy o produkcji będącej dopiero w becie. Widać tutaj ogromny potencjał do rozwijania opcjonalnych mikrotransakcji, które może nie obrzydzą obcowania z wersją darmową, ale w dowolnym momencie mogą zachwiać dotychczasowym, niezłym balansem, sprowadzając rozgrywki bez dopłacania do żmudnego nabijania waluty. Oby nie. Na ten moment na szczęście nie ma w grze mechanizmów noszących znamiona paskudnego pay-to-win.

MultiVersus
MultiVersus

Warto spróbować?

MultiVersus zostało zaprojektowane głównie pod rozgrywkę drużynową, co widać na każdym kroku: klasy postaci uzupełniają się umiejętnościami (jedni bohaterowie piorą po pyskach, inni piorą po pyskach nieco lżej, wspierając na różnorakie sposoby tych pierwszych), perki mają dodatkowe działanie, jeśli wyposażą się w nie obaj wojownicy z drużyny, a ten cudowny chaos walk rozbrzmiewa w pełnej skali dopiero, kiedy na ciasnych arenach tłoczy się więcej graczy (i okazjonalnie przeradza się w piękną symfonię, gdy gracze są dobrze dopasowani w drużynie). Z tego względu MultiVersus najlepiej smakować będzie ze znajomymi, ale typowi samotnicy też znajdą tu coś dla siebie. Gra nie stara się wymyślić gatunku na nowo, a raczej dobrze wyszlifować jego założenia. I wychodzi jej to nieźle – do tego stopnia, że raz czy dwa złapałem się na syndromie „jeszcze tylko jedna walka”, a moje przygody są dowodem na to, że można się tu świetnie bawić także bez wydawania prawdziwych pieniędzy.

MultiVersus
MultiVersus

Jeśli tylko Player First Games faktycznie pozostanie „player first” i ich debiutancka produkcja nie pójdzie za daleko w stronę agresywnej monetyzacji, prawdopodobnie będę wracał do MultiVersus od czasu do czasu, mrucząc „I am the darkness, I am the night, I am Batman!” i zacierając ręce przed kolejnym pojedynkiem.

W MultiVersus graliśmy na PC.

Cieszy

  • niezły wybór znanych bohaterów
  • wymagająca, ale nie frustrująca rozgrywka
  • przyjemny dla oka styl graficzny
  • cross-play
  • dobrze przemyślane tutoriale dla początkujących

Niepokoi

  • granie za darmo wiąże się często z grindowaniem
  • mała liczba aren
  • ryzyko agresywnej monetyzacji w przyszłości


Czytaj dalej

Redaktor
Samuel Goldman

I have no mouse and I must click.

Profil
Wpisów1502

Obserwujących4

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze