Często komentowane 196 Komentarze

Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]

Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]
Są tutaj fani kolarstwa? Mamy dla was konkurs z okazji trwającego właśnie Tour de France. Do wygrania gadżety w postaci stroju kolarskiego sygnowanego logiem drużyny ActiveJet, rękawiczek, bidonu i czapki. Dzięki nim poczujecie się jak zawodowcy.

Aby zdobyć jedną ze wspomnianych we wstępie nagród, trzeba jednak coś zrobić. Chcemy, byście opisali lub zaprezentowali (w komentarzach pod tym newsem) nam swoją pierwszą wywrotkę na rowerze. Ważne, by była ona ciekawie przedstawiona. Można posiłkować się własnoręcznie przygotowanymi grafikami czy zdjęciami.

Autor najlepszej historii dostanie męski strój kolarski ActiveJet Team (koszulka i spodenki) oraz rękawiczki. Osoby, które zajmą drugie i trzecie miejsce mogą liczyć na pakiety rękawiczek, bidonu i czapki. Rozmiar stroju i rękawiczek do wyboru: M, L lub XL.

Macie czas do najbliższej niedzieli do 12.00.

[UPDATE]:

Wybraliśmy zwycięzców. Główną nagrodę otrzymuje Thomas_Trip, a drugie i trzecie miejsce zajęli Lekon i kowu. Gratulujemy! Do laureatów została wysłana wiadomość z prośbą o przesłanie adresów do wysyłki zdobytych zestawów.

196 odpowiedzi do “Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]”

  1. Thomas_Trip 10 lipca 2014 o 06:56

    Miałem wtedy trzy lata i trzy kółka pod sobą. Mój rydwan był prawdziwym czerwonym demonem szybkości ociekającym krwią pokonanych, gdy jechał zdawało się że świszczący wiatr to głosy umarłych, a koła jego płonęły psychodelicznym ogniem piekielnych szamanów… choć wtedy ja mówiłem na niego „jowej”. Postanowiłem ścigać się z własnym cieniem (ściganie się z cieniami innych było w sumie bez sensu, gdy można było ścigać się nimi). Wszystko czego wtedy chciałem to wygrać, musiałem dopaść tego fotonsyna.

  2. Thomas_Trip 10 lipca 2014 o 06:57

    Szliśmy łeb w łeb, koło w koło. Prawdziwy pojedynek mano a sombra. Wtem nagle wyszedłem na ostatnią prostą przez zakrętem kończącym wyścig. Rower wpadł w poślizg (choć inni mówią że po prostu się wyrżnąłem – nie słuchajcie ich) i straciłem równowagę. BOGOWIE! PRZEKLINAM TRÓJKOŁOWE NIESTABILNE KONSTRUKCJE! Powietrze zawibrowało od ryku rozdzieranej na ramieniu skóry i rozdartego dziecka (to pewnie któryś z widzów płakał – tak to pamiętam, nie słuchajcie innych).

  3. Thomas_Trip 10 lipca 2014 o 06:57

    Wówczas przegrałem, a gorycz porażki wyciskała mi łzy z oczu. Wiele lat później wyzwałem cień na kolejny rajd ale nie zjawił się już. Chyba nie lubi jeździć w nocy.Wybaczcie że tak długo. Dziękuję za wsparcie.

  4. DarkGhost876 10 lipca 2014 o 06:59

    Pierwszą Wywrotkę zaliczyłem koło domu jak miałem jakieś 5 lat. Jeździłem z bratem na rowerze i uadwaliśmy jakie z nas koksy i umiemy wszystkie ”TRIKI „. Jeździliśmy około godziny. Jakimś cudem udało mi się ustać dęba jednym kołem. cieszyliśmy się obaj więc postanowiłem Zrobić to jeszcze raz |Ale się nie udało podczas mojego Profesjonalnego „TRIKU” wypadłem z siodełka i walnąłem głową o kierownicę rozciąłem sobie czoło i musiałem jechać do Szpitala na szycie.|A następnego dnia robnąłem w dzrewo…

  5. Będąc nieco młodszym kilka lat wstecz, pewnego pięknego dnia postanowiłem wybrać się na rowerze po zostawione u kolegi chipsy. Mój kaprys miał mnie srogo kosztować ;p |Gorlice wieczór, umiarkowanie stroma ulica brukowa – Mickiewicza, z nieba powolnie spadają krople. Wsiadam na rower już czując w ustach smak chipsów, zaczynam zjeżdżać Mickiewicza w dół. Rozpędzony nieco za bardzo postanawiam okiełznać swój rower i wciskam hamulec. Po chwili z ciekawością obserwuję jak moje tylne koło, na skutek poślizgu…

  6. Będzie krótko i na temat. Jeżdżąc dla sylwetki musiałem wyminąć sporą grupę pieszych, zjechałem z chodnika na jezdnię a po chwili chciałem wrócić ponieważ byłem po lewej stronie owej jezdni. Mój rower jednak się sprzeciwił i zahaczył kołem o całkiem wysoki krawężnik. Efekt? Dostałem się na chodnik, ba nawet cały przeleciałem na lewym boku. Dodatkowy efekt to złamana ręka i obite żebra. Coby było ciekawiej 2 dni później zacząłem kurs na prawo jazdy. Z ręką w gipsie 😀

  7. Zjazd. Mokro, Liście. Las. Prędkość około 40 km/h. 45km/h lekka panika. Za mocne tylne hamowanie. Brak esp i lekkie ustawienie bokiem. Świadomość nieuniknionego upadku. Decyzja natychmiastowa. Odbijam się lewą nogą, i „lęcę” przez kierownicę. Wiszę w powietrzu niczym ptak, lekko uginam się do przodu przenosząc kierunek lotu na prawy bark. Pokryta liśćmi ziemia zbliża się w ułamkach sekund. Nagle błysk, ból i ciemność, KO. Budzę się po kilkunastu minutach. Przerażony, mokry, obłocony z potwornym bólem w głow

  8. wyprzedza mnie. Moja ciekawość nie trwała zbyt długo, gdyż chwile potem leżałem na bruku. Moja lewa noga znalazła sobie idealne miejsce pomiędzy ramą a przednim kołem, gdzie została należycie zmiażdżona. Swoją rolę odegrała też w tym spektaklu przednia zębatka, która pozostawiła na moim udzie charakterystyczny krwawy odcisk.|Ostatecznie po chipsy nie dojechałem 🙁 |A oto i ta straszna ulica:|https:imageshack.com/i/kva458afj

  9. Zjazd. Mokro, Liście. Las. Prędkość około 40 km/h. 45km/h lekka panika. Za mocne tylne hamowanie. Brak esp i lekkie ustawienie bokiem. Świadomość nieuniknionego upadku. Decyzja natychmiastowa. Odbijam się lewą nogą, i „lęcę” przez kierownicę. Wiszę w powietrzu niczym ptak, lekko uginam się do przodu przenosząc kierunek lotu na prawy bark. Pokryta liśćmi ziemia zbliża się w ułamkach sekund. Nagle błysk, ból i ciemność, KO. cd w poście wyżej … >

  10. Będąc nieco młodszym kilka lat wstecz, pewnego pięknego dnia postanowiłem wybrać się na rowerze po zostawione u kolegi chipsy. Mój kaprys miał mnie srogo kosztować ;p |Gorlice wieczór, umiarkowanie stroma ulica brukowa – Mickiewicza, z nieba powolnie spadają krople. Wsiadam na rower już czując w ustach smak chipsów, zaczynam zjeżdżać Mickiewicza w dół. Rozpędzony nieco za bardzo postanawiam okiełznać swój rower i wciskam hamulec. Po chwili z ciekawością obserwuję jak moje tylne koło, na skutek poślizgu…

  11. Co się okazało. Upadając na bark „dotknąłem” głową małą kupkę liści pod którymi znajdowała się… skała. Gdyby nie kask, na pewno nie pisałbym tej szybkiej krótkiej historii. Pamiętajcie. ZAWSZE JEŹDZIJCIE W KASKU! ZAWSZE! Po oględzinach lekarskich: kilka siniaków, nadwyrężony bark i tylko lekki wstrząs mózgu.

  12. Na początku jak się uczyłem jeździć miałem trochę wywrotek, ale niepoważnych, pierwszym dużym wypadkiem było dla mnie zjechanie z górki po asfalcie. Dlaczego? Otóż dlatego, że z górki jechałem wtedy za szybko, więc mój ojciec zawołał do mnie bym zachamował. Wiecie pochyła jezdnia super prędkość… A ja zahamowałem przednim hamulcem. Zrobiłem totalnego fikołka w powietrzu (straciłem przytomność, ale opowiadali mi o tym) I przejechałem 4 metry po asfalcie. Byłem cały we krwi, a najbardziej bolał mnie…kciuk.

  13. Będąc brzdącem, a do tego, co ważne dla historii, brzdącem okularnikiem, zostałem zawołany przez rodziców na drugi koniec wsi do babci. Biorę więc z garażu swój szary dziecięcy rower górski marki mającej swą siedzibę w mieście nieopodal(dla ciekawskich – firma z Przasnysza). Gabarytami rower był mniejszy od bmxa, więc pędziłem jak strzała. Na ostatnich 100 metrach chodnika widząc już dom babci niestety straciłem panowanie nad kierownicą i zapomniałem, żeby nie używać przedniego hamulca.

  14. Będąc brzdącem, a do tego, co ważne dla historii, brzdącem okularnikiem, zostałem zawołany przez rodziców na drugi koniec wsi do babci. Biorę więc z garażu swój szary dziecięcy rower górski marki mającej swą siedzibę w mieście nieopodal(dla ciekawskich – firma z Przasnysza). Gabarytami rower był mniejszy od bmxa, więc pędziłem jak strzała. Na ostatnich 100 metrach chodnika widząc już dom babci niestety straciłem panowanie nad kierownicą i zapomniałem, żeby nie używać przedniego hamulca.

  15. Rower oczywiście wykonał salto, a ja dałem nura do przodu upadając prosto na twarz. Po chwili wstałem jeszcze otumaniony i widziałem świat przez pajęczą sieć potłuczonego szkła. Tak – kolejne 🙂 okulary do wymiany. Ostatnie metry przeprowadziłem rower obok siebie. Na miejscu rodzice i babcia opatrzyli moja porysowaną twarz, łokcie i kolana. Na szczęście żaden kawałek szkła nie dostał mi się do oka.

  16. Kiedy się uczyłem jeździć na dwóch kółkach miałem ok. 5 lat. Uczyłem się z tyłu bloku, na dość dużym parkingu. Szło mi całkiem nieźle, ale w tym rowerze, żeby zahamować trzeba było nacisnąć pedały do tyłu. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Kazałem mamie mnie puścić i sam zacząłem jechać. Trochę się rozpędziłem i… z dużą prędkością przywaliłem nosem (a właściwie całą twarzą) w metalowy śmietnik. Kiedy mama podbiegła nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Całe wakacje musiałem chodzić w specjalnej masce

  17. Mój pierwszy upadek na rowerze… Hmm.. Może był dość niestandardowy, bo miałem 5-6 lat i na naszej ulicy odbywały się wyścigi w bieganiu na pewnie ze 100 metrów, a ja stałem obok trasy jako kibic. Zebrała się grupka kolegów, ruszyli i na mojej wysokości jeden popchnął drugiego, a ten przerwacając się uderzył głową idealnie między szprychy mojego koła. Ja tylko się przewróciłem na moim od tamtej pory „zabójczym wehikule” i nic sobie nie zrobiłem, ale jego wywieźli do szpitala z raną ciętą czoła. Tyle :>

  18. Gdy kupiłem sobie rower za pieniądze z komunii (tak odzyskałem je po wielu próbach)|od razu chciałem go wypróbować. Wiele razy z kolegą chodziliśmy do tego lasu i patzyliśmy|jak starsi skaczą sobie z takich górek na bmx’ach. Tak łatwo im to przychodziło więc|mieliśmy nadzieję że nam też się uda. Ustawiłem się na górce i z przerażeniem spojrzałem|na trasę. Trochę się zbierałem do startu przy dopingu mojego kolegi, ale w końcu ruszyłem.|Pędziłem z górki gdy natrafiłem na piasek.

  19. Gdy kupiłem sobie rower za pieniądze z komunii (tak odzyskałem je po wielu próbach)|od razu chciałem go wypróbować. Wiele razy z kolegą chodziliśmy do tego lasu i patzyliśmy|jak starsi skaczą sobie z takich górek na bmx’ach. Tak łatwo im to przychodziło więc|mieliśmy nadzieję że nam też się uda. Ustawiłem się na górce i z przerażeniem spojrzałem|na trasę. Trochę się zbierałem do startu przy dopingu mojego kolegi, ale w końcu ruszyłem.|Pędziłem z górki gdy natrafiłem na piasek.

  20. Przednie koło obróciło się bokiem i wjechało na|korzeń. Poleciałem do przodu prosto na drzewo a rower mnie jeszcze dobił. Kolega do mnie|podbiegł i upewniwszy się że nic mi się nie stało, zaczął się śmiać. A ja zapłakany wróciłem|do domu.

  21. peacemaker666 10 lipca 2014 o 08:06

    Pamiętam to jak dzisiaj. Wybraliśmy się z rodzicami na pobliskie ogórdki działkowe które są na dosyć pagórzystym terenie. Miałem wtedy jakieś 10 lat. Byliśmy na najwyższej górce akurat, toteż ja swoim 'Piorunem'(pierwszy rower w życiu, na komunie dostałem) rozpędziłem się się i długa w dół. Droga jest tam żwirowa, zbliżałem się już do furtki od ogródków i nie zdążyłem wychamować, spanikowałem i z całej siły nacisnąłem hamulec ręczny. Kilka sek. jak leciałem przez kierownice, potem nie pamiętam.. ale jak cdn

  22. peacemaker666 10 lipca 2014 o 08:08

    ..ale jak się obudziłem to wiem że brat biegł do mnie z husteczką, rodzice nadal szli z tyłu, teraz już pospiesznie. W domu dopiero zdałem sobie sprawe że wyglądam jak główny bohater Brave Heart z tym że ja miałem krwawy pasek przez pół twarzy.. To było tyle. Historia życia.

  23. Moja ówczesna „przyjaciółka” uparła się byśmy spędzali czas na podmiejskiej łączce delektując się urokami przyrody. Dbała o bezpieczeństwo nie tylko podczas rowerowych eskapad 😉 więc pomimo protestów zostałem wyposażony w kask. Była to pierwsza wyprawa w kasku. Dzień minął niezwykle przyjemnie 😉 ale podczas powrotu do domu miałem nieszczęście zostać zdmuchniętym z trasy przez przejeżdżający furgon. Kask uratował twardą głowę ale ręka strzeliła w nadgarstku. Od tej chwili jeżdżę w kasku nie tylko rowerem

  24. Pierwsza wywrotka na rowerze… oj było to dawno. Rodzice uczyli, aby jeździć bezpiecznie i nie szaleć na drogach. Jednak jak wiadomo, w młodej głowie różne pomysły powstają. No i w końcu nadszedł pomysł na szaleństwa rowerowe. Zbudowaliśmy z kolegami „hopkę” z dwóch większych cegieł i płyty osb. No i pierwszy poleciał kolega. Wyskoczył. Wszystko super. Następny byłem ja. Trochę przestraszony bo jednak nigdy nie próbowałem skakać na rowerze. W głowie tylko słowa „do odważnych świat należy” i w drogę…

  25. kamilos1270 10 lipca 2014 o 08:14

    Pierwszy moja najgorsza wywrotka była wtedy kiedy uczyłem się jeździć na rowerze w wieku 5 lat. Z tego co pamiętam była sobota, sąsiedzi jeździli na swoich małych rowerkach na dwóch kółkach. Ja jeszcze nie umiałem jeździć na rowerze, wiec udałem się do moich sąsiadek. Pożyczyły mi one swój rowerek na który usiadłem i pedałowałem. Szło mi nieźle, ale tą wspaniałą pierwszą jazdę przerwała zamknięta brama w którą wjechałem. Sąsiadki zaczęły się śmiać , a ja już byłem szczęśliwy że potrafię jeździć na rowerze.

  26. Byłem na wakacjach na wsi, tata uczył mnie jeździć trzymając za „kultowy” kij wsadzony z tyłu roweru. I fajnie było, ale poczułem przypływ adrenaliny i krzyczę do niego „tato tato, ja sam kcem!”. Puścił kij.. tuż przed niewielkim zjazdem (a droga była cała w żwirze). Nabierałem prędkości, diabelskie 15km/h a ja zacząłem piszczeć i machać rękami. Tak, jednocześnie trzymałem nimi kierownicę. A na ziemi wybuchłem śmiechem, dopóki nie zobaczyłem poździeranych kolan. Wtedy był płacz i zgrzytanie zębów… 😀

  27. początki jazdy z pedałami spd 😀 jechałem po ulicy nagle w ostatnim momencie zapaliło się czerwone światło,z przyzwyczajenia człowiek chciał zdjąć nogę a tu nic 😀 szarpie i szarpie aż w końcu poleciałem na bok,przyznam to było dosyć śmieszne

  28. Jednak podczas wyskoku pochyliłem się do przodu zamiast balansować do tyłu. W efekcie czego pojechałem twarzą po ziemi. Koledzy podbiegli (jeden krzyczał najpierw „co z rowerem”). Twarz trochę poharatana ale warto było. Taka o historia 😉

  29. Pewnego dnia wybrałem się z tatą na wycieczkę rowerową do pobliskiego lasu. Jeździliśmy sobie po leśnych ścieżkach dość długo, więc postanowiliśmy już wracać. Wybraliśmy drogę która była piaszczysta. Jak wiele osób wie, po piasku się ciężko jeździ. Zboczyliśmy więc z bocznej drogi w boczną, wąską ścieżkę. Miała ona ok. 2 metrów szerokości a po obu jej stronach rosły drzewa. Tata jechał z przodu, ja z tyłu. Moje szczęście sprawiło, że na węższym odcinku zahaczyłem obiema rączkami kierownicy o drzewa

  30. … i poleciałem do przodu na twarz. Mój tata jechał jednak dalej, gdyż nie zorientował się że miałem wypadek. Dopiero po chwili się zatrzymał, gdy go zawołałem. Patrzył się na mnie z uśmiechem i strachem czy nic mnie się nie stało.

  31. Wywrotka miała miejsce gdy byłem jeszcze berbeciem chodzącym do przedszkola w Kołobrzegu. Dostałem wtedy od rodziców swój pierwszy rower. Był to najwspanialszy, najlepszy i budzący zazdrość kolegów BMX. Po paru miesiącach jazdy ,zacząłem bawić się w bicie rekordów polegający na coraz szybszym robieniu okrążeń wokół osiedla. Pech chciał ,że przy jednym z zakrętów stał dostawczak zasłaniając mi to co się dzieje na uliczce. Wjechałem w łydki sąsiada, zwalając się z roweru i orając twarzą beton.

  32. Dostałem pierwszego górala, wsiada i od razu jak najszybciej przed siebie. Widownia z kilku kolegów i rodziny, to się trzeba popisać prędkością. Oczywiście przyzwyczajony, że w składaku hamuje się nogami nie pomyślałem nawet o użyciu hamulca rękami. Wjechałem na podwórko sąsiadów gdzie rosły piękne rośliny, w tym na środku ogromny (tak z metr wysokości) wazon z kwiatami – najładniejszymi – wyróżnionymi. Jadę tak prosto na ten wazon i kilka metrów przed nim próbuję się zatrzymać. Nogami…

  33. Małe ślady mam do dzisiaj ale nie zabiło to mojej pasji do roweru.

  34. Moja pierwsza wywrotka: Jadąc z górki chciałem wejść w zakręt driftem. Niestety, asfalt był pokryty piachem i mój drift skończył się na 60stopniach a potem 100 metrów szurałem leżąc na boku i… przeszurałem obok jadącego auta. Kierowca zatrzymawszy się, wyszedł i spytał czy żyje. Nie żyłem… płakałem ze śmiechu leżąc bo nie wiedziałem, że jestem aż tak zdolny do czegoś takiego. Jednak wizyta w szpitalu być musiała, w celu oczyszczenia rany 😀

  35. Efekt: Kwiaty zmasakrowane, wazon pęknięty, a ja pokrzywiony leże pod rowerem. Koledzy oglądają szkody na rowerze, sąsiedzi i rodzina na roślinach, a ja leże tam biedny i nie wiem co począć. Przez tydzień nie mogłem spojrzeć na rower.

  36. A więc dawno, dawno temu, kiedy jeszcze internety były powolne, a dzieci neo poznawały jego przestworza, wybrałem się z kumplami nad wodę w mojej wsi. Jechałem sobie cudnym rowerem Wigry 3, którego sława sięga poprzedniego ustroju politycznego. Po wypoczynku nad wodą wracaliśmy zwyczajnie do domu. Po drodze czekała na mnie już chyba całe życie, chciała się ze mną spotkać, pragnęła mnie… wyrwa w chodniku, o którą zahaczyłem przednim kołem. Klasycznie wylądowałem na chodnik, bez telemarku…

  37. obdzierając gołe kolana po chodniku. Jako że prowadziłem cały peleton, dwaj moi przyjaciele wylądowali na mnie. Ból, płacz były nie do opisania. Po dotarciu do domu zostałem domowymi sposobami hospitalizowany, obyło się bez lekarza, niemniej utkwił ten wypadek w mej pamięci na dobre.

  38. Otrzymawszy pieniądze uzyskanie po komunii, udałem się do sklepu. Postanowiłem wypróbować nowy nabytek na naszym torze kolarskim (marzyła mi się kariera kolarza torowego). Po wystartowaniu udało mi się przejechać jedno pełne okrążenie, jednak przy drugim okrążeniu, na zakręcie gdzie jest bardzo stromo postanowiłem wjechać na samą górę żeby lepiej rozpędzić się na wyjściu. Niestety w połowie drogi straciłem siły i zjechałem na sam dół prosto w trawę z wodą. Skończyło się to DUŻYM guzem na głowie i siniakami.

  39. Mój 1 wypadek stał się gdy miałem 6 lat. Miałem w tedy małego składaka z hamulcami tylko w pedałach. Gdy z starszym bratem jechaliśmy leśną kamienistą drogą i gdy chcieliśmy na takim jakby skrzyżowaniu wyjechać z leśnej drogi na asfalt zobaczyłem nadjeżdżający samochód , żeby zahamować musiałem prze pedałować i wtedy przy ogromnej prędkości wjechałem na kamień i wyleciałem przez kierownice. uderzyłem głową w kamienistą drogę. od razu zabrali mnie do szpitala :c

  40. Pamiętam jak dziś – jakieś 9-10 lat, podwórko przed klatką. Akurat przed blokiem jechałem ulicą (wewnętrzną). Chodnikiem obok szli ludzie, jeden wydał mi się znajomy. Obróciłem więc głowę żeby zobaczyć kto to. Następne co pamiętam, to że twarzą przytulam maskę czerwonego malucha, a nade mną wisi rower. Zastanawiałem co teraz zrobić (można powiedzieć, że nadal „siedziałem” na siodełku), rower się przechylił i zjechał po masce a ja wraz z nim. Stojące auta też są niebezpieczną przeszkodą!

  41. I ruszył z pagórka, skąpany w zachodzie,|Ni to zajączek, ni igła krawiecka.|Nic go nie wzruszy, nie zwróci ku szkodzie,|Pędzi jak cyklon, rower tego dziecka.|Lecz, czy pod koła, tej wiatru machiny,|Wkraść mógł się występ? Nie. To próg kamienny.|O kierownicę, strzaskane rubiny,|Sprawiły dziecku, ból niemiłosierny.

  42. Dostałem mój rower od wujka w 2 klasie podstawówki i wybrałem się nim do kolegi. Skręciłem z dużą prędkością niestety rower pokazał swoje oznaki. Po naciśnięciu hamulca i skręceniu, automat do zmiany biegów po prostu odpadł. Wraz z łańcuchem wbił się w koło. Wypadłem z roweru i niefortunnie wleciałem do rowu rower był do naprawy a ja po wyjściu i ogarnięciu śmiałem się tylko i nuciłem piosenkę spotkamy się na zakręcie co z nami będzie 😀

  43. killer00250 10 lipca 2014 o 08:58

    Kiedy uczyłem się jeździć na rowerze miałem 7 lat. Jechałem z niezbyt stromej górki. Miałem wtedy koła boczne do nauki jazdy. Jedno zahaczyło o kamień. Obróciłem się mniej-więcej o 90° i spadłem na lewe ramię. Miałem przy tym wybite dwa palce. Wspomnienie wzruszające, aż się łezka w oku kręci 😉

  44. Ja miałem 2 takie wywrotki, które zapadły mocno w pamięc:D oraz wiele innych.|1. Dostałem na dzień dziecka górala(różowego.. tata chyba zawiesił lekko:P) Pojechałem się przejechać. Była wtedy „moda” na jeżdżenie z nogami na kierownicy… ja chciałem być lepszy i chciałem puścić jeszcze ręce:) chyba wiadomo jak się skończyło. Zarówno rower i ja bylismy „lekko” poturbowani 🙂 |2. Jakiś czas jeździłem na 25 letniej vigrze 3 po mamie. Miałem zjechać z stadionu leszczyńskiego(3 takie pagórki). Wszystko fajnie

  45. Wypadek jaki zdarzył się dokładnie rok temu nauczył mnie bardzo wiele o fizyce. Zdecydowanie więcej niż szanowna pani magister przez 3 lata w gimnazjum. Słoneczne przedpołudnie, wakacyjna nuda i chęć przetestowania dwu tygodniowego roweru. Las przygotowany do downhillu zaledwie pół kilometra od domu i niewiedza o szerkości pojęcia „rower górski”. Wyjazd na 10 minut – jeden niewinny skoczek i do domciu.

  46. CD:|Zjechałem przez pierwszy pagórek i gdy nabierałem prędkości uświadomiłem sobie jakie są tu hamulce..(pedałami w tył) przez co przestraszyłem się i chciałem zeskoczyć z roweru. Niestety pech chciałze zahaczyłem koszulką o siodełko przez to poturlałem się wraz z rowerem przez reszte pagórków jak taka kulka. O dziwo obyło się bez żadnych powazniejszych ranach itp tylko rower był mega skrzywiony w ramie i nie tylko. Oczywiście miałem jeszcze duuużo podobnych wywrotek na rowerze ale ksiązek pisać nie będę:)

  47. Na miejscu wybrałem najbezpieczniejszą ze skoczni (tak mi sie przynajmniej wydawało, późniejsza ekspertyza wykazała innaczej). Proszę państwa! Za wolne wyjście z wyeksploatowanego (nierównego) progu i… właściwie dokładnie nie pamiętam ile błędów jeszcze popełniłem. O dziwo nic nie boli, jedynie śliwa na głowie wielkości gruszki. Boże jeszcze brakuje żebym zmarł jak ś.p. Haneczka Mostowiakowa. Jednakże po chwili okazało się, że nie jest to mój największy problem, gdyż coś mnie paraliżuje i powstrzymuje od

  48. Na miejscu wybrałem najbezpieczniejszą ze skoczni (tak mi sie przynajmniej wydawało, późniejsza ekspertyza wykazała innaczej). Proszę państwa! Za wolne wyjście z wyeksploatowanego (nierównego) progu i… właściwie dokładnie nie pamiętam ile błędów jeszcze popełniłem. O dziwo nic nie boli, jedynie śliwa na głowie wielkości gruszki. Boże jeszcze brakuje żebym zmarł jak ś.p. Haneczka Mostowiakowa. Jednakże po chwili okazało się, że nie jest to mój największy problem, gdyż coś mnie paraliżuje i powstrzymuje od

  49. wstania. Szybkie oględziny. Wynik analizy ciała okazał się nie być zbyt szczęśliwy. Odłamany kawałek lewego obojczyka pięknie eksponował się w pozycji pionowej. W pierwszej kolejności myślałem o wezwaniu pomocy. Widziałem w oddali jakiegoś młodego osobnika, ale moje uszkodzenia odebrały mi siły do krzyku. W kieszeni nie zastałem telefonu. Całe szczęście bo i tak zapewne mógłby już nie być w stanie wykonać połączenia. Adrenalina kazała działać. Wstanie i dotoczenie się z rowerem do ścieżki nie był zbyt

  50. cdactionrules 10 lipca 2014 o 09:06

    ..Tato ja nigdy nie nauczę się jeździć na rowerze bez dodatkowych kółek, ciągle się przewracam -powiedział ze łzami w oczach. Nie martw się synku, nauczysz się -odpowiedział ojciec pocieszając chłopca-wiesz ja także kiedyś uczył się jeździć na rowerze tak jak ty. Naprawdę ?-zapytał przecierając łzy.Tak synku i także się przewracał, kiedy twój dziadek po raz pozwolił mi jechać na rowerze stanąłem na szczycie górki i ruszyłem przewracając się i tłukąc kolan, ale nie poddałem się-Ja też się nie poddam tato…

Dodaj komentarz