„Bullet Train” – recenzja filmu. Szybki jak błyskawica

„Bullet Train” – recenzja filmu. Szybki jak błyskawica
To miała być prosta robótka, zapewniali. Ale kiedy tak mówią, niemal zawsze następują jakieś nieprzewidziane komplikacje. Szczególnie gdy ma się notorycznego pecha, a za kamerą staje David Leitch.

Specjalista od stylowej rozpierduchy („John Wick”, „Atomic Blonde”, „Deadpool 2”) nie zdejmuje nogi z gazu. Można wręcz powiedzieć, że w „Bullet Train” dociska pedał do podłogi, próbując wstrzelić się tym razem w styl charakterystyczny dla Guya Ritchiego i zakropić go solidną dawką orientalnego sosu.

Bullet Train

Nasza historia zaczyna się dość niepozornie. Emerytowany złodziej o ksywce Biedronka (w tej roli Brad Pitt) zawiesza urlop, dając się namówić na jeszcze jedną fuchę. Musi złapać pociąg, namierzyć pewną walizkę, gwizdnąć ją i wysiąść na najbliższej stacji, nim ktokolwiek zauważy zuchwałą kradzież. Brzmi banalnie, ale gdy tym samym składem podróżuje kilku wyszkolonych zabójców (z początku o sobie nie wiedzą), sytuacja bardzo szybko się komplikuje. Jakim cudem przeszło połowa podróżnych to niebezpieczne świry i dlaczego znaleźli się w jednym pociągu? Odpowiedzi przyjdą z czasem, ale nim dobrniemy do finału, czeka nas adrenalinowy koktajl i prawdziwa jazda bez trzymanki.

Podczas seansu trudno złapać oddech. I wcale nie dlatego, że rzecz ma miejsce w maszynie mknącej niczym pocisk przez rozświetlone neonami Tokio. Akcja galopuje równie szybko, sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, a scenarzysta stara się dać każdemu z bohaterów odpowiednią ilość czasu antenowego (no, chyba że pechowiec ginie już w pierwszej scenie). Do tego dorzućmy rwany, przypominający teledysk montaż i masę krótkich retrospekcji (kolejne rozwiązanie typowe dla filmów Ritchiego). Oto „Bullet Train” w pigułce.

https://www.youtube.com/watch?v=porruZRsCbM&ab_channel=TYLKOHITY

Fabuła, choć zamotana, nie jest szczytem finezji; ważniejsze od niej okazują się dobrze napisane postacie i sposób, w jaki zostały zinterpretowane przez aktorów. Pitt jak zawsze bezbłędnie trafia swoją kreacją w sam środek tarczy, bawi się swoją rolą, a w scenach akcji nie korzysta z pomocy kaskaderów. Reszta obsady też nie pozostaje w tyle. Aaron Taylor-Johnson (alias Mandarynka) i Brian Tyree Henry (pan Cytryna) to komiczny, zgrany duet zabójców, którzy kradną wiele naprawdę dobrych minut z tego seansu. Bad Bunny jako Wilk okazuje się bajecznie przerysowany, do wiwatu daje również Michael Shannon wcielający się w bossa wszystkich bossów. Każdy tu jest jakiś, każda kreacja zapada w pamięć.

Komediowe akcenty nie odwracają uwagi od mięcha; w nowym obrazie Leitcha nie brakuje momentów tak brutalnych, że nie powstydziłby się ich Quentin Tarantino. Dorzućmy do tego solidną choreografię scen walki, widowiskowe strzelaniny i spektakularne, choć nieco kiczowate efekty specjalne (sekwencja finałowa to już odlot zupełny, ale CGI razi po oczach, że aż boli). A wszystko to na przestrzeni raptem kilkunastu wagonów. Ciasnota dobrze służy filmowi, narzucając odpowiednie tempo i pozwalając mocno zagęścić akcję w pierwszej godzinie seansu.

Bullet Train

Przyznam, że druga nieco się ciągnie; nie obraziłbym się, gdyby przycięto ją o kilka napuszonych dialogów i zbędnych (a także często zamierzenie głupich) metafor, od których w scenariuszu aż gęsto. Niemniej „Bullet Train” to film brawurowo przerysowany i świadomie absurdalny, a do tego dobrze zmontowany i solidnie obsadzony aktorsko. Wyszło pikantnie, chaotycznie i zabawnie, choć nie każdy powinien wsiadać do tego pociągu, bo na ostatniej stacji wyjdzie mocno poturbowany. Amatorom spokojniejszych i mniej pastiszowych akcyjniaków polecam raczej podróż PKP.

[Block conversion error: rating]

5 odpowiedzi do “„Bullet Train” – recenzja filmu. Szybki jak błyskawica”

  1. Spoko, nawet nie wiedziałem, że taki film nadchodzi. Mała propozycja: przy recenzji bardzo przydatna byłaby informacja, gdzie obejrzeć. Czy kino, czy Netflix czy inne Habego. Takie czasy 🙂

  2. Byłem wczoraj w kinie. 😉 Jazda obowiązkowa dla fanów durnych akcyjniaków i komedii pomyłek. Dla mnie nawet naciągane 8/10, aż tak dobrze się bawiłem.

  3. Przed Top Gunem wyświetlono trailer tego filmu i niestety, bardziej spojlerowego trailera nie widziałem w życiu. Zaspojlerowano wszystko, nawet samo zakończenie. No proszę, jak tak można?

  4. Barnaba „b-side” Siegel 8 sierpnia 2022 o 13:46

    No mnie tekst + trailer przekonały, także śmigam do kina

Dodaj komentarz