rek

PRL, Jan Paweł II, karta na impulsy i Sapkowski. Oto Holstin w pigułce

Choć polskość wylewa się z Holstina na każdym kroku, atmosfera PRL-u i rodzimej beznadziei nie jest najważniejszym elementem tego survival horroru. Pierwsze skrzypce gra tutaj… praca kamery.

Holstin odkryłem za późno, by napisać zapowiedź na podstawie pierwszego dema, a jednocześnie na tyle wcześnie, by oczekiwanie na drugą wersję demonstracyjną zaczęło mi się dłużyć. Głównie ze względu na to, jak dobre wrażenie zrobiła na mnie produkcja Sonka Games. Rodzimi twórcy czerpią garściami z klasyków gatunku, ale wydają się świadomi, jak bardzo konkurencyjną niszą w ostatnich latach stał się indie survival horror. Bez pomysłu na siebie nawet udana gra może przepaść w tłumie innych.

Całe szczęście Holstinowi to nie grozi – kreatywne rozwiązanie gameplayowe skupione wokół pracy kamery sprawia, że wystarczy obejrzeć krótkie fragmenty rozgrywki, by powiedzieć: „Muszę w to zagrać”. Dorzućmy do tego pixelartową oprawę, (nie)przyjemną atmosferę i ogólny klimat staroszkolnej produkcji grozy. Na podstawie tego, co widziałem do tej pory, mogę bez cienia wątpliwości napisać: Holstin przebojem wdarł się na listę tych produkcji, na których premierę czekam z wielką niecierpliwością. I już spieszę z wyjaśnieniem dlaczego.

Holstin

Horror w 360 stopniach

Choć na pierwszy rzut oka mamy do czynienia ze sztywnymi, izometrycznymi rzutami i prerenderowanymi tłami niczym w pierwszych Residentach, to środowisko jest w pełni trójwymiarowe, a kamerą można obracać w 360 stopniach wokół bohatera. Ba, to nawet niezbędne, by demo (a po premierze całą grę) ukończyć – niektóre wskazówki i czynności pojawiają się bowiem dopiero po odpowiednim „spojrzeniu” na pomieszczenie. Najlepiej zobaczyć to na własne oczy, więc po prostu zerknijcie na poniższe wideo (albo pobierzcie ze Steama wciąż dostępną wersję demonstracyjną):

https://twitter.com/holstingame/status/1620103629545037824

Poza kamerą główną atrakcję, wokół której kręciło się pierwsze demo, stanowiło światło. Miejsce akcji, dom Janowskich, wypełniony jest mazią blokującą dostęp do wielu pokoi – szukamy więc bezpieczników i żarówek, by rozświetlić odpowiednie lokacje i tym samym oczyścić je z dziwnej substancji, a także popchnąć wydarzenia do przodu. Całość została przemyślana, pomieszczenia stopniowo odsłaniają swoje tajemnice, każdy element układanki wskakuje na właściwe miejsce w odpowiednim tempie i po przyjemnym backtrackingu.

Cel! Pal!

O ile jednak już pierwszy udostępniony fragment rozgrywki spotkał się z bardzo przychylnym odbiorem, o tyle dopiero zapowiedź drugiego dema, w którym w końcu mieliśmy otrzymać możliwość walki, przebiła się do mainstreamu. Pomysł na gunplay zdaje się mocno inspirowany wczesną, skasowaną wersją Resident Evil 4. Tutaj również przechodzimy płynnie z rzutu izometrycznego do kamery umiejscowionej nad ramieniem protagonisty. W przypadku Holstina celowanie jest sprzężone z wytrzymałością – gdy ta się wyczerpie, wracamy do widoku znad bohatera. Mechanika wymaga jeszcze szlifów, ale potencjał (nie tylko viralowy) ma naprawdę spory. Drugie demo było bardzo prostym pokazem możliwości gameplayowych gry i jako takie spełniło swoje zadanie. Nie wszystko wypadło idealnie – wspólny pasek zdrowia i staminy to w moim odczuciu pomysł chybiony – jednak nie zaobserwowałem niczego, co napawałoby mnie obawą o pełną wersję.

Holstin

Szczególnie że ta będzie wypełniona polskością z późnego PRL-u i lat 90. po brzegi, co wraz z wyjątkowo dobrym rodzimym dubbingiem wypada, dla wszystkich osób wychowanych w kraju nad Wisłą, na plus. Mamy tutaj postać inspirowaną wyglądem Andrzeja Sapkowskiego, karty telefoniczne na impulsy z podobizną papieża Polaka, a pierwszą kłódkę w grze otworzymy za pomocą kombinacji 2137. Nie do przecenienia jest również fakt, iż każdy telewizor w grze występuje z nieodłączną serwetką, a po połączeniu ziół z alkoholem otrzymujemy leczniczy Adur (czyli nic innego jak Amol) – mam nadzieję, że w pełnej wersji odnajdziemy również kosz na śmieci pod zlewem.

https://www.youtube.com/watch?v=saQKaby8cmU

Dawno nie czułem się tak spokojny o przyszłość jakiegoś tytułu – widać, że twórcy mają konkretną wizję i konsekwentnie ją realizują (tak pod kątem developerskim, jak i PR-owym). Holstin jest wyjątkowym projektem, który odniesie sukces, innej opcji nie widzę. Wyróżnia się od pierwszych minut, zaistniał już wśród miłośników wirtualnej grozy – oba dema robią obecnie prawdziwą furorę. I choć nazywam indie survival horrory niszą, to obecnie jest ona na tyle duża, by sprzedać w niej kilkaset tysięcy egzemplarzy bardzo dobrej gry. A na taką ze wszech miar Holstin wygląda. O ile tylko twórcy poradzą sobie z produkcją (zapowiadają nawet 20-godzinną historię!), całość zaś utrzyma poziom tego, co udostępnili do tej pory, w 2024 (kiedy to – mam nadzieję – odbędzie się premiera) dostaniemy prawdziwy hit i czarnego konia w walce o miano najlepszego horroru roku.

W Holstin graliśmy na PC.

Pros:
  • wyjątkowa praca kamery
  • celowanie w TPP
  • polskość 
  • i PRL wyciekają z ekranu
  • klimatyczny ambient i doskonały voice acting
  • przyjemne, nieprzesadnie skomplikowane zagadki
  • wywołuje niepokój
Cons:
  • strzelanie jest nieco niedopracowane
  • wyraźne rozgraniczenie na strefy bezpieczne i niebezpieczne
  • połączenie paska staminy ze zdrowiem to dyskusyjne rozwiązanie


5 odpowiedzi do “PRL, Jan Paweł II, karta na impulsy i Sapkowski. Oto Holstin w pigułce”

  1. Po zobaczeniu trailera też tak pomyślałem – muszę w to zagrać. Wygląda bardzo klimatycznie ale w demo nie grałem

  2. Ten mechanizm połączonego paska jest naprawdę kiepskim pomysłem. Podejrzewam, iż w założeniu miał dodawać „adrenaliny” podczas rozgrywki. Adrenalina rośnie, oczywiście, ale bardziej z powodu frustracji gracza, który niekiedy nie ma szans na poradzenie sobie z maszkarami. Może twórcy jakoś to poprawią, wsłuchując się w głos społeczności (na steam jest trochę wątków temu poświęconych). Zawsze przecież można „dodać” odpowiednią opcję w menu dostosowywania…

  3. Bardzo fajna gra, ale wydaję mi się, że jakby postawili na taki klimatyczny point’n’click jak w pierwszym demie to byłoby o niebo lepiej. Walka jest fajna, ale trochę… nie pasuje? Też widzę kilka bolączek samo celowanie spala staminę (!) oraz strzał. Nie podoba mi się, że w drugim demie już odbiegli od pomysłu klikania w obiekty tylko trzeba nacisnąć F. I czy tylko mi główny bohater przypomina Roberta Pattinsona po roku w Polsce? 😀

  4. Demko czeka na dysku, juz filmik pokazujący tutorial z Panżejem mnie przekonał, więc pewnie dziś odpalę.

Dodaj komentarz