Overwatch 2 – już graliśmy. Sequel tylko z nazwy
Blizzard zapowiedział Overwatcha 2 ponad dwa lata temu, ale tak naprawdę czegoś więcej na temat gry mogliśmy dowiedzieć się dopiero teraz – za sprawą testów wersji beta.
Stwierdzić, że gracze podchodzą do Overwatcha 2 sceptycznie, to jak określić wizerunek Blizzarda w ostatnich latach mianem nadszarpniętego. Sfrustrowanym brakiem aktualizacji fanom pierwszej części firma zaserwowała zapowiedź nie tyle pełnoprawnej „dwójki”, ile rozbudowanego trybu kooperacyjnego, który ma uczynić z produkcji konkurenta Destiny. Nikt być może nie miałby z tym problemu, gdyby projektu nie nazwano sequelem, choć już od pierwszych prezentacji wydawał się wyłącznie sporym dodatkiem. Co gorsza, z tego ostatniego powodu twórcy zdecydowali się na ruch pozornie dla graczy przyjazny – posiadacze obu odsłon będą mogli wspólnie mierzyć się w rozgrywkach PvP. Z jednej strony niezainteresowani starciami przeciwko sztucznej inteligencji nie wydadzą niepotrzebnie pieniędzy, z drugiej oznaczać to musi brak fundamentalnych zmian (np. na poziomie silnika) i nowinek, których z powodów technicznych nie da się wprowadzić do „jedynki”.
Stary, dobry Overwatch
Nie można jednak odmówić Blizzardowi tego, że mimo ograniczonego pola manewru robi, co może, by uzasadnić cyferkę w tytule. Overwatch 2 wprowadza do trybu PvP małą rewolucję, którą – wbrew początkowym wątpliwościom – po dwóch tygodniach grania w pełni doceniłem. Drużyny dzięki pozbyciu się jednego z tanków skurczyły się bowiem do pięcioosobowych zespołów. W teorii powinno to wywrócić obowiązujące zasady i wyrobione przez lata przyzwyczajenia do góry nogami, ale w praktyce...
Pierwszy mecz z racji rocznej przerwy od Overwatcha postanowiłem rozegrać w skórze mojej ulubionej Moiry. Trafiłem na Ilios – mapę doskonale znaną z pierwszej części – i po którejś skończonej rundzie zdałem sobie sprawę, że... nie jestem przekonany, czy na pewno włączyłem betę Overwatcha 2. Oczywiście rzut oka na liczbę członków drużyny szybko rozwiał wątpliwości, lecz „dwójkę” pomylić z poprzedniczką bardzo łatwo. Zwłaszcza jeżeli preferujecie rolę wsparcia, bo healerzy nie doczekali się nawet najmniejszej metamorfozy(*). Jasne, im bardziej wgryziemy się w grę, tym więcej nowinek odnajdziemy: na polu bitwy panuje mniejszy chaos, rzadziej dochodzi do długotrwałego pata, gdy żadna ze stron nie może przełamać obrony przeciwnika, a na samotnym tanku spoczywa dużo większa odpowiedzialność.
(*) Okej, okej, Brigitte nie może już dłużej ogłuszać przeciwników tarczą.
Bo właśnie jeśli gracie na co dzień tankiem, w waszym życiu druga część najbardziej namiesza. Prócz tego, że większość bohaterów z tej puli może pochwalić się mniejszymi (Reinhardt) lub większymi (Orisa) zmianami, to grono postaci zasilił Pięść Zagłady (aka Doomfist), wcześniej specjalizujący się w zadawaniu obrażeń, a nie ich otrzymywaniu. Dodatkowo dzięki specjalnym perkom, które charakteryzują teraz wszystkie trzy role (z pozostałych: wspieracze stopniowo odzyskują punkty życia, nacieracze zaś poruszają się szybciej), przedstawicieli tej klasy trudniej teraz odepchnąć. Wraz z ogólnym wzmocnieniem sprawia to, że tank może odtąd siać zniszczenie na niespotykaną wcześniej skalę. Tym samym „dwójka” pomógł mi na nowo pokochać Reinhardta – w zapasie ma on teraz dwa pociski do wystrzelenia, co zwiększa wyraźnie moje zdolności ofensywne, a możliwość zatrzymania w dowolnym momencie nieudanej szarży traktuję jak błogosławieństwo.
Odświeżenie nie ominęło też DPS-ów, choć w tym przypadku dotknęło (na razie?) zaledwie kilku bohaterów. Przykładowo przeciwnicy Mei na pewno ucieszą się z pozbawienia jej możliwości zamrażania wrogów podstawową bronią (ja za to jako wielki fan wojowniczki nie mogę wybaczyć Blizzardowi tej decyzji; na szczęście dobrze wymierzony sopel lodu dalej jest tak zabójczy, jak wcześniej). Większość nowinek prezentuje się jednak jak wyjęte z poprawiającego balans patcha i nie zmieniają tego nawet gruntowne reworki Bastiona oraz Sombry czy tylko jedna świeża postać – Sojourn.
Overwatch 2.0
Zresztą co tu dużo mówić, wrażenie obcowania raczej z bardzo dużą aktualizacją niż z pełnoprawną kontynuacją nie odstępowało mnie ani o krok. Bo tym w gruncie rzeczy jest Overwatch 2 w trybie PvP – sporym patchem dla „jedynki”. Pewnie, nowości dostaliśmy więcej, ot, kolejny tryb gry – Przepychankę. W nim obie drużyny walczą o kontrolę nad pchającym ładunek robotem, a wygrywa ta, która podprowadzi go bliżej bazy oponentów. Trudno się z Przepychanką nie polubić, bo sytuacja może się w niej zmienić błyskawicznie, walka o każdy metr potrafi być zaś satysfakcjonująco intensywna (lub szalenie frustrująca, gdy nie dajemy rady przepchnąć maszyny przez środek mapy), ale wciąż nie jest to coś – nawet wraz z garścią nowych map – co krzyczałoby „to jest sequel, patrzcie!”.
Na szczęście nie musi, bo Overwatch to wciąż świetna i niezwykle wciągająca produkcja. Ociupinę zaniedbana, ale premiera drugiej części stwarza Blizzardowi doskonałą okazję, by ożywić swojego hero shootera – studio jest tego zresztą świadome, bo „odświeżenie” to tutejsze hasło przewodnie. Choć pod względem grafiki czy dźwięku zmieniło się niewiele, to każda mapa przeszła metamorfozę. Znów: nie są to rzeczy naprawdę poważne, a raczej próba pokazania znanych lokacji z nowej perspektywy. Stąd np. po King’s Row pobiegamy teraz za dnia (zdecydowanie zmiana na lepsze), a Ilios podziwiać będziemy w blasku zachodzącego słońca (co jakimś cudem jeszcze bardziej zachęca do wyjazdu do Grecji).
Zaprezentowany w becie kierunek wydaje się słuszny, nawet jeśli co bardziej rekreacyjni gracze wpływu nowości na zabawę mogą nie zauważyć. Ale podkreślam: pod względem PvP to raczej wersja 2.0 niż sequel, bo żaden element nie będzie na wyłączność drugiej części. Cóż, dopóki Blizzard nie da nam sprawdzić trybu PvE, głównej atrakcji tytułu, tak naprawdę nie możemy o Overwatchu 2 zacząć na poważnie rozmawiać. Zresztą – to już czysta spekulacja – nie byłbym zaskoczony, gdybyśmy mieli jeszcze przed premierą usłyszeć o przejściu produkcji na free-to-play.
W Overwatcha 2 graliśmy na PC.
Cieszy
- Wciąż gra się świetnie
- Nowy tryb
- Odświeżone mapy
Niepokoi
- Na fundamentalne zmiany nie mamy co liczyć
- Wciąż nie graliśmy w tryb PvE
Czytaj dalej
Czytelnik CD-Action od prawie 25 lat, redaktor od 2018. Kocham Soulsy i zrobię wszystko, by inni też je pokochali. Szef działów zapowiedzi i recenzji.