21.08.2025, 12:38Lektura na 6 minut

World of Tanks: Heat, czyli WoT, Overwatch i Battlefield w jednym [JUŻ GRALIŚMY]

Czym jest World of Tanks: Heat? Najprościej byłoby stwierdzić, że to gra, która powstała wskutek mariażu poczciwych „czołgów” z jakimś Overwatchem. Myślę jednak, że dla najświeższego tytułu Wargamingu byłoby to twierdzenie krzywdzące – choćby dlatego, że miejscami czuć tu trochę ducha… Battlefielda.

To zupełnie nowa pozycja w dorobku Wargamingu. W pełni crossplatformowa, stworzona w oparciu o debiutujący, nigdy wcześniej nieużywany silnik i stawiająca na dynamiczne drużynowe starcia. Po dwóch sesjach z tym tytułem mogę stwierdzić, że na tle klasycznej już formuły World of Tanks Heat stanowi wyraźny powiew świeżości. Równocześnie jednak „czołgowe DNA” jest tu nadal mocne.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Nie tylko czołgi

Gdy patrzymy na ogólny kształt Heat, na usta ciśnie się określenie „hero tank game”. I jest w tym sporo racji – ale w praktyce sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Przed rozpoczęciem bitwy w pierwszej kolejności wybieramy sobie postać. Bohaterowie należą tu do trzech klas – to assault, defender i marksman. W ramach pierwszej gramy na szpicy: jedziemy przed siebie, strzelamy, zajmujemy bazy. Obrońca z kolei ma wyjątkowo twardy pancerz, jednak ugryźć już potrafi trochę słabiej – tym samym nadaje się do stawiania twardego oporu i opóźniania postępów nieprzyjaciela. Z kolei snajper jest specjalistą. W bezpośrednim ogniu ginie szybko, ale za stanowi niesamowite wsparcie dla drużyny, trzymając się na uboczu i pozwalając jej (np. dzięki swym talentom) ujrzeć ukryte pod pancerzem wroga moduły. Do tego postacie mają jeden właściwy ich klasie skill. Na tym jednak zabawa się nie kończy.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Każdy bohater ma bowiem również swój… czołg. To od jego konkretnego modelu zależy, jakiej broni głównej użyjemy, a także jakie dwa kolejne talenty dostaniemy do dyspozycji. Tu też pojawia się pewna wariantywność, bo niektórzy z bohaterów (a docelowo zapewne wszyscy) mogą zrobić użytek z jednego z dwóch przypisanych do nich stalowych kolosów. W praktyce więc nasze możliwości na polu walki zmieniają się dość drastycznie: wspólnym mianownikiem jest tu dany heros – jego zabawki mogą jednak już działać całkiem różnie.

Patrząc na to wszystko razem, można się przekonać, że setup, jaki dostajemy w World of Tanks: Heat, daje w praktyce całkiem spore pole do kombinowania. Przebieramy bowiem w bohaterach i ich klasach, przypisanych im skillach, a także czołgach, od których w sumie zależy chyba najwięcej. Niby wybieramy je na końcu, w rzeczywistości jednak są osią i głównym daniem tej gry. I to czuć na każdym kroku.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Pancerne subtelności

Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że weterani World of Tanks na początku zabawy będą mieć tu łatwiej. Heat bowiem niejako importuje z klasycznych „tanków” mechanikę pancerzy i ostrzałów. Liczą się zatem możliwości penetracji wystrzeliwanych z dział pocisków, grubość trafianego pancerza i jego nachylenie. To ostatnie może zatrzymać śmiercionośną pigułę, a w sprzyjających okoliczności nawet ją odbić. Grając, musimy zatem wiedzieć jak i gdzie celować, by skuteczniej razić przeciwnika.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Co ciekawe, jeśli chodzi o całą tę mechanikę, twórcy stawiają na przejrzyste zasady – i to nawet bardziej niż w przypadku World of Tanks. Nie dość, że dostajemy komplet informacji na temat skuteczności ognia, to jeszcze wiemy, gdzie pod wrogim pancerzem kryją się witalne części stalowych potworów. Coś, co w World of Tanks jest poniekąd gameplayową tajemnicą, tutaj stało się jednym z najważniejszych elementów rozgrywki: by dobrze grać, będziemy po prostu musieli wiedzieć, gdzie i jak strzelać, by np. uszkodzić silnik i tym samym spowolnić przeciwnika. Do schematów obrazujących te wrażliwe obszary mamy dostęp w menu gry.


Jak się gra?

Co tu dużo mówić: weterani WoT mają to wszystko generalnie „opykane” i wyjeżdżając w pole, zapewne odruchowo zaczną szukać słabych punktów u wroga i innych okazji do jego skutecznego uszkodzenia. Wszyscy pozostali siłą rzeczy zaś będą musieli się tego wszystkiego po prostu nauczyć. Bez obaw jednak – sądzę, że przyjdzie to naprawdę łatwo.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Rozgrywka w Heat jest bowiem czymś zupełnie innym niż w przypadku WoT-a. To już nie kitranie się po krzakach czy za jakąś skałą i wypatrywanie okazji do strzału, a dynamiczne manewry pełną gębą. Do tego przypominające trochę wspomnianego na samym początku Battlefielda. I już nie chodzi tu nawet o prowadzenie czołgu i całościowy, bardziej agresywny styl zabawy, co zresztą też miejscami przywodzi na myśl wspomnianą serię EA, a raczej o pomysł na samą rozgrywkę.

Tryb, w którym miałem okazję poprowadzić stalowe cielska na Gamescomie, przypomina bowiem dobrze znany weteranom przytoczonej serii Conquest – zresztą, nawet tak samo się nazywa. Na mapie mamy więc kilka baz, a naszym zadaniem jest je przejmować, tym samym zdobywając przewagę nad przeciwnikiem. Wymusza to naturalny ruch na planszy: jeździmy, strzelamy, reagujemy na sytuację – w zasadzie to można stwierdzić, że jak nic nie robisz, to jesteś w złym miejscu mapy.

World of Tanks: Heat
World of Tanks: Heat

Wracając zaś do samych czołgów, to zabawną ciekawostką i zbiegiem okoliczności w kontekście przywołanego Battlefielda jest fakt, że tanki możemy tu ulepszać, uzupełniając je o odpowiednie moduły. Co w tym osobliwego? Ano to, że odbywa się to… w zasadzie tak samo, jak upgrade’y broni piechoty w BF6. Każda taka część została „wyceniona” na określoną liczbę punktów – my zaś, kompletując je, nie możemy przekroczyć z góry założonej ich sumy. To całkiem prosty i przyjemny system. Tutaj jednak dodatkowo omawiane moduły zostały podzielone na stopnie rzadkości i według Luke’a Nicholsa, piastującego stanowisko Head of Player Engagement, w World of Tanks: Heat gracze będą mogli je pozyskiwać w uczciwy i przejrzysty sposób na równych prawach.


Zupełnie nowy WoT

Powtórzę to jeszcze raz: Heat i oryginalne World of Tanks to dwa różne światy – choć pod względem mechaniki samych czołgów zasady są w pewnym sensie takie same. Nowy tytuł Wargamingu to gra stawiająca na tempo i pełne zwrotów akcji starcia. Choćby dlatego, że cena za poniesione ryzyko jest tu mniejsza: ot, wybuchamy, by odrodzić się nieco później – nawet to jednak, jak w innych hero shooterach, jest osłabieniem zespołu. Nie tak drastycznym jednak, jak w przypadku oryginalnych „czołgów”. Siłą rzeczy więc Wargaming celuje tu odbiorcę młodszego niż we wspomnianym klasyku. Nie znaczy to jednak, że weterani nie mają tu czego szukać – ja bawiłem się bardzo dobrze.

10
zdjęć


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów688

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze