„Glass Onion” – recenzja. Kryminał na sześć z plusem
W 2019 roku Rian Johnson udowodnił, że można w znakomity sposób oddać hołd Agacie Christie, wcale nie opierając scenariusza na jej prozie. Jak zapowiada się przyszłość serii pod batutą Netfliksa?
W oryginalnym „Na noże” absolutnie urzekały trzy rzeczy: teksański akcent detektywa Benoit Blanca (w tej roli Daniel Craig), wszechobecny posmak snobizmu i narracyjna sztuczka, która w doskonały sposób wywracała do góry nogami całe pojęcie o tym, na co właściwie patrzymy. Spieszę donieść, że wszystkie te kluczowe elementy przetrwały również w „Glass Onion”. Pomimo wielu cech wspólnych wcale nie ma jednak gwarancji, że to, co dostaliśmy w sequelu, na równi spodoba się fanom pierwszej odsłony.
Jakiś czas po rozwiązaniu sprawy tajemniczego morderstwa autora kryminałów główny bohater otrzymuje pocztą skrzynkę z zagadką, w środku odnajduje zaś zaproszenie na przyjęcie. Co więcej, w wiadomości gospodarz zapowiada, że w trakcie wydarzenia padnie ofiarą morderstwa, a uczestnicy będą musieli je wyjaśnić. Oczywiście już widząc Benoita Blanca spędzającego kwarantannę w wannie oraz na serwerach Among Us, słusznie domyślić się możemy, że autorowi listu chodzi o nic więcej jak specyficzną grę terenową. Zabawę, po której ofiara wytrze ketchup z twarzy i wręczy zwycięzcy główną nagrodę. Problem zaczyna się dopiero w momencie, gdy w willi położonej na samotnej wyspie niewinna zabawa zaczyna przemieniać się w rzeczywistość.
„Glass Onion” naprawdę potrafi zaintrygować, ale w porównaniu z oryginałem nieco nudzi rozwlekłym zawiązywaniem akcji. Przez pierwszą godzinę wyczekujemy tylko na to, co się zdarzy, a później zbliżamy się do finału filmu, kiedy trzeba od razu – w jednej chwili – wszystko wyjaśniać. Pewnym rozczarowaniem był dla mnie też fakt, że koniec końców zabrakło w „Glass Onion” większej zagadki. Tak naprawdę już dowiadując się o powodach obecności Blanca na przyjęciu, znanych samemu detektywowi jeszcze przed wejściem na statek, doskonale rozumiemy całą sprawę, która jest prosta jak budowa cepa. Wszystko wynika jednak ze swego rodzaju gry z oczekiwaniami widza uświadamiającej nam, jak bardzo w każdym wydarzeniu liczy się kontekst. Odrobinę kojarzyło mi się to z pomysłem na (zachowując odpowiednie proporcje) „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2”.
Mimo że nie do końca trafił do mnie pomysł na „Glass Onion”, cieszę się, że wszystkie filary pierwszego filmu jak najbardziej tutaj przetrwały, więc zapewne trzecia odsłona, zaplanowana na 2024 rok, pójdzie jeszcze w innym kierunku. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie niedostatki rekompensuje przecudowny finał, w którym co ma się wyjaśnić, to się wyjaśnia, a co ma spłonąć, to płonie (zwróćcie od razu uwagę, co jest mocno eksponowane na kadrach przed samym morderstwem).
Podobać może się też spora liczba nawiązań do aktualnych elementów rzeczywistości, włącznie z pandemią czy tiktokami. „Na noże” osadzono w „naszej” współczesności i twórcy się tego w ogóle nie wypierają. Choć więc ocena końcowa zupełnie na to nie wskazuje, „Glass Onion” jest dla mnie na swój pokrętny sposób dobrym zwiastunem tego, co jeszcze nas czeka.
Ocena
Ocena
„Glass Onion” to film bazujący na wszystkim, co sprawiło, że zakochałem się w pierwszej odsłonie, a jednocześnie zupełnie od niej inny. Pomimo tego, że pomysł na tę część niespecjalnie mnie do siebie przekonał, obejrzałem ją z przyjemnością i pozostałem optymistą odnośnie do przyszłości serii.