Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]
![Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/53cf8806-7be9-4dc3-930a-acdafe3800bc.jpeg)
Aby zdobyć jedną ze wspomnianych we wstępie nagród, trzeba jednak coś zrobić. Chcemy, byście opisali lub zaprezentowali (w komentarzach pod tym newsem) nam swoją pierwszą wywrotkę na rowerze. Ważne, by była ona ciekawie przedstawiona. Można posiłkować się własnoręcznie przygotowanymi grafikami czy zdjęciami.
Autor najlepszej historii dostanie męski strój kolarski ActiveJet Team (koszulka i spodenki) oraz rękawiczki. Osoby, które zajmą drugie i trzecie miejsce mogą liczyć na pakiety rękawiczek, bidonu i czapki. Rozmiar stroju i rękawiczek do wyboru: M, L lub XL.
Macie czas do najbliższej niedzieli do 12.00.
[UPDATE]:
Wybraliśmy zwycięzców. Główną nagrodę otrzymuje Thomas_Trip, a drugie i trzecie miejsce zajęli Lekon i kowu. Gratulujemy! Do laureatów została wysłana wiadomość z prośbą o przesłanie adresów do wysyłki zdobytych zestawów.
Czytaj dalej
196 odpowiedzi do “Jeździsz na rowerze? Weź udział w konkursie i wygraj strój kolarski zespołu ActiveJet! [UPDATE – Wyniki]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Niestety, ale jadąc centralnie przed nimi zaliczyłem kraksę. Oczywiście nie obyło się bez płaczu (dziewczyny, wręcz odwrotnie). Poszedłem do domu ze łzami w oczach i tak skończyła się moja przygoda ze „szpanowaniem” na składaka babci.
To było tak, razem z kolegami pojechaliśmy sobie pod most siekierkowski na skocznie żeby przetestować mój nowy rower do skakania, a że nie był jeszcze do końca sprawny to troche ryzykowałem ale no coż żeby coś osiągnąć trzeba spróbować, więc ruszyłem za innymi, jechałem i wreszcie nadeszła pora żeby wyskoczyć.. w czasie lotu wszystko było okej ale pod koniec kiedy spadałem noga mi sie ześlizgnęła z pedałów i nabrałem kierunek na wielki rów z wodą więc wyskoczyłem z roweru i upadłem na twarz łamiąc sobie nos
Pamiętam jakby to było wczoraj. Jeździliśmy sobie z kolegami rowerkami po parku. Zjazd odpoczynek i tak w kółko. Siedząc tak odpoczywając spojrzałem i zobaczyłem skocznię. Pomyślałem „co może sie stać” i CO? Co? Trach ręką złamana ścięgno zerwane, wakacje zmarnowane, rower stracony, żyć nie umierać. Jako glupiec miałem dużo szczęścia bo centymetry obok mojej głowy znajdowały sie kamienie, a kamienie sa twardsze niż kości. Rower to zło w nieodpowiednich rękach
Zjeżdżałem po jezdni w dół z lekkiego wzniesienia w młodym wieku ucząc się jeździć bez trzymanki. Dość długa ulica… Suddenly… JEB, BOOM, leżę. Nogi, ręce, mózg na ścia… ekhem w szprychach. Tak zgięty, że nie mogę się wydostać. Krew… dużo krwi, jeszcze więćej krwi a ta krew spływała deszczem, aż powstało morze krwi, a może nie? Obok przejeżdżał radiowóz. I co? I nic… Czołgam się z rowerem na dupie i w nogami w sprzychach do domu. I pamiętam tylko jedno. Kąpiel w wodzie utlenionej. Dziękuje rodzice!
Jechałem rekreacyjnie po nadmorskiej trasie, kiedy poczułem że rower zaczyna dziwnie „płynąć”. „Złapałem gumę”-pomyślałem. Ale nie, przód cały, tył też więc co jest. Czuję nagle że coś jest bardzo nie tak. obraz zaczął wirować, kolory zmieniają odcienie i ogólnie świat wariuje. Okazało się że wjechałem do dziury grawitacyjnej! Nim się zorientowałem na dobre co się dzieje skończyłem tak http:s2.postimg.org/50c0zoe7d/10379910_321852501303787_7646247191741503129_o.jpg
Będąc 5-latkiem lubiłem szaleć na rowerze z bratem. Nie umiałem wtedy jeszcze sam jeździć, dlatego najczęściej (siedząc albo stojąc) jeździłem na bagażniku. Podczas jednej z takich „przejażdżek” Brat wjechał przednim kołem do rowu. Ja przeleciałem nad nim i „przejechałem się” głową po polu sąsiada. Brat natomiast miał całe mokre nogi, bo padał deszcz. Leżałem tydzień w łóżku. Ten „wypadek” jest częstym tematem naszych rozmów 😛
Z kumplami bawiliśmy się zawsze w wyścigi: ulica, dość stroma, rozpęd i kto pierwszy na dole. Akcja właściwa: pędzę z góry z językiem na brodzie i wpadłem na świetny pomysł, żeby podnieść „koło do góry”. Jakież było moje zdziwienie jak przednie koło pojechało dalej beze mnie… Cóż, utrzymałem się ile mogłem w pionie i zaryłem widelcem w asfalt. Potem to już tylko: lot przez kierownicę, lądowanie, zdarta ręka i pół gęby, ryk i przerażenie w oczach rodziców… Tak się zastanawiam jak przeżyłem dzieciństwo ?
Pamiętam jak niedaleko domu był kopany wodociąg, oczywiście my 6-7letnie geniusze wymyśliliśmy sobie zabawe w przeskakiwanie tego prawie 2-metrowego „rowu”. Wszyscy jakoś przeskoczyli bez większych problemów. Ja jako największy „geniusz” z nich postanowiłem że przeskocze z mniejszego rozpędu… Pamiętam tylko twarz wgniecioną do ziemi, kierownice wbitą w plecy, kolegów wyciągających mnie, mycie się w pobliskim źródełku, i udawanie w domu że się nic nie stało 😀
Miałem 3 lata. Wiem: mało jak na profesjonalny cycling. Było dziwnie, przyszliśmy wraz z rodziną do wujka. On był zaprawiony kolarzysta. Miał komplet rowerów górskich. Wszyscy je podziwiali i się przypatrzali, a ja na owe rowery próbowałem wsiadać. nagle zauważyłem, że jeden stoi przy taborecie. Wgramoliłem się na taboret i usiadłem. Ale rower nie ruszył, pamiętam, że byłem na fazie „TOY STORY” więc krzyknąłem „Na koniec świata i jeszcze dalej”. Odepchnąłem się z całej siły i upadłem a rower mnie przygniótł
Jechałem na jakimś pagórku na składaku i wtedy pękłam mi linka od hamulca . Wywrotka była nieunikniona . Przejeżdżając przez osiedle patrzyłem jak jedni gwizdają a inni patrzą z niedowierzaniem chwilę później uderzyłem w tył auta i wykonałem kilka efektownych koziołków. Wylądowałem w zaparkowanym kabriolecie . Włączył się alarm a za chwilkę przybiegła mama z okrzykiem na ustach „rany boskie”. Poza tym że złamałem rękę i rodzice musieli bulić za boczną szybę.
Grałem akurat z kolegą na boisku w kosza gdy nagle zaczęła się burza oraz straszna ulewa, więc na rowery i popylaliśmy do swoich domów, nagle podczas jazdy spadł mi łańcuch, żeby się nie rozwalić na ulicy złapałem się kierownicy i tak się zaparłem, że ją wyrwałem, na szczęście się nie przewróciłem, założyłem łańcuch wsadziłem kierownice i jechałem dalej i na zakręcie z jakiejś paki przednie koło się zatrzymało(żyłki uszkodziły przy wyrywaniu kierownicy) a ja poleciałem do przodu i przejechałem na klacie 3m
Pamiętam jakby to było dziś. Wracaliśmy wraz z załogą z udanej misji na Ibizie9 w układzie OYEAH. W połowie drogi nasz niezawodny zazwyczaj krążownik zwariował i „cisnął” nas w odmęty jakiejś zapyziałej i przerażającej galaktyki. Lądowanie awaryjne jakoś przeżyliśmy, ale na miejscu okazało się, że za nic nie dostaniemy tutaj części zamiennych. Wymieniliśmy nieprzydatny już pojazd na cztery przedziwne wehikuły. Mój nosił dumną nazwę:WIGRY 3. To będzie już moja 798 próba uruchomienia go. Rany powoli się goją.
Część 1.|Pierwsza wywrotka wiąże się zazwyczaj z pierwszą jazdą na rowerze. Tak też i było w moim przypadku. Miałem sześć lat, gdy uczono mnie, jak pedałować, łapać równowagę oraz skręcać aby dobrze jeździć na rowerze. Po teorii, wręczono mi czerwony składak, był to najpiękniejszy rower, jaki kiedykolwiek widziałem, bo należał już do mnie! Wsiadłem na rower i zacząłem pedałować, skupiałem się na równowadze, a po chwili jechałem prosto i szybko.
Część 2.|Po przejechaniu około 100 metrów, zbliżałem się do końca drogi, wtedy zdałem sobie sprawę, że nie umiem jednej rzeczy, a mianowicie hamować! Pedałowałem dalej, nie wiedząc, co mam zrobić, z tyłu słyszałem głosy „hamuj, hamuj!”, niestety po chwili wpadłem w żywopłot i odbiłem się od siatki, która za nim stała, po czym upadłem na żwir.
Część 3.|Gdy wstałem, zobaczyłem, że w moim kolanie jest żwirek, ale nie płakałem, byłem w szoku.Po chwili ujrzałem rower, który leżał w dwóch częściach i już nie mogłem powstrzymać łez, zniszczyłem jedyny rower, który miałem. Na pamiątkę, po całej tej historii została mi malutka blizna, od kamienia, który wbił mi się w kolano, oto to zdjęcie: http:i.imgur.com/62Osotl.jpg
Kupiłem nowy rower. Uradowany wróciłem do domu przebrałem się i dostosowałem nowy sprzęt trochę pod siebie. Na nówki sprzęty przeważnie się uważa. Ja też tak myślałem. Chciałem sprawdzić jak ten rower radzi sobie w terenie. Długo nie trzeba było czekać na glebę. Jednak jej powodem nie była moja brawura, albo brak umiejętności. Była nim pewna dziewczyna. Po tym jak przetoczyłem się przez parę metrów podbiegła do mnie i zapytała czy nic mi nie jest. Aktualnie jest moja, a rower działa lepiej niż wcześniej 😉
Gicficighjbgnbhnjfkjtddjhgvjhgvhjhjfdwwgbdhbjgbcggvghvhbvbcvbvvbbbb
Ale gdy już się nauczyłem jeździć bez bocznych kółek zacząłem próbować różnych tricków, aż wkońcu nauczyłem się skakać na nim. Coraz bardziej i bardziej na nim pędziłem, ale udawało mi się nie przewracać. Teraz kiedy mam czas, to idę na rower i przejeżdzam ponad 20km dziennie.
To było dawno, dawno temu. Pewnego dnia wyszedłem z mamą tatą i siotrą na dwór. Ponieważ na dworzu nie było zbyt wiele atrakcji, siostra pożyczyła mi swój rower. Początkowo strasznie się bałem na niego wsiadać ponieważ nie umiałem na nim jeździć. Rower mojej siostry był pomarańczowy, miał cztery kółka i trudno było się na nim wywalić. Uczyłem się na nim jeździć przez dosyć długi czas. Gdy mój tata zobaczył, że całkiem sprawnie mi idzie, postanowił odkręcić mi boczne kółka. Wtedy właśnie się wywaliłem.
Na rowerze jeżdżę od bardzo małego w sumie jeździć zacząłem niewiele później niż opanowałem sztukę chodzenia stopniowo redukując liczbę kółek z 4 przez 3 po 2 ostatecznie więc wybaczcie ale pierwszej swojej wywrotki nie pamiętam bo byłą bardzo dawno temu a i było ich sporo. Jednak pierwszą która dobrze zapamiętałem była na moim nowiutkim komunijnym rowerze „Lincoln” Wybrałem się owym cudem z kuzynem do pobliskich źródełek testować sprzęt.
było to dość dawno może i nawet ze 20 lat temu, jeździłem po przy osiedlowym lesie i był fajny zjazd lecz przed końcem trzeba było skręcić bo na wprost była skarpa kilku metrowa a na dole chodnik i zaraz obok blok, zacząłem zjeżdżać w przekonaniu iż moje wypaśne WIGRY 3 (w nieśmiertelnym czerwonym kolorze – w niektórych kręgach zwana czerwoną strzałą) są w pełni sprawne lecz niestety było inaczej – w momencie gdy chciałem zahamować hamulce do tyłu nie zadziałały (ups!!) i niewiele myśląc (co czasem nadal…
…się zdarza) nacisnełem przedni hamulec – i stało się krótki lot supermena zakończony dość twardym awaryjnym lądowaniem i na koniec przygniótł|mnie rower uderzając siodełkiem w tył głowy. Na szczęście poza zranioną dumą nic się wiekszego nie stało – dalej lubię zjeżdzać po lesie ale już na bardziej przeznaczonym |do tego sprzęcie. A tutaj krótka wizualizacja wydarzeń http:oi57.tinypic.com/2zsqhaa.jpg
No i stało się – przejeżdżając po zboczu najechałem na śliskie kamienie. Rower pociągnęło razem ze mną i spadłem jakieś bagatela 2 metry w dół do owego strumyczka, nic poważniejszego sobie nie zrobiłem ale wszelkie ślady upadku starałem się zamaskować no bo jak by to wyglądało gdybym kilkugodzinny rower zniszczył?
Mój pierwszy raz był na takim małym lowelku który miał boczne kółka podczepiłem się łańcuchem do roweru siostry,ona mnie ciągnęła a ja pedałowałem i walczyłem ze swoją słabością,wszystko było świetnie do czasu do puki nie wpadłem do zarośniętego rowu po tym jak łańcuch nie wytrzymał i się rozwiązał. nigdy tego nie zapomnę leżałem przygnieciony rowerem i płakałem ze śmiechu ale nauczyłem się jeździć po kilku wywrotkach 🙂
Bardzo nie lubiłem jeźdźić na rowerze, więc gdy chciano mnie wysłać na wycieczkę rowerową natychmiast zaprotestowałem. Na nic się to jednak nie zdało. Żeby postawić na swoim po drodze cały czas się zatrzymywał i płakałem, aż tu nagle zatrąbił pojazd z lodami, więc ja mig na rower i poznałem z górki o wiele za szybko niż powinienem. Gdy już prawie dojechałem i miałem chamować trafiłem na dziurę i fiuu parę metrów dalej… skończyło się na rozdartej nodze i paru siniakach, ale już nigdy nie zjadłem lod
Moja pierwsza wywrotka zdarzyła się bodajże jak miałem 7 lat :3 Jak zawsze co wieczór, razem z rodzicami udałem się na wieczorną przejażdżke 🙂 Cała podróz udała się prawie bez żadnych niemiłych wrażeń… Otóż wracając już do domu, przyszedł mi na myśl fatalny, a wręcz banalny pomysł. – Chciałem rozpędzić się na najwyższym biegu ( czyli 6 😀 ), a następnie zmienić bieg szybko na najmniejsz , a żeby tego było mało – Stanąć i pedałować 😀 Skończyło się to oobijanymi klejnocikami i podartą koszulką 🙁
Pedały obracały się niemiłosiernie… Stąd spadłem na rame ( obijając jak już wspominałem klejnotki), następnie wpadłem w jakieś krzaki, niszcząc w ten sposób moja koszulkę 🙂
Moja pierwsza przewrotke zaliczylem dzieki pomocy mojego mlodszego brata… otoz ten mlody geniusz zla pomyslal, ze swietnym pomyslem bedzie wrzucenie kija… prosto w moje szprychy. Poleciałem przez kierownice niczym Adam Malysz, z tą roznica, ze lądowanie nie zakończyło się telemarkiem. Jak wyrżnąłem glową w asfalt to na tyle stracilem przytomność, że zdążyłem policzyć wszystkie gwiazdki latające wokól mojej głowy. Nieprawdopodobne… a jednak!
Mając 8 lat wybrałem się ze znajomym nad staw na rowerach. Droga która tam prowadziła była z różnej wielkości kamyczków (o ostrych brzegach). Postanowiliśmy się ścigać po niej. Niestety hamowanie przed zakrętem skończyło się zablokowaniem przedniego koła i efektownym lotem przez kierownicę połączonym z lądowaniem na twarzy. Efektem była przeorana broda, ręce i kolana. Ale dzielnie dojechałem do domu, umyłem się wodą z węża ogrodowego, a kamienie, które zostały wyciągał mi wujek wykałaczką.
Pierwszy raz zdjęte boczne kółka kółka, lans na boisku. No to jedziemy z kumplami. I była taka ostra górka, a ja chciałem poczuć ten pierwszy wiatr we włosach, jak to się jedzie. Naturalnie, kask na głowie, ochraniacze. ((To uratowało mi sporą część twarzy.)) No więc ruszyłem w dół, bo co, ja nie dam rady? I skończyło się, że w połowie nie dałem… :< To już nie był rowerek, gdzie hamowało się pedałując w drugą stronę... A ja nie byłem świadom konsekwencji hamowania przednim. Wyleciałem przed siebie ostro
zdarłem swój kask, także kolana i spłakany, odprowadzany litościwymi (Pogardzającymi :<) spojrzeniami znajomych w stronę domu, gdzie patrząc na zniszczony kask (Serio, był zmasakrowany na kamieniach O.o) dziękowałem z płaczem mamie, że prośbą/groźbą wsadziła mi go na głowę. Tyle, pierwsza rowerowa porażka.
Ja uczyłem się jeździć gdy dostałem rower na komunię (wiem, że późno 😀 ). No i postanowiłem po kilku udanych jazdach na wprost zjechać z niewielkiego pagórka, który kierował wprost na prostą drogą. Niby wszystko poszło okay, jednak droga kończyła się wysokim krawężnikiem, w który jak walnąłem to poleciałem dosyć wysoko w górę i spadłem na płaski płot najcenniejszą męską częścią ciała. Nie mogłem złapać oddechu, ból był niewyobrażalny, a reszta rodzinki przez resztę dnia pytała czemu tak dziwnie chodzę 😀
Kiedy miałem 5 lat mój dziadek uczył mnie jeździć na rowerze. Była to jedna z przejażdżek gdzie zamiast bocznych kółek dziadzio prowadził mnie na kiju. Jeździliśmy tak w kółko i pewnym momencie postanowiłem obrócić głowę w tył, upewnić się, że dziadek nadal za mną idzie, i to był błąd… Stał jakieś 20 metrów za mną. Spanikowany straciłem równowagę, wjechałem w śmietnik na psie kupy i bardzo boleśnie spadłem kroczem na ramę. Mimo to, potem już nie potrzebowałem kółek ani kija, dziadek był dumny! 😀
To był mój pierwszy dwukołowy rower, a, w zasadzie, rowerek, bo miałem jakieś 4 lata. Szybko nauczyłem się jeździć i trzeba się było tym oraz machiną pochwalić. Dość sprawnie wpadłem na pomysł jak. Starsi koledzy zjeżdżali na swych jednośladach ze schodów. Tak! Postanowiłem zobaczyć, jak to jest. Po drugim stopniu świat ulegać zaczął modyfikacjom – na początku pion zamienił się z poziomem, a potem… straciłem rachubę. Moje pierwsze w życiu salto skończyło się obtartymi dłońmi i nauczką na… jakiś tydzień.
To było jakieś dobre 5 lat temu. W jednej ręce aparat, druga trzyma kierownice (takie domowe GoPro). Jechałem wtedy na własnoręcznie składanym rowerze, który akurat wtedy miał tylko przedni hamulec. Nagły impuls kazał mi zachamować, jednak lewa ręka (ta po stronie klamki) była zajęta przez aparat. To była chwila, Prawa ręka łapie za klamkę po lewej stronie, aparat leci 3 metry dalej a mnie nagle coś piecze na twarzy. Nie pozostało mi wtedy nic innego niż zebrać do kupy siebie, aparat i wrócić do domu.
Jeżdżę na rowerze regularnie od małego ale nie jakoś rekreacyjnie – zwykły środek transportu. Do pewngo czasu nigdy nie miałem większej wywrotki. Większość kończyła się ustaniem na nogach, podparciem lub zeskoczeniem z roweru w krytycznej sytuacji. Będąc zbyt pewnym siebie zadufanym rowerzystą postanowiłem w maju 2009 skrócić drogę małymi schodkami przy kościele. Skończyło się tym, że noga weszła mi pod pedał i cały rower po niej przejechał. Chodzenie miałem z głowy na kilka tygodni.
Miałem może 3 lub 4 lata. Mieszkałem w bloku (3-cie piętro) w Nowym Dworze Mazowieckim. Mama miała ze mną wyjść i przypilnować mnie gdy jeżdżę. Gdy zamykała mieszkanie zadzwonił jej telefon. Powiedziała że mam poczekać i zaczęła rozmawiać. Ja niebezpiecznie podjechałem do schodów i… spadłem. Tak zjechałem na rowerze z 20 schodów. Nie z 15. 5 następnych rower przejechał na mnie. Do dziś to pamiętam.
Pierwsza wywrotka na rowerze zdarzyła się jak byłem jeszcze w podstawówce. Jeździłem sobie z grupą dzieciaków po osiedlu i nagle wszyscy postanowili, że pojadą na inne osiedle, za ulicą. Jechałem na rowerze za nimi, ale ich zgubiłem. Jak byłem na pasach, popatrzyłem w obie strony, nic nie jechało, zacząłem JECHAĆ (mój błąd). Nagle widzę z lewej motor, zaczynam szybciej jechać, motor przyspiesza i zamiast jechać prosto skręca na prawy pas i… ocknąłem się jak policjant trzymał mnie za rękę i pomógł mi wstać
Byłem jeszcze mały tak z 7 lat.Wysoki murek za sklepem.Raczej rampa betonowa kilku metrowa ciągnąca się w z dłuż sklepu.Koniec rampy to jakieś 40-45 czystego betonu opadającego w dół ostrym cięciem.Mój 1 rower,Romet czerwony.Stoję na początku rampy.I tak się zastanawiam:przejadę czy nie przejadę?Uda mi się wyskoczyć w powietrzu i wylądować na 2kółkach?Plan działania miałem w głowie. Szybko jadę i!widzę orła cień.Przecinam powietrze przez kierownicę.Jak superman,czuję wiatr we włosach.Rower wylądował 2mDALEJ
Letni dzień w Polsce… słońce pięknie świeci, a problemem są tylko deszczowe chmury, które go zasłaniają. Lecz jemu (mnie), to nie przeszkadza, jak co dzień z entuzjazmem niczym Chuck Norris robiący wszystkie pompki, wsiada na rower, aby zapomnieć o typowych dla młodego człowieka problemach. Każdy zgrzyt zębatki, zmiana przerzutki jest dla niego przyjemnością, a dobra zabawa tylko z prędkością. Ścinając zakręt zobaczył Ją, piękną i kolorową. Bolesna kolizja i zostało z niej… najpierw była kura potem jajko.
Była piękna wiosna, rok 1999. Miałem wtedy niespełna 5 lat, pierwszy komputer z Pentium II na pokładzie i piękny fioletowy rower z obdartą naklejką królika Bugsa na czele. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Podbudowany, że potrafię bezproblemowo jeździć na czterech kółkach postanowiłem strzelić popisową jazdę z górki nieopodal domu. Pamiętam jak się rozpędziłem, krzyknąłem „Z górki na pazurki” po czym przeleciałem przez rower, zaliczyłem efektowne oranie ziemi zębami i złamanie prawej ręki.
Miałem wtedy 7 lat. Na moim pierwszym rowerze górskim (który nie był jeszcze dobrze skręcony) przemierzałem drogę wyłożoną szlaką. Jechało się świetnie więc ustawiłem niższe biegi i docisnąłem. Przy prędkości 20, może 25 km/h odkręciły mi się przednie hamulce. Czas jaki miałem na wyhamowanie to ok 0.4 sekundy 😉 potem linka się napięła a ja wykonałem piękny kaskaderski lot przez kierownicę 😉 |Obdarłem trochę łokcie i kolana ale tego samego dnia zrobiłem na nim jeszcze z 5 km 😉 |Rower (i szlakę w kolanie 😛 )
posiadam do dziś 😉 |Romet naprawdę robi niezniszczalne rowery 😉
Jako dzieciak dość szybko nauczyłem się jeździć na rowerku i o dziwo nie pamiętam, abym w początkowym okresie jazdy zaliczył jakąś wywrotkę. Byłem zdolny chłopak, od dziecka wiedziałem, że mogę coś ugrać na rowerze 🙂 . Moją pierwszą wywrotkę natomiast, zaliczyłem gdy miałem jakieś 10-11 lat (pamiętam, że rok z kawałkiem po komunii), kolarzówką.”Wypadek” nastąpił w wakacje, w czasie moich pierwszych treningów na rowerze. Testowałem świeżutkie buty SPD Shimano. Zatrzymałem się rowerem, zapomniałem odpiąć i ..
Pierwsze spotkanie z ziemią na rowerze jakoś niecałe trzy lata temu. Pojechałem rowerem na ognisko do kolegi który zaprosił jakieś panny. Jak się okazało koleżanki były niezmiernie brzydkie więc został mi tylko alkohol. Jakoś o 2 w nocy stwierdziłem ze jadę do domu co nie było dobrym pomysłem, zahaczyłem o krawężnik przez co „przeleciałem” po betonowym chodniku z 5 metrów. Skutek? Rozcięta broda, strzaskana szczęka i rozwalone dłonie. Blizny na brodzie i dłoniach mam do dziś + wstręt do alkoholu.
Pamiętam to jakby było wczoraj. Uczyłem się zatrzymywać stając na przednim kole jednak przy tej próbie wiedziałem od samego początku że będzie coś nie tak, moje przeczucie nie zawiodło mnie i tym razem. zaciskając zbyt mocno przedni hamulec doprowadziłem rower do artystycznego pionu dodatkowo przejeżdżając kilka metrów wykonałem przepiękne salto prosto na środek skrzyżowania uderzając plecami o beton i ściągając na siebie rower który cały czas trzymałem za kierownicę z zaciśniętym przednim hamulcem …
Jako, że od małego dzieciaka uwielbiałem wyścigi motocyklowe to głupi myślałem, że na rowerze będzie się dało „położyć” na asfalcie tak jak motocykliści podczas wyścigów. No niestety 😀 Po kilku przymiarkach, w końcu przeholowałem, pochyliłem się dużo za mocno i wywróciłem tak w miarę delikatnie, sunąc po asfalcie a na koniec rozbijając się na krawężniku. Niestety rower również, pokrzywiły się oba koła, dzięki czemu w domu czekały na mnie srogie klapsy od taty za zniszczenie w sumie dość nowego roweru 😀
Miałem wtedy 5 lat.|Moja pierwsza szybsza jazda była na ulicy na, której nigdy nie jeździło żadne auto, więc…|puściłem hamulce i pędziłem w dół z zabójczą prędkością ( po obydwu stronach rosły pokrzywy i inne zielsko ). Gdy tak jechałem trafiłem na zakręt, bałem się skręcić bo miałem wrażenie, że wtedy upadnę, więc na zakręcie pojechałem prosto… w pokrzywy, rower wpadł do strumyka i trochę się poobijał. Mi się nic nie stało ale po bolesnych oparzeniach nie jeździłem przez następny rok.
Miałem 5 lub 6 lat. Byliśmy z rodziną na spacerze, ja oczywiście na rowerze 😀 . Kiedy przechodziliśmy przez dość duże asfaltowe boisko rozpędziłem się najbardziej jak potrafiłem, i poczułem, że swędzi mnie nos 😛 . Puściłem jedną ręką kierownicę i zacząłem się drapać, gdy nagle niekontrolowanym skurczem dłoni trzymającej kierownicę ostro zahamowałem i przeleciałem przez kierownicę na głowę (miałem kask, bo mama kazała 😛 ). Popłakałem się mówiąc, że już nie będę jeździł. Po 10 minutach wsiadłem na rower.
pierwszą wywrotkę miałem w wieku 7 lat |lubiłem wykonywać podstawowe stuczki takie jak jazda bez trzymanki lub z nogami na ramie :3| Jeździłem sobie na wakacje po parkingu na otwartej przestrzenni. Uwielbiałem wjeżdżać na krawężniki, lecz na parkingu były dość wysokie 😡 Spróbowałem zrobić jakąś stuczkę , rozpędziłem się do dużej prędkości i wjechałem tylnim kole w krawężnik i zatrzymałem sie na tylnim kole. Zostało skrzywione i było kwadratowe wgniecenie :3 po powrocie do domu bolało za mój rower