7.08.2024, 09:00Lektura na 6 minut

Throne and Liberty zabrało mnie do przeszłości gier MMORPG i nie do końca się z tego powodu cieszę

Czy opracowane przez koreański NCsoft i wydane na Zachodzie przez Amazon Games MMORPG ma szansę zatrząść rynkiem gier sieciowych? Odpowiedź brzmi: nie.


Jakub „Jaqp” Dmuchowski

Nie zrozumcie mnie źle, Throne and Liberty jest naprawdę okej – tylko tyle i aż tyle. W trakcie spędzonych w otwartej becie godzin wielokrotnie zastanawiałem się, jak można zrobić grę tak ładną i przemyślaną pod kilkoma względami, a jednocześnie pozbawioną własnej tożsamości oraz wypełnioną toną systemów, o których zapominamy chwilę po tym, jak zostały nam przedstawione. Ale przejdźmy do początku, czyli do miejsca, gdzie zaczyna się każda przygoda z MMORPG – kreatora postaci.


Start przygody i pierwsze braki

A ten, podobnie jak wszystko inne w Throne and Liberty, początkowo zdaje się niezwykle rozbudowany, jednakże wrażenie to ulatnia się wraz z upływem czasu. Bo czar pryska, gdy zaczynamy zaglądać do kolejnych zakładek i przesuwać suwaki raz w lewo, a raz w prawo – nie mamy tu zbyt dużego pola do popisu. O opcjach personalizacji rodem z Black Desert możemy pomarzyć, a stworzenie nieźle wyglądającej postaci nie wymaga od nas spędzenia w kreatorze kilku godzin. Równie dobrze da się wybrać jeden z przygotowanych przez developerów szablonów bohatera (bądź bohaterki) i ruszyć na podbój wirtualnego świata Solisium.

Throne and Liberty
Throne and Liberty

W opisywanym tytule nie uświadczymy klas postaci, zdolności protagonisty uzależnione są zaś od aktualnego rynsztunku. Tego zaś możemy mieć na podorędziu dwa zestawy jednocześnie, a płynne przełączanie się między nimi w walce pomoże nam uporać się z co bardziej problematycznymi przeciwnikami.

Najmocniej zaskoczyła mnie zaś walka, i to wcale nie pozytywnie. Ostatnie lata i wydane na ich przestrzeni gry MMORPG zdążyły nas przyzwyczaić do odejścia od tradycyjnego systemu obierania celu na rzecz tych dynamiczniejszych, w których nie ograniczamy się już po prostu do wciskania odpowiednich klawiszy numerycznych po tym, jak czas odnowienia przypisanych do nich umiejętności uległ zresetowaniu. Throne and Liberty stanowi powrót do mechaniki rodem z początku wieku, jednocześnie udając, że obecna w nim walka jest bardziej angażująca za sprawą wymuszenia na nas tłuczenia przycisku odpowiedzialnego za wyprowadzanie podstawowych ataków oraz okazjonalnego wykonywania bloków i topornie działających uników.

Throne and Liberty
Throne and Liberty

Jak rozwinąć swoją postać?

Rozgrywkę rozpoczynamy na pierwszym poziomie doświadczenia – normalka. Szkopuł w tym, że już na starcie dysponujemy czterema zdolnościami aktywnymi dla każdego z typów broni, a że łącznie jest ich sześć, tak i liczbę umiejętności należy przez sześć pomnożyć. Tych, którzy spodziewają się, że gra pozwoli im się ze skillami stopniowo zapoznawać i oswajać, muszę rozczarować – projektanci wyszli z założenia, że jeśli w waszej ręce znajduje się miecz, to wiecie, jak się nim posługiwać i nie potrzebujecie w tej kwestii żadnej pomocy.

A skoro już mowa o umiejętnościach, warto nadmienić, że rozwój naszej postaci jest do bólu liniowy. Kolejne skille odblokowujemy automatycznie po osiągnięciu konkretnego poziomu, a ich ulepszanie ogranicza się do wchłaniania książek minimalnie podnoszących zadawane obrażenia. Jedyny aspekt, na który jako tako mamy wpływ, to atrybuty, czyli siła, zręczność, mądrość i percepcja. Zwiększenie każdego z nich za pomocą punktów przyznawanych za awanse przekłada się na poprawę statystyk pokroju regeneracji zdrowia lub mnożnika zadawanych obrażeń krytycznych.

Throne and Liberty
Throne and Liberty

Nie mamy także co liczyć na to, że nasz plecak będzie regularnie zapełniał się kolejnymi elementami rynsztunku zdobywanymi za wykonywanie zadań i gromienie napotkanych na naszej drodze niemilców. Aby zostać szczęśliwym posiadaczem nowej broni lub części pancerza, musimy zanieść odpowiedni schemat i składniki do rzemieślnika, który wykuje dla nas przedmiot. Ten zaś może zostać później ulepszony za pomocą specjalnych kamieni.

W tym miejscu chciałbym skorzystać z okazji i zwrócić uwagę na to, że projekt uzbrojenia jest jednym z najlepszych aspektów tworu NCsoftu. Nawet początkowy rynsztunek prezentuje się zacnie, a nasza postać nie rozpoczyna swojej przygody w podartych portkach, jak to często bywa w podobnych grach. Grafika ogólnie stanowi mocną stronę produkcji. Każda z lokacji została szczegółowo zaprojektowana, a samo ich istnienie w świecie Throne and Liberty zdaje się mieć sens.

Throne and Liberty
Throne and Liberty

Sztampa i garść dobrych pomysłów

Niestety tego samego nie da się powiedzieć o zadaniach, które w większości przypadków polegają na przebieżce od jednego enpeca do drugiego i wysłuchaniu krótkiego monologu. Wypada przy tym napomknąć, że znaczna część dialogów w opisywanym tytule została udźwiękowiona i nie brzmią one tak tragicznie, jak można by się tego spodziewać po koreańskiej produkcji. Na plus zdecydowanie powinniśmy zaliczyć obecność narratorki, która sporadycznie streszcza bieżące wydarzenia z naszym udziałem oraz daje nieco wglądu w historię odwiedzanych miejscówek.

Kolejny zasługujący na pochwałę aspekt to system metamorfozy. Jakkolwiek źle by to brzmiało, w Throne and Liberty sami sobie jesteśmy wierzchowcem. Kierowany przez nas heros może płynnie przekształcić się w jedną z trzech zwierzęcych form: ogromny kot (lub inna istota odblokowana w toku zabawy) pozwoli nam sprawniej poruszać się po lądzie, wydra uprzyjemni pływanie, z kolei ptak umożliwi oderwanie się od ziemi i poszybowanie ze znaczną szybkością, a przy okazji podziwianie widoków.

Throne and Liberty
Throne and Liberty

Miłym akcentem jest także towarzystwo pomocnika w postaci lewitującego „szmatkocosia”. Na początku przygody naszym kompanem zostaje istotka o wielce wymownym imieniu Helpie, aczkolwiek alternatywnych przybocznych możemy odblokować w trakcie gry lub za pośrednictwem obecnego w niej sklepu. I tu dochodzimy do przeważnie nielubianego aspektu, czyli monetyzacji. Jak przystało na tytuł „darmowy”, Throne and Liberty musi jakoś na siebie zarobić. Z tego też powodu znalazł się w nim obszerny repertuar płatnych przedmiotów kosmetycznych (i to dość drogich) oraz, jakżeby inaczej, przepustka sezonowa.

Jak wspomniałem we wstępie, Throne and Liberty jest „okej”. W trakcie rozgrywki nie czułem, że marnuję czas, jednakże wciąż musiałem opędzać się od myśli, że przy innym tytule spożytkowałbym go lepiej. Niektóre rzeczy NCsoft zrobił naprawdę dobrze, jak wspomniane transformacje w zwierzęta oraz projekt wyposażenia i świata, ale nie brakuje tu i takich żywcem wyrwanych z pierwszej dekady XXI wieku, a nawet gier mobilnych. Mógłbym się także nieco pożalić na fakt, że jak na dumnego przedstawiciela gatunku MMORPG, człon „RPG” zdaje się w rzeczonej produkcji wielkim nieobecnym, aczkolwiek z ostatecznym werdyktem w tej kwestii poczekałbym do wrześniowej premiery Tronu i wolności. I wtedy też mimo wszystko dam tytułowi drugą szansę – a nuż okaże się, że bez presji czasu wynikającej z nadciągającej daty końca bety rozgrywka jest przyjemniejsza.

Cieszy

  • Świat gry prezentuje się dość interesująco
  • System metamorfozy jest ciekawym zamiennikiem wierzchowców
  • Brak sztywnego podziału na klasy
  • Całkiem przejrzysty (jak na azjatyckie MMO) interfejs
  • Spora liczba udźwiękowionych dialogów i porządne scenki przerywnikowe

Niepokoi

  • Archaiczny system walki
  • Zadania w stylu „obiegnij wioskę dookoła, a przy okazji zabij trzy wilki”
  • System rozwoju postaci i ekwipunku bazujący na tonie magicznych kamieni, książek i innego tałatajstwa


Czytaj dalej

Redaktor
Jakub „Jaqp” Dmuchowski

Swoją przygodę z grami komputerowymi rozpoczął od Herkulesa oraz Jazz Jackrabbit 2, tydzień później zagrywał się już w Diablo II i Morrowinda. Pasjonat tabelek ze statystykami oraz nieliniowych wątków fabularnych. Na co dzień zajmuje się projektowaniem stron internetowych. Nie wzgardzi dobrą lekturą ani kebabem.

Profil
Wpisów1139

Obserwujących2

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze