8.10.2022, 11:00Lektura na 11 minut

Wybraliśmy najlepsze dema ze Steam Next Fest. Ostatni moment na ogranie!

Październikowa edycja festiwalu Steam Next potrwa do poniedziałkowego wieczoru, więc macie jeszcze chwilę na sprawdzenie kilku perełek.


CD-Action

W ramach październikowej edycji Steam Next udostępniono setki (jeśli nie tysiące) dem najróżniejszych produkcji mających trafić na platformę Valve w najbliższych kilkunastu miesiącach. W tym urodzaju połapać się niełatwo, dlatego przygotowaliśmy krótki wybór najciekawszych (albo zapowiadających się na takie) gier z imprezy. Oczywiście to tylko ułamek tego, co sprawdzić możecie sami (o TUTAJ). Trzeba się jednak pośpieszyć, bo dema dostępne będą tylko do poniedziałku o 19:00.


Undecember

Jeśli ktoś poczuł się zmęczony Diablo Immortal, ale ciągle mało mu mobilnych hack’n’slashów, to przy tej zapowiedzi może odetchnąć. Undecember nie jest nowym tytułem, mieszkańcy Korei Południowej grają w niego już od stycznia tego roku, ale reszta świata wciąż czeka na premierę. Dzięki Festiwalowi Dem mogłam przekonać się, o co tyle hałasu. Moja bohaterka porusza się trochę jak Łowczyni Demonów z Diablo i z takim samym wdziękiem operuje zarówno mieczem, jak i łukiem. Spodobał mi się system umiejętności oparty na runach układanych niczym puzzle, co umożliwia błyskawiczną zmianę profesji bohatera. Jedno kliknięcie i jestem wojownikiem, kolejne i rzucam fireballami. Wszystko dzieje się tu szybko, więc nie ma czasu na takie bzdury jak zagłębianie się w lore świata, ale muszę przyznać, że łatwość, z jaką wyżynałam zastępy wrogów, była satysfakcjonująca.

Ale czy jest w dziele Needs Games cokolwiek, czego nie znamy z innych gier, takich jak Lost Ark czy wspomniane Diablo? Demo tego nie udowodniło. Undecember wyjdzie na pecety, iOS-a i Androida 12 października. [Ranafe]


Aquatico

Teoretycznie to po prostu kolejny mocno rozbudowany symulator zarządzania miastem, w którym – tradycyjnie – stawiamy i burzymy różne obiekty, zbieramy surowce, tworzymy połączenia i łańcuchy dostaw, balansujemy ekonomię itd. Dlaczego powinniście zwrócić uwagę akurat na ten tytuł? Pominąwszy nawet kwestię oprawy (a gra wygląda prześlicznie!), jest parę rzeczy, które za tym przemawiają.

Po pierwsze niecodzienne miejsce akcji. Dno oceanu wymusza nieco inne zasady gry, np. jako że przestrzeni jest względnie mało, to nasze miasta budujemy… warstwowo. Na dole fabryki i przetwórnie, powyżej struktury „społeczne” itd. (A liczba dostępnych konstrukcji jest naprawdę imponująca). Z tym wiążą się też rozmaite konsekwencje – katastrofy i wydarzenia „uprzyjemniające” nam życie, jak choćby wycieki z rurociągów.

Aquatico
Aquatico

Po drugie Aquatico zawiera element narracyjny. Ludzkość po apokalipsie przenosi się ze spustoszonej powierzchni Ziemi do głębin jej oceanów. Te zaś, jak wiadomo, znamy dużo gorzej niż powierzchnię Księżyca. Zmuszeni jesteśmy więc badać otaczające nas „aquas incognita” za pomocą ekspedycji. I rzecz jasna czeka nas tu kilka niespodzianek.

Ponadto demko oferuje kilka map z możliwością ustalenia wyjściowych warunków misji. Widać, że niektóre mechanizmy rozgrywki jeszcze nieco kuleją (szczególnie irytujące czy upierdliwe jest tu łączenie struktur rurociągami), ale tytuł zapowiada się obiecująco, zwłaszcza jeśli lubicie dość złożone city buildery. Aquatico trafi na pecety w IV kwartale 2022. [Mac Abra]


Manor Lords

Grając w city buildery, zdarza mi się czasem porzucić żmudne klikanie i po prostu podziwiać, jak krzątające się ludziki stawiają kolejne budynki albo przenoszą towary z miejsca na miejsce. Ale od czasu, gdy jako mały brzdąc zobaczyłem pierwszą część Settlersów, nie było drugiego tak magicznego tytułu, w którym mógłbym godzinami obserwować życie mieszkańców małej średniowiecznej osady.

To, czego dokonało studio Slavic Magic (ponoć jednoosobowe – w co nie wierzę. To tak, jak Philip K. Dick nie wierzył, iż Lem to jeden człowiek), trudno wyrazić słowami. Manor Lords to nie tylko gra obezwładniająco piękna. To również tytuł fascynujący swoim realizmem. Ja sam wprawdzie nie wiem, jak budowało się domy w średniowieczu (muszę przy najbliższej okazji zapytać Smugglera, może jeszcze pamięta), ale coś mi podpowiada, że ta cała krzątanina, którą pokazuje gra, ten żmudny transport drewna za pomocą wołów i obróbka ciesielska, są oparte na wiedzy historycznej. Grając w Manor Lords, odczujemy jednak przede wszystkim, że autor naprawdę rozumie, czym jest dobry design. Od łatwości wytyczania dróg aż po cudownie zrealizowany podział działek na domostwa – po prostu wszystko mi się w interfejsie Manor Lords podobało. I nawet takie drobiazgi jak przechodzenie postaci przez ściany albo fakt, że im gęściej we wsi, tym łatwiej kliknąć na chłopa zamiast na budynek, nie przeszkadzały mi tak bardzo. Zwłaszcza że na dopracowanie detali Slavic Magic ma jeszcze trochę czasu. A ja nie mogę się już doczekać pełnej wersji gry – niestety data premiery Manor Lords jest wciąż nieznana. [DaeL]


Inkulinati

Nie trzeba wymyślać koła na nowo, by sprzedać fajny samochód. Tak samo nie potrzebuję nie wiadomo jak wymyślnych mechanizmów walki, by zainteresować się turową strategią: wystarczy setting, dzięki któremu wyłowię grę z gęstwiny fantasopodobnych tytułów. Inkulinati obserwuję od dawna i cieszy mnie, że poza wyróżniającym się pomysłem na pole walki i jednostki gra oferuje też spójną rozgrywkę. To praktycznie gotowy przepis na świetną produkcję, do stylistyki której będą nawiązywać inni twórcy (to o Yaza Games pomyślałam, gdy Obsidian pokazał Pentiment, nie na odwrót).

Inkulinati ma świetne poczucie humoru bazujące na rysunkach pochodzących ze średniowiecznych manuskryptów. Na pergaminie toczymy walki, w których biorą udział uzbrojone zwierzęta i fantastyczne stwory, a stawka toczy się o zasoby magicznego atramentu. Dzięki jasnym zasadom można wskoczyć do rozgrywki z marszu, bez przebijania się przez samouczek. Na ponure zimowe wieczory nie potrzeba mi niczego więcej – chociaż pewnie, jak to ja, wolałabym, by kolejne walki spinała jeszcze jakaś ciekawa historia. Inkulinati wyjdzie na pecety zimą. [Ranafe]


OTXO

Dodaj do Hotline Miami 2 zwolnione tempo. Przygotowane ręcznie poziomy zastąp generowanymi proceduralnie arenami poprzetykanymi wyborem losowych perków. Leć na całość i dorzuć metalowego bazyliszka tryskającego ołowiem, a co. Tak wyobrażam sobie wewnętrzny dialog twórcy OTXO, gdy w jego głowie rodził się ten projekt.

Mimo licznych podobieństw po ograniu dema mam jednak opory wobec nazywania OTXO „czarno-białym Hotline Miami”. Formuła roguelike’a znacząco zmienia flow rozgrywki, bo brak restartów wymusza ostrożność, co jest przecież kompletnym przeciwieństwem pierwowzoru. Tempo hamuje też projekt poziomów, gdyż większość przeciwników na każdej mapie koczuje w pokojach i nie reaguje na hałasy, przez co zamiast tańca z dziesiątkami kul wyszło coś pokroju symulatora akwizytora. W efekcie strzelaniny rzadko wywołują przyspieszone bicie serca, choć szalona elektroniczna muzyka próbuje to nadrabiać, jak tylko może. Kiedy już w końcu dojdzie do konkretniejszej wymiany ognia, atmosfera staje się gorąca. Przeciwnicy nie pchają się na rzeź niczym wrocławscy rowerzyści, a taktycznie chowają za osłonami, wymuszając na nas ruch. Bronie mają kopa, do tego jest ich względnie sporo (nie zabrakło nawet M1 Garand – tak, robi *ping*), drobne elementy otoczenia efektownie fruwają zaś po całym ekranie razem z zakrwawionymi, bezwładnymi trupami. To jednak niestety za mało, bym z entuzjazmem wyczekiwał nieustalonej jeszcze daty premiery. [Davy]


Techtonica

I jeszcze jeden niekonwencjonalny city builder, tym razem z akcją osadzoną na powierzchni (a także pod nią) obcej planety. Demo zaskakuje. Gra oferuje widok w FPP i wygląda trochę jak boomer shooter (którego bohater jest pijany w sztok, sądząc po tym, jak się porusza… – sterowanie zdecydowanie należy znacząco dopracować). Oprawa wali naftaliną – ale mówię to bez złośliwości, bo planeta Calyx wygląda ciekawie i urzekająco nawet w takim sosie retro. Początek intryguje: jesteśmy gdzieś w jakimś podziemnym kompleksie i musimy znaleźć sposób, by się z niego wydostać. Gra prawie nic nie podpowiada, więc uczymy się poprzez działanie, eksplorując, zbierając surowce, podnosząc narzędzia i opanowując ich używanie. Jak się okazuje, sporą część otoczenia możemy niszczyć, a z zebranych materiałów konstruujemy coraz bardziej złożone komponenty – z nich da się (i trzeba) tworzyć maszyny, również coraz bardziej skomplikowane. Do tego dochodzi także broń…

…Bo gdy w końcu wydostajemy się na powierzchnię, to cała zabawa dopiero się zaczyna. Dość powiedzieć, że musimy uruchomić (a także stworzyć) całe systemy zautomatyzowanych fabryk. A sama planeta kryje sporo rozmaitych tajemnic… i zagrożeń.

Techtonica
Techtonica

Gra jest we wstępnej fazie produkcji (wersja alfa) i po demie to widać – znalazło się w nim sporo rozmaitych usterek technicznych i niedoróbek. Stąd na premierę jeszcze sobie poczekamy (twórcy nie podają nawet przybliżonej daty). Ale nawet teraz Techtonica ma w sobie to „coś”, co intryguje i przyciąga. Pamiętajcie o tym tytule. [Mac Abra]


Dredge

Gdy zapytano mnie, czy chcę ograć Dredge, skrzywiłem się kwaśno, myśląc: „Jakiś symulator wędkarstwa? …Ja?!”. Potem wczytałem się w opis i jeszcze bardziej się zdziwiłem: „Rybacki erpeg? WTF?!”. Ale poczułem też zainteresowanie. „Rybacki lovecraftowy erpeg” brzmiało już lepiej. Zaryzykowałem. I, kurde, bawiłem się ZNAKOMICIE.

Porwany przez sztorm rybak trafia do niedużego i pozornie sielankowego nadmorskiego miasteczka, gdzie, cóż, wykonuje swój fach, żeby odpracować koszta naprawy kutra. Samo łowienie to prościutka, ale wciągająca minigra, podobnie jak układanie zdobyczy w ładowni. Okazów do złapania jest mnóstwo, choć czasem wśród nich trafiają się takie… dziwne. Zdeformowane i paskudne, za które zresztą mieszkańcy płacą lepsze pieniądze. Sama mieścina też zdaje się… osobliwa. Szczególnie po zmroku. A i sielankowe w dzień morze staje się wtedy ponure i niebezpieczne – i dla statku (możemy wpaść na rozmaite przeszkody), i dla nas samych (w ciemnościach w wodzie pojawiają się wredne „rzeczy”). Powoli zaś przekonujemy się, że wszystko jest tutaj nieco inne, niż na to wygląda…

Dredge
Dredge

W sumie mamy tu łowienie, rozbudowywanie swej łodzi, crafting, elementy tycoona, fajną grafikę low poly, intrygującą fabułę, rozmaite questy i możliwości wyboru rozwoju i kariery (możesz np. przeszukiwać wraki, by pozyskiwać z nich rozmaite surowce i cenne artefakty), a do tego stopniowo zagęszczający się klimat oraz poczucie osaczenia. Po demie prezentującym pierwszy rozdział przygody jestem zauroczony i wiem, że MUSZĘ jeszcze w Dredge zagrać (niestety dopiero w 2023). Wam też polecam. [Smuggler]


Against the Storm

Ależ mnie wciągnęło to króciutkie demo! Against the Storm ma w sobie tę mieszankę grozy i słodyczy, za którą lubię komiksy z serii „Mysia Straż” czy planszówkę The Root. W świecie fantasy zamieszkanym przez bobry, jaszczury, ludzi i harpie – zresztą wszyscy z perspektywy lotu ptaka wyglądają jak dzieciaczki – szaleje śmiercionośny sztorm. W nieustannym deszczu musimy postawić osadę, wydrzeć naturze surowce i zadbać o dobro podopiecznych, którzy uwijają się jak mrówki, by rozbudować przyczółek cywilizacji.

Cele są tu nieco inne niż w przypadku takiego Anno, ponieważ mniejsze znaczenie ma zaspokajanie coraz to bardziej wymyślnych potrzeb mieszkańców. Jako Namiestnik Spopielonej Królowej, która swą mocą trzyma w ryzach niszczycielską siłę burzy, powinniśmy zwracać uwagę przede wszystkim na jej rozkazy, czyli np. dostarczać do stolicy surowce. Władczyni szybko traci cierpliwość i nasza opieszałość może ściągnąć na osadę jej gniew. Co więcej, sam świat otaczający enklawę jest niebezpieczny, bo każdy odkryty skrawek lasu przynosi jakąś niespodziankę, np. znalezione na polanie gniazdo pełne jest wielkich pożywnych jaj, ale co, jeśli w okolicy kręci się rodzic niewyklutych żyjątek?

Against the Storm kusi obietnicą pięciu różnych krain i wielu modyfikatorów rozgrywki, dzięki czemu każde podejście do tytułu ma być inne. Prawdę mówiąc, nie mogę się już doczekać premiery! Against the Storm wyjdzie na PC jesienią. [Ranafe]


Cosmoteer: Starship Architect & Commander

Trochę to strategia (z walką w czasie rzeczywistym), trochę symulator zarządzania statkiem i jego załogą. Ta może liczyć nawet 500 osób i naprawdę ma znaczenie w czasie starć. Musimy np. zastanowić się, jak zaprojektować ludziom kwatery albo w jakim miejscu umieścić magazyny amunicji. To także gra, w której konstruujemy swe własne statki, decydując, gdzie postawić wybrane przez nas systemy. I w końcu Cosmoteer to też coś na kształt Elite: przemierzamy kosmos, walcząc, eksplorując, pracując dla rozmaitych frakcji albo na własną rękę, w generowanej proceduralnie galaktyce. Nie można również nie mieć skojarzeń z FTL…Trudno mi Cosmoteera zdefiniować. Niewątpliwie jest to tytuł, któremu należy poświęcić sporo czasu, by ogarnąć wszystko, co oferuje, i móc nad tym zapanować. Demo daje nam dwa tryby (jeden to kariera, drugi to raczej zabawa w konstruowanie statków) tylko do grania w pojedynkę – w pełnej wersji będzie multiplayer – choć z dość bogatymi możliwościami skonfigurowania warunków rozgrywki.

Cosmoteer: Starship Architect & Commander
Cosmoteer: Starship Architect & Commander

Ciekawie wygląda walka, w czasie której można manewrować i atakować konkretne miejsca statku przeciwnika, np. próbując zniszczyć mu reaktor albo koncentrując się na eliminacji jego systemów uzbrojenia. Grafika raczej głowy nie urywa, ale jakoś to tu nie przeszkadza. Cosmoteer: Starship Architect & Commander wychodzi na dniach – 24 października. Dla fanów skomplikowanych strategii, tycoonów i symulacji w jednym powinien być łakomym kąskiem. [Smuggler]

Steamowy Festiwal Next potrwa do 10 października o 19:00. Wszystkie dema znajdziecie W TYM MIEJSCU.


Czytaj dalej

Redaktor
CD-Action
Wpisów1156

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze