Kto ma chrapkę na zestaw gadżetów z LEGO Batman 3: Poza Gotham? Konkurs!

Tym razem chcemy się od was dowiedzieć, jakie są wasze najzabawniejsze wspomnienia związane z klockami LEGO. W komentarzach poniżej opiszcie sytuację, która zapadła wam w jakiś sposób w pamięć (dlaczego?), lub konstrukcję, którą zbudowaliście. Ważne – starajcie się zmieścić w jednym komentarzu! Wpisy, które nie spełnią tego warunku, nie będą brane pod uwagę.
No dobrze, ale co można wygrać? Autorzy pięciu najlepszych komentarzy otrzymają zestaw składający się z jednej koszulki, jednego kubka i czterech naklejek. Poza tym osoby, których wpisy zajmą miejsca na podium, dostaną dodatkowo po dwa etui na telefon, dwóch ostatnich laureatów otrzyma z kolei po jednym.
Innymi słowy nagrody prezentują się następująco:
Wszystkie gadżety związane są oczywiście z grą LEGO Batman 3: Poza Gotham. Na podzielenie się swoimi najzabawniejszymi wspomnieniami z duńskimi klockami macie czas do jutra do godziny 23:59.
Czytaj dalej
233 odpowiedzi do “Kto ma chrapkę na zestaw gadżetów z LEGO Batman 3: Poza Gotham? Konkurs!”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Z LEGO to mam jedną historię:Dzieci jak to dzieci nie ogarniają zbyt wiele…Tak więc ja z zatkanym nosem pomyślałem sobie że mogę przepchać sobie dziurki klockami 🙂 Wtem rozkręca się dramat 😛 Ja rozbawiony smyrającymi LEGO rodzice wystraszeni babcia płacze i w te pędy do szpitala a że nikt nie mógł kierować to bieganiny było 2 razy więcej,wyobrazić sobie można zdziwienie lekarza i rodziców gdy bo zabiegu zobaczyli 2 głowy i 2 klocki oblepione glutami.Wszyscy szczęśliwy a ja płaczę bo klocki nie pomogły.
No więc tak: Pewnego dnia, gdy szedłem ulicami Bangkoku, podszedł do mnie ślepy mnich w różowych okularach i powiedział, że widzi we mnie drzemiącą moc, po czym wręczył mi małą paczkę i odszedł. Po odpieczętowaniu paczki oczom moim ukazało się pięć klocków LEGO. W nagłym przypływie inwencji twórczej niczym Jezus rozmnożyłem klocki i zbudowałem z nich ogromny czołg, którym zniszczyłem siedzibę lokalnego dyktatora, ratując uciśnionych i wróciłem do domu. Po dziś dzień pamiętam przeszywający mnie wzrok mnicha.
Pewnego dnia okazało się, że cały świat był zbudowany z LEGO, ja też. Chodziłem sobie po mieście i było fajnie, ale nagle jakiś chłopiec zaczął rozbierać miasto. Chciał mnie rozebrać… I właśnie wtedy skończył się sen. xD
Kiedy miałem 6-7 lat przyjechałem do starszego kolegi którego bardzo lubiłem bo pozwalał mi się bawić jego klockami LEGO. Miał ich całe miasto, ba nawet prawie metropolie (gdzieś tak 4×3 m i dużo wieżowców). No więc bawiliśmy się jak zawsze w Policjantów i Złodzieji itp. gdy moją uwagę przykół samolot z zestawu gdzieś za 200zł . Zaproponowałem więc żebyśmy i nim się pobawili, kolega się zgodził. Wyszło na to że rozbiliśmy samolot (lepiej niż tupolew) i do dziś nie udało się go skompletować 😀
Styczność z klockami LEGO miałem pierwszy raz w szkole średniej gdzie robiliśmy z Lego poruszające się roboty. Była wtedy niezła zabawy kiedy kolega zamontował w jednym mini miotacz płomieni. Poruszając się tym robotem niechcący podpalił kosz na śmieci. Wtedy wszyscy zaczęli się śmiać (nawet nauczyciel).|Na szczęście nie doszło do niczego poważnego, a pożar został ugaszony.
Abstrahując od wykorzystywania LEGO do średniowiecznych tortur (łażenie po klockach gołą stopą) i kupowania z racji biedy najmniejszych zestawów za 9 złotych i robienia z ich części większych budowli, dwie rzeczy wspominam ciepło – klocki LEGO w przedszkolu i robienie z nich zawsze takich samych samolotów (dla kogo nie zostanie długi klocek, ten głupi!), oraz jedną z najlepszych zabawek dzieciństwa – ZAMEK z rycerzami i nacierającym SZKIELETEM, przy którym spędziłem więcej czasu chyba nawet niż przed PCtem.
Jakieś 2 lata temu posprzeczałem się z koleżanką o jakąś głupotę. Wymienialiśmy się zabawnymi tekstami przez które bardziej chciało się śmiać niż płakać. Skończyło się na tekście „Obyś stanął na klocki LEGO na bosaka!” i zaczęliśmy się tak śmiać ze kłótnia dobiegła końca. Mam młodszego brata, który ma cała kolekcje LEGO. Kilka dni później idąc w nocy do łazienki, wlazłem na rozsypane na przedpokoju klocki. AAAA! Nikomu tego nie życzę tego bólu. Aga się popłakała ze śmiechu jak to usłyszała.|Pozdro dla Agi:D
Wielu przeżyć z klockami LEGO to nie mam ale do najzabawniejszych na pewno będzie należeć wspomnienie z dzieciństwa. Jak zawsze zabawy polegały głównie na robieniu samolotów, aut, robotów po czym rozwalaniu ich na części i ten raz się od innych nie róźnił. Jak zawsze siedząc sobie wygodnie w salonie bawiliśmy się i bawiliśmy mając kubki z napojami obok aż tu nagle kolega sięga po napój i pijąć okazało się, że jeden z klocków,który wpadł do kubka wpadł mu do nosa. Kolega wyglądał śmiesznie kiedy go wyciągał.
Pierwsza akcja z LEGO która mi się przypomina była związana z ówczesnym małym bratem 🙂 Około 18 lat wstecz gdy ja miałem w okolicy 6 lat on miał 2. Klocki chowałem w pudełku po Chupa Chups (taki wysoki blok), bawiłem się LEGO ponieważ to była „zabawka” mego życia i wtedy on wziął te pudełko, stanął jedną nogą w środku i nasikał mi do klocków ;< Pamiętam pół dnia myłem wszystkie pod prysznicem 🙂
Pewnego słonecznego ranka wstałem skoro świt i postanowiłem pobawić się klockami LEGO. Zacząłem od małych samochodzików i ramp. Gdy mi się to znudziło zacząłem budować wielką wierzę. Po pewnym czasie konstruowania gdy budowla dosięgała już sufitu zaczęło mi burczeć w brzuchu, więc poszedłem do kuchni po coś do jedzenia. Po powrocie do klocków zastałem wywróconą wierzę. W rogu pokoju siedział mój młodszy brat z rękami pełnymi klocków, więc spytałem się czy on to zburzył. Jedyne co usłyszałem to BACH BACH!
jako mały dzieciak prawie bez przerwy bawiłem się sporym zestawem lego, który mój starszy brat dostał pod choinkę. jak to często bywa, klocki złączyły się niczym klejem. Niestety nie miałem żadnego przedmiotu do podważenia a nożem się bałem. W przypływie geniuszu wpadłem na pomysł, żeby rozdzielić to zębami, bo widziałem wcześniej jak robił to mój brat. Niestety, nie wziąłem pod uwagę, że on ma stałe a ja dopiero mleczne. Miałem piękny uśmiech „sponsorowany przez LEGO”. bez dwóch przednich zębów
Pamiętam taką akcje w domu ŚW.Pamięci babci i dziadka,zawsze jak tam byłem to z kuzynem z klocków budowaliśmy różne „bronie” i się nimi bawiliśmy,pewnego razu zbudowaliśmy bronie i robiliśmy jakąś akcje,stoimy przed wejściem do kuchni i ja mówię: ja wchodzę pierwszy ! wbiegam i „broń” mi się złamała w pół:D i od tamtego dnia zawsze jak się spotykaliśmy ciągle to wspominaliśmy i się śmialiśmy z tego 🙂 taka krótka historyjka którą pamiętam z dzieciństwa :]
Pamiętam, kiedy dostałem zestaw klocków ułożyłem z nich bumerang. Niestety długo się nim nie nacieszyłem, gdyż mój młodszy braciak uznał, że skoro ma taki kształt, to powinien też wracać po wyrzuceniu jak na kreskówkach. Niestety klocki zamiast wrócić, pozostały gdzieś na łonie natury, gdzie leżą zapewne po dziś dzień 🙂
Moje najlepsze wspomnienia z klockami Lego to budowanie z nich w przedszkolu mieczy i tarcz naturalnej wielkości oraz walka póki się do końca nie rozlecą albo wychowawczyni nie zacznie się wydzierać 😀
Jako mały dzieciak ciągle bawiłem się zestawem lego starszego brata. Pewnego razu, kiedy przytrafił mi się problem dwóch strasznie mocno złączonych klocków chciałem zastosować rozwiązanie podpatrzone u starszego brata – zębami. Nie wziąłem jednak pod uwagę że jego są stałe a moje mleczne. Rodzice mieli niezły ubaw kiedy się uśmiechnąłem. „uśmiech sponsorowane przez Lego”, bez dwóch przednich zębów
W wieku około 6 lat, podczas świąt budowałem różne „bazy” i budynki i umieszczałem je… na choince. Nie ważne dla mnie było czy bombki się pozbijają czy gałązki się złamią, a co gorsze robiłem na choince wojny tj. rzucałem mniejszymi klockami w „bazy”, ale zawsze wygrywała mama i mówiła żebym tak nie robił bo igły spadają i później trzeba sprzątać to ziemi co chwilę.
W sumie najmilej wspominam odtwarzanie budowli, a przede wszystkim bitew z Heroesami III, którymi w wieku 7-8 lat byłem wręcz zafascynowany. Nigdy nie zapomnę tych „świecących” części, monet itp, które były traktowane między mną a kumplami za środek płatniczy, kiedy potrzeba nam było jakiejś części, wyposażenia, które zagarnął na czas zabawy kolega. Zawsze też, kiedy przychodzili do mnie starsi kuzynowie nie rozumiałem ich zawiłej argumentacji czemu wciąż przegrywam bitwy, wykorzystywali mą naiwność 🙂
Moją najczęstszą zabawą klockami LEGO były wojny, budowanie baz itd. W zabawie klockami czegoś mi brakowało, odezwały się we mnie jakieś chore pomysły, bo brakowało mi w zabawie krwi, brutalności, czyli tego co można było zobaczyć w filmach, których nie mogłem jeszcze za bardzo oglądać. Jako, że byłem pomysłowym dzieckiem, stwierdziłem że dodam krwi do klocków. Posokę robiłem z plasteliny co wiadomo jak się potem kończyło 🙂
W wieku ok 6 lat bawiłem się ciągle Lego.Każdym lego . Jak ja dostałem lego na święta to mój brat (starszy) postawił zestaw na drugim piętrz mieszkania i kazał latac z każdym klockiem po kolei. Schudłem przez te świeta z 1.5 kg . Serio. Polecam mieć starszego brata. Trener 11/10 .
Jak byłem mały miałem mnóstwo kloców lego każdego typu. Jakieś 2 lata temu znalazłem je w piwnicy i nudząc sie zacząłem sobie je, układać to skończyłem efekt był niesamowity. Po paru dniach ciężkiej pracy efektem mojej pracy było miasteczko z klocków lego które zajmowało cały pokój. Po zmierzeniu miało ono jesteś 4,5 m2. Znajdowały sie tam sklepy parkingi chodniki i nawet lotnisko z samolotami. Jednak jak szedłem kiedyś w nocy do wc i nadepłem (ból był potworny) na nie postanowiłem sie go pozbyć ból. 🙂
Jak prawie każdy bachor [bo nie byłem dzieckiem], kochałem 2 rzeczy: Motocykle i lego. Jednak najlepszym przeżyciem było budowanie wraz z przyjaciółmi i kuzynostwem pojazdów, które robiły to „coś” poza jeżdżeniem. I tak powstawały przeróżne budowle, w tym wielka, różnokolorowa Nyska, która oczywiście musiała posiadać swoje nadnaturalne zalety, takie jak wielkie strzelające klockami działo, lub rozsuwane skrzydła. Jednak czas mija, a mnie zostały tylko 3 gry z serii Lego.
Gdy chodziłam do 2 klasy gimnazjum dyrektor naszej szkoły postanowił wybrać się z nami do Leo Marketu (mnóstwo klocków i gumowe zjeżdżalnie). To miejsce nie pasowało do gimnazjalistów. Kiedy weszliśmy do środka opiekunka zaśmiała się i powiedziała, że raczej się nam tu nie spodoba. Jednak wszyscy rzucili się na klocki jak małe dzieci- z tego się chyba nie wyrasta 🙂
Gdy miałem 10 lat ciągle się bawiłem klockami lego. Dwa lata póżniej kupiłem duży zestaw i silniczki. Zbudowałem ogromny dźwig bezproblemowo podnosił 4kg. Wielkość to 140 x 50 cm czyli dość spory. Bawiłem się tym dźwigiem świetnie a nawet był pożyteczny. I tak przez 3 miesiące. Idę sobie w nocy po pokoju niestety na podłodze były rozrzucone klocki na które wdepnołem i przewróciłem się oczywiście na niego. Miesiąc budowania i poprawiania poszły w nic. Teraz mój dźwig stoi w kącie pokoju i odbudowa trwa.
Miałem kiedyś zestaw LEGO X-winga, pamiętam, że zdobycie go kosztowało mnie sporo nerwów, a jeszcze więcej nerwów moich rodziców, do których argument płaczu w centrum handlowym w końcu trafił. Do zestawu należał też klockowy R2-D2, którego musiałem, jako głupi gówniarz, wziąć do przedszkola. Cóż, do domu wróciłem bez niego i więcej go nie zobaczyłem, za co wciąż szczerze się nienawidzę.
Chyba jedna z najzabawniejszych sytuacji to zbudowanie razem z moim szanownym ojcem za młodu całkiem fajnego modelu samochodu (w czasach gdy LEGO były jeszcze w miarę tanie), a potem wmawianie młodszej siostrze że na tym oto właśnie modelu samochodziku, który był całkiem sporych rozmiarów, zamierzamy przejechać przez cały świat. 😀 Do tej pory się zastanawia, jak we dwóch chcieliśmy się zmieści do czegoś tak małego 😀
kiedyś kiedy miałem 14 lat wziąłem lego city na lekcje dokładnie na religie bo strasznie żeśmy się nudzili, podczas lekcji powstawały niezwykłe budowle 😀 kiedy katecheta podszedł do mnie ( ja nie słyszałem go ) to powiedział żeby jeszcze żebym zrobił samochód dla niego. Ja nie wiedziałem co się dzieje, cała klasa rynkeła śmiechem i ja też. koniec
Myślę, że to co najzabawniejsze dopiero nadejdzie. Wraz z przyjacielem zbliżamy się nieubłaganie do, że tak powiem, wieku rozpłodowego i już nie możemy się doczekać, gdy zaczniemy naszym pociechom kupować klocki, by samemu się nimi bawić 😉 .|Stwierdzenie, że najwięcej radochy dawało może możliwości w jaki można było te klocki wykorzystać odkryciem nie będzie. I tak jako mały fan Europsportu (jeszcze przed Małyszem) urządzałem regularne wizualizacje skoków narciarskich. Na relacje zjeżdżała się cała rodzina!
Myślę, że to co najzabawniejsze dopiero nadejdzie. Wraz z przyjacielem zbliżamy się nieubłaganie do, że tak powiem, wieku rozpłodowego i już nie możemy się doczekać, gdy zaczniemy naszym pociechom kupować klocki, by samemu się nimi bawić 😉 .|Stwierdzenie, iż najwięcej radochy dawało może możliwości w jaki można było te klocki wykorzystać,odkryciem nie będzie.I tak jako mały fan Europsportu (jeszcze przed Małyszem) urządzałem regularne wizualizacje skoków narciarskich. Na relacje zjeżdżała się cała rodzina!
Jak byłem małym chłopcem, miałem około 5 lat, kochałem Boże Narodzenie jak każdy dzieciak. Wymarzyłem sobie klocuszki lego, które kochani rodzice dla mnie zdobyli. Zabawie nie było końca. Drugiego dnia świąt, bawiłem się Maxem (bo tak nazwałem mojego legoludka) w kuchni, podczas gdy mama przygotowywała obiad. Wtedy przyjechała moja chrzestna. Gdy usłyszałem dzwonek, rzuciłem ludzika i pobiegłem się przywitać. Nie mogłem go potem znaleźć. Znalazła go moja ciocia. W talerzu sałatki warzywnej.
Teraz się z tego śmieję, a niegdyś wręcz płakałem. Gdy byłem młodszy zawsze pierwsze skrzypce we wszelkich zestawach otrzymywanych od rodziców, stanowiły ludziki i związanie z nimi małe elementy. Tak mnie fascynowały, że zawsze wybierałem je wraz z szeregiem akcesoriów i sporządzałem wojnę, albo za pomocą plasteliny kreowałem zmutowane istoty. W wyniku poprzestawianych dłoni, głów, spodni i wszystkiego pokrytego plasteliną, rodzice pewnego razu „nagrodzili” mnie zestawem DUPLO. Wtedy doceniłem duńską markę.
Moje najzabawniejsze wspomnienie to chyba takie jak ojciec mnie uświadomił że wszystkie moje ludziki lego były lewo ręczne , bo każdemu różne akcesoria typu miecze , pistolety itd. wsadzałem w lewą rękę , oczywiście nie wspominając że większość ludzików nie miała jednej dłoni , nogi lub całej głowy bo to gdzieś za szafką się zapodziała lub pies zjadł ; p
Pamiętam ,że kiedyś (miałem chyba z 8 lat) gdy byłem z rodziną w Tatrach pojechaliśmy do Zakopca.|Któregoś dna przejechaliśmy na Słowacką granicę. Tam w przygranicznych sklepikach kupiliśmy min. jajka niespodzianki z chupa-chupsami i ludzikami lego. Mi i ciotecznemu bratu wylosował się konduktor stacji, a ciotecznej siostrze skejter. Bardzo długo prosiłem ją żeby się wymieniła.Udało się.Po paru miesiącach,w domu ludzik nagle znikną. Okazało się ,że kuzyn wrzucił mi go do kanalizacji.
Gdy miałem 5 lat dostałem pod choinkę wielkie czerwone pudło z logiem LEGO. Byłem zachwycony tymi klockami. Próbowałem złożyć każdy z rozrysowanych w instrukcji. Nie zawsze się to udawało ale zawsze byłem zadowolony. Przez następny rok nazbierany się kilka nowych zestawów z pojazdami. Pewnego dnia wpadłem na wspaniały pomysł, chciałem zrobić z klocków lego fotelik z kółkami dla mojej młodszej siostry. Po kilku godzinach udało się i woziłem siostrę po całym domu. Śmieję się z tego wydarzenia do dziś.
Mając jakieś 6 lat, z cała rodziną wpadliśmy na pomysł,że zrobimy wieżę z LEGO o szerokości jednego klocka od podłogi do sufitu. Jakimś cudem wyszła taka wysoka,że brakowało już tylko kilku centymetrów do sufitu. Ale tata musiał podrapać się po nosie, puścił wieżę, a reszta rodziny jej nie utrzymała.Podobno byłem tak zły na tatę,że przez tydzień się do niego nie odzywałem 😀
Chciałem dostać lego star wars (grę) na urodziny miałem około 7 lat więc mam zabrała mnie do sklepu gdzie jakoś wcześniej poprosiła sprzedawczynię o dołożenie jednego zestawu gdy weszliśmy do sklepu i mam pokazała mi co dostałem od razu złapałem to i zacząłem rozpakowywać byłem pewien że w środku jest moja płyta z grą przez następne 3 godziny mama woziła mnie zapłakanego po wszystkich sklepach z grami aby znaleźć tę jedną a do tego trzeba było prosić sprzedawczynię o zwrot pieniędzy za zestaw. 😛
Dwie dekady – siedzimy z bratem i budujemy bazy z klocków (takie tam wczesne RTS). Zabawa przednia, choć brat był starszy i zabierał mi najlepsze klocki. Nagle w pokoju pojawia się moja kotka, która przyszła zobaczyć, co robimy. Dziecięcy umysł działa w dość specyficzny sposób. Spojrzeliśmy najpierw na kota. Potem na stos klocków. Potem już tylko porozumiewawcze spojrzenie i po godzinie kot odziany był w własny power-armor. Rodzice jakoś nie podzielali naszego entuzjazmu, kompletnie nie wiem czemu.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie|Nagle krzyczy starszy brat w obłędzie|I wnet wszystko się okazało|Że na klocek mu się nadeptało|Jak berserker wpadł w szał|Pudło klocków już w rękach miał|Na nieszczęście okno było otwarte|I już frunęły LEGO dużo watre|I tak na trawie przed domem leżały|A brat mój nieco zmarniały|Zrozumiał że pozbierać musi|Bo się zląkł jednak rozgniewanej mamusi|I tak się śmiałem z tego co zrobił|Bo młodszy brat lubi dokuczyć bratowi|On pozbierał i oddał klocki|Przeprosił i poczochrał włoski
W tych rzadkich okazjach, gdy mojego starszego brata zbierało na zabawę klockami razem ze mną, naszym ulubionym tematem były crash-testy. Budowaliśmy różnorakie pojazdy, starając się, aby były jak najbardziej pancerne. Następnie rozpędzaliśmy je i zderzaliśmy ze sobą. Trochę klocków przy tym poginęło i połamało się, ale zabawa taka, że było warto. Co ciekawe, regularnie okazywało się, że nie wystarczy, aby pojazd był mocny od frontu – zwykle w tych z masywnym przodem przy zderzeniu rozwalał się… tył. Ot,
Miałem 7-8 lat, LEGO było moją ulubioną zabawą. Wiele osób zapraszałem na wspólną zabawę ze mną. Głównym odwiedzającym był mój kuzyn. Kiedyś postanowiłem zaprosić sąsiadkę. Tak oto poznałem swoja przyszłą dziewczynę. Do dziś, gdy siostrzeńcy dostają LEGO to „bezinteresownie” pomagam im je złożyć.
W wieku 6 lat kiedy dostalem Lego pod choinkę-był to „luźny” zestaw do budowania z wszystkimi kolorami tęczy.Moja „pasją” było budowanie rzeczywistych przedmiotów,rzeczy z w wersji LEGO.Oczywiście każdy moja konstrukcją bardzo się chwaliłem przed wszystkimi domownikami. Jak relacjonuje moja mama-w poranek bozonarodzeniowy 26 Grudnia, słychać mój radosny okrzyk dobiegający z toalety. Okazalo się ze w toalecie pływa rogalik(?)zrobiony z klockow brązowych i czarnych a ja z dumą oświadczam że zbudowałem”klocka”
Przy tych rzadkich okazjach, gdy mojego brata zbierało na zabawę klockami razem ze mną, naszym ulubionym tematem były crash-testy. Budowaliśmy różnorakie pojazdy, starając się, aby były jak najbardziej pancerne. Następnie rozpędzaliśmy je i zderzaliśmy ze sobą. Trochę klocków przy tym poginęło i połamało się, ale zabawa taka, że było warto. Co ciekawe, regularnie okazywało się, że nie wystarczy, aby pojazd był mocny od frontu – zwykle w tych z masywnym przodem przy zderzeniu rozwalał się… tył. Ot, fizyka.
Przepraszam za dubel, proszę o nie branie pod uwagę mojego komentarza z 19:35 🙂
hej, zawsze bawilem sie klockami serii rycerze (nawet niewiem zczy teraz taka istnieje) z kolei moj brat posiadal serie piraci. Nie trzeba chyba sie domyslac ze kazdy z nas przecigal sie w budowaniu coraz to lepszych konstrukcji, i wojowaniu ktorzy sa lepsi. Ja burzylem jego statki on kradl mi zloto … szkoda tylko ze nieraz nasze zabawy konczyly sie pozniej bojka coz jesli niemozna dojsc do porozumienia trzeba walczyc jak prawdziwy rycerz.
Miałem około 8 lat, gdy spędzałem święta w rodzinnym gronie u jednej z ciotek. Obydwoje z bratem dostaliśmy klocki LEGO TECHNIC, ja helikopter, on dostał jeep’a. Mój model po złożeniu był większy niż mojego brata, więc wyobraźcie sobie, gdy jako dzieciak złapałem ten model, trzymając w okolicy krocza ( jakoś wygodnie się trzymało 😉 ) i przy wszystkich krzyknąłem:- a ja mam większeeegooo!Nie wiedzieć czemu dorosłych dość mocno to rozbawiło ;]
Najciekawsze zdarzenie związane z klockami LEGO spotkało mnie w drugiej klasie technikum na języku polskim. Nauczycielka chciała sprawić, aby wszyscy uczniowie zaczęli pracować na lekcji. I udało jej się. Każdy w klasie przypomniał sobie jak wyglądało jego dzieciństwo i na nowo zaczęli się bawić jak za młodu. A najciekawszą budowlą jaką udało się wtedy zrobić na lekcji było godło Polskie, czyli biało-czerwony orzełek i biało-czerwona flaga obok niego.
Najlepsze 😉 tak, otóż miałem kiedyś taką przygodę, była noc w tedy, strasznie ciemno było i potrzeba była spora by dostać się do toalety więc się człowiek spieszył. Gdy nagle stopa moja została zaatakowana przez jednego z tych małych skurczybyków, ból jak diabli, ciśnienie nie spada a i kawał drogi do wc pozostał. Radość przeogromna 😉 , coś jak znalezienie w środku nocy małym palcem u stopy rogu szafki. A mógł zabić 😉 .
Wielkie miasto (można nawet rzec, że metropolia, bo cały pokój w klockach) powstałe z pomocą brata w czasach, gdy obaj jeszcze byliśmy młodzi, a między zabudowaniami również klockowe ulice. A tam, wierzcie lub nie, niewielki pancerzem, ogromny duchem rajdowca czerwonouchy żółwik ozdobny. Wbrew obiegowej opinie, gady te nie są powolne. Pędził jak strzała, ale zawsze prawym pasem, zawsze bezpiecznie mijając stojące pojazdy i zawsze zatrzymujący się przed skrzyżowaniem. Reptile wins, turtle victory! 🙂
Za młodych lat panował u mnie zwyczaj, że prezenty pojawiały się pod choinką w wigilijny poranek. Wysyłaliśmy 3-letniego brata na zwiad pod choinkę. Z jednej takiej wyprawy wrócił i mówi: Są prezenty! I wielka grzechotka. Grzechotka? W naszym wieku? Okazało się, że grzechotka to wielkie pudło klocków Lego, które zagrzechotało w rękach Młodego. Od tej pory często nazywaliśmy klocki grzechotkami-młodzieńcze pomysły;)Dodam, że wieloma z tych pierwszych Lego bawią się dziś moje dzieci a minęło już -dzieści lat.
Kiedy byłam w 4 klasie szkoły podstawowej pożyczyłam trochę klocków lego do budowy betlejemskiej szopki. Jednym z jej elementów był ludzik pełniący rolę króla, który to miał majestatycznie wjechać na białym koniu (nawiasem mówiąc był mój ulubiony konik z lego) by wręczyć dary małemu Jezusowi. Niestety dary te nigdy nie dostały dostarczone, gdyż następnego dnia okazało się, że król wraz z koniem zaginęli. I chociaż było to prawie 12 lat temu nadal mam nadzieję, że tego heretyka spotkała surowa kara.
Jak byłem mały nazdepnąłem na pare klocków LEGO(au!), odskoczyłem, uderzyłem w regał(ale tak naaaaprawdę ciężki) i ten się na mnie przewrócił. Na szczęście zmieściłem się w jednej półce chociaż spadająca zawartość zrobiła mi dużą dziurę przy oku:)