Zagrałem w LEGO Batman. Pierwsze wrażenia? Batman: Arkham City skrzyżowane z LEGO City: Undercover
Wyczekujecie dobrej gry ze świata LEGO? Wygląda na to, że dostaniemy takową w kolejnym roku. LEGO Batman: Legacy of the Dark Knight może być najlepszym tytułem tego rodzaju od czasów City: Undercover.
Te ostatnią grę przywołuję nieprzypadkowo. Nowy Batman w wydaniu LEGO będzie miał bowiem podobną strukturę: przyjdzie nam śmigać po otwartym świecie, a kolejne misje kampanii zobaczymy albo na jego ulicach, albo – co zapewne dziać się będzie częściej – na wydzielonych i stworzonych na ich potrzeby lokacjach. Po drodze zaś nic nie stanie na przeszkodzie, żeby spuszczać manto bandziorom i rozwiązywać różnorakie zagadki.

Gotham z klocków
Godzinny pokaz podzielony został na dwie części. Podczas pierwszej można było zapoznać się z grą i miastem, włócząc się wyłącznie po otwartym świecie. Gotham jest tu całkiem sporych rozmiarów, my zaś sobie śmigamy i czyścimy mapę ze znaczników. Da się reagować na przestępstwa, ratując zakładników czy walcząc ze zwykłym chuligaństwem, ale znajdą się też bardziej pacyfistyczne zajęcia. W pełnej wersji powróci Człowiek Zagadka, a my spróbujemy też sił w odzyskiwaniu technologii Wayne Industries, rozwiązując siłą rzeczy bardziej techniczne łamigłówki.

Poruszanie się pomiędzy tymi wszystkimi obiektami jest bardzo proste i zarazem przyjemne. Batman ma linkę z hakiem i „klei się” do praktycznie wszystkich krawędzi. Można skakać, podciągać się, szybować i biegać – w zasadzie jak w każdej „zwykłej” grze z Nietoperzem. Słowem – to po prostu wielka piaskownica z różnorakimi aktywnościami. A przynajmniej taki wniosek mogę wysnuć po ok. 20 minutach włóczęgi. Więcej czasu spędziłem za to w jednej misji z kampanii.
We dwóch raźniej
Ta zaczyna się zgodnie z duchem LEGO: od śledztwa w sprawie pokrytych toksynami pluszowych misiów. Tropem sprawców ruszają Batman wraz z komisarzem Gordonem, a ślady w postaci minigry, gdzie dopasowujemy sobie kształty chemicznych molekuł do plastikowych wzorów, ostatecznie wiodą do fabryki wypełnionej oprychami i wspomnianą groźną substancją.

O gameplayu mogę powiedzieć dwie rzeczy: jest dość typowy dla gier LEGO, ale równocześnie też świetny. Wspomniana para bohaterów uzupełnia się możliwościami. Batman korzysta z batarangu, dzięki czemu może rozbijać różne obiekty, ale ma też linkę z hakiem – ta przydaje się z kolei do przyciągania różnych rzeczy, rozwalania ścianek, za którymi ukryte są przejścia, czy przesuwania różnego rodzaju wózków, np. takich na szynach. Gordon z kolei biega z… glutownicą. Strzela jakąś budyniopodobną mazią, która ma zdolność zalepiania dziur – a w ten sposób możemy np. zatrzymać lejącą się wodę czy buchające z rur płomienie.
Siłą rzeczy więc, kiedy gramy sami, przerzucamy się pomiędzy obydwoma panami, bo uzupełniają się wręcz przednio. Nawiasem mówiąc, trochę komicznie to wygląda, jak śmigamy Batmanem, a przyprószony już siwizną policjant bez najmniejszego problemu i niezależnie od okoliczności nadąża za Nietoperzem – no ale gameplayu to w sumie nie psuje. Ot, po prostu ciekawostka.

Jak się gra?
Sama misja wiedzie nas przez rożne, czasem naprawdę zagmatwane i stworzone specjalnie na jej potrzeby lokacje. Tam oczywiście rozwalamy klocki, budujemy nowe konstrukcje, uruchamiamy różnorakie mechanizmy, poruszamy się w pionie i poziomie. Słowem, gra pozostawia nam naprawdę sporo wolności, jeśli chodzi o przemieszczanie się – choć często odbywa się to w ramach przygotowanego przez twórców gameplayowego „tunelu”.

Przede wszystkim jednak całość ma wyśmienity klimat. W swym ogólnym kształcie to zasadniczo taki Batman: Arkham City pomieszany trochę z LEGO City: Undercover – a przynajmniej tak mi się wydaje po około godzinie zabawy. Walka oczywiście jest tu uproszczona, tym niemniej czuć wyraźne powinowactwo z nietoperzami: ataki przypuszczane z cienia, gdzieś spod sufitu, charakterystyczne kontry, uniki – to wszystko wyda się wam znajome. Nie zabrakło też typowego LEGO-humoru. Nasi bohaterowie w kółko sobie przygadują, pojawiające się czasem finishery zaskakują niecodziennymi animacjami i akcesoriami, całość zaś „płynie” w rytm narracji, do której przyzwyczaiły już nas poprzednie gry z serii.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że po tak krótkim czasie spędzonym z grą trudno wypowiadać się w sposób definitywny – ale tak na „pierwszy strzał” LEGO Batman: Legacy of the Dark Knight przypasował mi bardziej niż ostatnie, współczesne wydanie Star Wars. Sądzę, że to może być najlepsza gra LEGO od lat.
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.