Randka z Silverhandem? Czemu nie. Graliśmy w Cyberbang 2069
Ta gra jest przykładem na to, że nie należy sugerować się tytułem. Niedwuznaczna przeróbka nazwy „Cyberpunk” oraz wiele sugerująca liczba wzbudziły moje obawy, że to kolejny wirtualny pornol. Ale cóż poradzić, taka praca.
Goro Takemura, Sandayu Oda, Johnny Silverhand oraz Victor Vektor – to tylko kilka z postaci, które pojawiły się w Cyberpunku 2077. Ale tę czwórkę producentki ze studia Triple Thirst wybrały na obiekty westchnień gracza w swoim dziele. Nie zmieniają im nazwisk, nie puszczają oka, zachowując tylko najbardziej wyróżniające ich cechy. To dokładnie te same postacie, co w Cyberpunku, a akcja toczy się w Night City. Co ważne, gra powstała za zgodą Redów, aczkolwiek bez jakiegokolwiek wsparcia z ich strony (chociaż jeden z pracowników CDPR, Patrick K. Mills, w ciepłych słowach wypowiedział się o niej na swoim Twitterze).

Cyberbang 2069 to coś więcej niż efekt inspiracji – to fanowska fantazja na temat tego, „co by było, gdyby...”. Jeśli oceniać ją z punktu widzenia treści, to jest to świetnie napisany, nienachalny i naprawdę wciągający fanfik. Natomiast jako gra z gatunku visual novel sprawdza się jeszcze lepiej.
Tak więc, wracając do obaw, które opisałam w leadzie – szybko mi minęły.
Cyberninja lubi stokrotki
W Cyberbanga 2069 można pobrać ze strony itch.io za darmo albo wpłacając dowolną kwotę. Produkcja zawiera rozdział poświęcony Sandayu Odzie oraz prologi dla trzech pozostałych postaci: Victora, Goro i Johnny’ego. Pełne wersje pojawią się latem tego roku. Nie są one ze sobą powiązane fabularnie i można je poznawać w dowolnej kolejności.
Gra działa na PC oraz Macach, a pobrać ją można w dwóch wariantach – rozszerzonym, NSFW (Not Safe for Work), oraz SFW (Safe for Work), czyli wolnym od treści, których pojawienia się wolelibyście uniknąć na służbowym komputerze. Ja oczywiście grałam w wersję rozszerzoną, bo jestem już duża i taka moja praca.

Opowieść o Odzie zaczyna się tuż po paradzie zorganizowanej przez Arasakę. W Cyberpunku 2077 to ważne wydarzenie i z tego też powodu osoby nieznające dzieła Redów będą się czuły zagubione, że nie wspomnę o czyhających na nie gigantycznych spoilerach. Brakuje mi wprowadzenia, pomagającego osadzić historię w konkretnej czasoprzestrzeni, a tym, którzy grali już jakiś czas temu, przypominającego główny wątek CP2077 – w ten sposób tytuł miałby szansę zyskać szersze grono odbiorców.

A kim tak właściwie gramy? Studio Triple Thirst zaoferowało całkiem niezły kreator postaci. Poza imieniem wybieramy tożsamość płciową, płeć przypisaną w momencie urodzenia, archetyp (nomada, street kid oraz korpo), kolor skóry oraz preferowaną broń (co ma znaczenie, bo kilka razy dochodzi do walki). Zaskoczeni? Ja też. Tym bardziej, że każda z tych decyzji ma spory wpływ na fabułę – i nie chodzi tu wcale o różne warianty przygody łóżkowej.
Nie tylko randka
Cyberbang nie jest symulatorem randkowania w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tutaj seks nie jest sednem rozgrywki. W istocie żadne spotkanie z Odą nie przypominało klasycznej randki. Owszem, miałam powód, by kupić cyberninjy kwiaty, ale okoliczności były dalekie od rozmowy w romantycznej kafejce. Zważywszy na początek znajomości z nim, która była pełna podejrzliwości i wrogości, jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie udało się twórczyniom zasymulować narastające zainteresowanie między bohaterami.
Seks nie jest tutaj sednem rozgrywki.
Poza różnymi budującymi napięcie sytuacjami rozdział Ody to ciekawa historia o upadku ideałów i walce z wdrażanymi od lat przekonaniami. Sandayu jest zagadkowym mężczyzną, o wiele mniej rozmownym niż Goro. Albo Johnny. Już sam prolog przygody związanej z Silverhandem zapowiada zupełnie inny rodzaj relacji niż z pozostałymi trzema panami. I to jest świetne!

Smaczku całości dodaje fakt, że w trakcie przygody można nawet zginąć. Wszystkie cztery opowieści mają łącznie 16 zakończeń, a zważywszy na fakt, że cyberpunk to konwencja dystopijna, szczęśliwa starość z drugą połówką prawdopodobnie nie jest opcją w żadnym z nich. Byłam jednak zaskoczona, że zamiast napisać oddzielną historię twórczynie postanowiły stworzyć alternatywne zakończenie głównego wątku Cyberpunka.
Cyberbang oferuje wciągającą, pełną opowieść, okraszoną naprawdę dobrymi, nieprzesadnie erotycznymi grafikami. Ścieżka dźwiękowa została stworzona specjalnie dla tego tytułu przez artystę Sebasticde, wszystkie siedem utworów zaś pojawi się niedługo na Spotify. Inne studia mogą pozazdrościć Redom takich fanów.
Cieszy
- fajnie napisane, wiarygodne postacie
- wiele nawiązań do fabuły Cyberpunka 2077
- ładna oprawa graficzna
- dość długa
- można się, hmm, zakochać
Niepokoi
- osoby, które nie znają Cyberpunka, mogą się pogubić
- wolałabym zupełnie osobną opowieść, a nie alternatywę dla głównego wątku CP
Czytaj dalej
Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.