Człowiek na krawędzi [KONKURS]
![Człowiek na krawędzi [KONKURS]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/dcf441b7-fefa-48c7-97a5-926d49eca118.jpeg)
Bohaterem filmu Człowiek na krawędzi jest były policjant, Nick Cassidy, niesłusznie oskarżony o czyny, których nie popełnił. Zdesperowany mężczyzna postanawia za wszelką cenę udowodnić swoją niewinność. W pewien wczesny poranek staje na 21 piętrze, na parapecie okna luksusowego hotelu. Wszystko wskazuje na to, że zamierza popełnić samobójstwo. Ale czy na pewno? Jak daleko posunie się, by osiągnąć zamierzony cel? Trailer filmu:
Abstrahując od samego filmu, zaczęliśmy przypominać sobie historie z gier, z grania i z graniem związane, które sprawiły, że stanęliśmy „na krawędzi” (i wtedy np. pad wylądował na ścianie). Chcemy żebyście wy podzielili się z nami takimi historiami – najlepsze nagrodzimy. A do rozdania mamy 10 filmów „RED” tego samego dystrybutora.
Na zgłoszenia (w komentarzach do tego newsa) czekamy do wtorku, 31.01, do godziny 12.00.
Czytaj dalej
209 odpowiedzi do “Człowiek na krawędzi [KONKURS]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
m zebrał, czarami, strzałami dosłownie wszystkim co miałem pod ręką (dobrze, ze się w miarę opamiętałem bo o mały włos rzuciłbym coca colą w ekran) 'Giń Kur…’ wołam wskakuje 1 vs 1 wyczerpałem wszystkie miksturki jakie miałem i kiedy zarówno mi jak i jemu zostało minimalnie życia 'na hita’ ten syn diabła i hobbita sprawił, że moj komputer dostał lagów i nie umiałem zapanować i padłem… mój gniew był nie opisany z gothicem pożegnałem się na jakiś tydzień po tygodniu ów króla pokonałem. HAIL BELIAR ^^
Było to dawno temu, kiedy mój TV był 15 calowy i bez HD. Usiadłem pewnego Świątecznego wieczoru, a były to Święta Bożego Narodzenia. Spojrzałem na pada i na czarną skrzynkę przy telewizorze „tym razem mi się uda” pomyślałem. Odpaliłem grę o złowrogiej nazwie God of War i z zapałem maniaka zacząłem wyciskać zapamiętane kombinacje, aby wykonać dokładnie takie combo jak chcę. Poleciały „K%^&y” i inne przekleństwa, a pad prawie wylądował w telewizorze, ale po 3 godzinach pokonałem ostatniego bossa na GOD MODE!!
Podczas sesji z „Cal of Duty: World at War” natknąłem się na pewną misję w Stalingradzie, w której trzeba zdjąć snajpera. Poziom to oczywiście weteran. Kilkusekundowy urywek gdzie trzeba było oddać tylko jeden celny strzał przechodziłem dobre parę godzin. Gdy zabiłem niemilca to okazało się że był to buggggg i gra zaliczyła trafienie zupełnie w innym miejscu mapy… ;E Pozdro dla Treyarch -.-
aaa i Chciałem dodać, że klawisze poszły w drzazgi a z myszką to sam nie wiem co się stało byłem zbyt naćpany gniewem Beliara mwahahaha…. i takie tam 🙂 sorki za 3 posty ;/
Podczas gry w Devil May Cry 4 przedostatnia misja to jest bodajże z tą kostką, naszym celem było wylądować w odpowiednim miejscu żeby się przenieść wyżej, no i kilka tych pięter było, grałem wtedy jeszcze na swoim starym blaszaku, byłem już podajże przy końcu tej misji, ostatnie pięterko bodajże, nagle… bam! Crash ! Nie wiadomo skąd, ani z jakiej przyczyny, to po prostu, odszedłem od komputera, pełen nienawiści, wkurzony, miałem ochotę uderzyć w monitor, wyszedłem więc na zewnątrz w pewien sposób …
Na krawędzi? Poszedłem do sklepu, kupić w dniu premiery dodatek do Dragon Age’a, Przebudzenie. Cały hepi lecę do domu, odpalam kompa. W między czasie postanowiłem się wykąpać. I tak piętnaście minut siedzenia w wannie napalałem się na grę, wyobrażałem sobie co to nie będzie, już słyszałem okrzyk mojego maga „Gińcie Mroczne Pomioty!!!”. Szybko się wycieram, ubieram. Biegnę po schodach. Z podniecenia rąbnąłem dużym palcem u nogi o stołek w pokoju. Siadam, wkładam płytę, odpalam instalator. Wyskakuje… BŁĄD!!
rozładować energie, która we mnie drzemała, postanowiłem, że od tamtego czasu nigdy nie będę przechodzić już DMC4, co najwyżej krwawy plac, ale kampanii nie ruszę ! 😀
Prawie TRZY GODZINY spędziłem jak tłumok szukając rozwiązania. A okazało się, że to były tylko KODEKI!!!! Krwwww, do tej pory krew się we mnie gotuje, jak sobie to przypomnę…!
A ja podam 2 historyjki: Historia 1 tyczy się nie mnie lecz mojego taty. Mieliśmy jeszcze wtedy komputer stacjonarny, i dużego psa (ja go chcę z powrotem buuuu, pieska oczywiście) Tato grał w jakiegoś fpsa, chyba w któregoś CoD-a. A piesek lubił spać leżąc tuż przy nas. Tato męczy się w którejś misji dłuugo nie może jej przejść, w końcu za „entym” razem udało się jest dalej, choć jeszcze do checkpointa nie doszedł, nagle pstryk… i komputer się resetuje… Piesek się położył tak, że oparł się o komputer i przycisk resetu, czym zresetował kompa. A tak się cieszyliśmy że udało się przejść dalej. Ale tato jest wyrozumiały dla zwierzaka który przecież nie chciał nic złęgo zrobić. Ale i tak odechciało mu się grać.
2 historyjka to gra Far Cry. Tato chciał przejść całą grę (tak, zawsze daję mu pierwszemu zagrać) i w pewnej misji było jakieś laboratorium czy coś w którym były hodowane mutanty. Wyłaziły one ciągle i tato przegrywał. Dziwił się ile ich jest. Próbował wystrzelać wszystkie. Nie poradził sobie i powiedział żebym ja spróbował. A ja zamiast do nich strzelać zacząłem biec na drugi koniec pomieszczenia. I od razu się udało. Tak, wrogowie nie przestaliby wychodzić gdyby się nie doszło do tego punktu. Ech skrypty… Tato jak to zobaczył nie był zadowolony… I znowu na myśl że wrogowie mogą się cały czas respawnować odechciało mu się grać. I był bardziej zdenerwowany niż w sprawie z pieskiem…
To było parę ładnych lat temu. Jeszcze wtedy moją jedyną maszynką do grania był Pegasus IQ-502 z tzw. „Złątą Piątką” w zestawie. Właśnie są wakacje, godzina około 15, ja już od 7 rano tłukę jak najęty w „Big Nose: The Caveman” jedną z gier ze złotej piątki. Jestem już na ostatniej (czwartej) wyspie w trakcie walki z ostatnim bossem, do którego dotarłem po prawie 8 godzinach grania, kiedy do pokoju bezceremonialnie wpada moja o rok młodsza siostra i bez wahania wyłącza mi konsolę,
Misja w GTA 4 kiedy musiałem z takim Murzynem zabić wszystkich na statku. Sęk w tym, że ten Murzyn wybiegał i zawsze kończyło się to jego śmiercią i końcem misji. Pewnego dnia przyszedł kumpel. Mówię „Nie mogę tego [beeep] przejść, patrz” Gram i co? Misja wykonana za pierwszym razem, a mój kolega w euforii wycałowany i wyściskany z okrzykiem to „To dzięki Tobie”
W half life 2 epizodzie 2 jest osiągnięcie związane z krasnalem.Polega na wydostaniu krasnala z pewnego miejsca ,przeniesienie go przez cały świat gry i wrzucenie go do rakiety.Kiedy wydawało mi się już już dochodzę DEAD A kiedy ma się wolne to się zapisu nie robi[a była to końcówka rozdziału].To co stało się później opiszę krótko:jedna złamana klawiatura,jedna zmiażdżona myszka,trzy złamane palce:P
bo teraz ona chce oglądać telewizję. W czasach gdy w grach nie było sejwów, taki postępek oznaczał utratę wszystkich postępów w grze. Gdyby nie rodzice, którzy akurat wrócili z pracy, doszło by do rękoczynów.
Vietcong, misja, w której trzeba było uratować jeńca, cokolwiek bym nie zrobił, przy decydującej części, czyli walce w obozie, C.J. Hornster właził w krzaki i ginął, co z kolei oznaczało mission failed. nie pamiętam ile razy próbowałem. Później, gdy posiadałem już dostęp do internetu okazało się, że to jakiś bug i trzeba było grać dokładnie tak jak w solucji. No ale wtedy takiej solucji nie posiadałem, ba, nawet wiedzy, że to bug i sam na siebie wnerwiałem się, że robię coś źle. Najgorsze wspomnienie ever.
Pewnego słonecznego dnia, tuż po premierze zakupiłem grę Battlefield Bad Company 2. Po rozpakowaniu zacząłem grać w trybie dla jednego gracza na poziomie trudnym. Wszystko szło mi bardzo dobrze, prawie żadnej porażki, aż do pewnej misji … MISJI numer 6 dokładniej „Śnieżna ślepota”. Na początku zbyt dużo huku nie wiedziałem gdzie strzelać mordor z każdej strony, gdy załatwiłem szturmowców oraz snajperów do walki weszli mechanicy z RPG-7 PPANC. Po przeczytaniu kilkanaście razy poradnika przeszedłem pierwszy etap, drugi etap był tak samo wkurzający jak pierwszy, trzeba było skakać po domach w których kampili przeciwnicy by nie zamarznąć. Upłynęło dużo czasu zanim przeszedłem tą misję (w między czasie rozwaliłem pada, którego kupiłem dwa dni wcześniej), jednak przygodę z Battlefield Bad Company 2 wspominam dobrze ponieważ multiplayer wciągnął mnie na wiele godzin.|Pozdrawiam Patrisovic!
Kocham w grach klimat i dobrą muzykę. Skyrim połączył obydwie te rzeczy. Tak więc przechodzę sobie kulturalnie fabułę, aż tu nagle dochodzę do jednej z ostatnich lokacji (możliwy spoiler!): Sovngard. Definicja epickości. Zamknąłem drzwi, komunikatory typu Skype wyłączyłem i głośniki ustawiłem 'na maxa’. Ogarnął mnie majestat tej lokacji; …niesamowita… No ale jak rodzina przyszła i powiedziała że zaraz obiad to myślałem że wyjdę z siebie, stanę obok i zabiję sam siebie; 'Na krawędzi’ nerwicy po prostu xD
Ja osobiście takich załamek nie miałem. Jednak kiedy byłem raz u kolegi a grał on w NFS U2, strasznie się męczył nad jednym wyścigiem. Kiedy za około 20 razem przy samej mecie od nadmiernego duszenia(to ze złości) strzałki do przodu(gaz),przestała ona działać usłyszałem tylko głośne K@%@a mać, gruchot myszki rozbitej na ścianie i wesołe strzelanie klawiatury w kominku. Bałem się że będę następny… xD
FIFA 11 – tryb menedżerski. Mój klub West Ham United miał do rozegrania arcyważny mecz o utrzymanie w lidze… z Liverpoolem. Koniec meczu i nie mogę uwierzyć. Wygrałem 1:0. Jest !!! Zostaję w Premier Leauge. Ok, wychodzę z meczu, aby zapisać grę i… „Aplikacja fifa.exe – wystąpił błąd”. Chwilę później nie było już pada…
To zdarzyło się niedawno, ok 5 miesięcy temu. Podekscytowany iż zbliżam się do końca opowieści w Wiedźminie 2 grałem tak długo aż skończę, to było moje postanowienie, ponieważ wcześniej nie miałem zbytnio czasu na tą grę, a trzeba przyznać że jest ciekawa. Po dwóch godzinach grania stanąłem dosłownie przed krawędzią, przed krawędzią wieży naprzeciwko której latał i gnoił mnie smok. Za żadne skarby świata nie potrafiłem odebrać mu ćwiartki życia, miałem zbyt słaby sprzęt w ręce. Szukałem po całym obozowisku
Szukałem po całym obozowisku npc’ka który sprzeda lub zrobi mi jakąś magiczną kosiarę abym mógł w końcu zgładzić tego upierdliwego Dragona… I nadarzyła się taka okazja, miałem przynieść składniki a ten oto wdzięczny człowiek zmajstruje mi konkretny siekacz. Kiedy dowiedziałem się że brakuje mi jednego składnika… była to bodajże krew Endriagi które można było napotkać tylko… tak, we Flotsam. Czułem się jakbym dostał z Aarda, brutalny nokaut który przyczynił się do odinstalowania i zdemolowania pudełka.
Ok ok… słuchajcie grasz sobie w RPG-a jakiegokolwiek… no może nie jakiegokolwiek, najlepiej jeżeli rozgrywa się w tzw. średniowiecznym fantasy… wiecie zdobione zbroje, ogromne półtora ręczne miecze… możecie sobie wyobrazić dowolny tytuł w tych realiach… ok ok i zwiedzasz powiedzmy podziemia/jakieś mroczne katakumby, zwiedzasz, kosisz szkielety, zwiedzasz, zbierasz złom i tak w kółko…. wtem mapa obrysowała całe przeznaczone dla niej miejsce w dzienniku… konkluzja: ostatnie pomieszczenie przed
tobą, ostatni przeciwnicy, ostateczna nagroda: ogromny jak dom topór ,potężne zaklęcie, mithrilowa zbroja aaaaaa…. więc stąpasz naprzód z bananem na twarzy, krótka wymiana zdań z głównym złym i… rzeź… chlast chlast i po bossie 🙂 otwierasz skrzynie z skarbem, klikasz „take all” i …. BRAK MIEJSCA W EKFIPUNKU !!! nie ma i $%, ok więc teraz decyzja: albo przeglądasz co jest ci mniej potrzebne jakieś 2h dokonując drobiazgowych wyborów, albo jeżeli można bierzesz ten szajs na braki i w tempie żółwia po
amputacji kończyn, idziesz najbliższe 3 h do najbliższego sklepikarza obserwując nieprzerwanie migoczący napis na środku ekranu „Jesteś Przeciążany” over and over. Albo jeszcze inaczej pozwalasz bezcennej zbroi poleżeć chwilkę na podłodze, podczas gdy samemu teleportujesz się do miasteczka, dokonujesz niezbędnych korków handlowych i wracasz do podziemi tylko po to, by okazało się że skarb podczas twojej nieobecności uległ bezpowrotnej dematerializacji AAA… to mnie wkurza, tu mnie krew zalewa,
w tym momencie stoję na krawędzi … THE END (siedzę na koniu)|PS. Nie potrafiłem się powstrzymać 🙂
*korków miało być kroków naturalnie
Najgorzej jest, kiedy to sensor myszki stanie na krawędzi podkładki, gdy akurat jesteśmy w opresji w jakiejś grze akcji… Emocje gwarantowane.
Ok ok … słuchajcie, użyjcie wyobraźni, pracujecie w cenionym polskim magazynie o grach, niestety jako najsłabsze ogniwo: stażysta, okres próbny, coś w tym stylu… Wasz szef dostał właśnie od lokalnego dystrybutora 10 kopi filmu który najsłabiej mu schodzi, tak w ramach utrzymania „przyjacielskich relacji”. Szef jak to szef zajmuje się zapełnieniem twojego czasu w pracy a ponieważ posucha wśród premier to może jakiś malutki konkursik, może uda się podtrzymać odwiedziny strony popularność serwisu.
@kamill999666 taaa…w Skyrimie dość często się to zdarza. Jednak dzięki Steed Stone mogę nosić dużo więcej i mniej staminy bieg zżera.
Jako że jesteś ostatni w łańcuchu pokarmowym redakcji, to do ciebie będzie należało przeczytanie 400 stron komentarzy i z śrut tony miernot wywęszyć te kilka które bez opróżniania żołądka da się przeczytać na głos od tyłu z stoperami w uszach. Powodzenia tylko przypadkiem mijając okno na korytarzu nie staraj ułatwić sobie życia 🙂 |PS. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe |PS2. Sorry za kwas, ale naprraawwdeee zależy mi na tym filmieeeee 🙂
Sytuacja „na krawędzi”? Zdecydowanie Beyond Good & Evil, w momencie gdy obcy porwali dzieciaki i rozwalili dom. Cut-scenka w tamtym momencie, w której Jade załamana przechodzi przez te zgliszcza, w końcu siada pod ścianą, płacze… Jedyny moment w jakiejkolwiek grze, przy którym pomyślałem sobie „O kurczaczek, teraz to się doigraliście. Nie mam pojęcia jak, ale, kurczę, dopiorę się do waszych tyłków i zamienię je w siekaną wołowinę!” (Wersja naprawdę mocno ocenzurowana i ukulturalniona ;P).
Od razu przypomina mi się stara gierka na Zx Spectrum, a mianowicie Manic Miner. Chyba żadne słowa nie opiszą męki przechodzenia kolejnych komnat. No, może trzy: pot, krew i łzy. W mojej sytuacji, gdy musiałem przechodzić jakąś trudną planszę kilka godzin, zwrot „na krawędzi” nie wydaje się wystarczający. Ja nazwałbym to raczej „w paszczy szaleństwa”.
Kane&Lynch. Gdy Kane czeka na śmierć a w tym momencie wyciągają jego żonę i córkę z samochodu. „Dajcie mi z nią porozmawiać!” – mówi i po kilku obelgach z ust jego żony o tym, że to wszystko jego wina, że jest złym człowiekiem strzelają jej w głowę. Pamiętam, że później chwyta bodajże za jakąś łopatę i maniakalnie okłada leżącego winowajcę wykrzykując „Trzeba mi było pozwolić z nią porozmawiać!”, mimo iż nie mogłem już nic poradzić miałem ogromną ochotę pozabijać wszystko w zasięgu wzroku.
Mnie np. żadna gra nie sfrustrowała bardziej niż Banjo & Kazooie: Nuts & Bolts na xboxa. Było tam do odblokowania osiągnięcie za zdobycie wszystkich puzelków znajdujących się w grze…koszmar! Niby gra dla dzieci, a 20 latek (ja) miał problem ze zdobyciem owego achievementa. Ale po 20 razach powtarzania niektórych misji w końcu udało się…i na dodatek odblokowałem wtedy obrazek gracza na którym jest przedstawiony… puzelek hehe:) Do teraz mam go ustawionego jako obrazek w profilu:D
Pamiętam jak pożyczyłem od kumpla Nintendo i zagrywałem się w Pokemon RED. Oczywiście adekwatnie do wersji gry wybrałem Charmandera i przez wiele dni, tygodni udało mi się przejść całą grę. Moim marzeniem było wtedy wyszkolenie Charizarda na 100 level. Krążyłem wtedy po mapie i żmudnie pokonywałem nic nie znaczące potworki, 8 bitowa muzyka grała mi w uszach nawet przez sen, a gdy już nabiłem 99 lvl, a na liczniku było niemal 50h. karta pamięci pokazała mi error. Nigdy już w o nie osiągnąłem takiego wyniku:(
Mi się wydaje ,że ten film przypomina . . . Ściganego z Harrisonem Fordem|Myślę ,iż jest podobna fabuła obu filmów|Z tego co widzę na trailerze oczywiście.|A poza tym Radykalni Emerytowani Desperanci to akcja wmieszana z komedią nieprzypominająca komedii|Chociaż są niektóre takie sceny ,że można się pośmiać , ale jest ich naprawdę mało.|Z mojego punktu widzenia . . .
Bezimienny na krawędzi (1) Zaczęło się od kilku napisów. A to Piranha Bytes i Gothic 3 ładną czcionką pisane, a to nazwiska producentów, scenarzystów i pomagierów. Później na scenę wkroczył bezimienny z kwadratową głową. Gawędził z koleżkami (mniej bystry miał topór na pół ekranu!). Przez wszystkie te sceny przechodziłem jak przecinak. Po chwili była krawędź, na ekranie pojawiło się kilkunastu wyrośniętych orków i zaczęła się bitka.
Bezimienny na krawędzi (2) Nadążałem tylko wtedy, gdy walka była widziana z góry. Na krawędzi moich możliwości miecze przecinały powietrze coraz wolniej. Poczułem, że to koniec, gdy znalazłem się za plecami bezimiennego. Nastała ciemność, wiekuista i bezpikselowa. Nie wyświetlałem już żadnych klatek. Po trzech dniach moja właścicielka wymieniła mi bebechy. Dostałem nowiutki żołądeczek, model 8800 GTS z 320 mb do strawienia Gothica. Ale wycieczkę na krawędź pamiętam do dziś! Z poważaniem, komputer Kasi
Ja głównie jestem spokojnym człowiekiem, ale i mi raz zdążyła sie taka sytuacja „na krawędzi”. Moja mama zrobia obiad i już od pół godziny mnie prosi abym, wyłączył komputer i go zjadł. Akurat mialem zwieńczenie fabuly w Assassin Creed II, jako zagorzały fan tej seri nie moglem tego odłożyć na później, wiec nadal gram. Po godzinie, moja mama już bardzo zdenerwowna staje za mna i ostatni raz pyta się czy wyłącze komputer…
…Ja też zdenerwowany bo już któryś raz z kolei próbuje przejść nie zauwazenie obok zakonnikow, mówię NIE!!! Mama znowu prosi, a raczej już krzyczy, ja znowu przegrywam, mama prosi ja znów… W końcu w nerwach, znów przegrywając, tak walnołem w klawiaturę, że wypadło kilka przycisków, a spacja do dzis jest wcianieta. Wyciagnelem wtyczkę listwy bez wylaczania nawet gry. Usiadłem na fotelu i tak siedziałem przez godzinę. Obiadu tez nie zjadłem.
Ja pamiętam, jak grałem w Dead Space’a przy zamkniętym pokoju. 'Rozwalałem’ Leviathana, kląłem jak cholera, bo nikogo nie było w domu, nagle do pokoju wbija Starsza i Starszy. Wydzierają się na mnie, po pierwsze, że gram w takie 'masakryczne’ gry, a po drugie, że tak klnę. Zacząłem się kłócić, bo chciałem rozwalić bossa, ale wyłączyli Mi komputer. Pokłóciliśmy się, czego skutkiem było wywalenie przez ojca drukarki z 4 piętra, spadła prawie na samochód, a co gorsza prawie zmiażdżyła głowę przechodnia. 🙂
Jak byłem młodszy grałem w Max’a Payne’a i z reguły miałem taki sposób dzielenia się z bratem czasem na komputerze że zmiana była po godzinie. Wkręciłem się w akcję i oczywiście zaniedbałem wszelkie drobnostki typu śniadanie, czy upływ czasu. Oczywiście brat nieco się tym denerwował, a mi zachciało się jeść. Wyszedłem z pokoju , biegiem do kuchni i już sprintem do pokoju … gdy błysk szyderczej miny brata i zamykane drzwi wytrąciły mnie z równowagi. Rozpędzony byłem , „Show must go on”, a szyba w drzwiach
zdawała się być ledwie przeszkodą na drodze do sukcesu. Pięść poszła pierwsza , myślałem że jeszcze nacisnę klamkę , taki Rambo będę … niestety ból i widok rozcięcia na ręce trochę ostudził emocje. Ale wszystko się obyło bez wizyty na pogotowiu. Jednakże Max’a jakoś do dzisiaj nie mogę skończyć.
Chwila na krawędzi gdy gram sobie w shifta 2 na padzie jadę 12 minutowy wyścig i pod koniec wpada mój idiotyczny brat i zaczyna bić mnie kawałkiem styropianu ja wstaje zaczynam go kopać ale cały czas się ścigam już sobie myślę zaraz uderzę w jakąś bandę i odnowa pojadę wyścig ale nie kopnąłem brata na tyle silno że uciekł do swego pokoju. Victoria…….
„Total Annihilation”. To była wojna na wyniszczenie. Ostateczna rozgrywka, final fight, starcie tytanów. Od wybuchów drżała ziemia. Armie Core’ów ufortyfikowały się na wzgórzu; gaat guny i ciężkie can boty zmieniały moich żołnierzy w sterty poskręcanego dymiącego złomu, a wirtualna Temida od początku uśmiechała się zalotnie do mojego P 733; los pikselowego wszechświata zawisł na bardzo cieniutkiej nitce. Po wielogodzinnej walce zdołałem jednak przejść do ataku; Temida gdzieś uciekła. I wtedy zgasło światło
c. d. Nawet jednak, jeśli nie wszystko, co napisałem pokrywa się z prawdą (działo się to w zamierzchłych czasach); Temida nie była Temidą, a rzymskim Marsem, który walczył po stronie wrogów, zakuty w zbroję wirtualnego mecha; i nie chodziło wcale o „Total Annihilation, a inną strategię, w którą zagrywałem się do późnej nocy; faktem jest, że światło jednak zgasło. Definitywnie.
Miesiąc temu: Noc, chyba tak koło 22 ( SOBOTA 🙂 ). Zgaszone światła, żeby nikogo nie obudzić ( Babci )|grywam w Amnestię. Mam ogromnego pietra, , w pewnym momencie ,, atak muzyki”. [beeep] w moje zacne gacie. Chowam się za mięsem, ja głupi nie zamknąłem drzwi a jedynie zastawiłem ( chyba beczką ). Słyszę jak się zbliża…, siedzę jak głupi przez kilka minut: ,, no dobra muszę wyjść kur**”. Wychodzę i idę w stronę kłódki. Skręcam i nagle przed mymi oczyma pojawia się potwór. Serce bije, a to tylko był bug..
Czasem robię sobie nocki z graniem.Akurat wtedy grałem w fear.Miałem akurat zakończenie i któryś z kolei raz już mi się nie udawało(grałem na najtrudniejszym poziomie trudności).Poleciało tyle przekleństw, że aż sąsiad przyszedł.Dzwonił do drzwi przez 15 minut , darł się że na policje zadzwoni a ja mu tylko odkrzyknąłem żeby zamknął mordę. Jak policja przyjechała ja akurat przeszedłem ten moment. Otworzyłem drzwi i powiedziałem że w grę grałem więc dostałem tylko upomnienie.|Ale stres podczas wizyty był. 😀
Pamiętny rok 2001… wieczór, za oknem deszcz, w pokoju słabe światło lampki. Bawię się już osiemdziesiątą godzinę w Baldur’s Gate II. Powoli zbliżam się do końca, jestem szczęśliwy jak nigdy dotąd. Rozpętuje się burza, słyszę huki grzmotów, ale się tym nie przejmuję, dalej jestem pogrążony w wirtualnym świecie. Nagle w moim pokoju nastała ciemność. Co się dzieje? Otóż wysiadł prąd na całym osiedlu. Nie przejmuje się tym, sytuacja dosyć częsta w okresie letnim. Po godzinie wszystko było już w porządku.c.d.n
c.d. Wracam do gry z nadzieją ukończenia tej epickiej przygody. Niestety, jakimś nieznanym mi sposobem, wszystkie zapisy z gry zniknęły. Nie wytrzymałem. Na drugi dzień musiałem kupić nową myszkę i klawiaturę, na dodatek pokłóciłem się z rodziną. Do Baldura od tamtego czasu nie wróciłem, mam uraz do niego.