1
6.08.2025, 14:00Lektura na 6 minut

Titan Quest 2 może namieszać na rynku action RPG. Ten powrót po prawie 20 latach ma sens, choć sporo tu do poprawy [JUŻ GRALIŚMY]

Za nazwanie Titan Questa „podróbą Diablo w starożytności” część osób pewnie by mnie oskórowała, więc w takie krzywdzące uproszczenia bawić się nie zamierzam. Pomimo oczywistych gatunkowych podobieństw produkcja ta wykształciła własną tożsamość, która przypadła do gustu całej rzeszy graczy. Czy z „dwójką” będzie podobnie?

Aż trudno uwierzyć, że pierwszy Titan Quest ukazał się prawie 20 lat temu. Gdyby na tym poprzestano, zyskałby pewnie status przykurzonego klasyka. W 2016 wypuszczono jednak Anniversary Edition, a w kolejnych latach jeszcze kilka dodatków, więc tytuł pozostaje relatywnie świeży w pamięci graczy. Oczekiwania wobec sequela, który wskoczył niedawno do early accessu na Steamie i Epicu, są zatem ogromne. Przygodę czas zacząć!


Nie gadaj, tylko siecz i rąb

Do gry wprowadza nas intro, które można streścić słowami: „Sparta ma przerąbane”. Nemezis nie kryguje się w tańcu i urządza nadambitnym Grekom jesień starożytności. Niewiele osób przeżywa masakrę, ale – jak dowiadujemy się później – udaje się to jakoś matce protagonisty. Kobieta ucieka z maluchem hen daleko, a po latach dorosły już heros, ostatnia nadzieja ludzkości, musi nabrać siły i udać się na audiencję do Mojr, prządek losu, aby poznać swoje przeznaczenie i dowiedzieć się, czemu bogini zemsty ma właściwie z nim na pieńku.

Titan Quest 2 
Titan Quest 2 

Fabuła, a raczej jej wycinek dostępny na start, niespecjalnie mnie porwała. Przedstawiona została w taki sposób, aby stanowić bardziej nudnawy pretekst niż siłę napędową naszych kolejnych poczynań. Bohaterowie, których spotykamy po drodze, są charakterologicznie płascy i co najwyżej wyplują małe zaplecze tekstowe do questa, żebyśmy tak nie tłukli kolejnych fal potworów „na sucho”. Przyznaję jednak, że z czasem historia zaczęła się nieco rozkręcać i oferować niewielkie urozmaicenia, jak chociażby całkiem intrygujący wątek bożka Pana. Pojawia się więc pewne światełko w fabularnym tunelu, które – mam nadzieję – rozbłyśnie w przyszłości jak latarnia morska na Faros.


Potęga przemocy

Nie czarujmy się jednak, w hack’n’slashe gra się nie dla fabuły, lecz dla przepięknej symfonii rozpierduchy. Do dzieła zniszczenia potrzeba oczywiście odpowiedniego awatara. Tworzenie bohatera jest na razie bardzo ograniczone: wybieramy płeć i jeden z szesnastu przygotowanych dla niej presetów (developerzy obiecują, że przygotują porządny kreator postaci) oraz poziom trudności (łatwy neofita, sugerowany normalny oraz hardcore z permanentną śmiercią herosa).

Titan Quest 2 
Titan Quest 2 

Dopiero w toku opowieści uzyskamy dostęp do dwóch z czterech specjalizacji (docelowo ma ich być więcej): magii ognia/ziemi, zdolności łotrzyka, wojownika oraz magii lodu/piorunów. Dzięki ich zmiksowaniu możemy zdecydować się na taki styl rozgrywki, jaki nam pasuje, bo sztywnych klas postaci, jak chociażby w Diablo, tutaj nie uświadczymy. Każdy build gwarantuje przynajmniej kilka godnych uwagi umiejętności o wysokim potencjale frajdogennym.

Tłukąc potwory i zaliczając questy, zbieramy doświadczenie. Każdy wbity level daje nam punkty, które rozdzielamy pomiędzy cztery główne statystyki: zręczność, siłę, wigor oraz wiedzę. Nie tylko wpływają one na umiejętności, życie i zadawane obrażenia, lecz także pozwalają nosić bardziej zaawansowany sprzęt. Dodatkową pulę punktów możemy przeznaczyć na rozwój pasywnych i aktywnych zdolności określonej specjalizacji.

Titan Quest 2 
Titan Quest 2 

I tak np. zgłębiając magię ognia, dochrapiemy się potężnego fireballa, którego da się zresztą dopakować jednym z kilku buffów zwiększających obrażenia, zmieniających ich typ albo nakładających na przeciwników negatywne statusy. Już na etapie wczesnego dostępu widać, jak bardzo rozbudowany jest to system i jak ogromna drzemie w nim moc personalizacji. Jeśli build nam nie podpasuje albo się znudzi, za pieniądze możemy ponownie rozdysponować cyferki, choć nie jest to tania impreza.


Pacyfistom mówimy stanowcze „nie”!

A jak w ogóle prezentuje się walka w Titan Queście 2? Miodnie. Na pierwszy „run” wybrałam mocno DPS-owe, lecz mało wytrzymałe połączenie ognia i łuku. Kombo może nie optymalne, ale dawało radę, a przeciwników kosiło się aż miło pod warunkiem, że trzymało się ich na dystans, w czym pomagał mi przycisk uniku. Prawy przycisk myszy wyprowadza cios podstawowy, a zżerające manę czary/skille rzucamy z paska na dole lub ze skrótów klawiszowych. Odpalić można również tarczę pochłaniającą obrażenia, która w krytycznych momentach ocali nam skórę.

Titan Quest 2 
Titan Quest 2 

Lwia część wrogów dysponuje jakimś specjalnym atakiem, który jest wyraźnie sygnalizowany, by dało się w porę przed nim uciec. Nadaje to walce nieco więcej dynamiki, ale nie jest to poziom skaczącej adrenaliny jak w Diablo. Twórcy sami przyznają, że celują w bardziej taktyczne starcia, poświęcając szybkość na rzecz strategii. Czy komuś taki kierunek pasuje, to już kwestia indywidualna.

Wachlarz niemilców do zabicia jest dość szeroki. Odeślemy w zaświaty kraby i inne zwierzęta, bandytów, a nawet bardziej fantastyczne stworzenia typu ryboludzie. Czeka na nas również kilku bossów z paskudnymi umiejkami, aby spuścić nam łomot. Przez około 10 godzin, które w tej chwili oferuje wczesny dostęp, walka mnie nie znudziła, a to w tego typu produkcji najważniejsze.

Titan Quest 2 
Titan Quest 2 

Nie wszystko prezentuje się jednak tak różowo. Titan Quest 2 cierpi na choroby wieku dziecięcego i sporo rzeczy wymaga poprawek. Czary i strzały nie zawsze lecą tam, gdzie byśmy chcieli. Bohater czasem utyka na niewidzialnych przeszkodach. Ze skrzynek wypada nieraz po 60 przedmiotów, zawalając cały ekran. Zdarza się, że gra wyrzuca nas do pulpitu. RNG bywa dziwne – przy drugim podejściu przez pół gry nie trafił mi się ani jeden łuk. Pieniędzy nie ma za bardzo na co wydawać, bo sklepikarze dysponują losowym towarem raczej mizernej jakości i o wiele lepszy sprzęt zdobywa się, zabijając przeciwników. O multiplayerze powiem tylko tyle, że kiedyś zaistnieje, bo nie dane mi było go sprawdzić. Czteroosobowy co-op zapowiada się interesująco. 


Warto, nie warto?

No więc na koniec nasuwa się pytanie zasadnicze. Czy warto Titan Questa 2 sprawdzić już teraz? Jeden rabin powie tak, inny nie, a ja powiem: to zależy. Jeśli zaliczacie się do fanów serii, chcecie dawać twórcom feedback na bieżąco i mieć wpływ na ostateczny kształt gry, a może po prostu aż was myszka świerzbi, by obadać nowego hack’n’slasha na rynku, to jak najbardziej zainteresujcie się tą produkcją. Zawartości jest całkiem sporo, możliwych buildów do testowania mnóstwo, więc nie wyrzucicie pieniędzy w błoto. Pozostałym radziłabym jeszcze trochę poczekać, przynajmniej do czasu, aż wpadnie kilka kolejnych aktualizacji. Festina lente, śpiesz się powoli.


Czytaj dalej

Redaktor
Alicja Wojciechowska

Nigdy nie wie, co ma napisać o sobie. Fizycznie przebywa we Wrocławiu, mentalnie na Wyspach Kanaryjskich. Skończyła anglistykę, więc biegle posługuje się ponglishem. Dużo czyta i dużo myśli o tym, że fajnie byłoby dużo pisać. Coś tam jej nawet wydali za granicą. Kocha RPG w formie stołowej i komputerowej. Ma zdecydowanie zbyt wiele przegranych godzin w Hadesa i Baldur’s Gate 3. Psychofanka Arcanum.

Profil
Wpisów8

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze