Filmowa adaptacja musicalu „Wicked” doceniona przez krytyków. Czeka nas prawdziwe arcydzieło?
Krytycy zgodnie twierdzą, że adaptacja popularnego musicalu to wspaniała uczta filmowa dla całej rodziny.
Wszystko wskazuje na to, że adaptacja popularnego musicalu z Broadwayu ma szansę odnieść sukces w kinach. Krytycy zgodnie twierdzą, że „Wicked” w reżyserii Jona M. to godna uwagi filmowa interpretacja, która może okazać się nawet lepsza od długo granej wersji scenicznej. Szczególnie chwalone są występy głównych bohaterek – Cynthii Erivo i Ariany Grande. Mimo to pojawiają się pewne uwagi dotyczące długości filmu, zwłaszcza że to dopiero pierwsza część całej historii.
W chwili pisania tego newsa na popularnym serwisie Rotten Tomatoes „Wicked” posiada 91% pozytywnych opinii krytyków. Najbardziej jednak zachwyceni są widzowie – tutaj licznik wskazuje aż 99%. Co tak zachwyciło osoby, które miały już okazję obejrzeć tę adaptację? Przyjrzyjmy się opiniom zamieszczonym przez krytyków.
Chu udowodnił, że jest jednym z nielicznych współczesnych reżyserów musicali filmowych, którzy rozumieją, jak działają musicale, filmują je jak prawdziwe przedstawienia teatralne i czasami uchwytują tę rzadką filmową magię zwaną oczarowaniem.
„Wicked” trafia głównie w wysokie tony, oferując olśniewającą teatralną adaptację, która z pewnością zachwyci zarówno fanów broadwayowskiego show, jak i nowych widzów. Cynthia Erivo i Ariana Grande mają fantastyczną chemię, wykonując zapierające dech w piersiach numery muzyczne z potężnymi wokalami.
„Wicked” to zdumiewający przykład talentu Chua, z zapierającymi dech numerami muzycznymi (w tym centralnym utworem „Defying Gravity”, który robi ogromne wrażenie), zaskakującą ilością budowania świata oraz dwoma magicznymi występami.
Aby jednak nie było zbyt kolorowo, sprawdźmy, za co film zbiera krytykę:
Największym problemem, który miałem z tą wizualnie nieatrakcyjną wersją filmową „Wicked”, jest to, że nie potrafi ona poradzić sobie ze zmianami tonu. Autorytaryzm i szeroka komedia to dziwni i niewygodni towarzysze.
Brakuje mu świetnych żartów, zaskakujących zwrotów akcji czy oszałamiających układów tanecznych, które mogłyby oczarować widza, a całość jest obciążona niedopracowanymi wątkami pobocznymi... oraz własnym poczuciem nadmiernej ważności.
To nie jest porażka na miarę filmu „Koty” czy „Drogi Evanie Hansenie”, ale osoby, które po raz pierwszy spotkają się z tym materiałem, mogą się zastanawiać, skąd całe to zamieszanie.
Jak zwykle sprawdza się tutaj przysłowie: „Ile osób, tyle opinii”. Widzowie w Polsce dopiero 6 grudnia będą mieli okazję przekonać się, jak wypada „Wicked”, kiedy film zadebiutuje na ekranach kin.
Czytaj dalej
Burzowa kobieta i buntownik z wyboru. Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Tworzę słowa przy dźwiękach ulubionych soundtracków. Poza tym podróżuję rowerem i jestem zapaloną serialoholiczką amerykańskich produkcji.