„Avengers: Wojna bez granic” – recenzja cdaction.pl

Prawdopodobnie bracia Russo biją właśnie rekordowy debiut „Przebudzenia Mocy”. Trzecia powiastka o Avengersach zarobi w premierowy weekend (wedle różnych szacunków) od 225 do 250 mln dolarów… i to w samych Stanach. Superbohaterska lokomotywa wciąż się rozpędza, co zadziwia tym mocniej, że pali tym samym węglem co zwykle, a przyspieszenie notuje dopiero na ostatniej prostej.
Jako że „Wojną bez granic” świętujemy dziesięciolecie MCU, wypada cofnąć się do początków tej kinowej bonanzy. Marvel wchodził w rok 2008 przetrącony – bańka kolekcjonerskich wydań pękła dawno temu, nakłady spadały, rynek się dywersyfikował, a ówczesne Marvel Films co prawda zarabiało na ekranizacjach (w rodzaju „Blade’a”, „Fantastycznej czwórki” czy pajęczej trylogii Sama Raimiego), ale jako nieopierzony licencjodawca zgarniało ułamek tego co dziś (większość kilkusetmilionowych przychodów wkładały do swoich kieszeni wytwórnie, dystrybutorzy, producenci, reżyserzy i aktorzy). Wówczas jednak Kevin Feige, świeżo upieczony szef Marvel Studios, wpadł na pomysł z pozoru karkołomny: samodzielną produkcję kilku obrazów równocześnie, które byłyby częścią tego samego uniwersum. Co było dalej – wszyscy wiemy. „Iron Man” nie tylko reanimował karierę Roberta Downeya Jr., ale i rozpoczął trwającą do dziś, rozpisaną dotychczas na 19 filmów epopeję, której łączne wpływy sięgnęły niemal 15 mld dolarów.

Paradoksalnie MCU dopiero się zaczyna. Feige zyskał na tyle pewną pozycję, że stać go na zatrudnienie Taiki Waititego, niszowego dotychczas reżysera (w jego filmografii trudno wypatrzeć projekty o budżetach większych niż 2-3 mln dolarów), którego „Thor: Ragnarok” okazał się stylowym spektaklem pompującym balon patosu tak bardzo, iż ten pęknąć – przy wtórze chichotów widowni – po prostu musiał. A niejako przy okazji obrazem niestroniącym od wpisania się w dyskusję o współczesnych problemach w rodzaju kryzysu uchodźczego. Jeszcze bardziej rozpolitykowana „Czarna Pantera” to wysokobudżetowe forum debaty na temat tożsamości kulturowej czarnoskórych mieszkańców USA i mocne veto wobec krzywdzących stereotypów na temat Afryki, a zarazem przestrzeń spotkania najważniejszych dziś ciemnoskórych twórców popkultury (że tylko wspomnę Kendricka Lamara, Michaela B. Jordana, Lupitę Nyong’o i Ryana Cooglera). Na tle poprzednich filmów trzeci „Avengersi” to czyściutki eskapizm, odwracający wzrok od jakichkolwiek kontekstów. Sklejka efektownej choreografii, nowoczesnych efektów CGI i bon motów składa się na chwytliwy refren piosenki, w której zdecydowanie ciekawsze stają się zwrotki.
Thanos (Josh Brollin), sukcesywnie budowany od czasu pierwszych „Avengersów” epizodami, wychodzi wreszcie na plan pierwszy. Główny wątek filmu stanowią poszukiwania pięciu Kamieni Nieskończoności, które mają posłużyć mu do przetrzebienia populacji wszechświata, co zagwarantuje bardziej równomierną dystrybucję dóbr, zażegna biedę czy coś tam koło tego. W zdobyciu artefaktów przeszkadza paczka znana i lubiana, od Kapitana Ameryki (zarośnięty Chris Evans), przez Spider-Mana (przesympatyczny Tom Holland) i Doktora Strange’a (mistycyzujący Benedict Cumberbatch), po Strażników Galaktyki, którzy biorą na siebie akcent komediowy. Akcja szybko rozjeżdża się na trzy wątki i żongluje trzema działającymi równolegle zespołami, co prowokuje żonglerkę scenografiami (na Ziemi toczy się tylko niewielka część widowiska) i pozwala na króciutką ekspozycję kilkudziesięciu gwiazd i gwiazdeczek, które figurują na liście płac.

„Wojna bez granic” wydaje się nie mieć granic scenograficznych. Filmowcy co i rusz skaczą między lokacjami i perspektywami czasowymi. Szkoda, że na żadnej nie dają nam złapać oddechu. Filmowi brakuje jakiejś wizualnej wizytówki. Bodaj najbardziej odciska się pod powiekami finał rozgrywany na przedpolach futurystycznej Wakandy. Sęk w tym, że tak plenery, jak i przebieg konfrontacji widzieliśmy w poprzednim filmie.
Ma to wszystko urok festiwalu, którego headlinerzy zdążyli się już wielokrotnie przedstawić i nie muszą budować swojej pozycji, a co najwyżej o niej przypomnieć. Jeśli już pojawi się jakiś prywatny wątek, w rodzaju permanentnie rozkładającej się relacji Tony’ego z Pepper, to hej, sorry, ale nad miastem właśnie zawisł statek kosmiczny, a półbóg grozi nam ludobójstwem, nie zdążę na kolację. Zresztą jak tu skupić się na Tonym, skoro trzeba jeszcze obskoczyć Thora, Visiona i Wandę, Czarną Wdowę, Czarną Panterę, Hulka, Kapitana Amerykę…

Wielość z pozoru niesamowitych wątków, scen pojedynków rodem z bijatyki w rodzaju Injustice (bohaterowie uskuteczniają wyreżyserowane dissy, po których rzucają się sobie do gardeł) po prostu nuży. W „Ifninity War” wszystko jest „ostateczne” i „wszyscy zaraz zginą”, widz nie ma szans na wytchnienie. To kolejny odcinek snutej od dawna opery mydlanej, którego rozbuchaną do 2,5 godziny narrację dałoby się podsumować kilkoma zdaniami. Jednak konkluzja – i tu winszuję – jest na tyle odważna, że uzasadnia wyprawienie się do kina.

Chyba, bo…
UWAGA! KOLEJNA STRONA TEKSTU PRZEZNACZONA JEST TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY FILM WIDZIELI LUB SPOILERY SĄ IM OBOJĘTNE. CZUJCIE SIĘ OSTRZEŻENI. JEŻELI NA NIĄ NIE WEJDZIECIE, WIEDZCIE, ŻE ZWIEŃCZYŁEM RECENZJĘ OCENĄ 6/10.
…ok, miejmy to za sobą: pstryknięciem palców Thanos wymazał z istnienia połowę Avengersów (oraz statystów… Ziemian czy jak im tam), co skutkuje sceną o delikatnej, efemerycznej wręcz poetyce… i cliffhangerem.
Marvel Studios sięgnęło po Świętego Graala: od kilku dni sieć zalewa moc teorii na temat tego, co wydarzy się dalej. Trudno jednak nie dostrzec tu analogii do roku 1992, gdy DC rozpoczęło wydawanie miniserii „The Death of Superman”. Marketingowe tryby rozkręciły się na pełnych obrotach, najistotniejszy z zeszytów kupiło sześć milionów ludzi… ale Człowiek ze Stali szybko powrócił. Chciałoby się, by Marvel – też przecież mający w portfolio rozliczne zmartwychwstania (że tylko wspomnę Clone Sagę) – odnalazł w sobie odwagę. Inspiracji nie trzeba szukać daleko, komiksiarze potrafili zastąpić Petera Parkera latynosem Milesem Moralesem, oryginalny Iron Man ustąpił na chwile pola nastolatce Riri Williams, młot Thora przejęła z rąk Odinsona jego towarzyszka, a po Secret Wars nowym Hulkiem został genialny Amadeus Cho. MCU zyskałoby na podobnej świeżości.

W teorii bracia Russo rozsypali klocki układane przez filmowców od dekady i zadeptali co drugi… ale widzowi towarzyszy wrażenienie, że nie ma do czynienia z żadnym rearanżem dobrze znanej konstrukcji, a jakiś spodziewany twist wszystko w przyszłym roku odkręci.
Tymczasem będziemy żyć na kroplówce z „Ant-Mana i Osy” (według oficjalnego opisu fabuły akcja dzieje sie po „Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów”, ale przed „Wojną bez granic”) i „Captain Marvel”, z Brie Larson w roli głównej (na pewno żadnego komentarza do „Wojny…” nie dopisze, bo też ma się rozgrywać w latach 90.). Całe trio wystąpi w planowanym na maj 2019 czwartym filmie o Avengersach… i dopiero wówczas będziemy mogli ocenić tegorocznego blockbustera. Pytanie, jak wielkie cojones ma Marvel Studios, pozostanie w tym czasie otwarte.
Ocena: 6/10

Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
53 odpowiedzi do “„Avengers: Wojna bez granic” – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dekadę Marvel Cinematic Universe uczczono imprezą, na którą zaproszono niemal wszystkich liczących się biesiadników. Recenzję ich pląsów mógłbym zamknąć w trzech znakach tekstu. „Meh”.
Panie Papkin, nieładnie. Nie mówię o ocenie, bo to już co kto uważa (osobiście daję 9/10), ale… Kamieni Nieskończoności jest sześć, a nie pięć.
@StingrayPL [SPOILER] Ale jeden już na początku ma, więc szuka pięciu kolejnych. [/SPOILER]
Mocne 9.5/10 ode mnie, najlepszy film Marvela jak dotąd, moje miłe zaskoczenie było tym większe po bardzo średnim Black Panther
Marvel w końcu pokazał jaja, wcześniej praktycznie nigdy nie miałem odczucia że bohaterowie są w niebezpieczeństwie i cokolwiek im grozi
Jak można w jednym tekście pisać o spadku sprzedaży komiksów Marvela i domagać się wprowadzenia zmian i postaci w MCU które doprowadziły do tegoż spadku? Gdzie sens, gdzie logika? Właśnie przez do przesady pojmowaną polityczną poprawność i postaciw w stylu internetowych SJW jak Riri, female Thor czy Morales ludzie odeszli od komiksów Marvela i idą na filmy bo tam tego badziewia jak na razie nie ma. Zresztą Marvel już rezygnuje w komiksach z tych zabiegów. A film oczywiście 9,5/10.
Mi się bardzo film podobał, akcja ciągle się dzieje, końcówka strasznie zaskakująca. Marvel znowu potwierdza swoją klasę. Ja daje 9/10
@Kugger okej, ma sens.
Nie zgodzę się z Twoimi zarzutami. Owszem, jest to eskapizm i nie ma co oczekiwać zabaw formą ani polemiki, ale nie tego się oczekiwało od tego filmu. |a) jest może dużo skakania po miejscówkach, ale każda ma swój charakter (w końcu też IL&M się postarało o porządne efekty, bo już się ich poziom staczał ku DCU niebezpiecznie)|b) jak na dwie i pół godziny, udało się zaskakująco dobrze oddać chemię między bohaterami, może to nie jakaś rewelacja, ale fakt, i tu wada filmu, od tego były poprzednie filmy i…
@dawidmos14|Z całym szacunkiem, ale jak można mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu, jeśli od pierwszych wzmianek na temat „Infinity war” mówiło się o potencjalnej śmierci kilku z superbohaterów? Papkin ma rację twierdząc, że o faktycznej jakości tego filmu będzie stanowić dopiero jego kolejna część, gdzie – dam sobie uciąć obie łapy – dojdzie do typowego dla uniwersum „zmartwychwstania” poległych, „bo tak” i cały dramatyzm pójdzie w kanał.
…trzeba je znać, by móc wiedzieć, kto zacz itd. itp. Trochę można byłoby pogłębić ich relację, ale ostatecznie nie stawiałbym tego jako minus, bo humor i ilość zaskoczeń (przyznaj, Dinklage’a wykorzystano w przewrotny sposób, śmiem twierdzić, że krzepiący)|c) Thanos jest świetnie wykonany, widać doskonale grę Brolina i, co najważniejsze, jest świetnie sprawdzającą się centralna, czującą postacią, z mętnymi (jeszcze?) motywami, ale realizowanymi konsekwentnie, brutalnie i z animuszem.|8/10
Właśnie trzeba liczyć na to, że cała końcówka zostanie rozwiązana w inny sposób albo nie do końca, jak się można spodziewać, jakiekolwiek odbiegnięcie od tej sugerowanej konkluzji będzie olbrzymim plusem.
@Shaddon szczerze to nie czytałem nic o tym filmie, nie wiedziałem co może się wydarzyć, stąd to moje zaskoczenie
@Shaddon – a co ma piernik do wiatraka? Skoro film opowiada o walce wszystkich superbohaterów z super potężnym przeciwnikiem, to przecież raczej powinniśmy się śmierci kilku superbohaterów spodziewać. Ja bym się spodziewał śmierci w walce, a nie tak, jak umarli w filmie. Jeśli w ogóle można tu mówić o śmierci. Tak więc o zaskoczeniu może być mowa. Więcej nie napiszę, bo nie chcę za dużo zdradzić tym, co filmu nie widzieli.
@princefan – mętne motywy? Nieprawda. Jego motywy są jasne i oczywiste. Tyle, że są to motywy psychola. Doprowadzić do równowagi zabijając połowę istot wszechświata? Kompletna bzdura, ale jest to coś co mógłby zrobić Hitler, gdyby miał taką moc.
@alistair80 – Hehe. Wiesz, jaką miałem myśl przy oglądaniu tego filmu? Że demokraci i republikanie, albo przekładając na polski platformersi i pisowcy myślą jak Thanos. Wystarczy, że nagle ot, na skinienie palca znikną wszyscy zwolennicy Trumpa/Clinton/Kaczyńskiego/Tuska, a zapanuje raj na Ziemi po wsze czasy. I szczerze mówiąc zdziwiłem się trochę na końcu filmu, że Steve Rogers głosował na Trumpa ;P
Nie wiem w ogóle po co zajmujecie się filmami xD trzymajcie się recenzowaniem gier bo to wam lepiej wychodzi niz recki filmów czy związane z nimi newsy.
@Shaddon Wcale nie trzeba czekać do drugiej części by ocenić jakość Tego filmu.|Wszystkie interakcje bohaterów wyszły świetnie,balans jak to Thanos chciał w kosmosie tak byłw filmie,bo była powaga jak chyba nigdy dotąd w MCU i był tez standardowo humor w idelanych momentach.|Thanos za to kradnie film,jest główbym bohaterem i cała reszta próboje zaa nim nadazyc i to herosi słuzą jako antagoniści w jego historii i pdorozy.Najlepszy villain w MCU zdecydowanie i chyba od czasóe Jokera Ledgera.
@alistair80 Ci co znają komiksy akurat powinni się spodziewać takiego a nie innego zakończenia,to ze niektorzy herosi powrócą to jest raczej oczywiste,ale nie odbiera to impaktu emocjalnego jaki pewne sceny w tym filmie miały,przynajmniej w przypadku większości osób,gdzie widzę sporo zaskoczonych i emocjonalnie rozstrzęsionych ludzi(bo większość akurat komiksów nie czyta).Motywy Thanosa jasne i „zrozumiałe”.Był świadkiem upadku swojej planety gdzie ludzie si zabijali o surowce.
Zaproponował on więc skrajne rozwiązanie któe w przyszłości jak sam zauwazył na pewnej planecie „pomogło”.Obrał sobie więc za cel i zyciową misję by uczynić to na ogromną skale.Przeludnienie i wojny nie o terytorium a o surowce,pozywienie to coś co moze i spotkać i nas kiedyś.I wsród tego chaosu ktos taki jak THanos(jak po I wojnie Hitler)moze się wyłonić.
Recenzja 1/10, nie polecam.
@Adorianu|Ciężko jest nie być najlepszym nie mając właściwie żadnej konkurencji. Oglądałem większość filmów osadzonych w tym uniwersum i nie jestem w stanie przypomnieć sobie imienia choćby jednego z tzw. „wielkich złych”. Obwiniam kiepskie scenariusze i nie sądzę, bym był w tym osamotniony.
Bardzo podoba mi się ta recenzja. Widać, że napisana zimnym okiem i daleka od wychwalania Marvela przy okazji podmieniając wady na zalety. Chyba jedyna sensowna recenzja na temat tego filmu jaką do tej pory przeczytałem. Sam byłem w kinie i osobiście dałbym 4/10, bo dawno się tak nie wynudziłem. Spider Man Homecoming był super, Thor „R” ok. W tym filmie jakoś udało im się sprawić, bym znienawidził i życzył śmierci wszystkim tym postaciom prócz Nebuli. Zakończenie fajne, ale niewiele ratuje.
Widać, że bracia Russo nie udźwignęli całego ciężaru opowieści a i budżetu brakło stąd bitwom daleko do epickości i toczą się głównie na pustych polach. Śmiem twierdzić, że przy takim nagromadzeniu bohaterów cudem okazało się stworzenie tak nudnych i niezapadających w pamięci pojedynków. W sumie cały film jest taki, po seansie czułem się jakbym „pusty” ekran oglądał. Jak bohaterowie ginęli to większość sali śmiała się, bo ginęli w sposób kretyński i tak naprawdę to co pieprznęło to z winy Quilla.
Użyto tu też kilku schematów filmowych już tak ogranych, że aż niesmacznych. I to w dodatku jeden z nich był tym głównym. Gdy coś takiego pojawia się w filmach nie należących do Marvela od razu pojawiają się minusy (patrz: recenzje filmów DC), Marvelowi jednak wolno. Nie jednak nie dla mnie… |Śmieszyła mnie też rękawica Thanosa, która nijak nie została widzom wytłumaczona. Działa jak chce i kiedy chce. Potrafi zamieniać amunicję w bańki, teleportować (nie tam gdzie trzeba), cofać czas (nie zatrzymywać).
Taka zabawka rodem z bajek. Wprawdzie coś tam próbowano tłumaczyć za pomocą kamieni, ale tak nieudolnie, że sami to w końcu porzucili. |Wisienką na torcie jest Vision. Gość wkurzał tak bardzo, że ludzie wychodzili do kibelka, gdy się pojawiał na ekranie. Tylko lata po ekranie i płacze, by ktoś go dobił. Wszyscy byli chętni, ale scenariusz kazał męczyć się z nim widzom do końca. Rozwój postaci (np. Strażników z 2) również olano jak się tylko dało, bo nie było czasu tego tu zamieścić.
O, dodam jeszcze, że film jest zakończony chamskim cliffhangerem. Niby próbowali to zakamuflować, ale ostatecznie jednak nie (kto czyta napisy zobaczy o co biega) i tak naprawdę Infinity War jest podzielone na 2 części i trzeba czekać na faktyczną drugą, która powinna pokazać coś więcej. Oby się udało, choć na kolejny film braci Russo raczej nie będę czekał.
Film napewno nie wybitny, ale myślę że zasługuje na mocną 7-kę.
Moi drodzy to przecież oczywiste, że część (a może wszyscy?) zmarli bohaterowie ożyją. Powonniśmy raczej rozważać jak a nie czy. Swoją drogą daje 9/10.
@Darkmen Pewnie jesteś duszą towarzystwa.
@Darkmen – rękawica sama z siebie to pic na wodę. To, co robiła to tylko/aż moc kamieni. Thanos miał kamień rzeczywistosci to mógl na nią wpływać (zamiana amunicji w bańki), miał kamień przestrzeni to też mógł wpływać (przenoszenie w inne miejsca). Dostał kamień czasu to cofnął czas – Strange w swoim filmie pod koniec robi dokłądnie to samo. Niestety lub stety, ale Infinity War zakłada, że widz mniej wiecej się orientuje w uniwersum i nie tłumaczy wszystkiego od zera.
@StingrayPL – sześć, ale technicznie Thanos zaczyna film już jeden mając, więc faktycznie szukać musi tylko pięciu.
@JKMII – to Papkin, ja od początku tej recenzji się spodziewałem jechania po tym, że film nie odpowiada na żadne Bardzo Ważne Pytania (najlepiej dotyczące jakiejś mniejszości) albo innych wyimaginowanych problemów Social Jesterów.
@ alistair80 – w komiksach Thanos mial taka misję od Lady Death, bo we wszechświecie żyło wiecej istot niż umarło i to psuło jakiś balans. I zresztą w taki sam sposób ją wykonał.
@kraska10- Spoiler. No jak to jak ożyją… A co potrafi zielony kamyczek? Nie wiem czy dobrze widziałem, ale chyba Thanos też zaczął się rozsypywać po tym jak użył rękawicy. Teraz pewnie znadą kamyczek, opracują plan, wskrzeszą wszystkich wraz z Thanosem (tak btw, jeden z najlepszych antagonistów w dziejach kina jak dla mnie), i sruuu wszystko się dobrze skończy i niech dalej się kręci ta karuzela, bo ja innych aktorów w rolach tych bohaterów sobie nie wyobrażam.
@HerrButnick W dziejach kina to zdecydowana przesada. Natomiast w adaptacjach komiksów jak najbardziej, ale wciąż daleko mu do Jokera z Dark Knighta.
@HerrButnick – nie zaczął, tylko sama rękawica się zwęgliła.
Ant-Man i Osa? A dlaczego nie Człowiek-Mrówka?|Trochę konsekwencji, synu.
Możliwe że to najlepszy film ze „stajni” Marvela. Ze wszystkich jednak najbardziej po nim widać że jest tylko częścią całości, a nie czymś samodzielnym. 8+/10. Na filmwebie zaokrągliłem do 9.|Papkin wali bzdury niesamowite a ocena 6/10 to dla polskich komedii romantycznych a nie dla tej części Avengersów.
Recenzja i ocena Papkina na poziomie na reszta jego tekstów przez ostatnie miesiące. Zresztą, sam wybór osoby do napisania tej recenzji jest raczej skrajnie chybiony. W następnym odcinku rozumiem więc Smuggler będzie zajmować się porównywaniem FIFA do PES? 😉
Byłem wczoraj w kinie i po pierwsze: nie nużył NIKOGO ani przez minutę bo akcja jest zwarta, są fajne komediowe wstawki które aktualnie są śmieszne, cała sala była rozbawiona przez praktycznie cały film aż do końcówki kiedy nastała cisza (poza jednym jegomościem który najwidoczniej pomylił kino z domem mamy i zachowywał się jak w chlewie).Film mimo 2.5h nie nudzi. Ja wiem że opinia jak dupa i każdy ma własną ale moim zdaniem pojechałeś po bandzie i nie zgadzam się z ta oceną.
@kotwica407 nie widzę w tym przesady. Czy daleko mu do Jokera? Sam nie wiem, powiedziałbym, że depcze mu pięty.
Joker to wypierdek mamuta, który powinien dostać kulę w łeb i byłoby po sprawie. Tylko że Batman i inni się z nim cackali, zamiast pozbyć się go na dobre. Thanosa nikt by w ten sposób nie uśmiercił. Co to w ogóle za porównanie z czapy?
@alistair80- chodzi o charakter antagonisty, nie o jego siłę.
A co mnie obchodzi charakter jakiegoś pojeba? Punisher by się nie pierd. tylko odstrzelił łeb Jokera (tak, wiem, inne uniwersum). I jednego zwyrodnialca mniej. Tylko trzeba mieć jaja i nie pozwolić Jokerowi na następne ofiary. A Thanos przynajmniej był potężny i trudny do pokonania.
Czyli wystarczy, że przeciwnik głównego bohatera będzie supersilny i Tobie to wystarczy? Spójrz na Zoda z „Człowieka ze stali”, Johna Connora z „Terminatora 5”, czy siostrę Thora ( film świetny, ale ona była naprawdę nieciekawa (hurr durr podbić wszystko „bo tak”). Ja wiem, że to ma być film rozrywkowy, ale nie o to w tej dyskusji chyba chodzi:)
A Tobie może wystarczy, że przeciwnik to chory pojeb, który umie tylko zabijać dla zabawy i terroryzować ludzi? Z Jokerem dawno powinien być zrobiony porządek, a koleś ciągle jest zamykany w więzieniu, z którego zawsze ucieka by zabić kolejnych niewinnych ludzi. On naprawdę jest pikusiem przy takim Thanosie. Ja wiem, że wielu osobom nie podoba się zabijanie nawet takich potworów jak Joker, ale niech się nie dziwią kolejnymi zabójstwami. Na mnie Joker nie robi wrażenia. Jest niebezpieczny dlatego, że żyje.
Wczoraj oglądnąłem film i powiem tyle, chyba najlepszy ze wszystkich marvelowskich widowisk. Ogólnie lubię recenzje Papkina i jego tak ogóle, ale tutaj w ogóle się z nim nie zgadzam. Film faktycznie trwa 2,5 godziny, ale przez to, że jest przeładowany akcją, to nawet nie wiem, kiedy ten czas przeleciał, ba, mam wrażenie, że nawet czasami przy montażu ucięli parę scen za dużo, żeby skrócić film. Ogląda się go praktycznie cały czas z zapartym tchem, myślę, że nie ma drugiego takiego, jak dla mnie 9/10
@alistair80 – nie rozumiesz. Joker i Thanos to dwaj zupełnie inni przeciwnicy. Jeden anarchista, bez kręgosłupa moralnego i ponadprzeciętnie inteligentny. Drugi supersilny i tak naprawdę nie jest zły, tylko przekonany, że jego plan jest jedynym ratunkiem dla wszechświata. Obaj kompletnie różni, a zarazem obu dobrze ogląda się na ekranie. Tu nie chodzi o to, kto jest silniejszy, a o to jak dobrze zagrane i napisane są te postaci. Więc po co porównujesz?
@alistair80 – podejrzewam też, że Joker długo by w naszym świecie nie pożył. Po prostu zastrzelili by go przy pierwszym starciu. Ale ciągle mówimy o fikcji, komiksach. Gdyby go uśmiercili tak szybko, to komiks miałby jedną stronę, a sama postać nie byłaby tak interesująca.