„Eternals” – koniec był ledwie początkiem
Już 5 listopada do polskich kin wejdzie film „Eternals”, najnowsza produkcja Marvela. Choć pozornie niszowi (powiedzcie to Strażnikom Galaktyki!), Eternalsi stanowią jeden z filarów całego komiksowego świata, a poznając ich niebiańską genezę, zyskamy nową perspektywę na całe MCU.
Kinowe Uniwersum Marvela to jeden z największych sukcesów w historii kina. Saga Kamieni Nieskończoności i wojna z Thanosem były ambitnym, rozciągniętym na prawie dwa tuziny ekranizacji projektem, którego oszałamiający skalą finał przyćmił każdą dotychczasową adaptację komiksu. Zwiastujące początek czwartej fazy MCU filmy „Czarna Wdowa” oraz „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” są udane i widowiskowe, ale jeszcze dużo przed nami – „Eternals” ma pokazać, że Thanos był jedynie pierwszym rozdziałem w dosłownie kosmicznej mitologii uniwersum Marvela. A przy okazji nieco zmodyfikować znaną i lubianą formułę, na której studio Kevina Feige zbudowało swój sukces.
Pytanie o to, kim właściwie są Eternalsi, skrywa w sobie wiele warstw. To stworzone przez Celestian niemal nieśmiertelne istoty o zróżnicowanych i unikalnych mocach, na przestrzeni ostatnich 7000 lat pomagające ludzkości w rozwoju (mniej lub bardziej zza kulis) i jednocześnie unikające ingerencji w konflikty zbrojne śmiertelników – nawet Thanos nie mógł doprowadzić ich do złamania tej zasady. Jedynym, co może zmusić ich do działania, są monstrualni Dewianci. Są oni kolejnym, „nieco” mniej wspaniałym tworem Celestian. Zagrażają całej planecie, a ich eliminacja zawsze była głównym zadaniem Eternalsów. Celestianie zaś to prastara i potężna kosmiczna rasa twórców, niszczycieli i eksperymentatorów. Pojawili się już w „Strażnikach Galaktyki” – w pierwszej części ujrzeliśmy, jak wprawnie posługują się Kamieniami Nieskończoności, a w drugiej poznaliśmy Ego, nietypowego, acz niezwykle potężnego (i złowrogiego) przedstawiciela Eternalsów, a przy tym ojca Star-Lorda. Dość powiedzieć, że intencje Celestian rzadko są oczywiste, a pomniejsze rasy, jak ludzie, nie mają łatwej drogi, by zdobyć ich szacunek.

Nawet jeśli ktoś zna wszystkie filmy MCU na wylot, to dopiero przyswoiwszy historię tych trzech ras, będzie w stanie w pełni zrozumieć genezę uniwersum, w którym supermoce i obce rasy są szokująco powszechne. A ponieważ „Eternals” stworzył sam legendarny Jack Kirby, pionier medium i jedyny człowiek mający prawo do tytułu Króla Komiksu, zaś ich mitologię rozwinął po latach Neil Gaiman, historii o Eternalsach wystarczy na całą serię filmów.
„Eternals” otwiera drzwi, za którymi czekają nieskończone możliwości.
Choć po charyzmatycznym Thanosie i wykasowaniu przez niego połowy populacji wszechświata trudno wyobrazić sobie, aby dało się jeszcze bardziej podnieść stawkę, Marvel znalazł na to sposób. Zamiast w nieskończoność pompować skalę zagrożenia, z którym mierzą się bohaterowie (spokojnie, ta nadal jest olbrzymia!), zwiększony zostanie nacisk na zaangażowanie widza. Jak? Stan Lee mawiał, że czytelnicy tym mocniej kibicują bohaterom w kostiumach, im bardziej sympatyzują z nimi ubranymi „po cywilnemu”. Będący w swej esencji historią o rozbitej rodzinie „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” był dobrym przykładem tego, na co Kevin Feige, szef Marvel Studios, chce teraz położyć nacisk w swoich filmach. Bardziej ludzcy bohaterowie z dobrze wszystkim znanymi problemami życia codziennego, mający czas na dylematy i wewnętrzną refleksję, pomału będą próbowali wyprzeć stereotyp, że każdy heros Marvela to nieugięty twardziel lub twardzielka, co rzuca dowcipami nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Wybuchowa akcja ma być wisienką na torcie, a nie głównym sensem istnienia filmu.

Obsada „Eternals” jest olbrzymia – na dzień dobry zobaczymy aż dziesiątkę Eternalsów, a to wcale nie wszystkie istotne dla fabuły osoby! – a scenariusz poprowadzi nas przez tysiąclecia. Nie dziwi więc fakt, że aby każda postać otrzymała czas na rozwój, film będzie trwał aż dwie i pół godziny. W tym czasie poznamy bohaterów i ich osobliwości, a odkrywając, jak półbogowie ułożyli sobie życie wśród śmiertelników, będziemy poznawać kolejne sekrety uniwersum Marvela.
Tak jak Kamienie Nieskończoności były kluczowe dla trwającej jedenaście lat sagi, tak „Eternals” położy fundamenty pod jej kolejne rozdziały. Na naszych oczach zaczyna się budowa nowej sieci powiązań, która finalnie splącze się z tą już istniejącą w spójną całość, czyniąc najbardziej rozbudowane uniwersum w historii kina jeszcze większym, bogatszym i ciekawszym. A to wciąż dopiero jego początek. Wszak od wprowadzenia Celestian jako aktywnych uczestników fabuły dzieli nas już tylko krok od będących owocem ich eksperymentów na ludzkości mutantów, a tym samym długo wyczekiwanego pojawienia się X-Menów w wersji MCU. A gdy kosmos okazuje się kipieć od pierwotnych sił i skrywać gniewne, prastare istoty, to Marvel otwiera sobie drogę, aby w końcu ukazać światu najlepszą wersję swojej pierwszej rodziny – legendarnej Fantastycznej Czwórki. „Eternals” otwiera drzwi, za którymi czekają nieskończone możliwości.
Oficjalną stronę filmu znajdziecie TUTAJ.
Jeśli chcecie obejrzeć film jako pierwsi, mamy dla Was świetną wiadomość – już dziś ruszy przedsprzedaż biletów na „Eternals”! Bilety dostępne będą TUTAJ – „Eternals” w kinach od 5 listopada 2021 r.
Artykuł powstał przy współpracy z dystrybutorem filmu „Eternals”.