19
5.06.2024, 12:03Lektura na 6 minut

„Furiosa” jest najgorsza tam, gdzie poprzedni „Mad Max” był najlepszy [RECENZJA]

Miał być muscle car z dużym silnikiem V8, a wyszła stara škoda felicia z przeżartymi rdzą progami, dziurawym, kaszlącym tłumikiem i zapchanym filtrem kabinowym, przez co zbyt mocno parują szyby. I niestety przez tę parę nie widać geniuszu George’a Millera sprzed kilku lat.


Łukasz Morawski

Zostało nam tylko mgliste wyobrażenie tego, co moglibyśmy dostać, gdyby reżyser zdecydował, jaki film chce zrobić. Bo z jednej strony „Furiosa: Saga Mad Max” bywa dosyć spokojną i wyciszoną produkcją stopniowo ujawniającą kolejne fakty o tytułowej bohaterce i świecie przedstawionym, z drugiej na pewnym etapie akcja zaczyna pędzić na złamanie karku, nieskutecznie próbując uchwycić ducha „Na drodze gniewu”. A przez cały czas przewija się wątek zemsty, który kompletnie nie działa. I kiedy w końcu doszło do finałowej konfrontacji, było mi wszystko jedno, jakie decyzje podejmie każda ze stron konfliktu.


Thor na drodze gniewu

Choć zapowiadało się fantastycznie i przez pierwszą godzinę byłem w 100% zaangażowany w tę opowieść, ostatecznie mocno mnie rozczarowała… I co ciekawe, właśnie przy bardziej rozrywkowej części zdarzało mi się patrzeć na zegarek. Niby wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Sceny akcji próbowały zaskakiwać oryginalnym podejściem do tematu, ale nie potrafiłem dobrze się przy nich bawić. Podczas seansu odnosiłem wrażenie, że Millerowi o wiele bardziej spodobało się rozwijanie uniwersum, odsłanianie kolejnych kart i opisywanie praw obowiązujących na Jałowiźnie. I to wyszło mu naprawdę super; nagle okazało się, że nie obcujemy z chaotycznym i nieprzemyślanym postapo, tylko systemem naczyń połączonych, w którym jedna osada jest uzależniona od drugiej, a reguły świata ustalone przez reżysera nawet mają sens. Zawsze brakowało mi w cyklu „Mad Max” tego typu konsekwencji, dlatego cieszę się, że w końcu twórca marki postanowił podejść do tematu w ambitniejszy sposób.

Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)
Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)

Szkoda tylko, że nie poszło to w parze z lepszym przedstawieniem bohaterów i dialogów pomiędzy nimi. W „Na drodze gniewu” na dobrą sprawę nie było istotne, z kim mamy do czynienia – tamten film składał się przede wszystkim z coraz to bardziej odjechanych sekwencji pościgowych, w których występujących na ekranie ludzi poznawaliśmy po ich czynach, a nie słowach. W „Furiosie” natomiast postacie ciągle kłapią dziobami, lecz nic z tego nie wynika. Dialogi nie budują szczególnie skomplikowanych portretów psychologicznych, choć czuć, że taki był zamiar scenarzystów (reżyserowi znowu pomagał Nick Lathouris). Ponownie najlepiej „działały” osoby wypowiadające najmniej słów, jak pretorianin Jack (Tom Burke) kradnący każdą scenę swoim mrukliwym usposobieniem.

Najwięcej do gadania miał Chris Hemsworth i nie wiem, czy mi się to podoba. Trudno stwierdzić, czy inny aktor nadałby postaci Dementusa (główny zły filmu, sprawca cierpienia Furiosy) odmienny wydźwięk, czy po prostu wina leży w scenariuszu. Przez cały czas trwania seansu nie „kupowałem” tego bohatera, nie byłem w stanie traktować go jako człowieka z krwi i kości, a nie tylko swego rodzaju zgrywę z czarnych charakterów. Ale taką zgrywę niezbyt lotną, na którą zabrakło konkretniejszego pomysłu. Niby gdzieś tam przebijało się drugie dno, jakiś dramatyzm antagonisty, lecz nie na tyle mocno, aby trafić mnie w serducho. No, chyba że to kwestia tego fatalnego doklejonego nosa… Nie mogłem oderwać od niego wzroku.


Szach mat królowej

Rozczarowała także uwielbiana przeze mnie Anya Taylor-Joy. To niesamowite, że Miller nie potrafił wykrzesać z tak charyzmatycznej artystki choć grama… charyzmy właśnie. Zamiast zachwycać swoim warsztatem i wbijać widza z fotel, aktorka snuje się jak smród po gaciach, który nigdy nie wydostaje się poza nogawkę. Można by pomyśleć, że tutaj też wina leży po stronie postaci, z założenia wycofanej, skupionej na zadaniu, skrywającej emocje. Jednakże w 2015 roku ta sama rola przypadła Charlize Theron, której występ tak mocno elektryzował, tak bardzo zachwycił odbiorców, że wykreowana przez nią postać doczekała się własnego filmu.

Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)
Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)

Furiosa w prequelu nie intryguje, nie rozwija się w interesujący sposób, jej perypetie na późniejszym etapie historii nie przykuwają do ekranu. Nie wierzyłem w jej zemstę na Dementusie; w ogóle nie wybrzmiał ten motyw, bo był rozmywany przez inne wątki. W dodatku przeszkadzało mi to, że aktorka sprawiała wrażenie cosplayerki biorącej udział w jakimś konwencie, a nie w hollywoodzkiej produkcji. Z całym szacunkiem do Taylor-Joy, ale brakuje jej tej majestatyczności Theron, jej magnetyzmu. I choć poszedłem dla Anyi do kina, to jednak ostatecznie ucieszyłem się, kiedy wyszło na jaw, że na dobrą sprawę nie ma jej wcale na ekranie tak dużo, ponieważ pierwsza połowa filmu opowiada o dziecięcych latach bohaterki. I właśnie młodziutka Alyla Browne wypadła w tej roli o wiele lepiej (a jej losy były ciekawiej przedstawione), choć z jej ust padło raptem kilka słów.

Może to niepopularna opinia, ale jestem przekonany, że film zyskałby na zrezygnowaniu z przeskoku czasowego i zamknięciu fabuły w obrębie nastoletniego życia Furiosy, bez podpinania się pod poprzednią część „Mad Maksa”. Przez to nie dostaliśmy w pełni autonomicznego dzieła funkcjonującego na własnych zasadach. Nie potrzebowałem tutaj Wiecznego Joe i jego przydupasów, bo sceny z ich udziałem nie miały żadnej stawki. Co z tego, że protagonistka wchodzi z nimi w interakcje, skoro z góry wiadomo, jak się skończą, bo przecież przyszłość została już zapisana w „Na drodze gniewu”. Jest to o tyle kuriozalne, że jeden z wątków urywa się w „Furiosie”, a jego zwieńczenie dostajemy w napisach końcowych jako zlepek scen z poprzedniej części.


Zemsta na pół gwizdka

Kiedy do sieci trafił pierwszy zwiastun, obawiałem się, że największym problemem filmu będzie rozczarowująca warstwa wizualna, ponieważ tym razem użyto znacznie więcej komputerowych efektów specjalnych, próbując jak najbardziej zminimalizować zastosowanie tych praktycznych. Koniec końców akurat do tego elementu nie mam wielkich zastrzeżeń – co prawda CGI momentami kłuje w oczy, lecz sceny akcji są na tyle pomysłowe, że nie zwraca się uwagi na niedostatki techniczne. I choć Millerowi w dalszym ciągu nie można odmówić kreatywności, to jednak słaba podbudowa emocjonalna sprawiła, że na tych efekciarskich walkach i pościgach trochę się nudziłem. I nawet nie dlatego, że oglądałem powtórkę z rozrywki, ale z tego względu, iż zupełnie nie zależało mi na bohaterach.

Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)
Furiosa: Saga Mad Max (mat. prasowe)

„Na drodze gniewu” było produkcją wybitną pod wieloma względami. Film wręcz pulsował od nagromadzenia akcji, co chwilę podbijał stawkę, podkręcał tempo i nie dawał widzom nawet chwili wytchnienia. „Furiosa” niestety ma problemy z utrzymaniem tempa, bo autor co i rusz tracił cenne sekundy, aby w jakiś sposób nawiązać do swojego przeboju sprzed kilku lat. I choć „Mad Maksa” z 2015 roku uważam za najlepszego akcyjniaka ostatnich lat (jeśli nie w ogóle!), to jednak tym razem wolałbym, aby Miller trzymał się spokojniejszego tonu, zgasił silnik i zabrał nas na powolny spacer po pustkowiach, a nie pędził na złamanie karku z pedałem wciśniętym do dechy. Wtedy może poświęciłby więcej miejsca na zbudowanie ciekawszych relacji pomiędzy postaciami i niewykluczone, że zemsta Furiosy byłaby czymś, co wspominalibyśmy przez lata. A tak zapamiętamy tylko to, że zmarnowano potencjał dobrze zapowiadającego się dzieła…

Ocena

George Miller nie wiedział, czy chce stworzyć głęboki film o Furiosie, czy jednak marzy mu się powtórka z „Mad Maksa: Na drodze gniewu”. Przez to otrzymaliśmy produkcję nierówną, niespójną tonalnie i wytracającą tempo.

6
Ocena końcowa


Czytaj dalej

Redaktor
Łukasz Morawski

O grach piszę od 16. roku życia i mam zamiar kontynuować tę przygodę jak najdłużej. Jestem miłośnikiem popkultury i nie narzucam sobie żadnych barier gatunkowych – wszystkiemu trzeba dać szansę. Tylko w taki sposób można odkryć prawdziwe perełki.

Profil
Wpisów65

Obserwujących2

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze