Titanfall – już graliśmy!

Titanfall – już graliśmy!
Od czasów Shogo: M.A.D. nie było gry z mechami, która wciągnęłaby mnie na tyle, by ją rozpamiętywać. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że w tym okresie po prostu nie było naprawdę dobrego, „robotowego” tytułu. Titanfall ma dużą szansę to zmienić. Stalowe giganty prezentują się wyśmienicie, a tempo akcji urywa uszy.

Jestem już znużony współczesnym lub wybiegającym nieco w przyszłość polem bitwy. Pojawiające się cyklicznie klony Modern Warfare i gry z serii Battlefield to może i przyjemny format sieciowego grania – ale ileż można? Coraz wyraźniej daje mi się we znaki monotonia i brak odwagi u tych największych producentów i wydawców, by wyjść przed szereg – niestety, zamiast innowacji normą stało się nudne, ale bezpieczne finansowo powielanie schematów. Okazją, by naruszyć tę trwającą od dłuższego czasu niepisaną umowę pomiędzy Activision i EA, okazało się odejście z Infinity Ward J. Westa i V. Zampelli, którzy bardzo szybko znaleźli, a właściwie to wyszykowali sobie nowy dom w postaci studia Respawn Entertainment. Niedługo potem w świat poszła wieść, że pod skrzydłami Elektroników majstrują grę Titanfall – czyli coś, co może pokazać światu, że można bawić się inaczej. I rzeczywiście – można.

Titanfall to gra, gdzie na jednym polu bitwy spotyka się parę koncepcji. Przede wszystkim jesteśmy żołnierzami jednego z dwóch stronnictw – nie jest to jednak typowe „piechocenie”. Postać porusza się tu zadziwiająco szybko, w ogóle nie czuć ciężaru sprzętu, który ze sobą dźwiga. A mamy całkiem sporo zabawek. Każdy ma na wyposażeniu trzy rodzaje pukawek – broń główną, osobistą oraz coś przeciw tytanom. W przypadku tych pierwszych mamy możliwość dobierania do każdego egzemplarza np. celowników czy dodatków w postaci tłumika lub rozszerzonego magazynka. Oprócz tego do obsadzenia są cztery sloty: Tactical Ability, czyli przydatna na polu bitwy zdolność, jak chociażby maskowanie, które jest bardzo pomocne, gdy ukrywamy się przed tytanami, Ordnance – tu wrzucamy granaty (widziałem dwa rodzaje), oraz dwa miejsca na zestawy polowe, które gra określa mianem „Kit”. To swego rodzaju perki pozwalające sprawić, że nasza postać zwiększy swą wydajność w określonych obszarach: będzie szybciej regenerować tarcze tytana, zmniejszy cooldown swej zdolności czy nawet jej talenty akrobatyczne będą lepsze niż u typowego piechociarza.

Każdy żołnierz w Titanfall, niezależnie od klasy postaci (jest ich trzy, a z biegiem czasu, na modłę rozwiązań z CoD-a, możemy definiować własne), w porównaniu z klasycznymi wojakami to cyrkowy akrobata. Za sprawą swego kostiumu, którego możliwości poznajemy w zgrabnym tutorialu, potrafi np. biegać po ścianach, nawet przeskakując pomiędzy dwiema na zmianę, podciągać się na krawędziach, dysponuje też double-jumpem – co jest akurat tłumaczone małymi silniczkami odrzutowymi przy pasie. Jeśli dodać do tego sporą prędkość biegu, uzyskujemy możliwości niespotykane w innych FPS-ach. Wyobraźcie sobie kampera broniącego punku kontrolnego na piętrze. Siedzi taki przy schodach i liczy na łatwego fraga. Gdzie indziej trzeba byłoby kombinować z granatami – tu bierzemy rozpęd, wbiegamy na mur koło budynku, odbijamy się od niego na sąsiadującą ścianę, wciągamy się po krawędzi i wchodzimy przez okno na pierwszym piętrze. Koleś najwyraźniej zapomniał, że ta gra jest nieco inna, więc wchodzimy mu za plecy i pozbawiamy życia bez jednego nawet wystrzału i ryzykownego szturmu. Tutaj naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo dzięki mobilności każde wejście do pomieszczenia może być wykorzystane przeciwko wam.

Sterowanie jest intuicyjne: ot, bierzemy rozpęd, wskakujemy na ścianę i nasza postać zasuwa przed siebie. Żadna filozofia, choć by grało się wygodnie trzeba jednak wprowadzić parę modyfikacji klawiszologii – przyzwyczajeni do Battlefielda będą dla przykładu nagminnie rzucać granatami zamiast walczyć wręcz. W ogóle zmiana przyzwyczajeń to w Titanfallu kwestia kluczowa. Niektórzy pewnie pamiętają tryb sieciowy z gier spod znaku Aliena i Predatora – grając żołnierzem, trzeba było w swój trepski łeb wbić, że dla niektórych sufit to też podłoga i wypatrywać zagrożenia. Tu jest podobnie: trzeba mieć świadomość, że niebezpieczeństwo może nadejść z każdej strony, ale i jednocześnie pamiętać, iż sami możemy tak samo korzystać z możliwości naszej postaci. Odnoszę wrażenie, że dobry gracz w Titanfall nie będzie używał drzwi.

Zupełnie inna sprawa to tytani. To kilkunastometrowe maszyny, które na pole bitwy spadają z nieba. Dosłownie – każdy z graczy ma swojego kolosa, który po upływie określonego czasu może zostać zrzucony we wskazane przez nas miejsce. Ciekawostka: jak przy tym spadnie na wrogiego gracza, to na nasze konto wpada frag. W ogóle piechota wydaje się w porównaniu z tymi kolosami po prostu krucha. Kocham sytuacje, w których kroczę dostojnie ulicą, a zza rogu wybiega mi wprost pod stopy wrogi żołnierz. I on wie, i ja wiem, co za chwilę nastąpi. Piechota dużego problemu dla tych kolosów nie stanowi, choć jak ktoś się uprze, to i poruszając się na własnych nogach, będzie w stanie namieszać w opancerzonych szeregach – chociażby przy pomocy wcześniej wspomnianej, przeznaczonej do tego broni. Inna bajka to starcia gigantów. Każdy dźwiga wybraną wcześniej broń. Startowo mamy dwie klasy tytanów do wyboru, szybko dostajemy możliwość gry trzecią, a wkrótce potem – modyfikacji obłożenia slotów z uzbrojeniem i wyposażeniem. W wersji, w którą grałem, mieliśmy do wyboru jeden tylko rodzaj kadłuba, ale docelowo ponoć ma być ich więcej. Podobnie jak ludzie, również i roboty mogą na sobie dźwigać trochę rupieci. Jest broń główna, jest Ordnance – czyli dodatkowy środek ofensywny, w moim przypadku salwa niekierowanych rakiet – mamy też zdolność taktyczną, którą była tarcza zdolna przechwytywać wystrzelone w nas pociski i odsyłać je z powrotem. W końcu, tak samo jak w przypadku żołnierzy, mamy dwa Kity modyfikujące zachowanie mecha. Moim ulubionym jest taki, który zamienia naszego zniszczonego przez wroga robota w… bombę atomową. Oczywiście docelowo do wyboru mamy mieć więcej zabawek, ale już te wystarczyły, aby bawić się wyśmienicie.

Kontrast pomiędzy bieganiem na piechotę, a przemierzaniem mapy w pancerzu jest niesamowity. Ten pierwszy sposób to królestwo zręczności – tempo zabawy jest bardzo wysokie, skaczemy, strzelamy, kombinujemy, jak zajść przeciwnika. W pancerzu świat zwalnia, jednocześnie jednak mamy poczucie mocy: piechota, jak tylko ma odrobinę rozumu, ucieka, my zaś ścieramy się z sobie podobnymi. To trochę taktyczna zabawa – tytani mają punkty życia i tarcze, te ostatnie się regenerują, cała więc sztuka w tym, by ominąć osłony i dobrać się do żelaza. Sporo tu krycia się za budynkami, przechwytywania nadlatujących pocisków i odsyłania ich z powrotem. Ci, którzy za nic mają zagrożenie mogą jednak dążyć do zwarcia i atakować gigantycznymi piąchami, które są równie skuteczne, co dźwigane armaty. Tutaj pomaga przemieszczanie się swego rodzaju wślizgami – bardzo szybko można nie tylko zbliżyć się do przeciwnika, ale i nieco go uszkodzić. Można również grać mechem i na piechotę… jednocześnie. Po prostu wysiadamy z kolosa i przestawiamy go w tryb podążania za graczem – wówczas robot będzie starał się trzymać możliwie blisko nas, atakując jednocześnie wszystkich przeciwników.

Wyśmienicie sprawdza się to w trybie Hardpoint (w polskiej wersji znany będzie jako Kontrola umocnień), gdzie walczymy o przejęcie kontroli nad trzema umieszczonymi na mapie punktami. Przywołujemy tytana, wskakujemy do niego, podchodzimy do interesującego nas miejsca, a potem wychodzimy z robota i rozkazujemy mu podążać za nami. W ten sposób my operujemy w ciasnych przestrzeniach, eliminując innych graczy, a nasz kolos pilnuje, by ktoś nie spróbował zrobić niespodzianki ciężkim sprzętem. Mimo wszystko jednak Hardpoint to tryb, gdzie więcej zależy od piechoty. Zupełnie inaczej jest w Last Titan Standing (polska nazwa to Do ostatniego tytana), gdzie nie czekamy na zrzucenie tytana, ale zaczynamy bezpośrednio w nim. Gra tutaj toczy się, jak łatwo można się domyślić, do ostatniego stojącego kolosa. Attrition (Wyniszczenie) to ostatni z trybów i chyba najprostszy do ogarnięcia – to typowe starcie dwóch drużyn. Niby nic, a cieszy.

Niezależnie, w którym z trybów gramy, na mapie nie jesteśmy sami. Oprócz graczy i tytanów po mapie kręcą się boty – teoretycznie nasza pomoc, w praktyce mimo wszystko nieudolne w walce zapchajdziury. Titanfall pozwala grać maksymalnie w 12 osób – po sześciu graczy na drużynę. I to widać na mapie wyraźnie. O ile tytanów przeoczyć raczej trudno, o tyle spotkania z innymi piechociarzami bardzo częste nie są – o wiele łatwiej nadziać się na bota, co początkowo u mnie budziło mieszane uczucia. Potem jakoś się przyzwyczaiłem i po prostu przywykłem do faktu, że to taki element tła. Warto zauważyć, że drony te z założenia nie pełnią roli równoważnej żywym zawodnikom. Ich zadaniem jest wsparcie, co zresztą dobitnie pokazuje możliwość ich hackowania i przymuszania tym samym do podążania za graczem i osłaniania go. To już kolejny przykład tego rodzaju: przy odrobinie samozaparcia możemy mieć obstawę z tytana i dronów – a to już nie przelewki. Ogólnie jednak mimo wszystko wolałbym większą liczbę graczy na serwerze. Oczywiście wiązałoby się to z ograniczeniem liczby tytanów, które mogą się pojawić na mapie, ale mając w pamięci rozwiązania chociażby z Battlefielda, gdzie na mapie jest stała liczba pojazdów, uważam, że takie rozwiązanie mogłoby mieć większy sens – szczególnie na pecetach, gdzie gracze są przyzwyczajeni do starć przeprowadzanych z rozmachem.

Grałem na pececie i nie licząc problemów ze znikającym dźwiękiem, żadnych technicznych kłopotów nie było. Titanfall wygląda wyśmienicie – aż trudno uwierzyć, że to Source, który przeszedł tu zaskakującą transformację. Choć z drugiej strony, już po paru minutach odczuwalny staje się brak znanego chociażby z serii BF modelu zniszczeń otoczenia – szkoda, bo rozwalanie budynków robotami mogłoby być naprawdę niezłe. Podczas pokazu nie udało mi się nic dowiedzieć o dedykowanych serwerach w wersji pecetowej – tym niemniej, informacja o tym, że będą, pojawiła się na oficjalnym Twitterze gry. Pozostaje więc być dobrej myśli i mieć nadzieję, że dostaniemy to rozwiązanie równo z premierą gry.

Titanfall bez wątpienia dobrze rokuje. Wersja, którą widziałem, była oczywiście okrojona – ale nie przeszkodziło mi to bawić się z wypiekami na twarzy. To jednak gra, którą trzeba oswoić, zapoznać się z możliwościami, które daje, a potem – co chyba najważniejsze – pamiętać o ich stosowaniu. Unikatowa mieszanina walki jako piechociarz i mech to również doświadczenie zupełnie inne od tego, co oferują topowe strzelanki – i choćby dlatego warto o Titanfallu pamiętać.

PS. O Titanfallu będę również pisać na swoim blogu na forum CD-Action. Adres znajdziecie w kolumnie po prawej stronie, w ramce „O autorze” oraz w ramce polecanych blogów. Możecie też kliknąć tutaj: www.bit.ly/1f769if.

62 odpowiedzi do “Titanfall – już graliśmy!”

  1. Grzegorz „Krigor” Karaś 12 lutego 2014 o 17:03

    Od czasów Shogo: M.A.D. nie było gry z mechami, która wciągnęłaby mnie na tyle, by ją rozpamiętywać. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że w tym okresie po prostu nie było naprawdę dobrego, „robotowego” tytułu. Titanfall ma dużą szansę to zmienić. Stalowe giganty prezentują się wyśmienicie, a tempo akcji urywa uszy.

  2. Takie pytanie, może było może nie sam już nie wiem xD Czy jest/ ma być wprowadzony dubbing PL czy wgl nie będzie ?

  3. Shogo: M.A.D. to jedna z moich ulubionych gier sprzed lat, czyli jest dobrze. 😀

  4. @Alkatrazino Po co dubbing do takiej gry?

  5. Double jump!

  6. @Adorianu A to nie wiesz, że analfabetyzm się szerzy w Polsce? Języki obce gryzą i znam niestety wiele takich osób.

  7. Czysto informacyjnie ;P W battlefieldzie niby też nie jest potrzebny, ale z drugiej strony już bez dubbingu to nie ta sama gra więc wiesz, słowa czasem bardzo dobrze uzupełniają rozgrywkę jak i ją upiększają 😀 @Ordnaxx Wiesz, uznam to za komplement. 😉

  8. a singleplayer?

  9. @Ordnaxx Analfabeci to ludzie którzy po przekroczeniu osiemnastego roku życia nie potrafią czytać ani pisać. Tak więc radziłbym uzupełnić braki w wykształceniu sięgając po słownik języka polskiego.

  10. @baji Nie ma jest to gra multi. W pewnym sensie będzie jakaś historia powiadana w misjach multi to wszystko.

  11. Introligator 12 lutego 2014 o 20:21

    Opis sposobu poruszania się postaci, jednoznacznie kojarzy mi się z moim ukochanym FPSem sieciowym: Urban Terror, który zawsze ma swoje miejsce na moim dysku. Jeśli Titanfall ma być jak Urban Terror z nowoczesną grafiką i z mechami, twórcy tej gry zaskarbili sobie moją ciekawość. Inna rzecz, że jestem chyba jedyną osobą na ziemi, która tęskni za czasami gdy wszyscy używali w FPSach tego samego arsenału od pierwszej minuty gry i nie było żadnych awansów – co najwyżej suche statystyki.

  12. Ja i tak poczekam na opinie graczy. Z takimi opisami często jest tak że niby fajnie to wygląda, a w praktyce kicha, szczególnie że wydawca jest EA.

  13. wyrzucic roboty i mozna juz robic 10v10. zobaczmy jak sie dedyki rozwiną, bo potencjał jest.

  14. Dam linka do rejestr do Betki 🙂 czas macie na zapisy do 14.2 > http:www.titanfall.com/beta

  15. Znikajace dzwieki?:) W BF4 multi tez sa… No, niby na conquescie naprawili, ale na tdm zepsuli i na pierwszym meczu nie ma dzwieku:D

  16. To będzie najlepsza gra roku 🙂

  17. TruthDefender 13 lutego 2014 o 07:48

    @SabaruPL Ta a opinie graczy będą takie jak i Twoje: wydawcą jest EA – >hejt. I gra jest zjeżdżana, mimo iż recenzenci chwalą i gra naprawdę jest super. I się tylko nakręcisz w tej bzdurze. Bo jest moda na lemingowanie. Całe szczęście, że ci którzy zagrają i pewnie ta gra się spodoba nie będą tracić czasu na wchodzenie gdzieś i lemingowo stereotypowe hejty typu „wydawcą jest EA”. Nie będą pewnie też tracić czasu na chwalenie. Po prostu będą grać:)

  18. nie wiem jak można się tym jarać ta gierka skończy jak battlefield 2142.

  19. Ta pięknie zero destrukcji. walka głównie z kompem. Takie sterylne środowisko robiono w latach 90 a nie 21 w takie cuda. A wymagania też nie adekwatne

  20. TruthDefender 13 lutego 2014 o 09:43

    @luk20 W CSie też jest sporo destrukcji co? A ludzie grają. Liczy się grywalność przede wszystkim. A tutaj ciekawe podejście do strategii i przebiegu samej rozgrywki jest pewną świeżością i może się sprawdzić.

  21. I przez głupi płotek mech nie przejdzie poprostu żyć i nie umierać typowo Codowe podejście

  22. śmieszą mnie wypowiedzi co niektórych, którzy nawet nie zagrali w tej grę i już hejtują. Takie osoby są żywym przykładem na to ze aborcja powinna być w Polsce legalna 🙂

  23. W moim prywatnym rankingu gier oczekiwanych Titanfall może nie zajmuje zbyt wysokiego miejsca, ale i tak mam zamiar go wypróbować. Uwielbiam tematykę mechów, choć gier z ich udziałem zawsze było jak na lekarstwo…

  24. @ Dexter666Ciekawą grą o mechcach jest Hawken, narazi przechodzi zamkniętą Bete na steam bodajże.|Ale wystarczy się zarejestrować by dostać kod.Jak coś mój nick w Hawken: Reet54

  25. Slave Zero było dobre, bardzo. Dużo lepsze niż SHOGO, które dzisiaj niczym się praktycznie nie broni, może za wyjątkiem świetnej muzyki, ciekawego klimatu i fajnych projektów broni.

  26. @AttonRandom|”Dużo lepsze niż SHOGO, które dzisiaj niczym się praktycznie nie broni, może za wyjątkiem świetnej muzyki, ciekawego klimatu i fajnych projektów broni.” No to sam sobie przeczysz, bo jak widac to twoje „niczym” jest jednak niemale. Do tego nalezaloby dodac jeszcze np. mozliwosc transformacji mechow w Shogo z pojazdu w robota a’la Transformers. Skoro po tylu latach Shogo jest pozytywnie wspominane, to swiadczy to o klasie tej produkcji.

  27. @luk20|Zapomniales sie jeszcze przyczepic, ze Titanfall dziala na silniku Quake. 😉 No bo w koncu uzyty w tej produkcji silnik Source jest powiazany z Goldsource, a ten byl zmodyfikowanym Quake engine wlasnie…

  28. Tak swoją drogą…aż ciężko mi uwierzyć jak rewelacyjnie podatny na udoskonalenia jest source. Od tylu już lat twórcy z niego korzystają i zawsze kiedy myślę że nic więcej z tego silnika nie da się wycisnąć, jednak powstaje jakaś ładniejsza gra 😛 . Może i nie ma podatnego na destrukcję otoczenia i kilku innych bajerów, ale moim zdaniem ciągle ma potencjał.@Dafi54 znam Hawkena, ale nie miałem jeszcze okazji go wypróbować. Dzięki za nick. Jeśli w niedługim czasie będę grał to postaram się odezwać.

  29. @Dexter666|Szczerze? Podatne na zniszczenie otoczenie nie sa zadnym wyznacznikiem tego, czy gra jest dobra, czy wrecz przeciwnie. W jednych grach to sie sprawdza, w innych wymagaloby to calkowitej zmiany podejscia do konstrukcji map. Fajnie, jesli taka opcja w grze jest, ale wiekszosc gier doskonale radzi sobie bez tego i wciaz dostarczaja tony zabawy.

  30. @Tesu|Co z tego, gdy gra jest krótka i zrobiona do bani. Rodzajów wrogów jest śmiesznie mało i stoją oni w miejscu. Naprawdę brakuje alternatywnego trybu ostrzału. Zmiana mecha w pojazd niczego – nomen omen – nie zmienia i nie wprowadza do rozgrywki. Realizacja scenariusza – pomysł świetny – karygodna. SHOGO to przeciętniak i jak ktoś go miło wspomina, to pewnie grał w niego te kilkanaście lat temu i jedzie na sentymencie. 😉

  31. @AttonRandom|To znaczy, ze jak ktos milo wspomina pierwszego Mortal Kombat, Wolfenstein 3D czy Another World, to znaczy ze jedzie na sentymencie, bo wedlug dzsiejszych standardow brakuje w nich wielu waznych funkcji? Shogo wydano 16 lat temu, zanim gracze dostali pierwszego MoH czy COD, nie stal za nim zaden wielki wydawca i budzet, a mimo to byla ciekawym shooterem oferujacym dwa style gry z odmienna perspektywa (czlowiek i mech). Jak na tamte czasy to byl niezly i grywalny tytul.

  32. Obawiam się że te karty co można mieć 3 na mecz i po wykorzystaniu znikają, przerodzą się w jakieś dodatkowe wydatki i tak już w płatnej grze. Czyli chcesz mieć więcej kart które jednak dają przewagę to kup pakiet za xxx$. Dodatkowo obawiam się ze SP-multi może się przejeść przez małą liczbę mapek i że sama dynamika gry i mechy nie wystarczy by gra wciągała na więcej. Dodatkowo broń dla piechurów to typowa sztampa+ pistolet który namierza przeciwników(heh). Jak dla mnie to to jest taki CoD+Mechy i skakanie.

  33. @AttonRandom|No ale co ja tam wiem, w koncu gralem w ten tytul 15 lat temu, jeszcze w ubieglym tysiacleciu i pewnie to tylko glupi sentyment, moj wiek i zwiazana z nim postepujaca skleroza sprawiaja, ze nie pamietam, iz ta gra tak naprawde byla do bani i ze tylko wydaje mi sie, iz dobrze sie przy niej wtedy bawilem…

  34. @Tesu|Są gry, w które człowiek gra po latach i są nadal wspaniałe. Są produkcje stare, w które człowiek NIE GRAŁ wcześniej i NADAL kopią tyłek (Outcast). Są też produkcje, które bawiły kiedyś, ale dzisiaj tego nie robią. Shogo jest jedną z nich. To nie jest zła gra, ale wydaje mi się, że rola Monolitha w tworzeniu gatunku FPS jest chyba trochę przesadzona. Tak szczerze mówiąc to lepsze były ich „inne” produkcje, jak np. genialne Gruntz.

  35. @Tesu|No i w Shogo grałem te kilkanaście lat temu, miło grę wspominałem, zagrałem w nie ponownie jakieś dwa lata temu i byłem grą zasmucony, choć i tak było to lepsze niż przereklamowany NOLF.

  36. @AttonRandom|Ja kiedys zagrywalem sie Dune 2 na moim 14-calowym monitorze CRT, przeszedlem ten tytul wiele razy. Podobnie bylo z pierwszym Warcraftem i Final Fantasy VII, przy ktorych spedzilem setki godzin. Jednak kiedy 2-3 lata temu odpalilem te gry ponownie, to choc kazda z nich ma swoj klimat i swego czasu byly bezkonkurencyjne, tak teraz sprzez anachroniczna mechanike, rozgrywke i pikseloze sa one dla mnie niegrywalne i nie potrafie sie zmusic do ich ponownego przejscia chociaz raz…

  37. Podobno dawne hity powinny pozostac tam, gdzie ich miejsce, czyli w naszej pamieci, bo powrot do nich po latach jest czesto bolesny i rozczarowujacy, jesli nie ma mozliwosci uruchomienia ich wraz z odswiezajacymi te gry modami. Pozostaje mi patrzec na te wszystkie big boxy stojace na polkach z nostalgia. 🙂

  38. Na dodatek śmierdzi mi tu masą DLC, bo graczom się przeje tych kilka map po jakimś czasie o ile będziemy mieć tylko te SP-multi i firma zarobi na tym sporo do tego jakieś skórki na mechy itp co też może zostać ale to raczej mało istotne. |Ale i tak czuje spory sukces tej produkcji i późniejsze dlc.

  39. Ja tylko czekam na ta gre

  40. WHOA!!! Wytypowany do bet 😛

  41. Właśnie dostałem klucz i instaluje gre 🙂

  42. Rano dostałem klucz, zainstalowałem i pograłem parę rund…i wow…od czasów mp do Mass Effect 3 nic tak mnie nie wciągnęło…już wiem w co będę grał tej wiosny.

  43. TruthDefender 14 lutego 2014 o 08:09

    Też mam klucz:D giera wymiata:D

  44. Pierwsze wrazenia sa super a zelaszcza plynnosc gry mnie zadziwia a nie ta kiszka co w ghost

  45. Sprawdzilem poczte, a tam kluczyk. 🙂 Coz, dzisiaj Walewtynki i przy kompie nie posiedze, ale za to jutro… 😀

  46. Mam dostęp do Bety haha:D

  47. jaki jest rozmiar bety?

  48. marcinek7991 14 lutego 2014 o 11:09

    @luk20 rozmiar pobierania 12.38 GB

  49. coś około 8GB

  50. EA to pedały. Klucz na walentynki mi dali. Chyba że to od jakiejś fajnej pani z biura. Gorzej jak nie fajnej.

Dodaj komentarz